Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🐺Nigdy cię nie skrzywdzę🐺

Uwu rozdział na zamówienie od:
Na_chwile_Watykan_7 i Akiko (znam tylko jedną)
Uwaga! Pojawi się wątek kanibalistczny

༼ つ ◕_◕ ༽つ

Perspektywa Jakis_random45 (wow w końcu perspektywy)

Szedłem lasem wraz z Wiktorią. Wracaliśmy grubo opóźnieni, gdyż tuż po szkole zawitaliśmy do paru studiów, by wiedzieć gdzie się po maturze kierować. Zajęło nam to nazbyt dużo gdyż w momencie gdy wysiedliśmy z autobusu zastała nas noc. Postanowiliśmy się dalej nie spóźnić, i skrócić sobie trasę do domu tym lasem. Może i mało lat mi zostało do dorosłości, lecz coś mnie niepokoiło, w tej puszczy. Jakby coś tam na nas czyhało. 

Widząc ma twarzy Wiki drobny uśmiech moje obawy się rozwiały.
-Idziemy?- spytała się mnie.
-A co mamy innego do roboty. Idziemy

***

Coś zbyt długo szliśmy tym laskiem. Choć to nie możliwe byśmy zgubili drogę. Lecz jest to nie wykluczone. Usłyszałem trzask, i natychmiast zwróciłem wzrok ku jemu nadawcy. Szczęśliwie to tylko była sucha gałązka na którą nadepnąłem. Wiktoria tylko posłała mi ostre spojrzenie. Pomimo znaczącego wzroku, które zapewne oznaczało przyszłe ochrzanienie, szliśmy dalej.

Byliśmy z jakieś dwieście, trzysta metrów do domugdy zgubiliśmy zasięg. Teraz już Google maps nam nie pomorze, i jesteśmy zdani na samych siebie. Tak jak zapewne każdy człowiek tego wieku, próbowaliśmy odzyskać choćby kreskę zasięgu, I powoli poruszając się tym co zapamiętaliśmy. Ruszyliśmy przed siebie, jako iż to była jedyna opcja co przyszła nam do głów. Teraz to się dopiero zgubiliśmy.

***

Szliśmy już tak około z pół godziny gdy kolejny raz usłyszałem trzask. Łania wybiegła z krzaków na polanę, na której staliśmy. Też wyglądała na zagubioną. Po dokładnym obejrzeniu zauważyliśmyże krwawiła jej noga. Wiktoria powoli i delikatnie podeszła do zwierzęcia, i zaczęła szukać czegokolwiek co nadawało się do zabandarzowania rany. Łania z początku się wycofała, ale zgodziła się na pomoc.
-Nie bój się, nie zamierzam cię skrzywdzić- wypowiedziała czułe słowa. Sam też szukałem bandaży w plecaku i udało mi się znaleźć, jakiś przestarzały jeszcze z czasów pierwszej pomocy w podstawówce. Podałem go Wice, gdyż jak każdy uczeń musiałem zapewne zapomnieć jak opatrywać rany.

Spróbowałem przycupnąć obok przyjaciółki tak zwanym przysiadem słowiańskim, ale jak na germana przystało się wywróciłem. Może kiedyś mi się uda tego nauczyć. Mój jakże przewspaniały wyczyn doprowadził do dwóch rzeczy. Rozbawienia prawdobodobnie każdego kto stał w okolicy kilometra, czyli tylko naszą dwójkę, i spłoszenia łani, choć wciąż mieliśmy ją na widoku.

!WĄTEK ALA KANIBALISTYCZNY!

Zwierze po zorientowaniu się że nic jej nie zrobimy zrobiła krok w naszą stronę gdy niespodziewanie z krzaków wyskoczył ogromna ciemno szara bestia. Przypominała wilka, ale była zbyt dużych rozmiarów by nim być. Potwór rzucił się na niewinną samicę jelenia odgryzając jej kawał skóry z mięsem z nogi. Wilk szybko przełknął to co odgryzł i rozszarpał resztę biednego zwierzęcia rozlewając krew we wszystkie strony. Obślinione kawałki resztek futra walały się we wszystkie strony. Z pysku ofiara wydała swój ostatni krzyk. Wika też zamierzała pisnąć, ale w miarę udało mi się zakryć jej usta dłonią. Wycofałem się wciąż trzymając Wiktorię, która zasłaniała sobie ten straszny widok moim barkiem. Od tej sceny też robiło mi się nie dobrze, ale musiałem skupić wzrok na zwierzynie by znać następny ruch. Byliśmy jakieś trzy metry z dala od potwora gdy ten niespodzie przestał pożerać swą działalność. Powoli zwrucił wzrok ku nam. Zrobiłem krok w tył i poczułem że za nami jest drzewo. Wilk zrobił krok w tył i przygotował się do napaści. Było już za późno na ucieczkę.

Perspektywa Komunistka26

Otworzyłam oczy i odsunęłam twarz od Nataniela. Było dziwnie cicho. Skierowałam swój na miejsce zbrodni i zauważyłam że wilk wpatrywał się swoimi czerwonymi ślepiami w naszą dwójkę. Chciałam się przytulić do Nataniela by móc trochę lepiej przyswoić do młodej śmierci. Jednak on mnie odepchnął i pozwolił wilkowi siebie zaatakować.

Teraz dopiero mogłam zauważyć że wilk ma prawie dwa metry i delikatnie niektórymi rysami przypominał człowieka, ale mniejsza z tym. Nataniel walczył teraz o życie, a ja nie mogłam się temu bezradnie przyglądać.

Rzucałam potwora jakimikolwiek kamieniami czy badylami by uratować przyjaciela, ale to nic nie dawało.
Znalazłam jakiś dłuższy badyl, który chyba ktoś zostawił po ognisku gdyż był naostrzony. Potwór miotał Natanielem i w pewnym momencie go ugryzł w bok, ale że chłopak wsadził mu palce do nosa, co chodź był ohydne, sprawiło zwierzęciu reakcję zwrotną i oderwał pysk od jego mocno podartej koszulki, całej poplamionej krwią. Był to idealny moment na kontratak. 

Użyłam badyla jak dzidy, i wbiłam go w bok zwierzęcia. Ten zawył i gdzieś się stoczył w krzaki. Sprawdziłabym czy na pewno nie żyje, gdyby nie umierający Nataniel (powstrzymałam się od brzydkich słów :]).

!KONIEC WĄTKU KANIBALISTYCZNEGO! (W skrócie wilk z krzaków wyskoczył, zeżarł mamę bambiego, zaatakował szwaborożca(voldi i picie..) a komuna go zabiła podatkami)

Zobaczyłam jak powoli i bezślinie opadł na trawę. Szybko wzięłam co prawda przekrwione, ale chyba dalej użyteczne bandaże ze zwłok łani, co choć było ohydne, to konieczne.

Udało mi się zrobić wspaniały poślizg idealnie lądując w dosyć odpowiedni sposób by móc,łatwo go zabandażować.
-Sheiße! Er hat mich gebissen- wysyczał z bólu w swym ojczystym języku.
-Ważne że żyjesz- nie chciało mi się tłumaczyć całkowicie tego co powiedział, a wzięłam się do przypomnienia pierwszej pomocy. Nie wiem czy mogłabym pełnoprawnie nazwać koszulką resztek co z niej zostało. Zdjęcie jej było dosyć łatwe, choć tu powinno pasować określenie odklejenie kawałków materiałów. Choć tors miał płytko zadrapany, i zapewne zostanie blizna po ugryzieniu, wciąż wyglądał dobrze. Nataniel spojrzał na najpoważniejszą ranę i syknął.
-Myślisz że miał wściekliznę?
-Nawet jakby miał, to i tak nie wiele by zmieniło- zażartowałam sobie dla rozluźnienia sytuacji.
Gdy wreszcie udało się zabandażować pamiątki z bitwy, spojrzałam mu głęboko w jego błękitne oczy. Pomagałam mu wstać gdy doszedł nas szelesti natychmiast odwruciliśmy wzrok w stronę jego nadawcy.

Przed nami stał na dwóch łapach ten sam ogromny wilk z badylem w brzuchu. Posłał nam ostatnie swe spojrzenie po czym zawył okropnie i upadł już martwy, na skompaną w krwi trawę. Ciało wilka ni z gruchy ni z pietruchy zaczęło zmniejszać swój rozmiar i naszym oczom okazał się.. i naszym oczom ukazał się.. młody mężczyzna.
-W..wilkoł..łak?!- wyjąkałam że strachu. Nasz wzrok skupił się znów na sobie. Nataniel zrobił krok w tył a ja przybliżyłam się do niego.
-Zostaw mnie! A jeśli cię skrzywdzę..
-Nie zrobisz tego. Znam cię dobrze- odparłam.
-A jeśli cię co gorsza pożrę!? Tak jak tamten w..wilkołak!
-W dupie mam to! Jakaś choroba likantropiczna mi nie pozwoli odebrać przyjaciela
-Wiktorio *pełne imid którego akurat nie znam*! Nie chcę i nie pozwolę sobie skrzywdzić osoby której kocham!! 
-Na prawdę?- spytałam się a w jego oczach widziałam zaniepokojenie.
-Hure powiedziałem to na głos! Umm emm.. ich..- chciał coś widocznie powiedzieć, ale przerwałam mu najpospolitszym wyznaniem uczuć znanym pod nazwą pocałunku.
-Ja też, i lepiej Wracajmy do domu zanim to coś zmartwychwstanie- powiedziałam po czym ruszyliśmy w stronę domu bo wreszcie odzyskaliśmy zasięg!

༼ つ ◕_◕ ༽つ Koniec części pierwszej

Miał być tu jeszcze wątek o tym że z krzaków wyszło dziecko tej łani, i że Random próbował się powstrzymać przed pożarciem jej, ale zauważyli że bez matki jest skazane na śmierć więc no..

a także że wisiorek z gwiazdką poparzył szwaborożca bo ze srebra, lub też że odnaleźli trupy innych ofiar wilkołaka

btw zastanawiam się czy nie dać part. 2

zamówienia składać tutaj -->

Auf Wieder Sein

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro