Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kilka słów od autorów

Tak, tak, dobrze przeczytałeś, szanowny Czytelniku.
Nie, tam nie ma błędu.

Od autorów.

Czyli ode mnie (dziewczęcia znanego tu pod imieniem Wyrwijjo) i od ekhem drogiego ekhem współautora, a zarazem głównego bohatera tej historii. Pewnie już o nim słyszałeś, no bo halo, o nim nie słyszeć? Alex, pokaż się.

Jak już doszedłem do głosu, to chciałbym powiedzieć, że...

Nie, twoja mowa jest zaraz. Teraz tylko się przywitaj.

W takim razie dzień dobry.

O tak, o to mi chodziło. Jak już pewnie wiecie, jest tu dziś z nami Alexander Hamilton. Proszę o oklaski dla niego.

"No, ale przecież on nie żyje!", wołasz pewnie z oburzeniem, "Jak może tu być?!".

Ja w sumie też nie wiem, bo niezbyt słuchałam, gdy mi to tłumaczył. a Ty klaszcz proszę, a nie zadawaj dziwne pytania.

Klaszczesz już?

No, bardzo ładnie, już nie musisz.
A co do Alexandra, to po prostu pewnego dnia przyszedł do mnie (wolę nie wnikać, skąd zna mój adres) i zaczął opowiadać historię swojego życia. Mówię wam, nieźle porąbane to było i na początku nie do końca w to uwierzyłam...

Aha.

Nie udawaj, że ty byś uwierzył. Mam przypomnieć o Marii?

W sumie fakt.

No widzisz. Wracając, najpierw chciałam wywalić go jednak za drzwi, by potem jakieś pamflety z tego nie wyszły, ale wsłuchałam się i uznałam, że byłoby nieźle, gdyby ktoś to opisał.

Po to w końcu do ciebie przyszedłem, co nie?

No... tak. Hamilton opowiedział mi tamtego dnia większość tej historii, ja (przy pomocy tłumacza, bo mój angielski nie jest idealny) notowałam et voilà, powstała ta książka! Dodatkowo skonsultowałam się z paroma osobami występującymi w tej historii, żeby poznać też ich punkt widzenia.

Dobra, pewnie i tak już przewijasz szukając pierwszego rozdziału... To ja jeszcze tylko oddaję na chwilę głos Alexandrowi (tłumacz przetłumaczy, spokojnie).

No, nareszcie. Ona tak cały czas nawija, wierzcie mi.
Chciałem tylko powiedzieć, że wszystko co opowiedziałem, to prawda. Może poza smokami, fakt... Ale poza tym prawda.
Nie podpiszę się na okładce, bo nie ja to wszystko opisałem. Ja tylko brałem udział w tych wydarzeniach, a potem o nich opowiedziałem.
I chcę też Cię uprzedzić, Czytelniku, przed paroma rzeczami, żebyś potem nie obrzucał autorów błotem ani nie robił niczego podobnego. Masz ochotę czymś porzucać, to rzuć poduszką o ścianę.

Po pierwsze, nie jest to Lams. Jamilton też nie. Ani Hamburr. Uprzedzamy o tym w tagach, ale w razie czego dodaję to też tu. Ludzie, serio, ja i Burrito? Ja i Jefferson?! Możecie to sobie lubić, shipować et cetera, ale ja osobiście shipuję się z kofeiną.

Do tego, w tym naszym świecie alternatywnym, z którego przybywam, różnice wiekowe między niektórymi osobami są nieco inne, niż jest to przedstawione w waszych podręcznikach do historii.
Taki Aaron Burr jest ode mnie starszy o około dziesięć lat, Jefferszuja też, ale Burr jednak trochę więcej. W ogóle większość osób jest ode mnie starsza, co jest niesprawiedliwe, ale cóż na to poradzić. Przynajmniej mój pies jest młodszy.

I kto tu się rozpisuje...

Ty, a któżby inny? Kontynuując...
Powiedziałem już, czego tu nie znajdziecie. A co znajdziecie?

Mnie. I to powinno wam w sumie wystarczyć, ale nie będzie tak łatwo.
Będą też moje błyskotliwe wypowiedzi, moje błędy (młody byłem, głupi byłem) i budziki dzwoniące o szóstej rano. Będzie śmiech i będą łzy.
Oraz, oczywiście, inni ludzie. Oni wbrew pozorom też są potrzebni.

Na początku może wam się wydawać, że ta książka to jedynie komedia. Śmiech, dobra zabawa, innymi słowy nudy. Spokojnie, nie będzie tak (a przynajmniej nie cały czas). Ja sam uważałem swoje życie za komedię, dopóki nie padł pewien strzał z pistoletu. Puf! Komedia skończona, kurtyna zasłonięta.
Fajnie, nie?

Odpowiem za was – nie, niefajnie.
Gdyby była taka możliwość, zabiłbym osobę, która oddała ów strzał. Niestety to niemożliwe...

Nie przeszkadzam już dłużej.
Zapraszam do historii, opowiadającej, jak zepsuć sobie na zawsze życie.

A. Ham

No cóż, ja też zapraszam. Bawcie się dobrze, hehehehehe.

W. Yrwij

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro