11
19.12.2018 (środa)
W pokoju panowała cisza, która była przerywana co jakiś czas przez sprawne palce Francisa, które wciskały klawisze, wydające z siebie ciche dźwięki. Arthur zmuszony do czytania leżał na brzuchu na nieco niewygodnej białej kanapie, podpierał się łokciami i czytał książkę, którą otrzymał. Nie szło mu to za dobrze, nie skupiał się, przez co musiał czytać jedno zdanie po kilka razy, by w końcu je zrozumieć, a mimo to tekst wydawał się być mu znajomy. Z nudów zaczął machać swoimi nogami, by zapewnić im, choć odrobinę ruchu. Nie przejmował się tym, że jego biała koszula już dawno wyszła z jego spodni, odkrywając przy tym kawałek jego skórę. Francuz podniósł zmęczony wzrok znad laptopa i ujrzał najcudowniejszejszy dla siebie widok, jaki było mu dane zobaczyć. Potargane włosy blondyna i grzywka, która przysłaniała jego szmaragdowe oczy skupione na tekście, były uroczym widokiem. Uśmiechnął się delikatnie i zaczął wyobrażać sobie, jak podnosi młodszemu grzywkę, by temu lepiej się czytało. Pragnął dotknąć swoimi ustami jego delikatnej skóry. Jednak zamiast to zrobić wrócił z trudem wzrokiem do ekranu. Spojrzał na swoje kilka zdań i stwierdził, że męczenie się w ten sposób nie ma sensu. Chciał się doładować. Doładować swoją energię i swoje pomysły, czemu los chciał, żeby jego ładowarką, został kontakt z Arturem i to nie tylko ten fizyczny? Tego mężczyzna nie mógł zrozumieć, ale stwierdził, że jego serce jest głupie, skoro zapragnęło miłości, akurat wtedy, kiedy pojawił się Arthur.
- Jak ci idzie? - z zamyślenia wyrwał go głos znajomego.
- Fatalnie. - odparł zgodnie z prawdą i westchnął - nie mam żadnego pomysłu jak rozwinąć poboczne wątki, których zostawiłem dosyć sporo.
- Zauważyłem. - Arthur położył książkę, po czym wstał z kanapy i ruszył do Francuza - pokaż co tam masz.
Anglik stanął za blondynem i oparł ręce na oparciu jego krzesła, po czym nachylił się, tak że ich twarze były blisko siebie. Zdaniem Francisa, którego serce biło, tak jakby miało zamiar wyskoczyć z jego piersi, zbyt blisko siebie. Młodszy szybko przeleciał tekst wzrokiem.
- Masz coś wcześniej? - spytał, przerywając panującą między nimi ciszę.
- Tak, ale nie ma tam żadnego odniesienia do tego wątku.
- W takim razie... Poprowadzisz główny wątek, a w międzyczasie wyjdzie na jaw jej romans z barmanem, przez co postawisz główną bohaterkę w sytuacji gdzie musi wybierać między kryciem siostry, a powiedzeniem jej chłopakowi, że ta siostra go zdradziła. W taki sposób unikniesz opisywania tego, jak się potoczyła ich znajomość z trzeciej osoby, a umieścisz to w krótkiej wypowiedzi siostry.
- Przeczytałeś całą książkę? - spytał z niedowierzaniem Francis - nie wierzę, że tak szybko doszedłeś do jej połowy.
- Okazało się, że tą twoją różę kupił mi brat na urodziny. Była niedziela, księgarnie pozamykane, a ja sie nudziłem to przeczytałem całą. Nie patrzyłem na tytuł, ani na autora.
- Boli, że czytałeś ją z nudów, ale teraz mamy przynajmniej ułatwioną pracę.
- Fran, ty idioto, przed "który" ma być przecinek. Właśnie przez takich ludzi jak ty, korekta zajmuje tak dużo czasu. - mruknął niezadowolony Arthur, a Francis słysząc zdrobnienie swojego imienia uśmiechnął się delikatnie.
- Przepraszam, ale to nie ja tu jestem od sprawdzania błędów. I dlaczego "Fran"? - spytał, cały czas patrząc w ekran. Arthur, który był wtedy tak blisko, dodatkowo nie pomagał w panowianiu nad sobą Francuza.
- Masz za długie imię. - odparł szybko Arthur, który powoli przestawał rozumieć dlaczego jego serce tak szybko bije, przecież nie biegał - a co do twojej książki to istny turecki serial.
- Niby dlaczego?
- Romanse, zdrady, przyjaźnie, ta okazuje sie być matką tego. Turecki serial, a to tylko starsze kobiety czytają.
- Widocznie nie, skoro książka stała sie bestsellerem. - Francuz odwrócił głowę w stronę Arthura i zamarł. Jego usta od policzka mężczyzny dzieliło kilka centymetrów, a Arthur zaczął czuć na swojej skórze oddech towarzysza.
Francis powoli zbliżał swoją twarz, a Anglik w panice, szybko się wyprostował, w skutek czego starszy stracił równowagę i upadł wraz z krzesłem na podłogę. Arthur po chwili ciszy wybuchnął niekontrolowanym śmiechem, a mężczyzna leżący na podłodze, wręcz zabijał go wzrokiem. Jednak mimo wszystko starszy czuł, że mógłby słuchać tego śmiechu codziennie, a nawet mógłby dzień w dzień spadać z krzesła, by tylko posłuchać tego ślicznego dźwięku.
- Ha, ha, bardzo śmieszne. - powiedział Francuz podnosząc się do siadu, przy czym, zaczął rozmasowywać swoje bolące biodro.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - stwierdził niższy i cicho chichocząc podniósł z podłogi krzesło.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro