Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Waleczne serce

Szłam przodem, jak zazwyczaj. Za mną wlokła się wściekła Taylor i zdecydowanie zbyt bardzo rozbawiona Kate. Usiadłyśmy przy naszym stałym stoliku, w loży, z widokiem na cały klub, bar czy zwał jak zwał. Spojrzałam na poirytowaną Taylor. 

-Kochanie, ten wyraz twarzy powinnaś zostawić w domu - wypomniałam jej. Dziewczyna spojrzała na mnie błagalnie. 

-Nie psuj nam zabawy! - poprosiła Kate. - Sama jesteś sobie winna, bo już dawno powinnaś rzucić tego frajera. 

-Mam ochotę mu napisać, żebyśmy się dzisiaj spotkali - Taylor wbiła wzrok w swój telefon. 

-I co mu powiesz? - zapytałam. 

-No a co mam mu powiedzieć? - dziewczyna wzniosła ręce w górę. - Po prostu z nim zerwę. 

Widziałam, że nie jest zadowolona z obrotu sprawy. Była z Zackiem już dwa miesiące. I cholernie jej na nim zależało. To był jej pierwszy chłopak. Spotykali się już prawie rok. Wiele ich dzieliło, ale też łączyło. A przede wszystkim, żadnego chłopaka nie dopuściła jeszcze tak blisko do siebie. Wiedziałam, że ona nawet nie chcę z nim zerwać. Chociaż ja osobiście uważałam, że to było jedyne wyjście. 

-Przemyślałaś to? - spytałam, aby się upewnić. 

-Jess, to nie ma sensu - odparła moja przyjaciółka i wbiła wzrok w telefon, po to, aby ukryć łzy. 

-Poczekaj z tym do jutra - położyłam swoją dłoń na jej. - Dzisiaj to nie jest odpowiedni moment i tylko wrócisz wkurwiona albo co gorsze zapłakana. 

Taylor przygryzła dolną wargę. 

-Masz rację - posłała mi blady uśmiech. 

-Dobra dziewczynki! - zawołał Travis i usiadł obok mnie, postawił na stole dwa piwa. - Zaczynamy - uśmiechnął się szeroko. 

Po nim pojawił się Alex również z dwoma piwami oraz Candy z tym samym zestawem. Usiedli, a my zaczęliśmy pić nasze napoje. 

-Chciałam drinka - zamruczała Kate do ucha Travisa. Chłopak spojrzał na nią i wybuchnął gromkim śmiechem. 

-Kochanie, za dużo zioła - odparł. 

-A jak z Brodą? - zapytałam ją, a dziewczyna się rozpromieniła. 

-A bardzo dobrze, możliwe, że dzisiaj tu wpadnie - poinformowała. 

-Współczuję chłopakowi, że będzie musiał udawać, że cię słucha - skwitował Travis, a ja kopnęłam go pod stołem. 

-A jak twoja dziewczyna? Jak ona się nazywała? - i już widziałam, że i Kate zaczyna przekraczać granicę poruszając temat byłej Travisa. - Britney? Tak? 

-Zamknij się, ty mała... 

-Dosyć! - warknęłyśmy z Taylor jednocześnie. 

-Zachowujecie się jak dzieci - rzuciłam. 

-Psujecie nam wieczór! Jak macie się tak zachowywać, to lepiej wcale się nie odzywajcie! - dodała wściekłe moja przyjaciółka. 

-Wiesz, póki co, to ty nam psujesz wieczór - burknęła Kate. 

Taylor posłała jej mordercze spojrzenie, a ja wstałam. 

-Idę do baru, ktoś coś chcę? 

-Idę z tobą - dołączyła do mnie Cands. 

Gdy zeszłyśmy z loży, ruszyłyśmy do baru. 

-Nie masz ochoty na papierosa? - zapytała mnie Cands. Spojrzałam na nią pytająco, ale kiwnęłam głową. 

Wyszłyśmy na zewnątrz. Candy wyjęła ze swojej torebki czarne Marlboro oraz złotą zapalniczkę. Odpaliłyśmy. 

-Co się dzieje? - zapytałam lekko zaniepokojona. 

Cands rzadko kiedy pali, a jeszcze rzadziej sama proponuję. Zazwyczaj pali tylko gdy ktoś ją poczęstuje, gdy jest wypita i ma naprawdę zły dzień 

-Alex dziwnie się zachowuję - mruknęła. - Wczoraj jak byłam u niego, chciałam odebrać telefon, który leżał w jego torbie po treningu, gdy zobaczył, że tam grzebie, naskoczył na mnie strasznie wściekły. 

-Może pomyślał, że go przeszukujesz, sprawdzasz? - zasugerowałam. 

-On był naprawdę wściekły. A gdy zauważył, że trochę się wystraszyłam, zaczął przepraszać i tłumaczyć, że nie chciał, abym grzebała w jego brudnych ubraniach i skarpetkach. 

-Dziwne - przyznałam. 

-Właśnie, przecież to Alex! - dziewczyna solidnie się zaciągnęła i aż zaczęła kaszleć. - On ma w dupie, czy dotykam jego brudnych ręczników i skarpetek - przewróciła oczami. - Myślę, że chodziło o ten telefon. Że ma kogoś innego. 

-Cands, oszalałaś? To niemożliwe! 

-Ale dlaczego nie? Może mu się już znudziłam.

-Candy, on cię kocha! Nie ma kochanki, zapewniam cię! 

-A skąd jesteś taka tego pewna? 

-Nie wiem, ale zapytam się go - posłałam jej oczko. - Wierzę, że powie mi prawdę. 

-Boję się tej prawdy - mruknęła. 

W tym samym momencie podszedł do nas chłopak, którego bardzo dobrze znałam. Ethan był nieco wyższym blondynem ode mnie, bardzo dobrze umięśnionym i nieziemsko przystojnym. Uwielbiałam kiedy się uśmiechał i ceniłam w nim bardzo dużo rzeczy. Ethan trenował tajski boks i był kibolem. Ponadto, należał do gangu swojej dzielnicy, wielu rozstawiał po kątach i pozwalał sobie naprawdę na dużo. 

-Kogo ja tu widzę? - zapytał i od razu mnie mocno uścisnął. 

-Hej przystojniaczku - zawołała Cands, gdy wyściskał i ją. - Dawno cie tu nie było! 

-Małe problemy - mruknął, a wtedy zauważyłam, że ma niewielką rysę przy lewym uchu. 

-Ethan! - wyciągnęłam rękę i dotknęłam starej ranny. - Kiedy...? Ostatnio tego nie widziałam. 

-Bo ostatnio widziałaś mnie miesiąc temu! Nawet nie dajesz znaku życia księżniczko! - zażartował. 

Nagle usłyszałam czyjś śmiech. Wyjrzałam zza pleców Ethana i zobaczyłam Zacka, stojącego jakieś 5 metrów dalej. Stał z nim jego najlepszy kumpel, którego nawet imienia nie pamiętam i Dominic. Co? Oni się znają. Cała ich trójka wyglądała na kompletnie pijanych. Do tego podeszły do nich trzy dziewczyny, a jedną z nich był nie kto inny, jak Sandy. Najeżyłam się, a moi towarzysze to zauważyli. 

-Jessica? - zapytała niepewnie Cands i spojrzała na Zacka i jego ekipę. - Co robimy? 

-Musimy wracać do środka, aby Taylor nie zauważyła, że tak długo nas nie ma. Jeśli ich zobaczy, wpadnie w...

-Szał? - zapytał Ethan. 

-Nie - odparłyśmy obie z Candy. 

-Depresje - dodałam tak cicho, że tylko Cands mnie usłyszała. Wypaliłyśmy szybko papierosa. 

-Ethan, jesteś sam? - zapytałam, mimo iż doskonale wiedziałam, że sam nie przyszedł.

-Nie, jestem z chłopakami, stoją z boku i obserwują sytuację - puścił mi oczko. 

-Chyba nie chcecie nikomu zlać tyłka? - wyrzuciła zbyt szybko Cands. Ethan delikatnie się napiął, bo nigdy nie chciał rozmawiać na temat bitw i tego typu rzeczy. 

-Nie mamy tego w planach - odparł wymijająco. 

-To jak będziecie mieć ochotę, siedzimy w środku - posłałam mu szeroki uśmiech. - Zapraszamy do naszego stolika. 

-Rozważę twoja propozycję - chłopak odparł zadziornie. 

W tym momencie ktoś pociągnął mnie " z bara". Był to Zack. Spojrzał na mnie zaskoczony. Zrobił to niechcący, ale to nie to wytrąciło go z uwagi, tylko mój widok. 

-Kolego, może byś przeprosił?! - warknął Ethan, ale lekko zbladł, gdy zobaczył Dominica obok. 

-Jej nie będę przepraszał na pewno! - wyśmiał go Zack. Zmarszczyłam czoło, Dominic spojrzał na mnie lekko trzeźwiejąc. Ethan się napiął. 

-To się okażę, bo możesz zmienić jeszcze zdanie - krzyknął. Złapałam go szybko, a Dominic złapał Zacka. 

-Ta mała suka nie jest warta żadnych słów - rzucił do mnie.

-Zack, zamknij tą paszczę - warknął tym razem Dominic i zdziwił mnie cholernie jego ton, którego naprawdę można było się wystraszyć. - Ethan, spokojnie - zwrócił się do mojego towarzysza, którego teraz musiała też i podtrzymywać Cands. - Kolega za dużo wypił - wyjaśnił. - Wracaj do chłopaków. 

-Sorry Dominic, ale chyba sobie żartujesz! Nikt nie będzie obrażał mojej przyjaciółki. 

A więc się znają. Wyciągałam na bieżąco wnioski. Poza tym, Ethan trochę się rozluźniał po rozmowie z Dominiciem, więc go puściłam. 

-Ethan, dam sobie radę - powiedziałam spokojnym głosem i zwróciłam się do Zacka. - A ty! - pokazałam na niego palcem. - Radziłabym ci się nie odzywać do mnie w taki sposób, bo może zrobić się między nami lekko nieprzyjemnie. 

-Ty mała suko, co sobie myślisz? - Zack wyskoczył do mnie. - Nastawiasz Taylor przeciwko mnie! Nie jest ci wygodnie, kiedy jest ona ze mną, co? Musisz się wszędzie wpierdalać! Jak jakaś pierdolona matka Teresa! Chyba ci się w głowie poprzewracało. 

Zrobiło mi się gorąco. Zack myślał, że nastawiam Tay przeciwko niemu? Fakt! Nienawidziłam go z całego serca za to jak ją traktował. Ale zawsze zależało mi tylko na jej szczęściu. Gdy Taylor była zmęczona po tych ich wszystkich kłótniach już miesiąc temu i chciała z nim zerwać, to ja radziłam jej, żeby jeszcze się nad tym zastanowiła i to odczekała. Gdy Taylor wariuję jak podejrzewa, że jest z Sandy, to ja mówię jej, aby bardziej mu ufała. A on teraz robi ze mnie idiotkę przy tych wszystkich ludziach, którzy nawiasem mówiąc zbierali się, aby obejrzeć przedstawienie. 

-O nie kolego! - doskoczyłam do niego. - Co ty sobie kurwa myślisz? Jesteś frajerem i radzę ci, uważaj na to co mówisz!

-Bo co? - chłopak mnie złapał za rękę i zaczął mną potrząsać. 

-Puść mnie! 

-A co mi zrobisz? 

-Zack! - warknął Dominic. Chciał do niego doskoczyć, ale nie zdążył. 

Byłam tak wściekła, że zwinnym ruchem kopnęłam Zacka z kolana w jaja. A następnie zacisnęłam pięść i wymierzyłam mu solidny cios prosto w twarz. Zack się cofnął. Zatoczył się kilka kroków do tyłu i natychmiast spojrzał na mnie otępiały. 

-Mówiłam ci ty jebany idioto, żebyś mnie puścił - rzuciłam się w jego stronę i tym razem wymierzyłam mu mocnego placka prosto w twarz. - Uważaj sobie na słowa, bo ja nie pozwolę tak się traktować. Mam w dupie twoje zażalenia, mam ciebie w dupie. A spróbuj skrzywdzić moją przyjaciółkę, a policzymy się w inny sposób, bo nie pozwolę, by taki śmieć jak ty źle traktował moich bliskich! Zrozumieliśmy się?! 

Spojrzałam na wszystkich dookoła. Każdy miał niemalże otwarte buzie z nieoczekiwanego obrotu sprawy. Do Zacka zaczynało docierać, że go ośmieszyłam i zaciskał pięści i szczękę. Złapał go jego kolega i powiedział do Dominica, że go zabiera na bok. Dominic spojrzał na mnie z uznaniem, a Ethan zaśmiał się szyderczo. 

-Nie wiedziałem, że jesteś taka zdolna - klasnął w ręce podekscytowany. 

-Lubie zaskakiwać - powiedziałam i westchnęłam uspokajając się. Candy nadal nie mogła się otrząsnąć z tego co widziała. 

-Łał - wydobyła z siebie. 

- Nic wielkiego - machnęłam ręką i poprawiłam włosy. 

-Masz niezły cios - odparł w końcu Dominic i uśmiechnął się do mnie, po czym wrócił do kolegi i pomagał ogarniać Zacka. 

Patrzyłam jak odchodzi, uspokaja tego frajera, ale doskonale widziałam, jak obrócił się, aby spojrzeć na mnie ostatni raz. Widziałam to w jego oczach. Był tym wydarzeniem zafascynowany. A ja czułam dumę, że udało mi się obronić swój honor i go zafascynować. 


Hej misiaczki :*

Dzisiaj jest tak gorąco, że człowiekowi nie chcę się nic. Ale jak już przeczytacie, niech wam się chociaż zachcę wyrazić opinię. :D Liczę na was! :* 

Aaaa. Ruszam za jakieś dwa, trzy tygodnie z drugą częścią "Czemu mówią, że jestem konkurencją kościotrupa?". Opowiadanie to będzie nazywało się "Los jak bumerang". Mogłabym zacząć je już teraz, ale za niedługo wyjeżdżam do Niemiec i nie chcę zostawiać tego na tak długo, no chyba, że może dodam pierwszy rozdział przed wyjazdem, aby was trochę wprowadzić, bo sporawo się pozmienia. :D Mimo wszystko, zastanowię się jeszcze, ale już was informuje, tak wstępnie. 

No a co myślicie o tym opowiadaniu? Przypadło wam do gustu? :) 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #love