Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~Rozdział X~

Miną już tydzień od tego incydentu i wszystko wróciło mniej więcej do normy. Oikawa i Iwaizumi, jak polecili im trenerzy,  znowu zaczęli wspólnie trenować. Reszta drużyny przyjęła to z wielkim entuzjazmem, bo Matsukawa nie mógł już znieść wystaw kapitana. Wszytko go po tych treningach bolało, w szczególności nogi od wyskoków, więc oświadczył w sekrecie Hanamakiemu, że jeśli ta dwójka się nie pogodzi, to on odchodzi z drużyny.  Na szczęście z kina wyszli już pogodzeni, więc Issei mógł w spokoju zostać i nadal obijać się na treningach razem z przyjacielem.

W sumie tylko jedna rzecz nie wróciła na swoje miejsce.

- Oddawaj moją kurtkę, złodzieju - odparł Hajime do Tooru zaraz po treningu.

Pojutrze mają ważny mecz z Nekomą, więc wszyscy obowiązkowo musieli być obecni na ćwiczeniach i nawet co to niektórzy musieli przestać podpierać ściany. Teraz trener czepiał się  nawet o mały błąd w grze.

Teraz tylko oni zostali w szatni, bo ćwiczyli najdłużej. To kara za te ich głupie fochy i obrażanie się.

- Jaką kurtkę? - zapytał zaskoczony szatyn ściągając przepoconą koszulkę przez głowę. Teraz stał przed przyjacielem w samych spodenkach, ale nie zrobiło to żadnego wrażenia na brunecie.

- Moją. Moją kurtkę! - zaczął podnosić głos. Nie było z nimi reszty drużyny, ale to i tak nikogo by nie dziwiło. Dla nich takie kłótnie tej dwójki to normalność.

Oikawa założył czystą koszulkę, po czym usiadł na pobliskim krześle, aby zawiązać sznurówki.

- Nie wiem o co ci chodzi. - Jak można było się domyślić, Tooru doskonale wiedział o co chodzi Iwaizumiemu. Po prostu lubił sobie z niego żartować. Poza tym nie miał zamiaru tak szybko jej mu oddawać. Kurtka ta leżała bez przerwy na łóżku szatyna. Kiedy kładł się spać to przytulał się do niej, a z racji tego, że pachniała ona jak Hajime to wyobrażał sobie, że on leży obok niego. Łatwiej było mu wtedy zasnąć i nawet coraz częstszy ból głowy mu nie przeszkadzał. Nie miał więc zamiaru tak szybko tracić tak cennej rzeczy, która przez przypadek trafiła w jego ręce.

- Jesteś debilem. Już w życiu nic ci nie pożyczę - odrzekł rozgniewany, po czym odwrócił się również ściągając swoją koszulkę.

Oikawa od razu przeniósł wzrok na swoje buty skupiając się na wiązaniu sznurówek. Nie chciał patrzeć na swojego przyjaciela w takim stanie, bo jakby się zarumienił to wyglądałoby to co najmniej dziwnie. I tak wszyscy w około myślą, że on jest w nim zakochany.

W sumie to jest to prawdą, ale nie chciał, aby wiedział to ktokolwiek inny oprócz niego samego oraz Iwa-chana. Ale niestety Hanamaki i Matsukawa już się tego domyślają, a Yoko też musiała to zauważyć.

Głupi rumieniec, kiedy tylko w pobliżu jest Hajime!

Tooru przyłożył dłonie do policzków, zastanawiając się, czy znowu nie robią się one czerwone.

- A tobie co? - zapytał Iwaizumi patrząc na niego zdziwiony jego zachowaniem. Jego przyjaciel od razu opuścił ręce, po czym wstał i sięgnął po swoją torbę, do której następnie wpakował przepoconą koszulkę.

- Nic szczególnego - prychnął. Wyprostował się, po czym założył ową torbę na ramię.

- Jakiś taki czerwony na twarzy jesteś. Żebyś się tylko nie przeziębił przed meczem. - Hajime założył w końcu swoją czystą koszulkę, której nie mógł do tej pory znaleźć. Oikawa w końcu odetchnął, bo nie mógł już znieść widoku pięknie wyrzeźbionej klatki piersiowej przyjaciela. - Może pożyczyłbym ci znowu moją kurtkę, gdyby nie to, że jeden idiota jej jeszcze mi nie oddał. 

Szatyn nic nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się pod nosem. Przyglądał się tylko brunetowi, który również był już gotowy do wyjścia. 

- Nie martw się, będę zdrowy. A tak poza tym, to jesteś dzisiaj jakoś specjalnie zajęty?

Oboje skierowali się w stronę drzwi, po czym wyszli zamykając je na klucz. Klucze od szatni mieli tylko trenerzy oraz Oikawa, więc nie było problemu z wyjściem o tak późnej porze.

- Tak jak zawsze. Muszę się uczyć, aby poprawić ten beznadziejny test, który jest w następnym tygodniu. Muszę jeszcze wstąpić do Yoko, bo prosiła mnie, abym pomógł jej z chemią. Nie jestem pewny, czy dzisiaj w ogóle położę się spać. A co?

Szli chodnikiem do najbliższej stacji metra. Było już ciemno, więc drogę oświetlały im tylko latarnie. Ludzi też nie było jakoś wiele, tylko co jakiś czas przejechał koło nich jakiś samochód. 

Tooru wzruszył ramionami. Co miał odpowiedzieć? Że bardzo chce, aby Iwaizumi do niego wpadł, bo jego rodziców nie było dzisiejszej nocy w domu? Przecież tyle razu nocowali u siebie nawzajem. Nawet Oikawa miał swoją szczoteczkę u tamtego w łazience. Teraz przez ten nawał obowiązków nie miał dla niego czasu.

Nie wiedział, co ma sądzić o tamtej dziewczynie. Yoko niby wydała się w porządku, przecież w pewnym sensie to dzięki niej się pogodzili, ale z drugiej, gdyby nie ona, nigdy by się nie pokłócili. Jak na razie brunet nie opowiada o niej jak najęty, więc jakoś szczególnie ona mu się nie podoba, więc jest jeszcze szansa.

Ale na co? Że Hajime wyzna mu swoje uczucia? Przecież to głupie.

- Tak tylko z ciekawości pytam - zakończył wątek rozgrywający.

- Jakiś dziwny jesteś od jakiegoś czasu - zauważył atakujący przyglądając się przyjacielowi. - Na pewno nie jesteś chory? Przez tamten deszcz na pewno nieźle zmokłeś.

- Nie tak bardzo jak ty, Iwa-chan i ... dziękuję.

- Spoko, nie ma problemu. Mam dobą odporność i nie pamiętam, kiedy ostatni raz chorowałem, więc kurtkę mogłem ci pożyczyć.

Iwaizumi nie widział w tym kłopotu. Dla niego to normalne, ale Oikawie zrobiło się ciepło na sercu. Nie sądził, że kiedykolwiek będzie miał takiego przyjaciela. Lecz teraz myśli, że chciałby, aby został kimś więcej niż jego przyjacielem.

- A może chciałbyś wpaść do mnie? - zapytał znienacka Hajime, na co Tooru spojrzał na niego zaskoczony. - No co? Wspominałeś, że twoich rodziców nie ma, więc pewnie ci będzie smutno samemu.  - Po raz kolejny Oikawa zaniemówił i patrzył się tylko na przyjaciela  zdziwiony. - No co? Przecież mówiłeś mi o tym po drugiej lekcji. To, że ci czasami nie odpowiadam nie znaczy, że ciebie nie słucham.

Dopiero po chwili kapitan Seijoh oprzytomniał.

- A Yoko? - odparł z nadzieją w głosie, że może sobie ją dziś odpuści.

- Hmm...  Przecież możesz pójść do niej razem ze mną.

Szatyn lekko się uśmiechnął, choć wewnątrz znowu miał ochotę wybić mu ją z głowy krzycząc i płacząc, ale postanowił nie przechodzić przez to znowu.

- Nie jestem dobry z chemii.

- Przypomnę ci coś. Ty z niczego nie jesteś dobry. Po prostu masz szczęście, bo posiadasz dobrego cela do poprawnych odpowiedzi.

Oikawa wzruszył ramionami.

- Przynajmniej dobrze na tym wychodzę. Świetne wyniki w nauce bez jakiegokolwiek wysiłku.

- Czyli wpadniesz? - zapytał ponownie atakujący.

Tooru westchnął.

- A musisz do niej iść?

- Tak, obiecałem jej jeszcze wczoraj. To idziesz razem ze mną czy nie? - Iwaizumi tracił już powoli cierpliwość. Zazwyczaj nie pyta się o to samo tyle razy.

- Pomyślę - odparł po chwili namysłu.

Tym razem to brunet delikatnie się uśmiechnął. Nie trzeba być wielkim detektywem, aby spostrzec, że Oikawa jest o niego zazdrosny. Czasami zachowuje się jak dziecko, przez co wszystko ma wypisane na twarzy. I to też był powód tego, że chciał go zaprosić do siebie. Kiedy Gównokawa jest sam, przychodzą mu głupie pomysły do głowy.

***

Iwaizumi po raz kolejny tego wieczoru, lub raczej nocy, pytał o to samo siedzącą na przeciwko niego Yoko.

- Czyli co to jest dekantacja?

Szatynka myślała intensywnie, ale nic konkretnego nie przychodziło jej do głowy. Jeszcze że nienawidzi chemii, to dodatkowo nie mogła się skupić przez przebywającego w jej pobliżu nowego kolegę. Lubiła Hajime, był taki mądry, przystojny, silny i nie zachowywał się jak debil. Ale nie nazwałaby tego miłością. Raczej był dla niej jak brat, którego od zawsze chciała mieć.

I to jest jeden z powodów, dlaczego postanowiła "zeswatać" swojego sąsiada i tego jego przyjaciela. Tą miłość Oikawy to można było wyczuć na kilometr. To dziwne, że Iwaizumi tego jeszcze nie zauważył. A może po prostu on mu się nie podoba. Przecież nie każdy chłopak musi być gejem. Ona jest tolerancyjna, więc jej jest wszystko jedno, ale szatyn pewnie ma niezłe zamieszanie w głowie.

- Dosyć długo się zastanawiasz - odparł brunet zakładając ręce na piersi.

- Eee... - Zamiast myśleć o chemii, ona rozmyśla, co wyjdzie ze znajomości tej dwójki chłopaków. - To opadanie cząsteczek pod wpływem ciężkości - rzekła niepewnie, na co jej towarzysz westchnął.

- Nie. To co przed chwilą powiedziałaś nazywa się sedymentacja. Dekantacja to zlewanie klarownego roztworu znad osadu.  Ja nie wiem, jak ten sprawdzian zaliczysz. Musisz sama też się uczyć. Nie mogę przecież sam ci wszystkiego wytłumaczyć, bo przecież to tylko teoria.

Yoko przytaknęła. Chemia znowu odchodziła w jej umyśle na dalszy plan, za to znowu zaczęła myśleć o Tooru.

- Może zrobimy sobie chwilę przerwy? - Kiedy Hajime przytaknął i przeciągnął się, ona zapytała: - Czyli ten twój przyjaciel nie przyjdzie?

Brunet, kiedy tylko do niej przyszedł odrzekł, że jest jakaś szansa, że Oikawa do niej wpadnie i wspólnie się pouczą. Jak na razie jest prawie dwudziesta druga, a jego nie ma.

- Też się nad tym zastanawiam. Może do niego zadzwonię. - Bardziej stwierdził niż zapytał, ale ona i tak z uśmiechem przytaknęła.

Iwaizumi wstał od stołu po czym wyszedł na korytarz wyciągając komórkę z kieszeni spodni. Wybrał pierwszy numer, ze swojej listy kontaktów, po czym nacisnął zieloną słuchawkę.

Jeden sygnał, drugi, trzeci...

Po czym usłyszał komputerowy głos poczty głosowej.

Dlaczego ten kretyn nie odbiera? Znowu się obraził? - przeszło przez myśl brunetowi, ale postanowił nie zawracać sobie tym głowy. Wrócił do Yoko znowu siadając na swoim miejscu.

Ona od razu domyśliła się, że z nim nie rozmawiał, bo za szybko wrócił.

- I?

- Pewnie go nie będzie. Może znalazł sobie  jakieś twórcze zajęcie w samotności. Ale koniec przerwy i nie rozmawiajmy już o nim. Wracając do chemii. Co to jest dekantacja?


Dziesięć rozdziałów za nami. I co sądzicie o fabule? Każda opinia bardzo mnie ucieszy, bo jak na razie nie wiem, czy wam się podoba to, co piszę :-)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro