Waleczne serce
Szłam przodem, jak zazwyczaj. Za mną wlokła się wściekła Taylor i zdecydowanie zbyt bardzo rozbawiona Kate. Usiadłyśmy przy naszym stałym stoliku, w loży, z widokiem na cały klub, bar czy zwał jak zwał. Spojrzałam na poirytowaną Taylor.
-Kochanie, ten wyraz twarzy powinnaś zostawić w domu - wypomniałam jej. Dziewczyna spojrzała na mnie błagalnie.
-Nie psuj nam zabawy! - poprosiła Kate. - Sama jesteś sobie winna, bo już dawno powinnaś rzucić tego frajera.
-Mam ochotę mu napisać, żebyśmy się dzisiaj spotkali - Taylor wbiła wzrok w swój telefon.
-I co mu powiesz? - zapytałam.
-No a co mam mu powiedzieć? - dziewczyna wzniosła ręce w górę. - Po prostu z nim zerwę.
Widziałam, że nie jest zadowolona z obrotu sprawy. Była z Zackiem już dwa miesiące. I cholernie jej na nim zależało. To był jej pierwszy chłopak. Spotykali się już prawie rok. Wiele ich dzieliło, ale też łączyło. A przede wszystkim, żadnego chłopaka nie dopuściła jeszcze tak blisko do siebie. Wiedziałam, że ona nawet nie chcę z nim zerwać. Chociaż ja osobiście uważałam, że to było jedyne wyjście.
-Przemyślałaś to? - spytałam, aby się upewnić.
-Jess, to nie ma sensu - odparła moja przyjaciółka i wbiła wzrok w telefon, po to, aby ukryć łzy.
-Poczekaj z tym do jutra - położyłam swoją dłoń na jej. - Dzisiaj to nie jest odpowiedni moment i tylko wrócisz wkurwiona albo co gorsze zapłakana.
Taylor przygryzła dolną wargę.
-Masz rację - posłała mi blady uśmiech.
-Dobra dziewczynki! - zawołał Travis i usiadł obok mnie, postawił na stole dwa piwa. - Zaczynamy - uśmiechnął się szeroko.
Po nim pojawił się Alex również z dwoma piwami oraz Candy z tym samym zestawem. Usiedli, a my zaczęliśmy pić nasze napoje.
-Chciałam drinka - zamruczała Kate do ucha Travisa. Chłopak spojrzał na nią i wybuchnął gromkim śmiechem.
-Kochanie, za dużo zioła - odparł.
-A jak z Brodą? - zapytałam ją, a dziewczyna się rozpromieniła.
-A bardzo dobrze, możliwe, że dzisiaj tu wpadnie - poinformowała.
-Współczuję chłopakowi, że będzie musiał udawać, że cię słucha - skwitował Travis, a ja kopnęłam go pod stołem.
-A jak twoja dziewczyna? Jak ona się nazywała? - i już widziałam, że i Kate zaczyna przekraczać granicę poruszając temat byłej Travisa. - Britney? Tak?
-Zamknij się, ty mała...
-Dosyć! - warknęłyśmy z Taylor jednocześnie.
-Zachowujecie się jak dzieci - rzuciłam.
-Psujecie nam wieczór! Jak macie się tak zachowywać, to lepiej wcale się nie odzywajcie! - dodała wściekłe moja przyjaciółka.
-Wiesz, póki co, to ty nam psujesz wieczór - burknęła Kate.
Taylor posłała jej mordercze spojrzenie, a ja wstałam.
-Idę do baru, ktoś coś chcę?
-Idę z tobą - dołączyła do mnie Cands.
Gdy zeszłyśmy z loży, ruszyłyśmy do baru.
-Nie masz ochoty na papierosa? - zapytała mnie Cands. Spojrzałam na nią pytająco, ale kiwnęłam głową.
Wyszłyśmy na zewnątrz. Candy wyjęła ze swojej torebki czarne Marlboro oraz złotą zapalniczkę. Odpaliłyśmy.
-Co się dzieje? - zapytałam lekko zaniepokojona.
Cands rzadko kiedy pali, a jeszcze rzadziej sama proponuję. Zazwyczaj pali tylko gdy ktoś ją poczęstuje, gdy jest wypita i ma naprawdę zły dzień.
-Alex dziwnie się zachowuję - mruknęła. - Wczoraj jak byłam u niego, chciałam odebrać telefon, który leżał w jego torbie po treningu, gdy zobaczył, że tam grzebie, naskoczył na mnie strasznie wściekły.
-Może pomyślał, że go przeszukujesz, sprawdzasz? - zasugerowałam.
-On był naprawdę wściekły. A gdy zauważył, że trochę się wystraszyłam, zaczął przepraszać i tłumaczyć, że nie chciał, abym grzebała w jego brudnych ubraniach i skarpetkach.
-Dziwne - przyznałam.
-Właśnie, przecież to Alex! - dziewczyna solidnie się zaciągnęła i aż zaczęła kaszleć. - On ma w dupie, czy dotykam jego brudnych ręczników i skarpetek - przewróciła oczami. - Myślę, że chodziło o ten telefon. Że ma kogoś innego.
-Cands, oszalałaś? To niemożliwe!
-Ale dlaczego nie? Może mu się już znudziłam.
-Candy, on cię kocha! Nie ma kochanki, zapewniam cię!
-A skąd jesteś taka tego pewna?
-Nie wiem, ale zapytam się go - posłałam jej oczko. - Wierzę, że powie mi prawdę.
-Boję się tej prawdy - mruknęła.
W tym samym momencie podszedł do nas chłopak, którego bardzo dobrze znałam. Ethan był nieco wyższym blondynem ode mnie, bardzo dobrze umięśnionym i nieziemsko przystojnym. Uwielbiałam kiedy się uśmiechał i ceniłam w nim bardzo dużo rzeczy. Ethan trenował tajski boks i był kibolem. Ponadto, należał do gangu swojej dzielnicy, wielu rozstawiał po kątach i pozwalał sobie naprawdę na dużo.
-Kogo ja tu widzę? - zapytał i od razu mnie mocno uścisnął.
-Hej przystojniaczku - zawołała Cands, gdy wyściskał i ją. - Dawno cie tu nie było!
-Małe problemy - mruknął, a wtedy zauważyłam, że ma niewielką rysę przy lewym uchu.
-Ethan! - wyciągnęłam rękę i dotknęłam starej ranny. - Kiedy...? Ostatnio tego nie widziałam.
-Bo ostatnio widziałaś mnie miesiąc temu! Nawet nie dajesz znaku życia księżniczko! - zażartował.
Nagle usłyszałam czyjś śmiech. Wyjrzałam zza pleców Ethana i zobaczyłam Zacka, stojącego jakieś 5 metrów dalej. Stał z nim jego najlepszy kumpel, którego nawet imienia nie pamiętam i Dominic. Co? Oni się znają. Cała ich trójka wyglądała na kompletnie pijanych. Do tego podeszły do nich trzy dziewczyny, a jedną z nich był nie kto inny, jak Sandy. Najeżyłam się, a moi towarzysze to zauważyli.
-Jessica? - zapytała niepewnie Cands i spojrzała na Zacka i jego ekipę. - Co robimy?
-Musimy wracać do środka, aby Taylor nie zauważyła, że tak długo nas nie ma. Jeśli ich zobaczy, wpadnie w...
-Szał? - zapytał Ethan.
-Nie - odparłyśmy obie z Candy.
-Depresje - dodałam tak cicho, że tylko Cands mnie usłyszała. Wypaliłyśmy szybko papierosa.
-Ethan, jesteś sam? - zapytałam, mimo iż doskonale wiedziałam, że sam nie przyszedł.
-Nie, jestem z chłopakami, stoją z boku i obserwują sytuację - puścił mi oczko.
-Chyba nie chcecie nikomu zlać tyłka? - wyrzuciła zbyt szybko Cands. Ethan delikatnie się napiął, bo nigdy nie chciał rozmawiać na temat bitw i tego typu rzeczy.
-Nie mamy tego w planach - odparł wymijająco.
-To jak będziecie mieć ochotę, siedzimy w środku - posłałam mu szeroki uśmiech. - Zapraszamy do naszego stolika.
-Rozważę twoja propozycję - chłopak odparł zadziornie.
W tym momencie ktoś pociągnął mnie " z bara". Był to Zack. Spojrzał na mnie zaskoczony. Zrobił to niechcący, ale to nie to wytrąciło go z uwagi, tylko mój widok.
-Kolego, może byś przeprosił?! - warknął Ethan, ale lekko zbladł, gdy zobaczył Dominica obok.
-Jej nie będę przepraszał na pewno! - wyśmiał go Zack. Zmarszczyłam czoło, Dominic spojrzał na mnie lekko trzeźwiejąc. Ethan się napiął.
-To się okażę, bo możesz zmienić jeszcze zdanie - krzyknął. Złapałam go szybko, a Dominic złapał Zacka.
-Ta mała suka nie jest warta żadnych słów - rzucił do mnie.
-Zack, zamknij tą paszczę - warknął tym razem Dominic i zdziwił mnie cholernie jego ton, którego naprawdę można było się wystraszyć. - Ethan, spokojnie - zwrócił się do mojego towarzysza, którego teraz musiała też i podtrzymywać Cands. - Kolega za dużo wypił - wyjaśnił. - Wracaj do chłopaków.
-Sorry Dominic, ale chyba sobie żartujesz! Nikt nie będzie obrażał mojej przyjaciółki.
A więc się znają. Wyciągałam na bieżąco wnioski. Poza tym, Ethan trochę się rozluźniał po rozmowie z Dominiciem, więc go puściłam.
-Ethan, dam sobie radę - powiedziałam spokojnym głosem i zwróciłam się do Zacka. - A ty! - pokazałam na niego palcem. - Radziłabym ci się nie odzywać do mnie w taki sposób, bo może zrobić się między nami lekko nieprzyjemnie.
-Ty mała suko, co sobie myślisz? - Zack wyskoczył do mnie. - Nastawiasz Taylor przeciwko mnie! Nie jest ci wygodnie, kiedy jest ona ze mną, co? Musisz się wszędzie wpierdalać! Jak jakaś pierdolona matka Teresa! Chyba ci się w głowie poprzewracało.
Zrobiło mi się gorąco. Zack myślał, że nastawiam Tay przeciwko niemu? Fakt! Nienawidziłam go z całego serca za to jak ją traktował. Ale zawsze zależało mi tylko na jej szczęściu. Gdy Taylor była zmęczona po tych ich wszystkich kłótniach już miesiąc temu i chciała z nim zerwać, to ja radziłam jej, żeby jeszcze się nad tym zastanowiła i to odczekała. Gdy Taylor wariuję jak podejrzewa, że jest z Sandy, to ja mówię jej, aby bardziej mu ufała. A on teraz robi ze mnie idiotkę przy tych wszystkich ludziach, którzy nawiasem mówiąc zbierali się, aby obejrzeć przedstawienie.
-O nie kolego! - doskoczyłam do niego. - Co ty sobie kurwa myślisz? Jesteś frajerem i radzę ci, uważaj na to co mówisz!
-Bo co? - chłopak mnie złapał za rękę i zaczął mną potrząsać.
-Puść mnie!
-A co mi zrobisz?
-Zack! - warknął Dominic. Chciał do niego doskoczyć, ale nie zdążył.
Byłam tak wściekła, że zwinnym ruchem kopnęłam Zacka z kolana w jaja. A następnie zacisnęłam pięść i wymierzyłam mu solidny cios prosto w twarz. Zack się cofnął. Zatoczył się kilka kroków do tyłu i natychmiast spojrzał na mnie otępiały.
-Mówiłam ci ty jebany idioto, żebyś mnie puścił - rzuciłam się w jego stronę i tym razem wymierzyłam mu mocnego placka prosto w twarz. - Uważaj sobie na słowa, bo ja nie pozwolę tak się traktować. Mam w dupie twoje zażalenia, mam ciebie w dupie. A spróbuj skrzywdzić moją przyjaciółkę, a policzymy się w inny sposób, bo nie pozwolę, by taki śmieć jak ty źle traktował moich bliskich! Zrozumieliśmy się?!
Spojrzałam na wszystkich dookoła. Każdy miał niemalże otwarte buzie z nieoczekiwanego obrotu sprawy. Do Zacka zaczynało docierać, że go ośmieszyłam i zaciskał pięści i szczękę. Złapał go jego kolega i powiedział do Dominica, że go zabiera na bok. Dominic spojrzał na mnie z uznaniem, a Ethan zaśmiał się szyderczo.
-Nie wiedziałem, że jesteś taka zdolna - klasnął w ręce podekscytowany.
-Lubie zaskakiwać - powiedziałam i westchnęłam uspokajając się. Candy nadal nie mogła się otrząsnąć z tego co widziała.
-Łał - wydobyła z siebie.
- Nic wielkiego - machnęłam ręką i poprawiłam włosy.
-Masz niezły cios - odparł w końcu Dominic i uśmiechnął się do mnie, po czym wrócił do kolegi i pomagał ogarniać Zacka.
Patrzyłam jak odchodzi, uspokaja tego frajera, ale doskonale widziałam, jak obrócił się, aby spojrzeć na mnie ostatni raz. Widziałam to w jego oczach. Był tym wydarzeniem zafascynowany. A ja czułam dumę, że udało mi się obronić swój honor i go zafascynować.
Hej misiaczki :*
Dzisiaj jest tak gorąco, że człowiekowi nie chcę się nic. Ale jak już przeczytacie, niech wam się chociaż zachcę wyrazić opinię. :D Liczę na was! :*
Aaaa. Ruszam za jakieś dwa, trzy tygodnie z drugą częścią "Czemu mówią, że jestem konkurencją kościotrupa?". Opowiadanie to będzie nazywało się "Los jak bumerang". Mogłabym zacząć je już teraz, ale za niedługo wyjeżdżam do Niemiec i nie chcę zostawiać tego na tak długo, no chyba, że może dodam pierwszy rozdział przed wyjazdem, aby was trochę wprowadzić, bo sporawo się pozmienia. :D Mimo wszystko, zastanowię się jeszcze, ale już was informuje, tak wstępnie.
No a co myślicie o tym opowiadaniu? Przypadło wam do gustu? :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro