Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Uroczyste pożegnanie

Z obu perspektyw:

Od kiedy Jessica definitywnie rozstała się z Justinem, nigdy już nie mogła rozpoznać swoich uczuć do drugiej osoby. Taylor była jej jedyną ostoją. Osobą, której ufała, ale nawet i jej czasami nie mówiła wszystkiego. Zdrada Alice zostawiła na niej ogromne piętno, nie ufała nikomu już na tyle mocno, by zdradzić co myśli, czuję, o czym marzy lub czego pragnie. Dlatego też siedząc na fotelu pasażera, zerkała na ciemną drogę, którą jechała razem z Dominiciem, obserwowała jak coraz bardziej oddalają się od domu, ale przede wszystkim go rozumiała. Jechała z nim już dobre 30 minut, zadawała mu mnóstwo pytań, a on milczał, albo odpowiedział tylko:

-Poczekaj. 

Więc czekała. Zaś doskonale wiedziała, że prawdy nie pozna. To byłoby niemożliwe gdyby Dominic Hunter wyznał jej całą prawdę. Znali się zaledwie miesiąc. Ona nigdy by nie zaufała komuś kogo znała miesiąc. Zaś on uprzedził, że powie jej prawdę. Dlaczego to robił? Przecież wczorajsza sytuacja nie była chyba dla niego aż tak emocjonująca. 

Dla niej może i była. Wiedziała, że nigdy nie wypowie tego głośno, ale podniecenie jakie ją ogarniało na samo wspomnienie dotyku jego rąk, było czymś zachwycającym. Dreszcz na myśl o pocałunkach. Jessica nie chciała się przyznać, ale czuła. Coś czuła. A najbardziej pociągała ją tajemnica, która owijała Dominica jak aura. 

Dominic zaś był zupełnie skupiony na drodze. Nie mógł nawet na nią spojrzeć. Irytowały go pytania, które nieustannie zadawała, dlatego też odetchnął z ulgą, gdy już od 15 minut nie odezwała się nawet słowem. Zerknął kilka razy w jej strony, by sprawdzić czy w ogóle oddycha, bo była przerażająco cicha. 

W końcu dojechali. Jessica spojrzała najpierw pytająco na Dominica, ale później rozejrzała się wokoło. 

-Gdzie jesteśmy? - zapytała z niepokojem. 

Dominic wysiadł z samochodu i przeszedł z drugiej strony, by otworzyć dziewczynie drzwi. 

-Nie bój się - polecił. 

Przyłapał się na tym, że wydawał jej polecenia, jakby była jednym z zakładników, których tu tak wiele razy przywoził. Zobaczył, że dziewczyna ma na sobie tylko bluzkę z krótkim rękawem, więc wyjął z samochodu swoją szara bluzę i ją jej podał. 

-Wybacz, jest trochę noszona - uprzedził. 

Jessica założyła bluzę na siebie i natychmiast poczuła ten cudowny zapach, który sprawiał, że kolana jej się uginały. To był jego zapach. Gdy ją założyła, ponownie się rozejrzała. Znajdowali się w lesie. Spojrzała na telefon, nie był zasięgu, a przed nią stał niezbyt duży budynek, który wyglądał jak melina. 

-Dominic, zabierz mnie stąd - poprosiła. 

-Chcesz odpowiedzi - bardziej stwierdził niż zapytał. - W to samo miejsce przywiózł mnie mój wujek. Dokładnie 5 lat temu. Tylko, że ja nie miałem pytań, a odpowiedzi nie chciałem poznać. 

Ku jej zaskoczeniu, chłopak złapał ją za rękę i pociągnął w stronę budynku. Wyjął z kieszeni klucze i otworzył go. Gdy oboje znaleźli się w środku, poczuli zapach stęchlizny, delikatny zapach benzyny, myszy i kurzu. Jessica odruchowo bardziej wbiła się w Dominica. Chłopak zatrzymał się gdy poczuł jej bliskość i uśmiechnął się pod nosem. 

-Czy myślisz, że zaprowadziłbym cię do miejsca, gdzie grozi ci niebezpieczeństwo? 

Jessica przełknęła głośno ślinę, a Dominic wyciągnął rękę i zapalił światło. Budynek się rozjaśnił. Okazał się znacznie większy niż Jess myślała. I nie był pusta fabryką, jakiej się spodziewała. Zobaczyła, że jest podzielony na wiele pomieszczeń, włącznie z piętrem. Jessica spojrzała pytająco na Dominica. 

-Gdzieś ty mnie do cholery zabrał? - zapytała. 

-To jedno z wielu moich źródeł dochodu - wyjaśnił i pociągnął dziewczynę za sobą. 

Starał się powstrzymać jakoś emocję. Bał się, cholernie się bał, widząc, jak Jessica to wszystko interpretuję, no ale jakiej reakcji się spodziewał? 

-To jest bez sensu - zatrzymał się nagle. 

-Dominic - dziewczyna nie wierzyła w to co robi. Coś mówiło jej, żeby uciekała dalej niż pieprz rośnie, ale uścisk jego dłoni, głos, a przede wszystkim, bezpieczeństwo było nie do zastąpienia. - Już za późno by się wycofać. 

Miała rację, czuł to. Zaprowadził ją więc do biura na piętrze. Biuro to nie było niczym nie zwykłym. Wielkie okno ukazywało piękny las i ledwo dostrzegalny zarys Los Angeles. W pomieszczeniu było ciemne dębowe biurko i dwa krzesełka naprzeciwko siebie. Wielka szafa stała na jednej ze ścian. Dominic tutaj trzymał wiele tajnych i poufnych materiałów. Pół szafy to sejf, do którego nikt nie mógł się dostać, tylko on jeden. To tutaj Dominic prowadził księgować i zapisywał wszystkie interesy. To był pokój, w którym poznał prawdę. I to był pokój, który zawierał prawdę. Jessica zaczęła chodzić i rozglądać się. Dominic żałował, że ją tu przyprowadził. Nawet podjął decyzję, że nic jej nie powie, ale wiedział, że już zbyt wiele zobaczyła. Zbyt wiele pytań się pojawi,zbyt wiele wniosków może wyciągnąć. Ale czy podejrzenie przypadkiem nie będą lepsze od rzeczywistości? Jak zareaguję, gdy pozna prawdę? 

Jessica spojrzała w końcu na niego. 

-To jest moment, w którym powinnam zacząć pytać? 

Mimo woli uśmiechnął się. 

-Wolałabym, gdybyś o nic nie pytała, ale chyba miałaś rację, za późno już. 

-Sprzedajesz narkotyki? - przeszła do meritum sprawy. 

Dominic podszedł do okna, gdzie ona również stała. 

-Jest wiele rzeczy, które robię - odpowiedział wymijająco. 

-Miałeś powiedzieć mi prawdę! - zarzuciła mu dziewczyna. 

-Nie chcę ci powiedzieć prawdy - wyznał cicho chłopak, po czym podszedł do niej. - Jessica, nie mam pojęcia co w tobie jest, co sprawa, że nie mogę się od ciebie oderwać, chociaż doskonale wiem, że tak by było lepiej i dla ciebie i dla mnie. 

-Dominic, o co ci chodzi? O czym ty mówisz? 

-Po co cię to wszystko interesuję? 

-Wplątałeś w to mojego brata! - krzyknęła dziewczyna. 

-Czy tylko o to ci chodzi? Czy tylko to jest powodem, dla którego tutaj stoisz? 

Jessica wbiła w niego swój wzrok. Wiedziała, że to nie był główny powód jej obecności w tym miejscu. Alex był wymówką. Od kiedy tylko zobaczyła pierwszy raz Dominica zapragnęła poznać każdą jego tajemnicę, każdą jego historię. Ale czy mogła mu to powiedzieć? Czy chciała to zrobić? 

-Dominic, ja... 

-Jess - chłopak ujął jej podbródek. - Mógłbym w tym momencie wyznać ci całą prawdę, ale boję się, że to co usłyszysz, zniszczy wszystko. Dla twojego bezpieczeństwa, musisz się trzymać z dala ode mnie. Jeśli na tym ci zależy, urwę kontakt z Alxem i Travisem. 

Jessica przełknęła głośno ślinę. 

-Nigdy więcej mnie nie już nie spotkasz - powiedział na koniec Dominic. - Odwiozę cię do domu. 

Ruszył w stronę drzwi, ale Jessica złapała go za dłoń. 

-Dominic - przyciągnęła go do siebie, chociaż nie było to łatwe. - Chcę cię spotkać - wyznała i sama nie wierzyła w to co mówi. 

Chłopak spojrzał na nią. Poczuł jak bardzo chciał ją pocałować. 

-Jessica, to zniszczy twoją przyszłość.  

Miała mieszane uczucia. Co zrobić? O czym on mówił? Co chciał je powiedzieć i jaka była prawda? Ale na samą myśl, że mogłaby go już nigdy więcej nie zobaczyć, czuła pustkę. Znała go miesiąc, a wywoływał w niej takiej emocje, jakich dawno nikomu się nie udało w niej wywołać. Nie mogła mu pozwolić odejść. Dlatego tym razem to ona ujęła jego policzki, najpierw zajrzała mu w oczy, a następnie w utkwiła wzrok w jego ustach, po czym złożyła mu na nich namiętny pocałunek. Chłopak natychmiast go odwzajemnił. 

I chociaż oboje czuli, że to co robią, nie powinno mieć miejsca, to świadomość, że są sami i oboje niesamowicie się pociągają była silniejsza. 

Jessica oparła się na biurku, a Dominic powoli zdjął jej bluzę. Pocałunkami budował ścieżkę od ust, do szyi, a następnie schodził zdecydowanie niżej. Zaczął dzwonić jego telefon, ale on go kompletnie zignorował. Jessica zdecydowanym ruchem pociągnęła jego koszulkę i ją zdjęła. Dominic zrobił to samo z jej bluzką. Znał ją miesiąc, myślał, chociaż to była najbardziej cicha myśl w jego głowie. Oboje dali się ponieść podnieceniu. 

Jessica usłyszała jak chłopak rozpina pasek i spodnie, a następnie robi to samo z jej spodniami. NIE! Pojawiło się to słowo w jej głowie jak sygnał alarmowy, który włącza się w chwili zagrożenia. Ostatni raz uprawiała seks z Justinem. Mieli wtedy po 16 lat. Teraz dziewczyna była starsza i nie chciała tego robić z chłopakiem, którego znała miesiąc. Chociaż pociągał ją niesamowicie i chciała doznać tego niesamowitego uczucia, to cholernie się bała. Ku jej zaskoczeniu, Dominic nagle zdrętwiał, jakby czytał w jej myślach. Przestał ją całować, odsunął się od niej i zaczął się powoli ubierać. 

O co mu chodzi? pytała samą siebie dziewczyna. A może Dominic poczuł, że jestem zbyt łatwa? pytała. Nie była łatwa, każdy o tym wiedział, ale ta sytuacja faktycznie, nie była godna podziwu. Sama zaczęła się ubierać nie wiedząc co się dzieje. 

-Zniknę z twojego życia tak szybko jak się pojawiłem - poinformował nagle. 

-Dominic - zaczęła cicho. 

-Alex już nigdy nie będzie wplątany w moje sprawy. Nigdy mnie nie zobaczysz. 

-Dominic - krzyknęła tak głośno, że echo odbiło się od ścian. 

Chłopak wreszcie na nią spojrzał. Wyglądała cudownie w jego bluzie. Miała lekko rozczochrane włosy. I wtedy dostrzegł oczy, które zaczęły się szklić. 

-Nie mogę pozwolić ci na to, żebyś się zakochała Jessico - szepnął i podszedł do niej. - Jestem najniebezpieczniejszym gangsterem w tym mieście, a możliwe, że i w całym kraju. Życie ze mną nie jest dla żadnej kobiety, a już na pewno nie dla ciebie. Proszę cię o dyskrecję i o to, byś o mnie zapomniała. Nigdy już więcej mnie nie wspominaj! - poprosił. 

Następnie pokazał na drzwi rozkazując gestem, by opuściła pomieszczenie, budynek i całe jego życie.   


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #love