Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6 Konferencja Fenghuang

Rok 1919, Eldarya.

Generał Miiko szykuje obozy pracy dla pojawiających się przybyszów z PRC (Polska Republika Cebuli) oraz dobiera strój kąpielowy na audiencje z generał Republiki Aziza - Huang Hua i jej towarzyszem, Feng Zifu by opowiedzieć mi o zmiażdżonemu (crushowi).
Oczywiście na tę okazję przygotowali jedzenie, ozdoby i inne duperele.

Ja natomiast miałam to gdzieś i zrobiłam sobie niedbałego koka, po czym pomalowałam się jak na koniec roku i ubrałam skromną sukienkę ze złoto-różowo-srebrnych 20-sto karatowych diamentów, odsłaniającą ponętne odnóża oraz ozdobioną naszyjnikiem z brunatnych króliczych pereł i kłów mamuta, drogę mleczną.
Wyglądałam niczym Marliyn Monroe, tylko w bardziej plebskim  i cnotliwym stroju.

— A więc to ona?! —    rzuciła się na mnie z podekscytowaniem szatynka ubrana w złoto i pomarańcz, jak jakaś cyganka. —   Jesteś prześliczna! I ten strój! —   spojrzała na moje łachmany od góry do dołu jak starsza kobieta w autobusie na dziewczynę w kolorowych włosach.

— Dziękuję, proszę pani. —    powiedziałam z wyuczoną grzecznością.

— Żadna ,,pani"! Mów mi na ,,ty". W końcu mam zaledwie siedemdziesiąt lat i jestem faworytką do tytułu Feniksa z X-Menów! —    oburzyła się.
Czyli zgadłam, była starszą panią, tylko nie z autobusu.
Co dziwne, bo wyglądała młodo. Ale no cóż, botoks istnieje również w Eldaryi.

— Dobra, ty.—    powiedziałam jak chciała, bo ze starszymi kobietami się nie zadziera, zwłaszcza takimi w fanfikach. — Ja jestem Marysia, Jessica Sue, faworytka do tytułu królowej Eldzi.

— Miło mi cię poznać! Och..- rozejrzała się. —    Widzę kilka dusz, które promieniują w twojej obecności. —   uśmiechnęła się i puściła mi oczko.
Motyla noga, czyżby ktoś promieniował przez mój maszt 5 G?
To bardzo możliwe, kobiety w jej wieku mają nosa do wyczuwania zagrożenia z 20 milikilogramów.
No cóż. Najwyżej ptaki pozdychają. Selekcja naturalna.

Rozmawiałam jeszcze z feniksem o jakimś fleciście z Hamelin i o moim panowaniu w świecie złych chłopców, mafiozów, cukrowych ojców, owłosionych alf i innych takich marginesów w moim świecie.
Obie doszłyśmy do wniosku, że dziwne rzeczy piszą ludzie i że żyjemy w symulacji i w końcu nadejdzie koniec świata, a my zreikarnujemy się jako tasiemce w ciele autorek schematycznych opowiadań i będziemy żywić się owocami morza, a tak głównie to rakami.

Po rozmowie wróciłam do pokoju i mojego chowańca zajętego poduszką z wydrukowaną dziewczynką z anime.
Przyznam, że jak na gada z jajka nieźle ją tarmosi.
Ale niestety nie na długo, bo za kilka godzin całą przegryzie, więc muszę załatwić jakieś solidne gryzaki, tym razem nie ,made in  China'.

—   Mary? —    odezwał się damski głos za moimi plecami, a ja odwróciłam się w stronę głosu i spojrzałam na rudą czuprynę Ykhar, którą to dziewczynę zmierzyłam wzrokiem i wiedziałam, że ma 152,40 cm wzrostu. —    Wiesz, że możesz wysłać swojego chowańca na poszukiwania by przynosił ci unikalne przedmioty i ubrania?

— Wiem, lecz trenuje go na rządnego krwi obrońce swojej właścicielki, który pokona każdego Deamona.

— Dżess..To Becola (pando-ptak z liściem zamiast ogona) Ta rasa nie ma usposobienia pozwalającego na zabijanie. Po za tym Deamonów nie ma w Eldaryi.

— Tego nie wiesz. —    powiedziałam tajemniczym tonem i rozpłynęłam się w mroku, wchodząc w głąb mojego ciemnego pokoju.

W ciemności ujrzałam jak rudowłosa wydęła wargi.
— Lepiej odsłoń okno, bo szkodzi to na wzrok jak logika w słabych opowiadaniach.

— A więc to od tego..Moi rodzice, którzy popełnili samobójstwo sekundę po moich narodzinach ciągle powtarzali, że to od komputera. Można powiedzieć, że częściowo mieli racje.

Wyszłam z mroku i usiadłam na skraju łóżka z głową do dołu, przez co w całym pokoju zapanowała melancholia.
Chciałam by moi rodzice żyli.
Spojrzałam smutnym wzrokiem na Ykhar, a ona spokojnie stała na suficie i po czasie spojrzała na mnie pytająco czy może wejść. Zgodziłam się. Tak więc podeszła i usiadła obok mnie.
Wyprostowałam się. A ona wyciągnęła muszlę.

— Przystaw ją do ucha. —    podała mi ją, a ja zrobiłam tak jak mi powiedziała. —   A teraz się w nią wsłuchaj.
Zrobiłam to, bo zawsze byłam grzeczną i ułożoną szarą myszką.
Kiedy się wsłuchałam wystarczająco długo usłyszałam szum oraz dźwięk próżni w muszli.

— Co słyszysz? —    spytała po chwili.
— Twój głos.
— A w muszli?
— Dźwięk wody. —    odłożyłam muszlę.
— No i widzisz! —    ucieszyła się.
— I po co mi ta informacja?

— Słuchaj, jeśli będziesz czuła się przygnębiona to możesz uspokoić się za pomocą tego dźwięku.

— W dzisiejszych czasach używa się do tego słuchawek, a nie wapiennego szkieletu zewnętrznego małży lub innych ślimaków. To pogwałcenie praw zwierząt. —    spojrzałam na jej królicze uszy. —    Myślę, że wiesz co mam na myśli.

— Niezbyt, gdyż posiadamy głównie chowańce.

— Więc jesteś pół chowańcem?
Ykhar oburzyła się, ale zakryła to uśmiechem i spojrzała na mnie jak na głupie dziecko.

— Nie jestem chowańcem. Jestem Brownie. Króliczym Brownie.
Pomyślałam przez chwile. Z czymś mi się to kojarzyło. Ach tak, słyszałam o tym. Co prawda jadam tylko naleśniki, jajka, jogurty, rogaliki, spaghetti oraz pizze na śniadanie, obiad, kolacje oraz podwieczorek, ale dokładnie wiem z sekretnych książek kulinarnych, że...

— Jesteś czekoladowym ciastem.
Ykhar posłała mi pełne politowania spojrzenie.
Wiedziałam, że słowa, które usłyszała z moich ust, kategorycznie zakończyły naszą nieistniejącą przyjaźń.
— Słuchaj, wszyscy jesteśmy feary i pochodzimy z Ziemi i ziemskich legend, tylko po Wielkim Wygnaniu przenieśliśmy się do Eldaryi.

— Rozumiem. I wiem też, że nie ma powrotu z tego świata. Chciałam zrozumieć po prostu jak to możliwe, że..

— Musimy sprawdzić też twoją rasę. Istnieje prawdopodobieństwo, że również możesz być feary.

—————
Spojrzałam na Miiko, która siedziała obok mnie przy okrągłym stole.
— Jaki jest haczyk tego testu? — zapytałam. — Można podpisać jakąś zgodę, że zgadzam się go zrobić?

— Nie, nie podpisuje się zgody. A haczyk jest taki, że musisz zebrać składniki na test, usłyszeć kilka nieśmiesznych i kanibalistycznych tekstów od Ezraela oraz spodziewać się, że jeśli twoja rasa będzie dla nas zagrożeniem to cię zabijemy.

— Zgadzam się więc. Jest to bowiem lepsze niż zasady psich Alf albo sugar daddy, czy innych zwolenników sado-maso. A jak wcześniej wspomniałam - jestem typem buntowniczki i bad girl, więc nie lubię podążać za zasadami.

— Wiesz, że mogłaś przestać mówić już po skończeniu pierwszego zdania?

— Och, nadal tu jesteś?

— Tak. — posłała mi spojrzenie pełne irytacji, na co ja ze spokojem wzruszyłam ramionami.

— To możesz już wyjść. To moja książka, a ciebie na okładce nawet nie ma.

— Co za chamstwo. — wycedziła niesłyszalne przez zęby.

— Może jakbyś była homoseksualnym samcem to jeszcze okej, bo geje mogą być bi.

— Co za bzdury...

— Wszystko co jest w internecie jest prawdą. Płaska Ziemia, którą okrąża Słońce i...

— Jak dobrze, że nie mamy internetu!

— ...Wampiry, wilkołaki, kitsune..— kontynuowałam.

— Wystarczy! Zrozumiałam. Ciągle mierzycie się z rzeczami, które nie są udowodnionymi faktami, a jedynie pojęciami których nie rozumiecie. Właśnie tak powstało Wielkie Wygnanie i właśnie dlatego nie ufamy ludziom.

A ci ciągle o tym wygnaniu.

— Powinniście zapomnieć o dawnej waśni i żyć w zgodzie.
Miiko zdziwiła się niekrycie.

— Nie spodziewałam się tego po tobie. Wiedziałam, że masz potencjał, girl. Naprawdę myślisz, że powinniśmy spróbować dogadać się z ludźmi?

— Nie.
— Dlaczego? Przecież mówiłaś, że...
— Żartowałam.

Kitsune nie odezwała się ani słowem, chyba się obraziła, bo odniosła swój talerz w milczeniu. Widać, że nie zna się na żartach. Słabo.

— Ej ty! Rusz się i posprzątaj ten burdel. — zwrócił się do mnie nagle Karuto, w kamizelce z brązowym paskiem, która opinała jego umięśnioną klatkę piersiową i odkrywała równie muskularny tors. — Zresztą, po co ci tyle jedzenia? Za moich czasów na wojnie jadło się tylko kaszę.

— Ale my nie jesteśmy na wojnie, Kaszruto. — wyśmiała go Miiko, po czym spojrzała na mnie. — Chodź, musimy ci przygotować pewien eliksir.

————

Tyrytyty ty, ty ty - reklama

Zapraszam na Artbooka, piszę tam różne rzeczy, a także wstawiam swoje rysunki i memy z internetu (ale i czasem autorskie).

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro