Who's gonna walk youThrough the dark side of the morning?
Po balu wiele się zmieniło. Bardzo wiele. Dwa tygodnie później Dominic na jakiś czas wyjechał z LA. Kate również zniknęła i z tego co było nam wiadomo, bawiła się świetnie. Bez alkoholu, bez narkotyków. Naprawdę. Gdy z nią rozmawiałyśmy, była jak inna dziewczyna. Odmieniona, chwilami nawet nawiedzona. Zbyt pozytywnie nastawiona do życia. Wiecie, teksty w stylu "Życie jest takie piękne, nie potrzeba go sobie ulepszać truciznami, takimi jak alkohol czy narkotyki".
No a jeśli mowa o rozmowie. Z Taylor i Candy powoli odbudowujemy kontakt z Alice. Spokojnie, nie zostaniemy już nigdy przyjaciółkami. Ale teraz już nie syczymy na siebie ( a raczej my na nią ) na każdej wspólnej imprezie/domówce. Wymieniamy się uśmiechami, raz nawet szybkim przytuleniem. Bleee... Na całusa w policzek jeszcze przyjdzie czas.
Niestety, nic nie może być takie piękne jak mówi Kate. Między mną a Dominiciem zaczęło się psuć. Bardzo psuć. Minęły właśnie trzy tygodnie od jego wyjazdu, kiedy pierwszy raz pojawił się ponownie w LA. Napomnę jeszcze, że przez te trzy tygodnie nasz kontakt polegał na kilku wymienionych wiadomościach w ciągu dnia i może jednej rozmowie telefonicznej na tydzień. O ile by się tyle tych rozmów uzbierało.
Siedziałam w swoim pokoju po wyczerpującym treningu z nowym trenerem Kevinem, i oglądałam jakiś serial. Czekałam, aż przyjedzie do mnie Taylor, bo obie umierałyśmy z nudów. Zadzwonił mój telefon, a na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Dominica. Byłam na niego wkurzona. Nie odzywał się cały dzień. Postanowiłam grać zimną i niedostępną, więc po prostu go odrzuciłam. W tym czasie do pokoju wparowała Tay.
-Mam ochotę coś porobić! Coś fajnego!
-Chodźmy na imprezę! - zaproponowałam.
Taylor spojrzała na mnie.
-Mówisz? Tak na spontanie? Same?
-Kto powiedział że same? Wiesz, same pójdziemy, ale nie same wyjdziemy! - uśmiechnęłam się szeroko.
-Jessico Cast! Przypominam Ci, że jesteś w związku.
Telefon również mi o tym przypomniał, bo znowu zadzwonił Dominic. Odrzuciłam.
-Tak mówisz? Nie będę siedziała grzecznie w domku, wtedy kiedy on nie wiadomo co robi. Dziękuję bardzo - uśmiechnęłam się, wyłączyłam telefon i wstałam z łóżka. - Idę wziąć prysznic, Ty też tak zrób, skorzystaj z łazienki dla gości. Razem się ubierzemy w coś seksownego i dzisiaj zabawimy się jak dawniej! Jak singielki.
-W sumie, ja nadal jestem singielką - Taylor wzruszyła ramionami. - Więc ta propozycja mi się bardzo podoba.
Dwie godziny później byłyśmy gotowe i wysiadałyśmy z taksówki przed najlepszym lokalem w mieście, lokalem niestety Dominica. Albo i stety. Chciałam, żeby wiedział, że się bawię. Chciałam, żeby poczuł, że w każdej chwili może mnie stracić. Chciałam, żeby znowu się starał. Tak bardzo chciałam, żeby znowu walczył.
Już gdy stanęłyśmy przy barze, wiedziałyśmy, że to będzie jedna z lepszych imprez. Znajome twarze posłały nam uśmiechy i podeszły do nas.
-Hej dziewczyny - przywitał się z nami Sammy.
-Myśleliśmy, że już nigdy ponownie na was nie trafimy - dodał Swazz.
-No hej chłopaki - zawołała radośnie Taylor. - Oo. A Ciebie to my jeszcze nie znamy.
I wtedy go zobaczyłyśmy, we własnej osobie, Nate Skate Maloley! Posłał nam zadziorny uśmiech.
-Niemożliwe. Mnie wszyscy znają.
-Skate, gdzie twoje maniery? Przedstaw się naszym przyjaciółką! - upomniał Swazz.
-Nate - podał rękę, a później mi. Nasze spojrzenia się spotkały, a mi zrobiło się gorąco. I właściwie to jestem pewna, że kiedy uścisnął moją dłoń miałam mokro. Tak, miałam mokro.
Po uroczystym przedstawieniu się sobie, wszyscy usiedliśmy przy wielkiej loży i zaczęliśmy popijać trunki. Z chłopakami był jeszcze Tez, Jack Johnson, Jack Glinsky z Madison Beer, swoją dziewczyną. Narzucając szybkie tempo, równie szybko zaczynaliśmy czuć promile we krwi. Żeby nie zamulać i jednocześnie zbyt szybko się nie opić, co chwilę wędrowaliśmy na parkiet.
Przyznam się bez bicia. Po kilku kolejkach zaczynałam zapominać, że mam chłopaka, na którego jestem wściekła. Właściwie to zaczynałam o wszystkim zapominać. Nawet o moim kodeksie bycia wierną dziewczyną i o tym drugim kodeksie, bycia silną, niezależna i zimną suką. Kiedy Nate złapał mnie, przyciągnął do siebie i zaczęliśmy kołysać się w rytmie muzyki, dałam się ponieść emocją. Zapomniałam o całym świecie, a stres ze mnie wyparował. Wirowaliśmy na parkiecie i powoli zaczynało to przypominać fragment filmu o namiętnie w sobie zakochanych kochankach. No i wtedy to się stało.
Stanęłam wryta i nie wiedziałam jak mam się zachować. Przy barze stał wściekły, wkurwiony Dominic. Gdy zobaczył, że go zauważyłam zacisnął pięść w dłoń, ruszył w naszym kierunku, ale po dwóch metrach się zatrzymał, rzucił mi zawiedzione i wkurwione spojrzenie, odwrócił się i ruszył w stronę wyjścia. Wymknęłam się z objęć Skate i szybkim krokiem poszłam za Domem. Złapałam go dopiero na zewnątrz, kawałek od wyjścia z lokalu.
-Dominic! - krzyknęłam, żeby go zatrzymać. Stanął, ale nie obrócił się. Ruszył ponownie przed siebie.
-Dominic! - podbiegłam, prawie potykając się o własne nogi. Mocno szarpnęłam go za rękę, przy okazji sama się chwiejąc. Obrócił się wściekły.
-Nie musiałaś sobie przerywać zabawy - ryknął. W świetle latarni zobaczyłam zadrapanie nad jego okiem.
-Co Ty tu robisz? Co Ci się stało? - pokazałam na ranę.
-Nie spodziewałaś się, że tu będę, co? Gdybyś odbierała ode mnie telefon, to byś o tym wiedziała - warknął.
-Gdybyś odzywał się do mnie normalnie, to bym odebrała! - wrzasnęłam.
-Okej. I dlatego postanowiłaś zabawić się z innymi? Żeby zrobić mi na złość!
-Chciałam, żebyś wreszcie się mną zainteresował! - złapałam się za głowę i odwróciłam, bo poczułam jak do oczu nabierają się łzy. Za cholerę nie chciałam, żeby teraz popłynęły.
Poczułam jak Dominic przyciąga mnie do siebie.
-Zostaw mnie - odepchnęłam jego ręce.
-Jess - poprosił. Odwróciłam się do niego. - Masz rację, zaniedbywałem cię - powiedział spokojnym i opanowanym głosem.
-I to bardzo - dodałam.
-Tak, bardzo. Ale to nie powinno być dla Ciebie usprawiedliwieniem. Nie powinnaś się zachowywać tak jak przed chwilą.
-Dominic, byłam na ciebie wściekła. Masz rację, nie powinnam się tak zachowywać, ale tak bardzo chciałam, żebyś poczuł się zazdrosny. Miałam nadzieję, że ktoś z twoich pracowników to zobaczy, przekaże ci i wreszcie się mną zainteresujesz!
-Cały czas się tobą interesuję!
-A niby w jaki sposób?
Zamilkł, bo wiedział, że mam rację.
Hej.
Aż sama nie wierzę, że miałam ten rozdział napisany już od dawna i po prostu go nie opublikowałam. Czemu? Nie mam bladego pojęcia.
Jeśli ktoś tu jeszcze jest, ktoś czyta, to proszę o zostawienie komentarza :) Będzie to dla mnie informacja czy jest sens jeszcze to pociągnąć dalej :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro