"Wszystko się zmieniło"
Dzwonek zadzwonił, a ja zbiegłam na dół jak petarda. Mama otworzyła drzwi i wpadła w ramiona cioci Grace.
-Och, Grace, jak miło Cię widzieć! - zaszczebiotała.
Za ciotką stał jej mąż, Erick. Czarnoskóry mężczyzna przekroczył próg i przywitał się z Adamem.
-Poznajcie, to mój przyjaciel Adam - przedstawiła swojego chłopaka moja matka.
Grace uśmiechnęła się niezręcznie i uścisnęła rękę Adama.
-A gdzie mój niewychowany i cyniczny brat? - zapytała lekko rozbawiona.
-Tata się spóźnia - mruknął Alex.
-Gdzie Zeyday!? -nie mogłam wytrzymać i zapytałam nawet się nie witając.
-No przecież bym nie ominęła takiej imprezy! - zagwizdała dziewczyna i weszła do środka, niosąc ze sobą torby od Chanel.
Wpadłyśmy sobie w objęcia.
-Tak bardzo się stęskniłam!
-Pff. Ja bardziej koleżanko! - rzuciła Zeyday i obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
Odsunęłam się, bym mogła baczniej się jej przyjrzeć. Od ostatniego czasu urosły jej włosy i sięgały teraz aż do pupy. Miała długie i szczupłe nogi, oczywiście podkreśliła je zakładając na siebie czarny kombinezon Fendi z najnowszej kolekcji. Wyglądała pięknie, jak zawsze.
-Okej, ciąg dalszy powitań później, teraz usiądźmy do stołu, bo obiad zaraz wystygnie - poleciła moja matka.
-Nie zaczekamy na Owena? - zapytał Erick.
-Jestem! - powiedział tata i wszedł szybko do domu. - Grace, siostrzyczko! - uścisnął ciotkę. - Erick, co u ciebie?
-Wszystko po staremu - odparł wuj. Zza pleców tata wyłoniła się wysoka i szczupła blondynka.
-Poznajcie moją przyjaciółkę Melisse.
Spojrzałam na Alexa, który poczerwieniał. Zayday ledwo co powstrzymywała się od śmiechu. Sęk w tym, że mi też chciało się śmiać.
Obiad był straszny. Naprawdę STRASZNY! Dlatego, gdy tylko się skończył, wymknęłyśmy się z Zayday, ogarnęłyśmy się szybko i uciekłyśmy z domu.
-Dominic dał mi kluczę do swojego domu, zostawimy tam nasze rzeczy i jedziemy na imprezę. Taylor i dziewczyny będą czekały na nas o 21 w klubie - poinformowałam moją przyjaciółkę.
-Dobrze masz z tym Dominiciem - zauważyła. - Obczajałam go na twitterze, jest świetny!
-Jest inny - powiedziałam przygryzając wargę.
Jechałyśmy samochodem w stronę domu Dominica. Z tyłu, na siedzeniu, leżały zapakowane torby Zayday, jedna moja torba i dwie reklamówki zakupów, mimo iż Dom kazał mi w pełni korzystać z jego lodówki, nie potrafiłabym wyjeść mu wszystkich zapasów.
-Jess? - zapytała Zayday i obróciła się w moją stronę.
-Co jest?
-Mogłabyś mi coś obiecać?
-Zależy - odparłam jej zgodnie z prawdą.
-Nigdy nie rób czegoś wbrew sobie! - poprosiła.
Nie rozumiałam o co jej chodzi, ale widząc po jej minie, zapewne niedługo mi wyjaśni w czym tkwi sens. Pokiwałam głową i odparłam:
-Obiecuję!
Zayday uśmiechnęła się blado i wyjrzała przez okno. Pogłośniła radio na znak, że czas skończyć z pogaduszkami. Na razie. To był nasz znak. Kiedy któraś z nas nie chciała gadać, dawałyśmy sobie nawzajem sygnał i musiałyśmy to zaakceptować.
Gdy miałyśmy 7 lat, bardzo często się sprzeczałyśmy. O to, kto będzie jeździł na moim różowym rowerze, o to, kto wytrze się jej różowym ręcznikiem lub o to, kto będzie spał przy ścianie. Bardzo często, gdy się kłóciłyśmy jedna z nas zamykała się w łazience, dając tym samym znak, że potrzebuję czasu na uspokojenie się, zaakceptowanie faktu, porażki czy zwał jak zwał. Do tej pory dotrzymywałyśmy tej tradycji. To dawało nam stabilizację i pewnego rodzaju nić porozumienia. Nić akceptacji bez względu na wszystko.
Gdy dojechałyśmy na miejsce, Zayday zagwizdała.
-No kochanie, on chyba jest synem prezydenta.
-Właściwie to nie wiele wiem o jego ojcu - mruknęłam. -Ale dom i wszystkie interesy odziedziczył po wujku, o którym wiem trochę więcej.
-Ten dom jest nasz na cały weekend?
-Tak! - uśmiechnęłam się szeroko.
-Czuje zabawę!
-Będzie zabawa! Tylko ostrzegam, Dominic ma w całym domu kamery, których nie wyłącza, więc cały czas ma na nas oko.
-Kim on jest? - zapytała zdziwiona Zayday.
-Człowiekiem, który na pewno może obawiać się o swoją fortunę - wyjaśniłam.
Weszłyśmy do domu powoli wnosząc nasze torby.
-Przydałby się nam tragarz - mruknęła sapiąc Zayday.
-Damy radę! Jesteśmy silnymi, niezależnymi kobietami! - przypomniałam jej, na co ona wybuchnęła śmiechem.
-Rzucam posadę silnej niezależnej kobiety dla pieska, który nosiłby moje torby.
-Zayday!
Po wniesieniu naszych toreb na górę i ulokowaniu wszystkich produktów żywnościowych w kuchni, wyjęłam z lodówki wódkę, którą Dominic tam włożył i zaczęłam robić drinki, których mnie nauczył.
-Wykąpiemy się w basenie? - zapytała błagając mnie Zayday.
-A myślisz, że po co robię nam te napoje bogów?!
-Idę przebrać się w kostium kąpielowy!
-Zayday! - zawołałam ją zanim zdążyła uciec. Chciałam ją zapytać co się dzieje, czemu mnie unika, czemu unika dłużej rozmowy, ale po jej mimice twarzy zrozumiałam, że jeszcze nie jest pora.
-Daj mi chociaż wypić 3 drinki zanim zacznę gadać! - poprosiła. Pokiwałam głową.
-Pośpiesz się, bo ja już jestem przebrana! - uchyliłam ramię mojej koszuli i pokazałam jej ramiączko stroju kąpielowego Victoria's Secret.
-Czy to dwuznaczna propozycja? - zapytała uwodzicielskim głosem moja przyjaciółka.
-Tylko wobec ciebie! - dodałam, gdy rzuciła się biegiem po schodach by się przebrać.
Nie myślcie sobie Bóg wie co. Z Zayday jesteśmy bardzo blisko. No i obie mamy "naryte" w bani. Całkiem możliwe, że wy też macie przyjaciółkę, z którą mogłybyście się przelizać, pocałować, zwał jak zwał, bez podejrzenia, że coś do siebie czujecie lub że macie popędy lesbijskie. Jesteśmy z Zayday naprawdę nienormalne i niemoralne. Tak, NIEMORALNE!
Gdy miałyśmy 15 lat, byłyśmy przerażone, że większość naszych koleżanek ma już za sobą pierwszy pocałunek. Np. taka Kate, przelizała się z chłopakiem gdy skończyła zaledwie 13 lat. Jestem pewna, że w wieku 15 lat nie była już dziewicą. Mimo iż nigdy nam o tym nic nie wspomniała. Podobnie było z koleżankami Zayday. Dlatego pewnego dnia, gdy nasi rodzice wyjechali na wspólne wakacje, a mnie i Alexa odesłano do Miami, zostałyśmy z Zayday same i wtedy obie zdecydowałyśmy, że musimy nauczyć się całować. Jak nigdy pamiętam słowa 15-letniej Zayday:
-Jeśli Josh mnie pocałuje - mówiła wtedy o chłopaku, w którym się zakochała - będzie mega przypał. Nie wiem jak mam się zachowywać.
-Jak pracować języczkiem! - pokazałam wtedy dosyć nieprzyjemny gest.
-Jess, jesteś najobrzydliwszą 15-latką jaką znam!
-Miło mi, z tej strony Jessica Cast!
Wybuchnęłyśmy śmiechem na co Zayday uszczypnęła mnie.
-Pocałuj mnie! - prosiła!
-Oszalałaś?! - zapytałam zaskoczona.
-Och, daj spokój, Jess, jesteśmy siostrami! Z kim mam się całować jak nie z tobą?!
-Poproś Josha, żeby cię nauczył - uśmiechnęłam się porozumiewawczo.
-A co jak Justin pocałuje ciebie?!
Tak, już wtedy bujałam się w Justinie. Och, jaka byłam głupia.
-No dobra - mruknęłam. -Tylko Zay! Ja nie wiem jak to zrobić.
-Ja też nie, ale od czego jest internet?!
Spędziłyśmy mnóstwo godzin czytając artykuły na necie dotyczące pocałunków, oglądając filmy romantyczne, gdzie podpatrywałyśmy wskazówek, aż w końcu się pocałowałyśmy. I szczerze?! Do dzisiaj uważam, że nikt nie całuje lepiej ode mnie! Cóż za skromność, ale taka jest prawda. Justin mówił, że jestem świetna. Myślę, że Dominic też tak myśli. No dobra, dosyć.
Po 5 minutach Zayday była już na dole i obie biorąc do ręki nasze drinki, ruszyłyśmy na basen. Ja zdjęłam swoją białą koszulę i dżinsowe spodenki, po czym obie weszłyśmy do ciepłego basenu. Zayday natychmiast usiadła na wielkim łabędziu, który genialnie kontrastował z jej ciemną skórą i kostiumie z najnowszej kolekcji Victoria's Secret w błękitnym kolorze. Ja zaś położyłam się na różowym materacu. Zayday wypiła swojego drinka stanowczo zbyt szybko.
-Okej, o co chodzi? - zapytałam nie mogąc wytrzymać. - Męczysz się z tym!
-Byłam w ciąży - wypaliła.
-Co?!
Hej! :*
Wiem, matura była już prawie miesiąc temu, ale zaczęłam pracować i chyba sami rozumiecie. Wybaczcie!
Poza tym, na swoje usprawiedliwienie dodam, że ten rozdział zaczęłam pisać jakiś miesiąc temu, ale urwałam go, gdyż, nie mogłam znaleźć inspiracji. Mam nadzieję, że nie wyszedł mimo wszystko tak źle! Czekam na wasze opnie! :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro