Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11

19.12.2018 (środa)

W pokoju panowała cisza, która była przerywana co jakiś czas przez sprawne palce Francisa, które wciskały klawisze, wydające z siebie ciche dźwięki. Arthur zmuszony do czytania leżał na brzuchu na nieco niewygodnej białej kanapie, podpierał się łokciami i czytał książkę, którą otrzymał. Nie szło mu to za dobrze, nie skupiał się, przez co musiał czytać jedno zdanie po kilka razy, by w końcu je zrozumieć, a mimo to tekst wydawał się być mu znajomy. Z nudów zaczął machać swoimi nogami, by zapewnić im, choć odrobinę ruchu. Nie przejmował się tym, że jego biała koszula już dawno wyszła z jego spodni, odkrywając przy tym kawałek jego skórę. Francuz podniósł zmęczony wzrok znad laptopa i ujrzał najcudowniejszejszy dla siebie widok, jaki było mu dane zobaczyć. Potargane włosy blondyna i grzywka, która przysłaniała jego szmaragdowe oczy skupione na tekście, były uroczym widokiem. Uśmiechnął się delikatnie i zaczął wyobrażać sobie, jak podnosi młodszemu grzywkę, by temu lepiej się czytało. Pragnął dotknąć swoimi ustami jego delikatnej skóry. Jednak zamiast to zrobić wrócił z trudem wzrokiem do ekranu. Spojrzał na swoje kilka zdań i stwierdził, że męczenie się w ten sposób nie ma sensu. Chciał się doładować. Doładować swoją energię i swoje pomysły, czemu los chciał, żeby jego ładowarką, został kontakt z Arturem i to nie tylko ten fizyczny? Tego mężczyzna nie mógł zrozumieć, ale stwierdził, że jego serce jest głupie, skoro zapragnęło miłości, akurat wtedy, kiedy pojawił się Arthur.

- Jak ci idzie? - z zamyślenia wyrwał go głos znajomego.

- Fatalnie. - odparł zgodnie z prawdą i westchnął - nie mam żadnego pomysłu jak rozwinąć poboczne wątki, których zostawiłem dosyć sporo.

- Zauważyłem. - Arthur położył książkę, po czym wstał z kanapy i ruszył do Francuza - pokaż co tam masz.

Anglik stanął za blondynem i oparł ręce na oparciu jego krzesła, po czym nachylił się, tak że ich twarze były blisko siebie. Zdaniem Francisa, którego serce biło, tak jakby miało zamiar wyskoczyć z jego piersi, zbyt blisko siebie. Młodszy szybko przeleciał tekst wzrokiem.

- Masz coś wcześniej? - spytał, przerywając panującą między nimi ciszę.

- Tak, ale nie ma tam żadnego odniesienia do tego wątku.

- W takim razie... Poprowadzisz główny wątek, a w międzyczasie wyjdzie na jaw jej romans z barmanem, przez co postawisz główną bohaterkę w sytuacji gdzie musi wybierać między kryciem siostry, a powiedzeniem jej chłopakowi, że ta siostra go zdradziła. W taki sposób unikniesz opisywania tego, jak się potoczyła ich znajomość z trzeciej osoby, a umieścisz to w krótkiej wypowiedzi siostry.

- Przeczytałeś całą książkę? - spytał z niedowierzaniem Francis - nie wierzę, że tak szybko doszedłeś do jej połowy.

- Okazało się, że tą twoją różę kupił mi brat na urodziny. Była niedziela, księgarnie pozamykane, a ja sie nudziłem to przeczytałem całą. Nie patrzyłem na tytuł, ani na autora.

- Boli, że czytałeś ją z nudów, ale teraz mamy przynajmniej ułatwioną pracę.

- Fran, ty idioto, przed "który" ma być przecinek. Właśnie przez takich ludzi jak ty, korekta zajmuje tak dużo czasu. - mruknął niezadowolony Arthur, a Francis słysząc zdrobnienie swojego imienia uśmiechnął się delikatnie.

- Przepraszam, ale to nie ja tu jestem od sprawdzania błędów. I dlaczego "Fran"? - spytał, cały czas patrząc w ekran. Arthur, który był wtedy tak blisko, dodatkowo nie pomagał w panowianiu nad sobą Francuza.

- Masz za długie imię. - odparł szybko Arthur, który powoli przestawał rozumieć dlaczego jego serce tak szybko bije, przecież nie biegał - a co do twojej książki to istny turecki serial.

- Niby dlaczego?

- Romanse, zdrady, przyjaźnie, ta okazuje sie być matką tego. Turecki serial, a to tylko starsze kobiety czytają.

- Widocznie nie, skoro książka stała sie bestsellerem. - Francuz odwrócił głowę w stronę Arthura i zamarł. Jego usta od policzka mężczyzny dzieliło kilka centymetrów, a Arthur zaczął czuć na swojej skórze oddech towarzysza.

Francis powoli zbliżał swoją twarz, a Anglik w panice, szybko się wyprostował, w skutek czego starszy stracił równowagę i upadł wraz z krzesłem na podłogę. Arthur po chwili ciszy wybuchnął niekontrolowanym śmiechem, a mężczyzna leżący na podłodze, wręcz zabijał go wzrokiem. Jednak mimo wszystko starszy czuł, że mógłby słuchać tego śmiechu codziennie, a nawet mógłby dzień w dzień spadać z krzesła, by tylko posłuchać tego ślicznego dźwięku.

- Ha, ha, bardzo śmieszne. - powiedział Francuz podnosząc się do siadu, przy czym, zaczął rozmasowywać swoje bolące biodro.

- Nawet nie wiesz jak bardzo. - stwierdził niższy i cicho chichocząc podniósł z podłogi krzesło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro