Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ Rozdział IX~

W dosyć krótkim czasie dotarli do kina. Była to zasługa przede wszystkim Iwaizumiego, który szedł tak szybko, że Oikawa ledwo mógł za nim nadążyć. Dobrze, że miał dobrą kondycję, bo w innym wypadku pewnie po jakimś czasie zacząłby iść na czworaka.

- Iwa-chan, czekaj na mnie - powiedział po raz kolejny starając się dotrzymać mu kroku, ale i tak kiepsko mu to wychodziło, bo kiedy tylko się z nim zrównywał tamten znowu przyśpieszał, przez co Tooru prawie przez całą drogę szedł za nim.

- Nigdy w życiu - odparł, co jakiś czas rozglądając się na boki. - Jeszcze ktoś nas razem zobaczy, jak idziemy wspólnie do kina. Pomyśli sobie nie wiadomo co i po szkole jakaś głupia plotka się rozniesie.

Przez resztę drogi panowała między nimi cisza. Dopiero kiedy dotarli na miejsce, obaj odetchnęli.

- Dobra, o tej porze tłumów w sali kinowej nie powinno być - powiedział z ulgą atakujący.

Nie było to duże kino. Takie bardziej kameralne, jedna sala, choć sporych rozmiarów. Nie można było też narzekać na ogromy wybór filmów. Dwa lub trzy filmy dziennie, więc nawet jeśliby chcieli zamienić bilety na coś innego to byłoby to niemożliwe, bo dziś grali, jak na złość, tylko komedie romantyczne.

Kiedy tylko weszli do sali kinowej od razu Iwaizumi zaprowadził przyjaciela na sam koniec. Tam było mniejsze prawdopodobieństwo, że kogoś spotkają lub ktoś ich pozna.

Nie było dużo ludzi, więc mieli sporo wolnych miejsc do wyboru. Usiedli więc obok siebie w przedostatnim rzędzie. Usadowili się wygodnie patrząc w stronę wyjścia, czy przypadkiem jakaś znajoma twarz przez nie zaraz nie wejdzie.

Tak myślał przynajmniej Hajime. Tooru był myślami kompletnie gdzie indziej.

- Iwa-chan, to może ja pójdę kupić popcorn. - Już miał wstać, kiedy silna dłoń jego przyjaciela złapała go za ramię i kazała zostać na miejscu, przyciskając go do fotela.

- Siedź na dupie i nawet się nie ruszaj. Chcesz, aby ktoś cię zobaczył? Ciesz się, że jednak z tobą tu przyszedłem. - Po chwili zabrał rękę, po czym dodał, patrząc się na czarny ekran: - Możesz to traktować jako prezent urodzinowy. Za te trzy miesiące już nic ode mnie nie dostaniesz.

Oikawa nie ruszył się z miejsca. Zrezygnował już z tego popcornu. Założył ręce na piersi, po czym odwrócił wzrok od przyjaciela. Świetnie, przecież miał się na niego gniewać, a wyszło tak jak zawsze. Choć z drugiej strony w głębi serca był zaskoczony, że Iwaizumi pamiętał, kiedy szatyn ma urodziny. Co roku o nich zapominał i dopiero, kiedy sam mu o nich przypominał to z łaską brunet coś mu kupował. Czasami dosyć banalne rzeczy, takie jak koszulkę z wizerunkiem kosmity. Lecz Tooru nawet z takiego drobiazgu za każdym razem się cieszył.

Po dwóch minutach rozpoczął się film, a w całej sali zgasły wszystkie światła. Kapitan Aoba johsai udawał, że uważnie go ogląda, ale tak naprawdę rozkoszował się tym, że może posiedzieć w prawie całkowitej ciemności obok Iwaizumiego. Podniecał się tym bardziej niż kiedy siedziała obok niego jakakolwiek dziewczyna.

Przysunął się nieco bliżej niego mając nadzieję, że tamten tego nie zauważy. Udało się! Teraz prawie stykają się ramionami. Nie pamięta nawet, kiedy ostatni raz tak blisko obok niego siedział.

Nie mógł uwierzyć, że tak szybko zmienił mu się humor. Jeszcze przed chwilą chciał znowu się na niego obrazić, a teraz ma ochotę go zmacać.

Oikawa przegryzł wargę udając, że patrzy w ekran. Naprawdę, to on kątem oka przyglądał się bez przerwy twarzy Hajime. Widział, jak z każdą minutą coraz bardziej zaczyna mrużyć oczy, co oznaczało, że jeszcze kilkanaście minut i może zaśnie. Dobrze, że on osobiście nie skupiał się na filmie, bo jeszcze i on by zasnął, a to nie mogło się zdarzyć. Teraz ma niespotykaną okazję, która może zdarzyć się raz na tysiąc. Jeśli Iwaizumi zaśnie to on będzie mógł... dotknąć jego dłoni. Teraz na nich najbardziej się skupił.

Patrzył jak jego dłonie są ulokowane na kolanach. Jeszcze kilka minut. Patrzył to na twarz przyjaciela, to na jego ręce. Jeszcze chwila.

Niespodziewanie, jak grom z jasnego nieba, rozgrzmiał za ich plecami głośmy śmiech. Oczywiście brunet od razu się obudził.

Tooru ze złością zacisnął swoje ręce w pięści. Zaraz ktoś zginie niespodziewaną  śmiercią. Szatyn szybko odwrócił głowę mając ochotę wydrzeć się na całe gardło, nawet jeśli jest to dopiero połowa filmu i zaraz zaczną go uciszać.

- Przyszedłeś tu się śmiać czy oglądać, debilu! Przez ciebie nie mogę się skupić na filmie!

Kiedy tylko to wykrzyczał zdał sobie sprawę, że patrzy prosto w twarz Matsukawy.

- Mówiłem, że to oni, a ty nie chciałeś wierzyć - powiedział tamten do swojego towarzysza, którym okazał się oczywiście Hanamaki.

- Co wy tu robicie? Mieliście się uczyć - odparł Iwaizumi, który również postanowił się odwrócić i włączyć się do dyskusji. Teraz to Oikawa już doszczętnie pogrzebał swoje szanse na to, że Iwa-chan zaśnie.

- Mieliśmy, ale dobrze, że Takahiro ma dobry wzrok - rzekł brunet wskazując swojego przyjaciela. - Zobaczył Tooru ubranego jak wieśniaka, idącego za tobą, więc postanowiliśmy was śledzić. Kupiliśmy bilety i zakradliśmy się drugim wejściem.

- Zgadza się - przytaknął jego dobry znajomy z drużyny. - Wydało nam się to podejrzane, więc jakoś tak wyszło. Robiliśmy nawet zakłady, czy Hajime szybko zaśnie, a nasz kapitan zdąży go pocałować.

Rozgrywający poczerwieniał ze złości. Przecież on chciał potrzymać tylko Iwa-chana za rękę. Dlaczego nie pomyślał, aby go pocałować?! Jak zawsze, najlepsze pomysły przychodziły do jego głowy już po czasie.

- Normalni jesteście? - powiedział, choć miał ochotę to wykrzyczeć. Poza tym nie było to kompletnie to, co myślał. - Dlaczego miałbym go całować? Co ja, gej jakiś jestem? Może yaoi zaczniecie o nas pisać?

Przyjaciel zgromił go spojrzeniem, lecz tamten niczego nie zauważył.

- A żebyś wiedział. Już dawno wasz ship krąży po szkole. IwaOi, mówi ci to coś? - Matsukawa nie dawał za wygraną.

- Chyba żartujesz - oburzył się kapitan drużyny. - Dlaczego IwaOi? A może ja chciałbym OiIwa?

Teraz Iwaizumi nie wytrzymał i uderzył go w tył głowy otwartą dłonią.

- Obaj jesteście siebie warci. Jeden Śmieciokawa, a drugiemu brwi oczy zasłaniają i piłki na boisku nie widzi. 

- Iwa-chan, ja tu próbuje bronić naszego dobrego imienia - powiedział smutnym głosem wymieniony wyżej Gównokawa trzymając się za bolące miejsce. - A tak w ogóle. - Zwrócił się do kolegów z drużyny. - To z was też byłaby niezła para. MatsuHana, jak pięknie to brzmi.

- Ja nie chce się w to mieszać i nie mam zamiaru już więcej słuchać tej idiotycznej dyskusji. - Atakujący podniósł ręce w geście poddania się, po czym wstał ze swojego fotela. Przeszedł kilka metrów, po czym usiadł prawie na drugim końcu rzędu.

- No i widzicie, co narobiliście - oburzył się Tooru. - Wystraszyliście mi Iwa-chana.

- My się do waszego związku nie mieszamy - pokręcił głową Issei również wstając. W jego ślady poszedł też jego przyjaciel Hanamaki.

- A wy dokąd? - zdziwił się Oikawa. Najpierw się wtrącają, a teraz chcą tak po prostu wyjść?

- Film nudny, a wy też jakoś bez humoru to nie będziemy wam już przeszkadzać w randce. - Mówiąc to przeszli jakby nigdy nic obok niego, po czym wyszli z sali.

W sumie dobrze się stało, bo choć nie było dużo ludzi to i tak zaczęli się na nich, a konkretnie na szatyna, patrzeć.

Odchrząknął, po czym spojrzał w stronę bruneta. Siedział kilkadziesiąt foteli od niego z założonymi rękoma na piersi. Wyglądał na obrażonego, ale Tooru nie chciał siedzieć sam do końca filmu. A przecież nie będzie go oglądał, bo tylko ciałem był w tej sali. Myślami wciąż krążył wokół Hajime.

Po chwili rozmyśleń wstał, by następnie skierować się w stronę przyjaciela. Kiedy dotarł na miejsce przysiadł obok niego na skraju swojego fotela.

- Iwa-chan, nie obrażaj się - odparł cicho, ale atakujący i tak go usłyszał, bo spojrzał na niego z politowaniem. - To tylko takie żarty były. Przepraszam. Mogę posiedzieć tutaj z tobą?

Iwaizumi westchnął.

- Tak, tylko przestać gadać, bo nas w końcu wyrzucą.

Oikawa uśmiechał się pod nosem, po czym rozsiadł się wygodniej. Nie ma to jak mieć takiego przyjaciela, który zawsze ci wybaczy.

***

Po pół godzinie skończył się film, więc trzeba było wyjść z sali. Pierwsze co ich przywitało to światło, do którego ich oczy nie były przyzwyczajone po tej godzinie w ciemności. Na szczęście na zewnątrz było lepiej, przynajmniej pod względem nasłonecznienia, bo słońce schowało się za ciemnymi chmurami.

- Iwa-chan, pada - powiedział filozoficznie Oikawa, jakby Iwaizumi nie miał oczu.

Stali pod dachem, przed kinem. Deszcz padał bardzo mocno, ale przynajmniej nie było wiatru. Powietrze było chłodne, ale przyjemne, a szatyn po raz kolejny pożałował, że nie zabrał ze sobą kurtki. Ani parasolki. Ludzie na ulicy nie spacerowali już tak spokojnie. Jeśli już ktoś szedł to bardzo szybko i z odpowiednią ochroną przez deszczem.

- Widzę - odpowiedział krótko, przyglądając się tej, jak dla niego, beznadziejnej pogodzie.

- To jak wrócimy do domów? Nie mamy parasoli. - Tooru patrzył teraz na przyjaciela, zaś tamten myślał intensywnie o tym, jak wyjść z tej sytuacji.

Po chwili, kiedy nic innego nie przychodziło mu do głowy, zdjął swoją kurtkę, po czym podał ją szatynowi.

- Masz. Przykryj głowę tym, abyś za bardzo nie zmoknął. Jakoś do domu dotrzesz.

Oikawa przyjął prezent, ale z niechęcią.

- A ty jak... - Nie dane mu było dokończyć, bo brunet już ruszył biegiem przed siebie. - Iwa-chan, co ty wyrabiasz! Iwa-chan!

Iwaizumi biegł jak najszybciej. Zimne krople spadające z nieba sprawiły, że po kilku sekundach był cały mokry. Włosy opadły i przykleiły się do czoła. Koszula przywarła nasiąknięta przez wodę do jego klatki piersiowej i już czuł, że to będzie cud, jeśli się nie przeziębi.

Ale przynajmniej czuł dumę w sercu. Cieszył się, że mógł coś dla niego zrobić.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro