Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

jealousy always leads to disaster

Katsuki po udanym flircie od razu udał się do swojego pokoju, żeby odłożyć zeszyt. Chwilę myślał, czy dobrze przekazał wiadomość o jego uczuciach do nerda, o tym, jak bardzo żałuję swoich wcześniejszych, naiwnych, młodzieńczych decyzji. Wyjął z tyłu szafki zdjęcie zrobione polaroidem przez jego matkę kilkanaście lat temu. Wziął je do ręki i patrzył w nie chwilę. Przedstawiało ich jako dzieci biegające gdzieś w trawie w słoneczny dzień. Zdjęcie już dawno wyblakło, jednak blondyn nie chciał się z nim rozstawać. Towarzyszyło mu przez praktycznie całe życie.

Po chwili schował z powrotem zdjęcie do szafki. Całe szczęście, że miał takie drugie. W pewnym momencie jego zadumę przerwały dźwięki klaskania, wiwatowania. Na dole w salonie coś się działo. Postanowił to sprawdzić. Wyszedł z pokoju i od razu ruszył na parter. Po drodze - a jakże inaczej - spotkał Izuku. Nie tracąc chwili lekko chwycił jego ręki swoją doprowadzając do tego, że przez chwilę szli prawie jak para, ale w przeciwnych kierunkach. Zielonowłosemu przez chwilę zrobiło się ciepło oraz przebiegł drobny dreszcz. Po chwili odwrócił się gwałtownie. chwycił blondyna za przedramię i obrócił przodem do siebie co totalnie zbiło czerwonookiego z tropu. 

- Kacchan, po co ci niebieski hiacynt..? - zapytał bardzo niepewnie. Zachowanie Deku nie zaskoczyło tylko blondyna, ale również jego samego. Po chwili puścił jego rękę z minimalnym, ledwo widocznym rumieńcem. - Nie rozumiem...

Blondyn nic jednak nie powiedział. Westchnął ciężko. Odwrócił się na pięcie i poszedł dalej do salonu na parterze. Deku był zszokowany. Był pewny, że rzuci mu jakąś chamską uwagę, ale nic z tych rzeczy. Po prostu sobie poszedł. 

Bakugou od razu ruszył w kierunku salonu. Myślał, że znowu ktoś sobie robi jaja, jednak nie spodziewał się takiego widoku.

Na jednej kanapie leżał jego przyjaciel - Kirishima, a na nim Mina. Grali w pocky. Nikt nie chciał przegrać. Każdy się bawili i kibicowali. No prawie każdy. Bakugou obserwował ich z daleka.

W międzyczasie Deku rozmawiał z Todoroki'm. Głównie o lekcjach, o zadaniach i i innych tego typu. Zawsze traktował go jak przyjaciela. Nikogo więcej. Shoto jednak zawsze chciał, żeby byli razem. Mówili sobie po imieniu. Shoto zaczął, jednak nie przeszkadzało to zielonowłosemu. Zawsze uważał, że będzie lepiej, jeśli wybierze jego. Nienawidził Bakugou. Od zawsze. Nie lubili się i nie polubią. Wieczni wrogowie. Shoto chciał dla Izuku jak najlepiej, ale czy blondyn nie chciał tego samego? Shoto uważał inaczej.

Mina w końcu złączyła usta swoje i czerwonowłosego pogłębiając przy tym. Zaskakująco Kirishima się dostosował. Spojrzał kontem oka na blondyna, co oczywiście mu nie umknęło. Bakugou się uśmiechnął tak, jak to zazwyczaj, dając mu do zrozumienia, że mu po części gratuluje.

Chłopki gratulowali czerwonowłosemu dziewczyny. Mimo wszystko jednak wyrwał jedną z nielicznych osób płci pięknej w klasie. Do pokoju wszedł Todoroki razem z Izuku. Bakugou z miejsca, kiedy tylko pojawił się Mieszaniec włączył tryb czujności. Obserwował go z ukrycia gotów obronić osobę, na której mu zależy.

– Można też zagrać? – zapytał l lekką flegmą heterochromik. Bakugou od razu zauważył, jak patrzy na jego przyjaciela z dzieciństwa. W oczach Mieszańca zawsze były iskierki, kiedy przebywał obok niego.

– A to zależy z kim... Mieszańcu – odparł szorstko Bakugou akcentując jego przezwisko. Z twarzy heterochromika zszedł lekki uśmiech. Patrzył na Bakugou wściekły, jednak wrócił wzrokiem do Deku z lekkim uśmiechem.

– Z Izuku – odparł spokojny.

Bakugou był w tym momencie bardzo zazdrosny. Podszedł od tyłu do zielonowłosego i objął w pasie ciągnąc go do tyłu i przysuwając bliżej do siebie. Piegowaty od razu ustąpił bardzo zmieszany sytuacją. Nie wiedział, co się dzieje. Miał wrażenie, że zaraz Bakugou nie wytrzyma i przypierdoli Shoto, czego Izuku wolał uniknąć. Chciał, żeby się pogodzili. Shoto..? ...Bakugou..? Co się dzieje... – pomyślał bardzo zdziwiony zachowaniem blondyna piegowaty.

– ...no to jak? – poganiał heterochromik. Shoto spojrzał na rywala ze wzrokiem, informującym go, że Deku nie jest jego własnością. Blondyn zmarszczył lekko brwi wściekły i zazdrosny. Przysunął zielonowłosego bliżej do siebie w zamknął w delikatnym, jednak stanowczym uścisku.

– Em... K-Kacchan? – zapytał zmieszany chłopak, jednak nie dostał odpowiedzi. Jego przyjaciel walczył z samym sobą, żeby się opanować i nie zrobić cyrku. Większość uczniów rozeszła się do swoich pokoi uczyć się lub porozmawiać na osobności.

Katsuki w międzyczasie zabrał jedną rękę. Teraz lekko rozczesywał palcami jego zielone włosy. Nawijał na palec, zakręcał w sprężynkę. Shoto milczał chwilę, jednak po chwili pokręcił głową i wrócił wzrokiem do blondyna.

– Puść go bo mu coś zrobisz... – powiedział z nadludzkim spokojem i krzywym uśmieszkiem przepełnionym pogardą.

Bakugou korzystając z okazji włożył mu we włosy właśnie fioletowy hiacynt. Deku się bardzo zdziwił. Odsunął się od blondyna i zdjął kwiat ze swoich włosów. Chwilę na niego patrzył, jednak po chwili zarumienił się dość mocno.

Shoto westchnął ciężko. Tym razem odpuścił. Odwrócił się na pięcie i odszedł zazdrosny. Co on ma, czego nie mam ja? – pomyślał przez moment Mieszaniec. Deku spojrzał na moment na swojego przyjaciela, chcąc coś powiedzieć, jednak nie zdążył.

Katsuki lekko złapał go za podbródek i dał go lekko do góry, żeby ten na niego patrzył. Po chwili przechylił głowę i złączył lekko swoje usta z jego. Po chwili zabrał rękę. Odsunął się chcąc pójść spać. Deku jednak po chwili przysłowiowej przerwy w dostawie prądu ogarnął co się właśnie stało. Piegowaty momentalnie złapał blondyna za rękę odwracając go przodem do siebie. Powtórzył i pogłębił pocałunek, który z każdą sekundą stawał się coraz bardziej namiętny i zachłanny. Przez moment serca zabiły jednym rytmem. Deku dał ręce na jego szyję. W końcu się odsunął od blondyna dysząc dość mocno.

– Jeden pocałunek trwa 8 sekund, co daje 450 na godzinę i 10800 na dzień – powiedział Bakugou z uśmiechem. Deku od razu go odwzajemnił. Deku się zarumienił lekko.

Rozeszli się po chwili do swoich pokojów. Bakugou się umył, przebrał i położył chcąc zasnąć. Mimo, że przed chwilą nie martwił się o swojego chłopaka niepokój powrócił. Dalej nie wiedział, co się z nim dzieje. Nie potrafił zasnąć.

Rozległo się pukanie do drzwi. Na początku postanowił, że nie będzie reagować, jednak po chwili rzucił chamskie „Czego?". Do pokoju wszedł Izuku. Blondyn się podniósł i oparł plecami o ścianę.

– Nie musisz pukać – rzucił. Spojrzał w okno, gdzie pięknie było widać budynek UA pogrążony w kompletnym mroku. Jedyne co, to księżyc odbijał się od niektórych szybach.

– M-mimo wszystko wolę dać znać, że wchodzę – powiedział nieśmiało. Zamknął cicho drzwi, żeby nie obudzić nikogo, kto śpi. Bakugou przesunął się, żeby zrobić mu miejsce obok siebie. Zielonowłosy od razu skorzystał i usiadł obok. Spojrzał na jego profil i uznał, że długo nie spał. Mimo to nadal trochę się go bał. – Masz podkrążone oczy, ile nie spałeś? – powiedział na jednym oddechu praktycznie bez przerwy.

Bakugou przez chwilę nie reagował i nie patrzył na niego. Nie chciał być szorstki względem niego. Był jego przyjacielem i chłopakiem. Nie chciał, żeby przez niego cierpiał. Kiedy Deku nie otrzymywał odpowiedzi złapał go za rękę i zaczął gładzić lekko kciukiem wierzch. Momentalnie zwróciło to uwagę Bakugou. Spojrzał na rękę, przez to, że poczuł ciepło. Deku lekko zawstydzony ją zabrał, a blondyn wrócił do oglądania nieba.

– Ponad tydzień – powiedział w końcu. Deku uznał jego odpowiedź, za to, że go obudził.

– A, to ja ci już nie przeszkadzam~ Idź spać – dodał chcąc wyjąć z pomieszczenia. Nie było mi to jednak dane. Katsuki złapał go za rękę, jednak nic nie mówił przez chwilę. Blondyn patrzył na swoją rękę, która nie wiadomo skąd trzymała dłoń Deku. Zamknął oczy nie wiedząc co dokładnie ma w tym momencie zrobić. Deku czekał na to co powie, jednak nie spodziewał się takiego obrotu sprawy.

– Zostań – powiedział czerwonooki dalej nie otwierając oczu. Milczał jeszcze chwilę. – Proszę... – dodał prawie niesłyszalne. Podniósł lekko głowę, a Deku ujrzał w tedy jego piękne, jednak bardzo zmęczone, szkarłatne oczy. Patrzył w nie chwilę z takim samym zafascynowaniem jak zawsze. Jak tu mu odmówić?


A więc po tej części każdy może się domyśleć, kto będzie próbować im zniszczyć życie. Długo mnie nie było, ale to moja poboczna książka, więc więcej czasu spędzam na innej. Mam nadzieję, że się podobało mimo to.

~1.3 tys słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro