21. "Strach"
Ten pijacki oddech.
To pijackie spojrzenie.
To nieświadome samopoczucie.
Te chwiejne nogi, na których ledwo da się utrzymać.
Obrzydlistwo.
***
Jednak wtedy ona przycisnęła swoje usta do moich.
Czas jakby stanął w miejscu. Momentalnie przeszły przeze mnie wszystkie emocje, do jakich odczuwania jest zdolny człowiek. Od zażenowania, przez radość, wstyd, irytację, złość po obrzydzenie. Waliło od niej alkoholem nie do wytrzymania, a była tak blisko, że choćbym chciała nie mogłam nie czuć tego zapachu. Odepchnęłam ją szybko od siebie, więc nasze usta nie były złączone ze sobą przez dłużej niż dwie sekundy. Spojrzałam w te jej pijackie oczy, przez co zakręciło mi się w głowie.
Przypomniały mi się całe ostatnie dwa lata. Jak to wszystko się zaczęło, jak przebiegało i jak skończyło. Jak bałam się powrotu do domu, jak nikomu nie byłam w stanie zaufać, jak bardzo to wszystko ukrywałam i jak bardzo było mi wstyd. Może rzeczywiście nie było warto jej zaufać? Może rzeczywiście nie powinnam tamtego dnia pomóc jej się nie utopić? Może rzeczywiście ludzie ciągle są tymi bezużytecznymi, obrzydliwymi kukłami?
Zabolało mnie coś w klatce piersiowej. Jakby jakieś ukłucie. Za nim przyszło kolejne i kolejne, kończąc w końcu na tysiącu igieł sprawiających mi ból. Dlaczego to wszystko zawędrowało do tego miejsca?
Dlaczego nie pozwoliłam jej się utopić? Bo nie wydawała się nikim złym i nie śmierdziało od niej alkoholem ani papierosami.
Kto teraz stoi przede mną? Ta sama osoba najebana w trzy dupy nawet nie kontaktująca z tym, co aktualnie się dzieje.
Poczułam, jak żołądek podchodzi mi do gardła. Kręciło mi się w głowie, a nogi zrobiły się jak z waty. Momentalnie odbiegłam od patrzącego na całą sytuację z wytrzeszczonymi oczami towarzystwa w kierunku łazienki. Zwróciłam całą kolację, po czym usłyszałam pukanie do drzwi.
Wstałam na chwiejące się nogi, po czym powoli otworzyłam drzwi. Za nimi zobaczyłam Gouenjiego z butelką wody. Wyglądał na dość zmartwionego.
Już miałam wziąć od niego butelkę, kiedy nagle moja ręka po prostu zatrzymała się w powietrzu. Nie chciała się do niego zbliżyć. Nie chciała od niego nic brać. Jeszcze raz na niego spojrzałam. Tak jak wcześniej widziałam w nim przyjaciela, oparcie i osobę, której mogę zaufać, tak teraz widziałam w nim tylko... Człowieka. Obrzydliwego człowieka, który jedyne na co liczył to korzyści za to, że podzieli się ze mną butelką wody. Bezużyteczną osobę, która jedyna na co czeka to tyle, żeby najebać się w trzy dupy i wypalić całą paczkę fajek w ciągu piętnastu minut.
Wyciągnięta ręka powędrowała na klamkę, którą popchnęłam zamykając mu drzwi przed nosem. Przekręciłam zamek w drzwiach, po czym odetchnęłam z ulgą.
Odkręciłam kran i przemyłam sobie twarz zimną wodą. Spojrzałam w lustro i... Zobaczyłam coś, co wywołało u mnie ciarki na całym ciele.
Moja mama stała za mną i obejmowała mnie swoimi obrzydliwymi dłońmi. Nie czułam na sobie jej dłoni, jednak poczułam jej delikatnie ciepły oddech na karku.
Nigdy cię nie opuszczę, skarbie.
Usłyszałam jej głos. Ten sam, którym krzyczała, że jestem nikim innym, tylko mordercą, który zabił jej męża. Chociaż wypowiadała słowa, jej usta, jak i oczy były ciągle zamknięte. Bałam się odwrócić i zobaczyć, czy naprawdę tam stoi, więc po prostu patrzyłam z szeroko otwartymi oczami w swoje... A może bardziej nasze odbicie w lustrze.
Kocham cię.
Te słowa z jej ust usłyszałam ostatnio... Trzy? Może cztery lata temu? W większości domów to raczej matka bardziej zajmuje się dziećmi, a ojciec pracuje. U mnie było odwrotnie. To tata okazywał mi najwięcej uczucia i ciepła, a dla mamy... Liczył się tylko jej mąż. Nawet kiedy tata jeszcze żył zdawała się mnie nie lubić i nie chcieć na tym świecie.
Wszystkie blizny, jak i miejsca w których miałam siniaki jej autorstwa zaczęły mnie palić żywym ogniem. Ból w klatce piersiowej, który odczułam po tym, co zrobiła Kitsune powrócił i to z podwójną mocą.
Poczułam ogromną suchość w gardle, przez co zaczęłam kaszleć. Jednak po trzecim, czy czwartym kaszlnięciu z moich ust zaczęła lecieć krew. I z każdym kolejnym było jej coraz więcej. Skutkowało to tym, że cała umywalka skąpała się w szkarłatnym odcieniu.
Przypomniał mi się ten dzień, kiedy kaszlałam krwią przy Kitsune... Prawdopodobnie po tym incydencie zaczęła coś podejrzewać. I prawdopodobnie właśnie przez to zaczęła coś podejrzewać względem mojego życia prywatnego.
Mama już nic nie mówiła. Usłyszałam tylko jej śmiech. Głośny śmiech. Śmiech, który zdawał się trwać i trwać. Śmiech, który chciał mi udowodnić, że nigdy nie wygram.
W końcu mama zniknęła, a przerażający śmiech ucichł. Spojrzałam na mebel, który jeszcze przed chwilą ociekał w czerwonej cieczy. Teraz był już kompletnie czysty. Wyobraziłam sobie to wszystko? Miałam zwidy? Uroiłam sobie coś?
Rzuciłam okiem na lustro, które było już zupełnie normalne. Widziałam w nim tylko siebie i to, co znajdowało się za mną. Nie widziałam w nim już żadnej innej osoby, co tylko utrzymało mnie w przekonaniu, że mam bardzo bujną wyobraźnię. Dla pewności przetarłam oczy i spojrzałam jeszcze raz. Następnie obróciłam się. Po obu z tych czynności dalej nie zobaczyłam tajemniczej kobiety.
Westchnęłam tylko, po czym otarłam pojedynczą łzę z policzka, która znalazła się tam w trakcie kaszlenia. Zarzuciłam kaptur na głowę, po czym wyszłam z łazienki. Za drzwiami nadal stał Gouenji, który próbował coś do mnie powiedzieć, jednak go zignorowałam i pokierowałam się w stronę wyjścia.
Nim wyszłam z pomieszczenia spojrzałam w stronę Afuro i Kitsune, którzy nadal stali w miejscu, gdzie odbyło się to, o czym wolę nie pamiętać. Terumi nie odpuszczał sobie pokazywania satysfakcji na swojej twarzy. Uśmiechał się chamsko, a jego spojrzenie w pewnym momencie pokierowało się w moją stronę. Najwidoczniej to on jest tym, kto skrzywdził Kitsune. Obrzydlistwo.
Zamknęłam za sobą drzwi i pokierowałam się do naszego pokoju. Przez głowę nadal przelatywała mi masa myśli. Od tego wszystkiego zaczynała boleć mnie głowa.
Po wejściu do pokoju zauważyłam Yui siedzącą na swoim łóżku jak zawsze z nosem w książce. Najwidoczniej nie wybrała się z nami na całą tą imprezę. W sumie to jej zazdroszczę i teraz żałuję, że zdecydowałam się tam pójść.
Myśli rozsadzały mi głowę, dlatego poszłam tylko szybko przebrać się w piżamę i do łóżka.
***
Zaśnięcie zajęło mi nieco czasu. Mogłam wręcz przewalać się na tym łóżku przez kilka godzin. W którymś momencie nawet chyba usłyszałam Kitsune i Mitsuko, które wróciły z tej patologii. Nie zwróciłam na to jakiejś szczególnej uwagi, bo skupiałam się na zaśnięciu.
Dość wcześnie obudziły mnie dziewczyny, które najwidoczniej wstały jeszcze wcześniej. Kitsune strasznie darła mordę, a Mitsuko próbowała ją uspokoić.
- Mitsu spakuj mnie proszę ja nie dam rady! - Krzyczała różowowłosa przewalając się na łóżku i trzymając za głowę. - Ała... - Jęczała.
- Było tyle wczoraj nie pić, to by kacyk nie męczył. - Odparła fioletowowłosa, która najwidoczniej była w o wiele lepszym stanie.
- Co ci poradzę, że Afuro mi podawał kieliszek za kieliszkiem? - Marudziła ze łzami w oczach.
- A potem musieliśmy cię wnosić z Gouenjim do pokoju, bo postanowiłaś zezgonować. - Podsumowała ją - Ciesz się z naszej dobrej woli, bo moglibyśmy cię tam zostawić i wtedy dziewicą byś stamtąd nie wyszła. - Dodała po chwili wyciągając swoją walizkę spod łóżka.
- Afuro by na pewno na to nie pozwolił! - Zaprotestowała.
- Jesteś tego pewna? - Przerwała na chwilę, więc Kitsune pomachała twierdząco głową. - Czyli chyba nie wiesz, że wyszedł z imprezy jakieś dwie godziny przed tobą. - Oświadczyła wrzucając pierwsze rzeczy do walizki.
- Kłamiesz! - Krzyknęła. - On by mi nigdy tego nie zrobił! - Marudziła.
- Możecie chociaż raz nie drzeć tak mordy z samego rana? - Syknęłam wstając niechętnie z łóżka. Momentalnie umilkły na moje słowa. Zapadła chwila ciszy, po której na twarzy Mitsuko zagościł podejrzliwy uśmiech.
- Czyżby Kokoro również co nieco wczoraj wypiła i ją również męczy kacyk? - Zaśmiała się, jednak mi w ogóle nie było do śmiechu.
Wrażenie z wczoraj pozostało. Patrząc na Kitsune ciągle widziałam tą najebaną w trzy dupy dziewczynę, która złączyła wczoraj nasze usta. Jednak od Mitsuko tak wiele nie wymagałam, więc nie wydawała mi się aż tak obrzydliwa. Jednak nadal miałam świadomość, że wczoraj nie odmawiała alkoholu.
- Prędzej świnie zaczną latać, niż ja tknę jakiegokolwiek alkoholu. - Odparłam szorstko.
- Kokoro proszę weź mnie spakuj ja naprawdę nie dam rady! - Krzyknęła w moją stronę Kitsune, tym razem mi marudząc jak bardzo boli ją głowa. Obrzydlistwo.
- Było wczoraj nie pić. - Stwierdziłam wyciągając walizkę spod łóżka. Na moje słowa dziewczyna zalała się łzami, a Mitsuko tylko potwierdziła moje zdanie skinieniem głowy.
Kompletnie wypadło mi wczoraj z głowy, że dzisiaj po śniadaniu wracamy do domu. Na szczęście jest dopiero godzina szósta, a śniadanie mamy o ósmej trzydzieści. Dlatego też na spokojnie zdążymy się spakować.
Nie mogąc dłużej słuchać wrzasku tej dwójki założyłam słuchawki na uszy i puściłam muzykę. Uśmiechnęłam się na wspomnienie tego, jak na początku całej farsy z mamą muzyka podnosiła mnie na duchu, dawała wsparcie i świadomość tego, że nie jestem z tym wszystkim sama. Potem jednak mama rzuciła moim telefonem o ścianę, więc byłam zmuszona pożegnać się z muzyką.
Wrzucałam kolejno swoje wszystkie ubrania, kiedy nagle znad mojej głowy spadł pączek. Autentycznie wzięła i spadła z piętrowego łóżka. Najwidoczniej zmotywowała się do spakowania się samodzielnie po setce błagań o to skierowanych do Mitsuko. Niestety jednak postanowiła złapać się kurczowo mojej nogi.
- Kokoro no proszę cię, pomóż mi się spakować! - Wręcz płakała z bezsilności. Jednak najprawdopodobniej tylko po to, by wzbudzić we mnie emocje i zyskać z tego korzyści. Typowy, obrzydliwy człowiek.
Patrząc w jej zapłakane oczy nie widziałam nic innego, jak tylko jej pijackie spojrzenie, którym wczoraj wieczorem obdarowała moją osobę. Nie czułam żadnego współczucia względem tego obrzydliwego człowieka. Żadnej chęci pomocy jej. Żadnego przywiązania.
Tak jakby wystarczyła jedna noc i jedno wydarzenie, by całościowo straciła w moich oczach i z najważniejszej osoby, która trzyma mnie przy życiu stała się wręcz... Kimś gorszym od mojej matki. Moja mama miała chociaż jakiś minimalny powód tego, by pić. Był on głupi, ale chociaż był. A dlaczego Kitsune postanowiła najebać się ostatniej nocy? Jedynie dla rozrywki. Dla durnego odstresowania się i ogłupienia.
Pazerność ludzka jest obrzydliwa. Jeszcze przedwczoraj to ja płakałam, bo zniszczyłam najważniejszy moment w jej życiu. Wystarczyło jedynie kilka kieliszków, a następnie noc, by teraz ona płaszczyła się pode mną, bym jej pomogła. Nie dała nic od siebie, chciała tylko móc zyskać. Wiedziała jak żadna inna osoba o tym, jaki jest mój stosunek do picia. Mimo to jednak wystarczyła jedna, głupia sprzeczka by dać się schwytać w łapska alkoholu. Była moją najlepszą przyjaciółką. Była osobą, której najbardziej ufałam. Osobą, której najwięcej zawdzięczałam. Jednak najwidoczniej miała jakieś korzyści w wyciąganiu mnie z mojej sytuacji.
***
Ostatecznie Mitsuko zmusiła Kitsune do samodzielnego spakowania się. Delikatnie jej w tym pomogła, głównie przy zapinaniu walizki.
Zjedliśmy śniadanie i udaliśmy się na dworzec. Na szczęście siedzieliśmy na tych samych miejscach jak wtedy, więc nie byłam zmuszona do siedzenia obok obcych mi ludzi. Jednak ci, których znam są minimalnie lepsi. Przynajmniej wiem, czego mniej więcej mogę się po nich spodziewać.
Usiadłam pod oknem, a zaraz obok mnie usiadła Kitsune. Nie chciałam obok niej siedzieć. Nie chciałam z nią rozmawiać. Nie chciałam w ogóle jej znać.
- Możesz proszę usiąść nieco dalej? - Spytałam spokojnym głosem. Mimo wszystko nie mam zamiaru na nią krzyczeć. Po prostu gdy wrócimy do szkoły odejdę z klubu i odetnę się od niej. Tak będzie dla nas wszystkich najlepiej.
- Dlaczego? - Spytała zdziwiona.
- Nie mam ochoty obok ciebie siedzieć. - Odparłam stanowczo bez zająknięcia.
- Dlaczego? - Zadrżał jej delikatnie głos. - Przecież jeszcze niedawno obok siebie spałyśmy a teraz nie chcesz nawet obok mnie siedzieć? Co się stało? - Pytała drżącym głosem zbliżając się zdecydowanie za blisko mnie. Złapałam ją za ramię i odsunęłam od siebie.
- Spytaj się swojego ukochanego Afuro co się wydarzyło wczorajszej nocy. - Westchnęłam odwracając głowę w stronę okna i zakładając słuchawki na uszy.
Kitsune na szczęście odsunęła się ode mnie na tyle, że dzieliło nas jedno miejsce. Prowadziła jeszcze przez moment konwersację z Mitsuko na temat tego, co działo się podczas wczorajszej nocy. Niestety fioletowowłosa nic na ten temat nie wiedziała, więc biedna Kitsune, której to urwał się film była aktualnie skazana na życie w niewiedzy. Może jej ukochany chłopak, w którym to jest zapatrzona jak w obrazek będzie chciał zdradzić jej tę tajemnicę.
Licznik słów: 2022
Data napisania: 21.06.2020
Kolejny dramacik nam się tu robi. No no. To tyle. Bayo!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro