Widzę ogień
Weszłyśmy do klubu LA Bitch. Szłyśmy z Taylor jako pierwsze, za nami dreptały Zayday z Candy, obie śmiały się z Alexa, którego jeszcze z nami nie było. Poszłyśmy od razu pod bar, gdzie nie wiadomo skąd wziął się Ryan.
-Witam honorowych gości - uśmiechnął się szeroko do nas. Taylor westchnęła i posłała mu swój onieśmielający uśmiech:
-Czy dzisiaj my będzie gwiazdami na tym parkiecie? - zapytała mnie.
-Oczywiście! - odparłam i obie przybiłyśmy sobie piątki.
-Zarezerwowałem wam loże dla VIPów - poinformował nas Ryan.
-Macie osobne loże dla VIPów? - zapytała zaskoczona Zayday. - Czuje tu faworyzacje.
-To Los Angeles złotko! - zwrócił się do niej Ryan ze swoim uśmiechem pewniaka. - Tutaj rządzi pozycja, sława i pieniądz. Więc tak, mam osobne loże dla VIPów, ponadto, mamy osobną obsługę dla VIPów.
-Czyli będzie nas obsługiwał jakiś super koleś bez koszulki? - zawołała podniecona Taylor. Ryan zaś posłał jej litościwe spojrzenie:
-To klub, ekskluzywny klub, a nie klub Go Go.
-Psujesz całą zabawę! - zawołały Taylor z Zayday jednocześnie.
Ryan pokręcił głową i się zaśmiał.
-Dominic będzie za kilka minut - poinformował mnie. - A teraz chodźcie za mną.
Zaprowadził nas przez sam środek sali, weszliśmy po schodach i znaleźliśmy się w jednej z trzech loży.
-Wybierzcie sobie, która dzisiaj ma być wasza - rzucił.
Pierwsza była dosyć przestronna, z dużą ilością miejsc. Mieliśmy dosyć ograniczony dostęp do widoku na sale. Z drugiej loży było widać całą salę, ale również i nas. Podejrzewam, że tu zazwyczaj zasiadali, ci co chcieli pokazać, że są lepsi. Trzecia była zamknięta. Jak osobne pomieszczenie. Prowadziły do niej drzwi, a z niej wychodziło okno na sale.
-A tam? - zapytałam. Ryan się uśmiechnął.
-Tam zazwyczaj przesiadują wyjątkowe gwiazdy! Ty ogarniasz wzrokiem całą salę, ale nikt Cię nie widzi. Ostatnio bawiła się tam Taylor Swift ze swoimi przyjaciółkami.
-To tak jak stworzenie własnej imprezy - zauważyła Candy.
-Dokładnie. Poza tym jest tam dosyć cicho, można swobodnie porozmawiać, a kiedy będzie leciała twoja ulubiona piosenka, na pewno ją usłyszysz i możesz zejść spokojnie na parkiet.
-Następnym razem wynajmiemy to, jak umówimy się znowu z chłopakami! - pisnęła Taylor.
-Z jakimi chłopakami? - spojrzał na mnie pytająco Ryan. - Czyżby Dominic poszedł już w odstawkę?
-Oszalałeś? - spojrzałam na niego krzywo. - Poznałyśmy ostatnio fajną ekipę. Oni nam pokazali ten klub.
-Aż jestem ciekaw, kto to taki - uśmiechnął się chytrze.
-Jswazz, Jack Johnson, Sam Wilkinson, Jack Gilinsky, Skeez i Tez. Pewnie nic ci to nie mówi - machnęła teatralnie ręką Taylor.
-Poznałyście ich? - Ryan spojrzał na nas zaskoczony. Bacznie się nam przyglądał jakby chciał wyczuć ściemę.
-Są mega - uśmiechnęła się szeroko Zayday. - Kiedy przyjeżdżałam tu, nie zdawałam sobie sprawy, jak szerokie możliwości ma mieszkanie w Los Angeles. A teraz wracam do domu z takimi doświadczeniami. Patrz! - podsunęła mu telefon pod nos i pokazała swoje zdjęcie z Swazz'em, Skeez'em i Tez'em. - Jak wstawię to na insta, to wszyscy oszaleją.
-Z pewnością - mruknął Ryan. - Bierzecie trójkę czy nie?
-Nie, chyba zostaniemy przy jedynce - spojrzałam na przyjaciółki, a one pokiwały głową.
-Okej, to bawcie się dobrze. Dominic kazał mi przekazać, że macie drinki na koszt firmy cały wieczór. Głupota, no ale to jego klub. Podeślę zaraz do was Holly, będzie przyjmowała od was zamówienie przez cały wieczór - wyjaśnił i odszedł.
-Jest sexy! - zawyła Zayday.
-I sprawia wrażenie trochę nadętego - mruknęła Taylor.
-Ryan jest okej - stanęła w jego obronie Cands. Usiadłyśmy na kanapie. - Sprawia wrażenie niegrzecznego chłopca, ale tak naprawdę zawsze zachowuję się fair wobec drugiej osoby. No i zalicza tylko te laski, które same się o to proszą.
-To nie jest usprawiedliwienie! - zauważyłam. Wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Cześć dziewczyny! - ujrzałam Dominica i zamarłam.
Wyglądał nieziemsko. Miał na sobie ciemne dżinsy i do tego granatową koszulę. Przywitał się z każdą z dziewczyn. Na końcu doszedł do mnie i mnie pocałował. Tak bardzo się za nim stęskniłam. Kiedy poczułam jego zapach. Tak bardzo chciałam, żebyśmy znaleźli się sami, na osobności.
Wstałam i wskazałam na Zayday.
-Dom, to moja przyjaciółka z Miami, siostra! Zayday!
Chłopak jeszcze raz ścisnął jej dłoń i obdarzył ją pięknym uśmiechem.
-Cieszę się, że wreszcie mogę cię poznać - powiedział szczerze.
-Ja również. Jess wiele mi o tobie opowiadała.
-Mam nadzieję, że same pozytywne rzeczy - Dominic uśmiechnął się do mnie.
-Większość pozytywnych rzeczy - zaśmiała się Zayday nie dając mu przewagi.
-Mimo wszystko to już coś. Okej dziewczyny, ja muszę pogadać z menadżerem, wpadnę do was za niedługo, a wy bawcie się dobrze - ścisnął moją dłoń i pocałował mnie w ramię. - Pogadamy później? - zapytał szeptem.
-Jasne! - odparłam zaskoczona.
-Baw się dobrze - pocałował mnie ostatni raz i odszedł.
Gdy tylko Dominic zniknął z pola widzenia, pojawiła się Holly i przyjęła od nas zamówienia.
-Ludzie zaczynają się zbierać - wskazała podbródkiem Cands na grupki osób wchodzących do klubu.
-Czyli dzisiaj pokażemy co to znaczy dać czadu? - zapytała z nadzieją Taylor.
-Zawsze tak pokazujemy! - upomniałam ją.
Godzinę później tańczyłyśmy lekko wstawione na parkiecie i faktycznie dawałyśmy czadu. Muzyka była naprawdę świetna. Musiałam przyznać sama przed sobą, że byłam dumna z tego, że Dominic tak dobrze prowadzi swoje interesy. Byłam dumna z tego, że był on moim chłopakiem. Kiedy DJ puścił remix Rihanny "We found love" poczułam czyjeś ręce na swojej talii. Odwróciłam się natychmiast z zamiarem zbluzgania tej osoby, ale wtedy ujrzałam twarz Dominica.
-Mogę Cię porwać? - wyszeptał mi do ucha.
-Zależy gdzie - odparłam zadziornie.
-Na osobność. Tam gdzie moglibyśmy pobyć chwile sami - wyjaśnił uśmiechając się łobuzersko.
-Ale ja kocham tą piosenkę - przekomarzałam się z nim.
-Więc poczekamy aż piosenka się skończy - uśmiechnął się szeroko.
Taniec z Dominiciem był czymś czego nie potrafiłam opisać. Zawsze gdy z nim tańczyłam, czułam szczęście. Zgrywaliśmy się w każdym detalu. W tańcu nie było między nami żadnej bariery. Jakbyśmy czytali sobie w myślach, przewidywali każdy swój ruch. Z boku mogłoby to nawet wyglądać na dosyć subtelny i namiętny pojedynek między nami. Ale to była gra. Gra gestów. Gdy piosenka dobiegała końca niby niechcący zsunęłam moją delikatną dłoń z jego szyi na ramię i przejechałam wzdłuż całej ręki. On oczywiście wtedy delikatnie powędrował palcami z biodra aż do szyi, gdzie pogłaskał mnie, a po chwili ujął moją twarz i złożył na moich ustach namiętny pocałunek. To była zdecydowanie gra gestów.
Gdy piosenka się skończyła, powiadomiłam dziewczyny, że Dominic mnie gdzieś porywa. One tylko pokiwały z szerokimi uśmiechami na twarzy i po chwili wychodziłam już z Dominicem z sali.
-Gdzie idziemy? - zapytałam, gdy Dominic otworzył drzwi po przeciwnej stronie wejścia do środka.
-Pokaże Ci moje biuro - poinformował mnie.
Weszliśmy do ciemnego korytarza. Z boku były trzy pary drzwi, a po drugiej stronie znajdowały się schody. Weszliśmy na górę po schodach i znaleźliśmy się ponownie w ciemnym korytarzu. Dominic zaprowadził mnie do ostatniego pokoju. Otworzył go swoim specjalnym kluczem i weszliśmy do ciemnego pomieszczenia, którego jedna ściana była cała ze szkła. Dopiero po chwili zorientowałam się, że to wielka szyba. Wielka szyba wychodząca na całą salę. Na cały lokal.
-Wow - podeszłam do niej i obserwowałam jak wszyscy się bawią. Taylor tańczyła z Ryanem, zaś Zayday i Cands jak zwykle się wygłupiały.
Dominic zapalił światło przy biurku i pokój nieco się rozjaśnił. Zobaczyłam, że obie ściany, za biurkiem i na przeciwko biurka są pokryte ciemnymi, drewnianymi półkami. Na ścianie na której były drzwi, stała też kanapa z dwoma fotelami i stoliczkiem. To biuro wyglądało dosyć przytulnie i całkiem przyjemnie.
-Tu pracujesz? - zapytałam i oparłam się o biurko.
-Rzadko - usiadł obok mnie Dominic. - Niestety bywam tu rzadziej niż bym chciał. Lubię ten klub, ale mam zbyt dużo na głowie, żeby zajmować się imprezami.
-Kto tego wszystkiego pilnuje? - zapytałam pełna podziwu, że Dom ma tyle ludzi, którzy to ogarniają.
-To była jedna z największych perełek mojego wuja i Roba, jego wspólnika, więc wiedziałem, że muszę o to miejsce dbać. Kiedyś prowadziłem ten klub właśnie z Robem, ale po roku on odsprzedał mi udziały i powiedział, że może mi jedynie pomagać w prowadzeniu tego, chociaż wolałby tego nie robić i przejść na zasłużoną emeryturę. Więc 35% udziałów przepisałem Ryanowi. Większość z tego wszystkiego to jego dzieło. Ryan dba tu prawie o wszystko. Zaprzyjaźnił się z Robem, który o dziwo coraz chętniej mu pomaga, więc klub nadal jest na wyżynach i pnie się jeszcze bardziej.
-Współczuje ci - powiedziałam po chwili.
Dominic spojrzał się na mnie zaskoczony, ale po chwili się uśmiechnął.
-Dlaczego?
-Czy od śmierci wujka miałeś chwile czasu na relaks? Chwile czasu dla siebie?
Dom przez chwilę milczał, po czym wstał i stanął na przeciwko mnie. Objął mnie w pasie i uśmiechnął się tak szczerze, że aż oniemiałam.
-Gdy poznałem ciebie znalazłem chwilę dla siebie - wyszeptał.
-Czyli jestem twoim odpoczynkiem? A może inwestycją?
-Zdecydowanie inwestycja - zamruczał.
Zarzuciłam mu ręce na szyję i wplotłam palce we włosy, usiadłam na biurku, a Dominic przysunął się bliżej mniej.
-Cholernie się za tobą stęskniłem - powiedział całując mój podbródek.
-Chyba będziesz musiał mi to udowodnić - rzuciłam mu wyzwanie. Dominic zamarł i spojrzał na mnie.
Nie wiem czy moje zachowanie wynikało z dużej ilości wypitego alkoholu, cholernej tęsknoty i świadomości, że gdzieś tam jest jego była dziewczyna, do której może coś czuć, a ona z pewnością zrobi wszystko by go mieć. Nie mam pojęcia jak to wszystko się potoczyło. Wiem, że potoczyło się nagle, a ja nie myślałam wtedy racjonalnie i byłam zdecydowanie pod wpływem zbyt dużych i potężnych emocji nazywanych zazwyczaj podnieceniem.
Uśmiechnął się.
-Naprawdę mam ci to udowadniać?
Odrzuciłam swoje włosy do tyłu. Podziałało doskonale. Wiedziałam, że faceci kochają jak kobiety są pewne. Na dodatek faceci uwielbiają jak kobiety bawią się ustami, uchem bądź smyrają same siebie po szyi. Tak, kochają jak dają im znak, że oni też mogą ich dotknąć. Przygryzłam niewinnie dolną wargę, a Dominic pokiwał głową z niedowierzania, po czym po chwili ujął moją szyję, przycisnął mnie do siebie i zaczął namiętnie całować.
Mówiłam, że między nami odbywała się gra gestów na parkiecie? Kochani, gra gestów w tym gabinecie była zdecydowanie tylko dla dorosłych.
Gdy Dominic z ust przeszedł na szyję, rozpięłam jego spodnie.
-Jesteś pewna? - zapytał przestając mnie całować.
-Czy gdybym nie była pewna, to był to zrobiła? - zapytałam. Matko boska, co się ze mną dzieję? Zawahałam się nagle. - Ty nie jesteś pewny - stwierdziłam i kolejny raz poprawiłam włosy. Zsunęłam się z biurka i już chciałam wyjść, uciec, spalona ze wstydu, ale on złapał mnie za rękę.
-Jessica, to jest najbardziej pożądana rzecz w moim życiu! Oczywiście, że jestem pewny i tego chcę!
Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. Czułam jak wstyd wyżera moje policzki. Ale on uniósł mój podbródek, który przed chwilą tak namiętnie całował.
-Jessica - zmusił mnie do spojrzenia mu w te jego cholerne, piękne oczy. - Chcę cię tak cholernie, że codziennie śnisz mi się w nocy i nawet nie chcesz wiedzieć ile pozycji już w tych snach przerobiliśmy. Chcę czuć siebie w Tobie. Chcę żebyśmy się kochali. Dzień i noc. I uwierz mi, miałem wiele wizji, że robimy to właśnie w tym biurze, ale muszę być na sto procent pewny, że ty chcesz to zrobić. Nie procenty w twojej pięknej główce, ale ty!
Odwróciłam wzrok i zastanawiam się. Chciałam to zrobić?
Hej! :*
Kochani, bardzo mocno was przepraszam za tak długą przerwę.
Nie dość, że miałam trochę pracy, to jak praca się skończyła, popsuł mi się komputer. Jednak nie mam też dobrych wiadomości. Najprawdopodobniej wyjeżdżam do pracy na miesiąc i tam też nie będę miała komputera. Postaram się do wyjazdu dodać jeszcze jedna albo dwa rozdziały, zależy od dyspozycyjności. Wybaczcie mi! Błagam!
Mam nadzieję, że rozdział się podobał. A jedyne co wam mogę obiecać na pewno, to jest to, że w następnym rozdziale nie tylko ja będę widziała ogień, ale wy też! Oj tam będzie się działo!
Miłego czytania! <3 I mam nadzieję, że nie jesteście na mnie bardzo bardzo źli.
Jeszcze raz BARDZO MOCNO PRZEPRASZAM!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro