Rozdział 6 Konferencja Fenghuang
Rok 1919, Eldarya.
Generał Miiko szykuje obozy pracy dla pojawiających się przybyszów z PRC (Polska Republika Cebuli) oraz dobiera strój kąpielowy na audiencje z generał Republiki Aziza - Huang Hua i jej towarzyszem, Feng Zifu by opowiedzieć mi o zmiażdżonemu (crushowi).
Oczywiście na tę okazję przygotowali jedzenie, ozdoby i inne duperele.
Ja natomiast miałam to gdzieś i zrobiłam sobie niedbałego koka, po czym pomalowałam się jak na koniec roku i ubrałam skromną sukienkę ze złoto-różowo-srebrnych 20-sto karatowych diamentów, odsłaniającą ponętne odnóża oraz ozdobioną naszyjnikiem z brunatnych króliczych pereł i kłów mamuta, drogę mleczną.
Wyglądałam niczym Marliyn Monroe, tylko w bardziej plebskim i cnotliwym stroju.
— A więc to ona?! — rzuciła się na mnie z podekscytowaniem szatynka ubrana w złoto i pomarańcz, jak jakaś cyganka. — Jesteś prześliczna! I ten strój! — spojrzała na moje łachmany od góry do dołu jak starsza kobieta w autobusie na dziewczynę w kolorowych włosach.
— Dziękuję, proszę pani. — powiedziałam z wyuczoną grzecznością.
— Żadna ,,pani"! Mów mi na ,,ty". W końcu mam zaledwie siedemdziesiąt lat i jestem faworytką do tytułu Feniksa z X-Menów! — oburzyła się.
Czyli zgadłam, była starszą panią, tylko nie z autobusu.
Co dziwne, bo wyglądała młodo. Ale no cóż, botoks istnieje również w Eldaryi.
— Dobra, ty.— powiedziałam jak chciała, bo ze starszymi kobietami się nie zadziera, zwłaszcza takimi w fanfikach. — Ja jestem Marysia, Jessica Sue, faworytka do tytułu królowej Eldzi.
— Miło mi cię poznać! Och..- rozejrzała się. — Widzę kilka dusz, które promieniują w twojej obecności. — uśmiechnęła się i puściła mi oczko.
Motyla noga, czyżby ktoś promieniował przez mój maszt 5 G?
To bardzo możliwe, kobiety w jej wieku mają nosa do wyczuwania zagrożenia z 20 milikilogramów.
No cóż. Najwyżej ptaki pozdychają. Selekcja naturalna.
Rozmawiałam jeszcze z feniksem o jakimś fleciście z Hamelin i o moim panowaniu w świecie złych chłopców, mafiozów, cukrowych ojców, owłosionych alf i innych takich marginesów w moim świecie.
Obie doszłyśmy do wniosku, że dziwne rzeczy piszą ludzie i że żyjemy w symulacji i w końcu nadejdzie koniec świata, a my zreikarnujemy się jako tasiemce w ciele autorek schematycznych opowiadań i będziemy żywić się owocami morza, a tak głównie to rakami.
Po rozmowie wróciłam do pokoju i mojego chowańca zajętego poduszką z wydrukowaną dziewczynką z anime.
Przyznam, że jak na gada z jajka nieźle ją tarmosi.
Ale niestety nie na długo, bo za kilka godzin całą przegryzie, więc muszę załatwić jakieś solidne gryzaki, tym razem nie ,made in China'.
— Mary? — odezwał się damski głos za moimi plecami, a ja odwróciłam się w stronę głosu i spojrzałam na rudą czuprynę Ykhar, którą to dziewczynę zmierzyłam wzrokiem i wiedziałam, że ma 152,40 cm wzrostu. — Wiesz, że możesz wysłać swojego chowańca na poszukiwania by przynosił ci unikalne przedmioty i ubrania?
— Wiem, lecz trenuje go na rządnego krwi obrońce swojej właścicielki, który pokona każdego Deamona.
— Dżess..To Becola (pando-ptak z liściem zamiast ogona) Ta rasa nie ma usposobienia pozwalającego na zabijanie. Po za tym Deamonów nie ma w Eldaryi.
— Tego nie wiesz. — powiedziałam tajemniczym tonem i rozpłynęłam się w mroku, wchodząc w głąb mojego ciemnego pokoju.
W ciemności ujrzałam jak rudowłosa wydęła wargi.
— Lepiej odsłoń okno, bo szkodzi to na wzrok jak logika w słabych opowiadaniach.
— A więc to od tego..Moi rodzice, którzy popełnili samobójstwo sekundę po moich narodzinach ciągle powtarzali, że to od komputera. Można powiedzieć, że częściowo mieli racje.
Wyszłam z mroku i usiadłam na skraju łóżka z głową do dołu, przez co w całym pokoju zapanowała melancholia.
Chciałam by moi rodzice żyli.
Spojrzałam smutnym wzrokiem na Ykhar, a ona spokojnie stała na suficie i po czasie spojrzała na mnie pytająco czy może wejść. Zgodziłam się. Tak więc podeszła i usiadła obok mnie.
Wyprostowałam się. A ona wyciągnęła muszlę.
— Przystaw ją do ucha. — podała mi ją, a ja zrobiłam tak jak mi powiedziała. — A teraz się w nią wsłuchaj.
Zrobiłam to, bo zawsze byłam grzeczną i ułożoną szarą myszką.
Kiedy się wsłuchałam wystarczająco długo usłyszałam szum oraz dźwięk próżni w muszli.
— Co słyszysz? — spytała po chwili.
— Twój głos.
— A w muszli?
— Dźwięk wody. — odłożyłam muszlę.
— No i widzisz! — ucieszyła się.
— I po co mi ta informacja?
— Słuchaj, jeśli będziesz czuła się przygnębiona to możesz uspokoić się za pomocą tego dźwięku.
— W dzisiejszych czasach używa się do tego słuchawek, a nie wapiennego szkieletu zewnętrznego małży lub innych ślimaków. To pogwałcenie praw zwierząt. — spojrzałam na jej królicze uszy. — Myślę, że wiesz co mam na myśli.
— Niezbyt, gdyż posiadamy głównie chowańce.
— Więc jesteś pół chowańcem?
Ykhar oburzyła się, ale zakryła to uśmiechem i spojrzała na mnie jak na głupie dziecko.
— Nie jestem chowańcem. Jestem Brownie. Króliczym Brownie.
Pomyślałam przez chwile. Z czymś mi się to kojarzyło. Ach tak, słyszałam o tym. Co prawda jadam tylko naleśniki, jajka, jogurty, rogaliki, spaghetti oraz pizze na śniadanie, obiad, kolacje oraz podwieczorek, ale dokładnie wiem z sekretnych książek kulinarnych, że...
— Jesteś czekoladowym ciastem.
Ykhar posłała mi pełne politowania spojrzenie.
Wiedziałam, że słowa, które usłyszała z moich ust, kategorycznie zakończyły naszą nieistniejącą przyjaźń.
— Słuchaj, wszyscy jesteśmy feary i pochodzimy z Ziemi i ziemskich legend, tylko po Wielkim Wygnaniu przenieśliśmy się do Eldaryi.
— Rozumiem. I wiem też, że nie ma powrotu z tego świata. Chciałam zrozumieć po prostu jak to możliwe, że..
— Musimy sprawdzić też twoją rasę. Istnieje prawdopodobieństwo, że również możesz być feary.
—————
Spojrzałam na Miiko, która siedziała obok mnie przy okrągłym stole.
— Jaki jest haczyk tego testu? — zapytałam. — Można podpisać jakąś zgodę, że zgadzam się go zrobić?
— Nie, nie podpisuje się zgody. A haczyk jest taki, że musisz zebrać składniki na test, usłyszeć kilka nieśmiesznych i kanibalistycznych tekstów od Ezraela oraz spodziewać się, że jeśli twoja rasa będzie dla nas zagrożeniem to cię zabijemy.
— Zgadzam się więc. Jest to bowiem lepsze niż zasady psich Alf albo sugar daddy, czy innych zwolenników sado-maso. A jak wcześniej wspomniałam - jestem typem buntowniczki i bad girl, więc nie lubię podążać za zasadami.
— Wiesz, że mogłaś przestać mówić już po skończeniu pierwszego zdania?
— Och, nadal tu jesteś?
— Tak. — posłała mi spojrzenie pełne irytacji, na co ja ze spokojem wzruszyłam ramionami.
— To możesz już wyjść. To moja książka, a ciebie na okładce nawet nie ma.
— Co za chamstwo. — wycedziła niesłyszalne przez zęby.
— Może jakbyś była homoseksualnym samcem to jeszcze okej, bo geje mogą być bi.
— Co za bzdury...
— Wszystko co jest w internecie jest prawdą. Płaska Ziemia, którą okrąża Słońce i...
— Jak dobrze, że nie mamy internetu!
— ...Wampiry, wilkołaki, kitsune..— kontynuowałam.
— Wystarczy! Zrozumiałam. Ciągle mierzycie się z rzeczami, które nie są udowodnionymi faktami, a jedynie pojęciami których nie rozumiecie. Właśnie tak powstało Wielkie Wygnanie i właśnie dlatego nie ufamy ludziom.
A ci ciągle o tym wygnaniu.
— Powinniście zapomnieć o dawnej waśni i żyć w zgodzie.
Miiko zdziwiła się niekrycie.
— Nie spodziewałam się tego po tobie. Wiedziałam, że masz potencjał, girl. Naprawdę myślisz, że powinniśmy spróbować dogadać się z ludźmi?
— Nie.
— Dlaczego? Przecież mówiłaś, że...
— Żartowałam.
Kitsune nie odezwała się ani słowem, chyba się obraziła, bo odniosła swój talerz w milczeniu. Widać, że nie zna się na żartach. Słabo.
— Ej ty! Rusz się i posprzątaj ten burdel. — zwrócił się do mnie nagle Karuto, w kamizelce z brązowym paskiem, która opinała jego umięśnioną klatkę piersiową i odkrywała równie muskularny tors. — Zresztą, po co ci tyle jedzenia? Za moich czasów na wojnie jadło się tylko kaszę.
— Ale my nie jesteśmy na wojnie, Kaszruto. — wyśmiała go Miiko, po czym spojrzała na mnie. — Chodź, musimy ci przygotować pewien eliksir.
————
Tyrytyty ty, ty ty - reklama
Zapraszam na Artbooka, piszę tam różne rzeczy, a także wstawiam swoje rysunki i memy z internetu (ale i czasem autorskie).
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro