Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12

19.12.2018 (środa)

Arthur wrócił do salonu z kubkiem ciepłej herbaty w ręce. Był u znajomego zaledwie drugą godzinę, a czuł zmęczenie, jakby siedział czwartą godzinę z Alfredem, nad jego zadaniem domowym z matematyki, gdy ten był w siódmej klasie. Na samo wspomnienie lekko sie skrzywił, nie lubił matematyki, ani nie wspominał swoich ocen z tego przedmiotu zbyt dobrze. Zdecydowanie był humanistą i nie dało się z tym nie zgodzić. Podszedł do stołu, po czym postawił na nim kubek w niebiesko-białe poziome pasy. Odsunął od mebla krzesło i przysunął je bliżej Francuza, by móc bez problemu patrzeć na tekst. Usiadł i wziął w dłonie ciepły kubek, po czym zaczął powoli sprawdzać wzrokiem efekt wypocin Francisa.

- Co o tym myślisz? - spytał starszy, przerywając niepokojącą go ciszę ze strony Arthura.

- Jest dobrze. - powiedział szybko i upił mały łyk gorącego napoju - są błędy stylistyczne, ale już się nie czepiam.

- Mógłbyś pomóc mi je poprawić? - spytał Francuz, mając nadzieję na trochę szerszą interakcję z towarzyszem, niż zwykła rozmowa. Przypadkowe spotkanie ich dłoni, wcale nie przeszkadzałoby wyższemu, a wręcz przeciwnie, był pewny, że spodobało, by mu się to.

- Lepiej poprawiać, gdy będziesz pewny, że skończyłeś. Unikniemy dzięki temu marnowania czasu na dodatkowe poprawki.

- No dobra, skoro tak mówisz... - Francis wrócił do szybkiego wciskania klawiszy, próbując przy tym nie skupiać się za bardzo na uroczym chłopaku, którego miał na wyciągnięcie ręki.

Cisza między nimi nie była z tych krępujących, oboje raczej nie mięli zamiaru się odzywać. Francuz pogrążony był w pracy, a Anglik w swoich własnych myślach. Jednak zanim herbata Arthura zdążyła wystygnąć, Francis postanowił przerwać tę ciszę:

- Myślisz, że... - Francis chciał o coś spytać, jednak przerwał mu głos jego towarzysza.

- Kurwa! Fran! - krzyknął Arthur i odłożył kubek na stół. Starszy szybko odwrócił głowę w stronę znajomego i cicho się zaśmiał - to nie jest śmieszne!

- Byłeś tak pogrążony w swoich myślach, że wystraszył cie mój głos i wylałeś na siebie herbatę. To jest śmieszne. - odparł Francis, uświadamiając sobie, że towarzysz właśnie zdrobnił jego imię. Zignorował to i spojrzał na mokrą plamę na białej koszuli - chodź ze mną.

Francis wstał z krzesła, a niski blondyn zrobił to samo. Ruszyli w stronę jasnych, drewnianych schodów, prowadzących na wyższe piętro. Gdy tylko znaleźli się w sypialni Francisa, ten odezwał sie pierwszy, otwierając przy tym sporą drewnianą szafę z lustrem pośrodku:

- Ściągaj koszulę.

Arthur spojrzał na niego ze zdziwieniem, ale zrobił co starszy kazał, w końcu nie miał zamiaru chodzić w poplamionej koszuli. Powoli zaczął odpinać małe guziki, a po chwili uświadomił sobie, że nie ma nic pod nią. Nie wiedział dlaczego ten fakt go tak zestresował, ale z lekko trzęsącymi się dłońmi ściągnął z siebie koszule i przeszedł po nim  dreszcz spowodowany nagłym przypływem zimna. Francis wyciągnął z szafy, małą już na niego szarą bluzę z kapturem, bez zamka, a na niej była nadrukowana nazwa jednego ze sławniejszych zespołów rockowych i podał ją znajomemu. Spojrzał na niższego i delikatnie sie zarumienił. Arthur patrzył zamyślony w panele, a starszy skorzystał z okazji i szybko mu się przyjrzał. Na brzuchu były widoczne delikatne zarysy mięśni, ręce nie były dwoma patykami, jak Francuz z początku sobie wyobrażał. Było widać, że Arthur ćwiczył i to Francisa cieszyło, co wydało mu się bardzo dziwne.

- Trzymaj. - powiedział, a niższy podniósł wzrok i wziął od znajomego bluzę - ciekawe co jeszcze się dzisiaj stanie. Najpierw ty sie przewróciłeś, później ja spadłem z krzesła, teraz wylałeś na siebie herbatę. Muszę przyznać, że chyba mamy jakiegoś pecha.

- Chyba przechodzenie pod drabiną, gdy tu do ciebie szedłem nie było zbyt dobrym posunięciem. - Arthur zaśmiał się cicho, ubierając bluzę, a Francis spojrzał na niego z uśmiechem - o co chciałeś wcześniej zapytać?

Arthur szybko rozejrzał sie po sypialni. Duża drewniana szafa z lustrem była odzielona od dwuosobowego łóżka o drewnianej, ozdobionej w drobne kwiaty ramie, niewielką, drewnianą szafką nocną z trzema szufladami, była na niej biała kartka papieru zapisana tylko do połowy, czarny długopis i mała, szara lampka nocna.

- Hm? Ah tak, chciałem spytać o to czy myślisz, że czytelnikom spodoba się lekka zmiana stylu. - odparł szybko, a po chwili dodał z uśmiechem - ale mam jeszcze jedno pytanie. Fran? Co ci się wzięło na zdrobnienia, Artie?

- Wybacz, to było nieświadome. - odpowiedział szybko lekko zestresowany Arthur.

- Nic się nie stało, jeśli chcesz możesz tak do mnie mówić, gdy nie jesteśmy w pracy. - Francis podszedł do mężczyzny i poklepał go po ramieniu - daj koszulę, wrzucę ją do parlki i zdąży wyschnąć zanim wyjdziesz, a teraz wracamy do pracy.

- To ty pracujesz, ja tylko cię pilnuje. - wtrącił Anglik i podał mu ubranie, gdy oboje wyszli z pokoju.

- Nawet nie wiesz jak bardzo mi tym pomagasz. - stwierdził starszy, gdy schodzili na niższe piętro po schodzach - uważaj na siebie, żebyś znowu czegoś sobie nie zrobił.

- Tym razem to twoja kolej na zrobienie sobie czegoś. - Arthur zaśmiał się

- A no tak, zapomniałem, że twój pech przeszedł też na mnie.

______________
Instagram wciąż jest aktywny:
Agent069

Czasem wstawam rysunki, zdjęcia oraz można zadawać mi pytania, nawet ze mną popisać. Przy okazji można sie o mnie czegoś dowiedzieć. Jeśli chcecie to zapraszam.

Jak są błędy to można śmiało poprawiać, byłbym bardzo wdzięczny ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro