Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2 Najazd Keroński

— Chcę dostać się do jakiejś fajnej straży bez plemników. — Odparłam, czując ogromną, Grażyńską pewność siebie, która pulsowała w mym lwim sercu.
— Nie ma takiej. — Stwierdził ściskając okładkę książki.
— No to stworze własną. — Rzekłam jakbym mówiła o smarowaniu bułki chlebem, a przecież mój pies tego nie potrafi.
— To nie takie proste. Musisz mieć salę, członków...i...
— Jeju, czy każdy ty musi mieć członka? To dyskryminacja płciowa! — Oburzyłam się ujawniając swoją feministyczną stronę.
— Ale to romans, więc musisz być w jakiejś straży. A jeśli żadnej nie wybierzesz to będziesz zmuszona do niej dołączyć siłą. — Mówiąc to okulary prawie zeszły mu z nosa.
— ...Nie można mieć tu własnego zdania. — Rzekłam wkurzona niczym Miiko.
Na początku myślałam, że po prostu jest jakaś chora czy coś, a ona po prostu musi pracować z idiotami. W pełni ją rozumiałam.
— Nie mamy na to wpływu. — Rzucił jakby do siebie.
Wkurzył mnie. Na wychowaniu fizycznym nikt do mnie nie rzucał. A teraz on mi to robi!
Jak on śmie!?
Jednak po kilku minutach gdy ochłonęłam, rzekłam.
— Dobra, dołączę do straży... — Przerwałam by podrapać się po nosie.
— Straży...?
— Straży Obsydianu. — Dopowiedziałam, gdy skończyłam się drapać po nosie.
Przecież umiem się bić i w ogóle.
Izi pizi.

No naprawdę, wczoraj na przykład biłam się o miejsce w autobusie, a tydzień temu o słodziaka w biedronce.
Przetrwają tylko najsilniejsi.

— Jesteś pewna...? Potrafisz korzystać z broni? — Spytał jakby zupełnie nie ufał moim silnym bicepsom.
— Tak. Potrafię korzystać z własnych pięści. Nie chcę się chwalić, ale położę na łopatki nawet Pudziana. — Uśmiechnęłam się dumnie mając tę scenę przed oczami.
— Pudziana...? — Spytał zaskoczony. — Ah, nie ważne, porozmawiaj z Valkyonem, który jak wiesz, jest szefem twojej straży. — Odłożył książkę i zajął się jakimiś papierami, które nazwał ,,raportami misji".
Wyszłam więc z pomieszczenia i szukałam Valkyona by rzucić mu szybkie ,,siema jestem w twojej straży".
Po czym ruszyłam do Kero by mógł zadać mi pytania dotyczące wyboru słodziaka...znaczy chowańca, by mieć te gówno za sobą.
— Elo! — Przywitałam go, a rogacz dygnął ze strachu.
— Co ty tu-
— Chcę chowańca, zrób mi test. — Podałam mu kartkę z pytaniami, które wcześniej wykradłam z jego pokoju by zaoszczędzić czasu.
— Skąd to masz?! — Krzyknął tak głośno, że zagłuszyłoby reklamę tiktoka.
— Nie drzyj się. Z twojego pokoju. — Wyjaśniłam.
— Grzebałaś w moim pokoju?! — Wydarł się cały czerwony ze złości.
— Nie grzebałam, tylko wzięłam kartkę i wyszłam. — Westchnęłam spoglądając na jego wściekłą twarz.
— Po tym co zrobiłaś to nie ma mowy bym dał ci chowańca! — Znów krzyknął, jakby mówił do głupiej Mary Sue, która twierdzi, że zleje Pudziana.
To ja latam i się staram, a ten, że wchodzę do jego pokoju i nie dostanę chowańca.
Zagotowało się we mnie normalnie.
Biorę więc gościa za szmaty i mówię do niego.
— Daj mi świeżaka albo wsadzę ci te naklejki do gardła i wysrasz je na swoim pogrzebie. — No to ja do niego tak, a on ani drgnie i ani piśnie.
A przecież to nieraz działało!
Wtedy zaczęłam zastanawiać się jaka niezwykła jest ta kraina.
Ale nie trwało to długo, bo przyszedł i nasz gang z Miiko na czele.
— Co tu się dzieje? — Kitsune spojrzała na sytuację z miną taką jak zawsze, czyli ,,o boże co ja ta tu robię, help".
— Ta ziemianka oszalała, gadała coś o świeżakach i groziła mi . — Westchnął po czym dodał. — Na dodatek grzebała w moich papierach.
— Eh... Sprawiasz nam dużo kłopotów. — Rzekła do mnie jakby czytała z kartki niczym aktorzy w TVN.
— Chciałam tylko pomóc. — Zrobiłam minę niewinnego szczeniaczka.
— No ok. — Wzruszyła ramionami i zajęła się papierami.
— Ale...ale Miiko. — Zwrócił się do niej ten sebiks, Kero.
— Co? Mam wam wrzucić ją do lochu, czy co? Dobrze wiecie, że musimy kontynuować tę historię. — Stwierdziła, a jednoróg spojrzał na mnie z niesmakiem ściskając pięść, jakby chciał powiedzieć, że to nie koniec.
Ja jedynie parsknęłam śmiechem w odpowiedzi na jego zaczepkę.
Oczywiście Miiko nie przeszło to uwadze i stwierdziła, że mogę wybrać sobie chowańca, bo robienie testu będzie bezsensu.
— Chcę Black Gallytrota! — Zażyczyłam sobie.
— Haha, nigdy, to legendarny chowaniec. — Śmiał się Kero, przez co ze złości rzuciłam w niego książką i trafiłam nią w jego twarz.
Ziomuś padł jak kłoda.
— Daj jej tego chowańca, bo rozniesie całą bibliotekę. — Rzekła Miiko przewracając oczami.
A ten tylko wstał, poprawił się i ze łzami w oczach kiwnął głową, po czym wyszedł z biblioteki jak najszybciej potrafił.

Ze mną się nie zadziera!
Miałam nadzieję, że wreszcie to zrozumiał.
Kurła.

Poprawiłam więc adidasy i udałam się na zewnątrz.
I kurde nie wierzycie kogo tam spotkałam.
Jakieś dwie Karyny - Karenn ( dziecinna siska Nevry, ranga Pasożyt domowy) i Aleja (wkurzająca lasia, ranga przejedzona rybka po kokainie)
Jakieś dwa Sebiksy - Google Chrome (zarośnięty kiełbasiarz z mięsnego) i Nevra (wampir który za dużo naczytał się Zmierzchu).
— Siema. — Witam ich standardowo.
— O cześć! — Witają mnie dziewczyny i Chrome.
— O jaka urocza dziewczynka! — Mówi Nevra z atakiem fangirlu.
— Tylko rasowo czysta Europa. — Cytuję jakiś tekst z Bibli, bo podobno działa na demony.
— O nie... — Łapie się za głowę. — Jest upośledzona! — Mówi, na co przewracam oczami z irytacją słysząc śmiech tych jełopów.
— Słyszałam, że jak się jest feary to ma się jakiś upośledzony gen odpowiadający za inteligencję. — Rzekłam poważnym tonem, a ich miny radości przerodziły się w miny wkurzonych karpi przed Wigilią.
Bezcenne.
— Nie jesteśmy upośledzeni. — Odrzekł ten mały, wyglądający jak przedszkolak, który na dyskotece wpadł na fanów fantasy.
Podeszłam więc do niego i przykucnęłam.
— A masz na to jakieś papiery? — Odpowiedziałam na jego zaczepkę.
— Papiery? — Spytał jakby zupełnie nie wiedział o czym mówię.
— Takie kartki, które przypominają te do wycierania tyłka. — Wyjaśniłam.
— Uh...Nie. — Stwierdził.
— To nie ma tematu. — Wzruszyłam ramionami spoglądając jak cały gang lamusów stoi z rozdziawionymi buziami jakby czekając, żeby coś wyleciało im do ust.
Wstałam więc ze słowiańskiego przykuca i przeszłam między nimi jak Mojżesz przed morzem, które przedtem rozstąpił.

Szłam zacięcie przed siebie, aż ujrzałam jego twarz,
Twarz która raziła mnie w oczy i przywitała mnie zimnym i tajemniczym spojrzeniem. Gdzie spod ostrych brwi jak żyletek, ciętych moją duszę na kawałki, westchnął jakby zamierzał zdmuchnąć mnie z powierzchni ziemi.

**Polsat**

Cześć,
Jak wspomniałam to kolejny rozdział tej historii.

Lecz pozostaje pytanie:

Kogo spotkała główna bohaterka?

Piszcie ;3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro