35. "Perfect"
Osiemnastka Kitsune...
Prezent dla Kitsune...
Długa noc wraz z Kitsune...
Długa noc wraz z Kitsune?!
***
Był już dwudziesty trzeci grudnia. rozpoczęły się wakacje zimowe. Jako, iż jutro jest wigilia dzisiaj najpewniej w sklepach będą zabójcze promocje, dlatego właśnie z Mitsuko wybrałyśmy ten termin, by znaleźć prezent dla Kitsune. Kompletnie nie miała ochoty ze mną iść, aczkolwiek na kolanach ją o to wybłagałam, ponieważ jestem beznadziejna w robieniu prezentów.
- Gdzie ty jesteś? - Krzyczała na mnie fioletowowłosa przez telefon.
- Przed wejściem stoję. - Odparłam obojętnie szukając jej wzrokiem.
- Jak przed wejściem?! Ja cię nie widzę! - Krzyczała dalej najpewniej stojąc przy drugim wejściu do galerii.
- No przed wejściem od strony stacji kolejowej. - Westchnęłam, na co ta w końcu zajarzyła dlaczego nie może mnie znaleźć.
- Było mówić, że jesteś od strony stacji. - Powiedziała zdyszana przybiegając do mnie.
- Mówiłam ci to trzy razy. - Mruknęłam z załamaniem. - Nie ważne. Mamy jakiś plan co chcemy jej kupić? -Spytałam, na co ta stanowczo zaprzeczyła ruchem głowy.
- Przejdźmy się najpierw przez sklepy z ubraniami. - Stwierdziła, byśmy po chwili zaczęły gubić się wokół alejek z najbardziej przesłodzonymi ciuszkami jakie istnieją.
Oczywiście w trakcie szukania zostałam trzy razy wciśnięta w jakąś kompletnie przesłodzoną kieckę, by zaraz potem Mitsu mogła zrobić mi miliony zdjęć. Muszę to wytrzymać, bo jest większa szansa, ze ona wpadnie na jakikolwiek pomysł co do prezentu, niż ja.
- Wiesz, że Kitsune interesuje się modą lolicką? - Zagaiła w piątym sklepie z przesłodzonymi sukienkami.
- No co ty nie powiesz... - Westchnęłam próbując nie zwrócić wczorajszego śniadania od nadmiaru słodyczy, która właśnie mnie otaczała.
Oczywiście nie mogłyśmy wejść do pierwszego sklepu i już w nim coś znaleźć. Bo gdy tylko znajdywałam jakąkolwiek rzecz w rozmiarze Tadashi, która wyglądała w porządku Mitsuko stwierdzała, że to za mało. Więc dalej szukałyśmy od sklepu do sklepu, aż przeszukałyśmy dosłownie całą galerię.
- Ta sukienka w pierwszym sklepie była ładna... - Westchnęła, kiedy usiadłyśmy na moment napić się czegoś ciepłego w kawiarni. - Wracamy po nią! - Zarządziła momentalnie wyrywając mnie z fotela.
- Czekaj! Nasze zamówienie jeszcze nie przyszło! - Mówiłam zapierając się całym ciałem.
- W dupie mam nasze zamówienie! Zaraz nam ją sprzątną sprzed nosa! - Krzyczała dalej ostatecznie wygrywając ze mną siłowy pojedynek. A tak bardzo miałam ochotę na to kakao...
Oczywiście fioletowowłosa zapomniała, na którym wieszaku w tym gigantycznym sklepie owa sukienka wisiała. Dobrze, że chociaż nie zapomniała sklepu... Więc kolejne co najmniej pół godziny zajęło nam jej ponowne odszukanie.
- Mówię ci, że już jej nie ma. - Krzyczałam do zakopanej we flanelowych sukienkach Mitsuko.
- W dupie mam twoje już jej nie ma! - Odkrzyknęła stłumionym przez materiał sukienek głosem. - Patrz! Znalazłam! - Oznajmiła wyciągając upragniony wieszak.
- Cholera. Droga... - Mruknęłam patrząc na metkę.
- Zapłacimy po pół, już nie będzie taka droga. - Westchnęła również rzucając okiem na cenę.
- Jesteś pewna? Przecież miałaś mi tylko pomóc szukać prezentu, pewnie ty swój od dawna już masz... - Stwierdziłam, na co ta tylko popatrzyła na mnie zdziwionym wzrokiem.
- Czego ty ode mnie oczekujesz? Ja sama myślałam, że też mi pomożesz szukać. - Uśmiechnęła się dając mi do zrozumienia, że również nie miała jeszcze żadnego prezentu.
- Ale nadal nie musisz wydawać na nią aż tyle. W końcu to moja dziewczyna, a nie twoja. - Westchnęłam już obmyślając w głowie skąd dorwać tańszą, ale równie ładną sukienkę.
- Wiem, że to ty jesteś w tym związku taichi i wy zawsze macie jakieś dziwne poczucie wartości i lubicie być odpowiedzialne za wszystko. - Tłumaczyła. - Nie bój żaby, ja to robię w imię waszej miłości i tego, że pewnego dnia prześlecie mi swoją seks taśmę! - Z jej nosa wyciekła delikatna strużka krwi.
- Co?
- Co?
- ...
- Idziemy do kasy! - Pociągnęła mnie za kaptur w stronę owego miejsca.
***
- Okej, sukienkę już mamy, tomik ulubionej mangi mamy... Chyba wszystko, nie? - Mówiłam w końcu popijając moje wymarzone kakao.
- Oj nie, nie kochana. - Przewróciłam oczami na myśl, że wpadła na jeszcze jeden "genialny pomysł" - Jakie jest ulubione zajęcie Kitsune? - Spytała chyba myśląc, że dobrze znam odpowiedź na to pytanie.
- Podglądanie chłopaków z drużyny piłki nożnej? - Odpowiedziałam, na co ta pokręciła przecząco głową. - Pokazywanie wszystkim wokół swoich majtek? - Znów zaprzeczyła. - No nie wiem no... - Zaplotłam ręce na piersi odchylając się na kanapę do tyłu. - Jedzenie?
- Dokładnie! A co możemy zrobić żeby mogła to wykonywać z naszym prezentem?! - Mówiła coraz głośniej sprawiając, że ludzie dookoła zaczynali się na nas dziwnie patrzeć.
- Chcesz jej coś ugotować? - Spytałam, co ta stanowczo potwierdziła. - Umiesz gotować? - Zaprzeczyła. - Wiesz, że ja też nie umiem gotować? - Potwierdziła. - Chcesz wysadzić kuchnię? - Odłożyłam kakao na stół, po czym ona spojrzała na mnie dziwnym spojrzeniem.
- Spokojnie, damy radę. Weźmiemy składniki, przepis i będzie elegancko. - Zapewniała, przez co powoli zaczynałam wierzyć w powodzenie tego planu.
- Niech ci będzie... - Westchnęłam. - A co chcemy jej ugotować?
- No na urodziny się zwykle piecze tort. - Powiedziała, na co ja momentalnie zakrztusiłam się napojem. - Co taka zdziwiona?
- To się nie uda. - Powiedziałam stanowczo. - Ja myślałam, ze prędzej jej tosty ugotujemy czy coś, bo to by nam się najszybciej udało. Tort to za dużo dla nas... - Dodałam po chwili.
- Spokojnie, spokojnie, ja mam plan B. - Zapewniła
- Plan B?
- Dokładnie! Jeśli z tortem się nie uda najwyżej zrobimy dla niej mochi. - Stwierdziła, przez co z wrażenia pstryknęłam palcami komunikując, że jest to dobry plan.
- Spoko, to plan A tort, plan B mochi, a plan C pocky. - Stwierdziłam wyliczając na palcach.
- Dokładnie! - Potwierdziła, po czym jej wzrok zawędrował na wejście do kawiarni. - Cholera! Padnij! - Rozkazała spychając mnie pod stół, przez co uderzyłam w niego głową.
- Co jest? - Spytałam zdziwiona.
- Cicho! - Położyła mi palec na usta dając mi znać, że mam mówić szeptem. - Kitsune. - Momentalnie mi również udzielił się jej nastrój który mówił, by nie dać się złapać Tadashi. - Dopijaj kakao, wrzucaj pieniądze i spadamy, następnym razem ja stawiam. - Westchnęłam, po czym zrobiłam dokładnie to, o co mnie prosiła.
Nagle różowowłosa zaczęła niebezpiecznie zbliżać się w naszą stronę, przez co nam obu serce podchodziło do gardeł. Na szczęście jednak usiadła ze swoją mamą w stoliku obok dzięki czemu nas nie znalazła. Zarzuciłyśmy kaptury od kurtki na głowy i szybkim krokiem udałyśmy się do wyjścia.
***
Nastał w końcu ten upragniony dzień, jakim był trzeci stycznia. Wigilię tak jak się spodziewałam spędziłyśmy z Kitsune oglądając ulubione anime o piłce nożnej, zaś w sylwestra całym klubem histeryczek udałyśmy się do świątyni pomodlić się za nowy rok. Chociaż ja modliłam się za to, by nasze ciasto z Mitsuko się udało...
Urodziny miały rozpocząć się o szesnastej, dlatego też z rana podjechała pod mój dom ze wszystkimi potrzebnymi nam składnikami. Na szczęście dzięki dobroci mojej babci, która dobrze zna się na gotowaniu, jak i pieczeniu ciasto wyszło perfekcyjnie. Tak samo perfekcyjnie wyszły życzenia, która musiała pisać Mitsuko i za siebie i za mnie, ponieważ moje pismo pozostawia wiele do życzenia...
Na szczęście do sali, w której Kitsune urządzała urodziny nie było daleko, dlatego też piętnaście minut przed rozpoczęciem zabrałyśmy się ze wszystkim na miejsce. Oczywiście nie obyło się bez dziwactw Mitsu, która zabroniła mi iść w spodniach, więc wcisnęła na mnie jedyną sukienkę, która zalegała w mojej szafie. I kij z tym, że odsłania ona dużo za dużo, bo nawet z odkrytymi ramionami się nie czuję dobrze, a co dopiero z dekoltem, jaki owa sukienka miała. I tak nie pozwoliła mi jej zdjąć...
Okazało się jednak, że przyjechałyśmy jako ostatnie, przez co Tadashi rzuciła się nam na szyję, bo była przestraszona, że już nam się coś stało.
- Wszystkiego najlepszego... - Westchnęłam niepewnie przekazując jej torebkę z sukienką w środku. Zawsze ten moment jest dla mnie stresujący. A jeszcze bardziej stresuje mnie to, że Kitsune ubrała dzisiaj śliczną pudrowo-różową sukienkę w której wyglądała zabójczo uroczo, a do tego buciki na niewielkim obcasie, przez co różnica w naszym wzroście nie była aż tak zauważalna. Zgadnijcie kto założył na ten dzień trampki...
- Dziękuję, kotku. - Przytuliła się do mnie, na co ja spojrzałam na nią zdziwionym wzrokiem.
- Czemu kotku? - Spytałam, na co ta uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Bo mi przypominasz kotka. - Stwierdziła wciskając mi na głowę opaskę z kocimi uszkami. - I jako, ze są to moje urodziny to masz w tym chodzić całą noc! - Zarządziła, na co ja tylko westchnęłam godząc się z tą myślą. - Jaka śliczna sukienka! - Pisnęła wyciągając ją z opakowania. - Mogę ją teraz przymierzyć? - Spytała niepewnie, na co tylko machnęłam twierdząco głową.
Szybko uciekła do łazienki dając mi chwilę na rozeznanie się w terenie. Przy stole już ze swoją ulubioną książką siedziała Yui, a pod ścianą stał... Gouenji?!
- Co ty tu robisz? - Spytałam zdziwiona na co on spojrzał w moją stronę pobłażliwym spojrzeniem.
- Myślisz, że ja wiem? Chyba zaprosiła mnie tylko ze względu na ciebie... - Westchnął splatając ręce na piersi.
- Biednyś ty, biedny. - Poklepałam go po podniesionych na żel włosach na głowie. - Ciesz się, że otaczają cię cztery ładne samice.
- Cztery? - Spytał rozglądając się po pomieszczeniu. - A gdzie czwarta?
Również rozejrzałam się dookoła zauważając, że nie ma Mitsuko. Pewnie poszła gdzieś na bok i czeka na odpowiedni moment, by wjechać z tortem.
- Zaraz przyjdzie. - Westchnęłam przewracając oczami. - I pewnie bardzo się z jej powodu ucieszysz. - Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
Po chwili do pokoju wróciła Kitsune potykając się o własne nogi w swoich kilkucentymetrowych butach oraz o falbanki w sukience. Miałam wrażenie, ze zaraz dosłownie upadnie na twarz.
- I jak wyglądam? - Spytała obracając się w nowej sukience. Momentalnie z nosa wyciekła mi niewielka strużka krwi.
Jakoś tak się złożyło, że słów mi zabrakło w gębie, więc po prostu rzuciłam się na nią z wielkim przytulasem powalając ją na ziemię.
- Najpiękniej na świecie. - Mruknęłam wprost do jej ucha, na co ona tylko strzeliła buraka.
- Chyba zamieniacie się powoli miejscami. - Stwierdził Shuuya stojący za nami. - Zwykle to Kitsune widać majtki, ale nie wiedziałem, że ty preferujesz aż tak perwersyjną bieliznę... - Westchnął spoglądając wprost na miejsce, które w trakcie upadku najwidoczniej zawinęło się do góry ujawniając ten ładny komplet bielizny, który wcisnęła na mnie Mitsuko.
- Pokaż! - Zarządziła Kitsune, na co ja tylko szybko wstałam z miejsca poprawiając sukienkę, by upewnić się, że jednak znów zasłania to, co zasłaniać powinna.
- Idiota! - Wydarłam się na jeża, który tylko zaśmiał się głupio.
Na szczęście z tej żenującej sytuacji uratowała mnie fioletowowłosa, która wjechała właśnie do sali z tym ogromnym, różowym, truskawkowym tortem który dzisiaj rano udało nam się wspólnie upiec. Nawet Yui zerwała się z miejsca, byśmy razem zaśpiewali bardzo przyspieszoną wersję sto lat.
Na koniec pozostało tylko pomyśleć życzenie, po czym zdmuchnąć świeczki, co Kitsune bardzo szybko zrobiła. Jednocześnie Mitsuko chyba spod spódnicy wyciągnęła szampana bezalkoholowego, którego korek wystrzelił robiąc dziurę w suficie oraz brudząc cukrem całą podłogę. To się jakoś przyklepie, prawda?
Gdy polała już każdemu do kieliszków i zaczynała kroić tort posypały się pytania do Kitsune na temat tego, czego sobie życzyła. Ta tylko uśmiechnęła się i powiedziała mi na ucho, jakie było jej życzenie:
- Żeby już nic nie stanęło nam na drodze do siebie. - Powiedziała, na co ja tylko strzeliłam buraka. Cholera, jeszcze z rok temu na myśl o takiej scenie miałam ochotę się porzygać, a teraz motyle w brzuchu autentycznie rozkręciły ostry melanż.
Zjedliśmy wspólnie ciasto, wypiliśmy kolejną butelkę szampana, zatańczyłyśmy z Kitsune "pierwszy taniec" na który sama mnie namówiła i żadne logiczne argumenty dlaczego jest to zły pomysł nie były w stanie odciągnąć jej od tego postanowienia.
Z głośników poleciała piosenka Eda Sheerana - Perfect, po czym Tadashi zarzuciła mi ręce na szyję sugerując, bym złapała ją w talii, co nieśmiało zrobiłam. Jak się okazało wedle moich oczekiwań byłam w tym tańcu kompletną łamagą, zaś Kitsune bardzo chętnie nas kołysała i obracała sprawiając, że ledwo nadążałam za jej ruchami.
Na koniec piosenki mimo moich sprzeciwów soczyście mnie pocałowała. Doszłam do wniosku, że jednak te mega przesłodzone scenki z filmów, jeżeli przeżywa się je z odpowiednią osobą, chyba zawsze nie są obrzydliwe, tylko... Miłe. Po prostu przyjemne.
***
Na zegarze powoli zbliżała się godzina dwudziesta druga, a wszyscy goście zaczynali zbierać się do domów. Myślałam, że raczej pojedziemy wspólnie do jej domu, gdzie obejrzymy nowy odcinek ulubionego anime, a potem pójdziemy spać.
Dlatego też tak bardzo się zdziwiłam, gdy jej tata wysadził naszą dwójkę pod hotelem...
Licznik słów: 2117
Data napisania: 16.11.2020
Podoba mi się ten rozdział uwu. Możecie tylko spekulować, co stanie się w następnym... I takie pytanie do was. Kto w tym związku jest dla was seme? XD To tyle. Bayo!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro