Zmiany czy błędne koło?
Nie dzwoniąc do drzwi, nacisnęłam klamkę i od razu weszłam do domu Taylor. Zgrabnym krokiem ruszyłam w stronę kuchni, gdzie też znalazłam moją przyjaciółkę siedzącą nad lekcjami z biologii.
-Hej - przywitałam się. Taylor od razu podskoczyła i zaczęła piszczeć.
-Opowiadaj, jak było! - rozkazała.
-Taylor - odparłam błagalnym tonem i nalałam sobie zimnej wody. - Między nami do niczego nie doszło. To znaczy, prawie - uśmiechnęłam się tajemniczo.
Już 2 sekundy po tym, jak napisałam Taylor w smsie (zasypywała mnie milionami smsów, gdzie do cholery jestem) zrozumiałam, że to był błąd. Taylor podniecała się tym chyba bardziej ode mnie. I to mnie może trochę niepokoiło. A może sam fakt, że noc u Dominic nie była entuzjastycznym dla mnie wydarzeniem. To znaczy, jasne, było cudownie, tylko właściwie to nic między nami się takiego nie wydarzyło. Tak jakby, nie ma czym się podniecać.
-Jessica! - pisnęła moja przyjaciółka. - Musisz mi wszystko opowiedzieć.
-Poczekajmy może na Cands - zaproponowałam.
-Zaraz powinna być - Taylor spojrzała na telefon i zatrzymała wzrok na nim na chwilę, przeczytała wiadomość jaką dostała i zaczęła odpisywać.
-Z kim tak namiętnie esemesujesz? - zażartowałam i wyjęłam sobie z lodówki paczkę lodów wiśniowych. Wzięłam dwie łyżeczki i jedną podałam przyjaciółce.
-Odpowiedź Ci się nie spodoba - mruknęła.
-Zobaczymy, nawijaj!
-Zack - odparła tak cicho, że ledwie ją usłyszałam.
-Co proszę? - zapytałam, z nadzieję, że się tylko przesłyszałam.
Ale w tym momencie do kuchni wpadła zapłakana Candy. Obie spojrzałyśmy na nią zaskoczone.
-Cands, co się dzieję? - zostawiłam lody i łyżeczkę na blacie i pomknęłam do przyjaciółki.
-Zerwałam z Alexem - gdy wypowiedziała te słowa, wybuchnęła płaczem.
Macie tak czasem, że wydarzenia sprzed ostatnich dni zmuszają was do głębokich refleksji na temat życia i jego prawdziwego sensu? Dokąd tak naprawdę zmierzamy? Co jest dla nas najważniejszą wartością? Czego tak naprawdę chcemy?
Dzisiaj jesteście zakochane. Macie chłopaka, dziewczynę, po prostu, drugą połówkę, ale pewnego dnia budzicie się, nagle przestajecie ich tak bardzo kochać. Albo co gorsze, pewnego dnia okazuję się, że oni nie są warci tej waszej miłości. Zmarnowaliście tyle czasu, zmarnujecie tyle samo na otrząśnięcie się z tego i później znowu poznajecie kogoś, zakochujecie. Zatacza się błędne kółko, pozbawione jakiegokolwiek sensu.
Więc co jest sensem naszego życia? I czy oby na pewno miłość? Czy bez miłości da się żyć? Czy warto poświęcać swoją godność, swoje prawdziwe ja, warto się zmieniać dla drugiej połówki, po to, by być szczęśliwym przez jakiś czas, niezależnie od tego czy krótki, czy długi. Ale tylko na chwilę. Wszystko się coś kiedyś kończy.
Bo przecież coś się kończy, coś się zaczyna.
Tego dnia długo rozmawiałyśmy z dziewczynami. Dołączyła jeszcze do nas Kate, która opowiedziała nam historyjkę, w której to uroczy Pan Broda, zrobił jej sesję w negliżu, a później zwinnie porzucił i sprzedał zdjęcia w internecie. A więc tak się wszystko zaczyna plątać.
Taylor znowu spotyka się z Zackiem. Ta wiadomość była dla mnie porażająca. Patrzyłam na nią i czułam jak powoli zaczynam dostrzegać kogoś, kim Taylor już nie była. W jednym z odcinków "Plotkary" Serena van der Woodsen powiedziała, że tak bardzo oddaliła się od swojego oblicza, że już nie poznaje siebie i nie potrafi znaleźć drogi powrotnej do prawdziwego ja. Podobny stan miałam po zerwaniu z Justinem, kiedy to dałam ponieść się imprezą i alkoholowi. A teraz patrzyłam na Taylor i dostrzegałam, że ostatnio bywała bardziej wyrozumiała, zachowywała się jak księżniczka i była bardziej egoistyczna. Identycznie jak spotykała się z Zackiem. Jak mogłam to przegapić? A jednak.
No i jeszcze Cands, która zerwała z moim bratem, bo podejrzewa, że ma inną. Alex założył hasło do wiadomości w telefonie, Candy nie mogła odczytać smsa, który mu przyszedł i wtedy zrobiła awanturę Alexowi, czy coś przed nią ukrywa. Alex powiedział, że nic nie ukrywa, ale ma już dosyć tych chorych podejrzeń i kompletnego braku zaufania. Ten kto dobrze zna mojego barta, wie, że to typowe zagranie w jego stylu. Kiedy padają oskarżenia na niego, zawsze odwraca kota ogonem i oskarża kogoś o większą zbrodnie. Podobno powiedział Candy, że jak tak ma wyglądać ich związek, to chyba za niego podziękuję i wtedy Cands nie wytrzymała i po prostu z nim zerwała.
Wszystko się jak widać spieprzyło. Czułam, że nawet ja przez Dominica przestałam być sobą. Moje pragnienie go, moje uczucia co do niego były tak silne, że zaczynało do mnie docierać, że właściwie to przekraczam granice. Granice moralności. Nigdy wcześniej nie zachowywałabym się tak. Nie zadzwoniłabym pierwsza do obcego faceta, nie spałabym u niego w domu. Nigdy. No i jeszcze to feralne spotkanie z jego ciotką.
Czy każda kobieta zmienia się pod wpływem faceta? Czy to już reguła?
Siedziałam w moim pokoju i tak rozmyślałam. Dochodziła już 11 wieczorem. Powoli zbierałam się do kąpieli, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Wiedząc, że Alex siedzi zamknięty w swoim pokoju, z słuchawkami na uszach, i nikogo więcej nie ma w domu, zeszłam szybko na dół i otworzyłam drzwi. Spodziewałabym się mamy, chociaż byłoby to zaskoczeniem, bo skoro wyszła 3 godziny temu z domu, to pewnie wróciłaby nad ranem. I mamy rzeczywiście nie ujrzałam. Niezapowiedzianymi gośćmi był Dominic z Ryanem. Ryan trzymał pod pachą cały sześciopak piwa, a Dominic dwie reklamówki jedzenia na wynos.
-Cześć księżniczko - przywitał się Ryan i cmoknął mnie na powitanie, co mnie zdecydowanie bardzo zaskoczyło.
Zaraz za nim wszedł Dominic, objął mnie w pasie i pocałował zbyt namiętnie w policzek, zbyt blisko kącików ust.
-Hej - szepnął.
-Dawno się nie widzieliśmy - zauważyłam kąśliwie. - Co tu robicie? - zwróciłam się do nich obu.
Oni, jakby byli u siebie, skierowali się do kuchni, gdzie położyli piwa i jedzenie.
-Twoja najlepsza przyjaciółka zerwała z naszym najlepszym przyjacielem! - odparł Ryan i wykonał gest, jakby mi gratulował. - Przyszliśmy zrobić mu męski wieczór. Oczywiście, jesteś na niego zaproszona.
-Dzięki, z tego co mi wiadomo, jestem kobietą - zauważyłam.
-No to super! - klasnął w dłonie uradowany Ryan. - Może zapewnisz nam jakieś atrakcję.
-Ryan, ty kretynie - Dominic popchnął chłopaka żartobliwie, a Ryan uśmiechnął się do mnie.
-Żartowałem, jestem trochę ordynarny.
-Tak, od razu po tobie widać - mruknęłam.
-Dobra, idę po Alexa, a wy tu przygotujcie to co trzeba.
Dominic spojrzał na mnie, a ja zaczęłam wypakowywać pudełka z jedzeniem z reklamówek.
-Przepraszam za tego kretyna - odparł i podszedł do mnie.
-Mam tylko nadzieję, że nie macie podobnego poczucie humoru - zażartowałam uszczypliwie.
-Może czasami nam się zdarzy - odparł chłopak i oboje się zaśmialiśmy.
Dominic położył rękę na moich plecach. Moje ciało przeszedł dreszcz.
-Dominic - poprosiłam.
-Szkoda, że nie możesz spać u mnie codziennie.
-Mam dom - przypomniałam mu.
-Super, ja też - odparł i znowu wybuchnęliśmy śmiechem.
-Tak, tylko ty masz nie jeden. Może gdybyś mieszkał w Beverly Hills...
Urwałam, bo od razu zauważyłam, że nie brzmi to dobrze. Tak jakbym go namawiała do przeprowadzki jak najbliżej mnie. O co to, to nie! Koniec z uległą i narzucającą się kobietą!
-Właściwie to znowu zaczynam mieszkać w Beverly Hills.
-Co? - zapytałam zaskoczona.
-No nie patrz tak na mnie - poprosił. Przyciągnął mnie do siebie i nasze ciało dzieliły milimetry, znowu czułam ten dreszcz, to pragnienie. - Mieszkam 1,5km od twojego domu, to! I już nie mogę się doczekać jak będę widywał Ciebie rano biegającą po ulicy!
-Nie biegam po ulicy! Tylko na siłowni - wypomniałam mu.
-Może być. Byle na mojej siłowni - uśmiechnął się szeroko i po chwili nachylił się i mnie pocałował.
-Tak zdobywasz sobie klientów? - zapytałam, gdy oderwaliśmy się od siebie.
-Nie - odparł Ryan wyłaniający się z salonu. - Tylko klientki - puścił mi oczko.
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. No.... Oprócz Alexa.
Hej :)
Wybaczcie, że znowu rozdziały są dodawane rzadko, ale znowu coraz mniej czasu, coraz więcej zaliczeń i pracy. Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Trochę refleksyjny, więc jak będą was wkurzały moje wywody, to przewijajcie dalej i lećcie do fabuły. :D Piszcie co myślicie o Dominicu i Jess, czy cieszycie się z obrotu sprawy? No i wgl co myślicie o rozdziale. Czekam! :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro