Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pułapka

Wróciłam do domu i starałam się nie myśleć o tym, co dzisiaj miało miejsce. Dom zabrał mnie w jakieś podejrzane miejsce. Chciał mi zdradzić cały swój sekret, a nagle w mgnieniu oka rozmyślił się i obiecał, że już nigdy w życiu go nie zobaczę. Chciał zerwać kontakt z Alexem? i Travisem? A więc oni byli zamieszani w narkotyki. Dominic był w nie zamieszany. Kto jeszcze należał do jego paczki? Zrobiłam sobie gorącą herbatę z sokiem malinowym i starałam się uspokoić bicie mojego serca. 

Jak to właściwie jest? Poznajemy kogoś. Czasami mamy wrażenie, że ta osoba naprawdę namiesza w naszym życiu, a czasami nawet byśmy o tym nie śmieli pomyśleć. Pamiętałam dzień, gdy go poznałam. Wydawał mi się taki dojrzały, a jednocześnie szczeniakowaty i wulgarny. Miał w sobie to coś, ale strasznie mnie też irytowało jego zachowanie. Sprawiał wrażenie bezczelnego. Pociągała mnie ta jego strona mocy, zaś z drugiej strony, była odpychająca. 

A teraz? Co się właściwie ze mną dzieje? Gdyby Dominic nam nie przerwał, możliwe, że uprawialibyśmy seks w jakimś obskurnym budynku, który wyglądał jak melina. To jest pewne, że tak by było. 

W jednym momencie poczułam się jak łatwa dziewczyna. Oddałabym mu się po miesiącu znajomości. Na dodatek nie byliśmy ze sobą szczególnie blisko. Co się ze mną stało? Do jasnej cholery, co ja ze sobą robię? Czułam wewnętrznego kaca moralnego. Wyjęłam telefon i chciałam odruchowo napisać, że to wszystko to jedna wielka pomyłka, a ja za wszelką cenę bym nawet go nie tknęła, ale doskonale wiedziałam, że byłoby to ogromnym kłamstwem. 

Ścisnęło mnie w żołądku na wspomnienie moich zwilżonych ust przez jego pocałunki, na świadomość, że jego ręce dotykały mojego ciała. Że ja dotykałam jego ciała. Że nasza ciała były tak cholernie blisko. Cholera, przecież ludzie, którzy do siebie nic nie czują tak się nie zachowują. A jednak. Czemu mnie odtrącił? Powiedział, że nie chcę żebym się w nim zakochała. Cóż za wysoka samoocena. Ja w nim? hahaha. No dobra, może jednak jest takie małe prawdopodobieństwo, że mogłabym się w nim zakochać. Ale tylko malutkie. Okłamywałam samą siebie, co i tak nie tłumaczyło jego pieprzonego zachowania. 

I tak może cała noc zajęła mi nad rozmyślaniem na ten zasrany temat. Oczywiście, w szkole byłam nieprzytomna. Taylor natychmiast to zauważyła. 

-Byłaś na imprezie i mnie nie zabrałaś? 

-Nie byłam na żadnej imprezie - wyjaśniłam przyjaciółce i w skrócie opowiedziałam jej wczorajszą historię. 

-Pomyślmy racjonalnie - Tay zaczęła bawić się swoimi włosami. - Zabrał Cię do opuszczonej fabryki. 

-Coś w tym stylu. 

-I było tam kilka jakiś pomieszczeń. Fabryka była w lesie, daleko od cywilizacji. 

-Nie przesadzajmy - upomniałam ją. 

-Jessica, czy ty postradałaś zmysły! A gdyby on był psychopatą i by Cię tam zgwałcił. 

-Właściwie to doszłoby do tego, jednak nie można nazwać gwałtu jeśli obie osoby są zaangażowane. 

-Nie o tym mówię moja droga! 

-Taylor, nic mi nie jest, a Dominic nie jest psychopatą. To znaczy, tak mi się wydaję. 

-Czarny rynek - powiedziała moja przyjaciółka. Spojrzałam na nią pytająco, a ona westchnęłam głośno. - Ja pierdole, Jessica! - wykrzyknęła i kilka osób siedzących obok spojrzało na nas. - Broń, narkotyki, może i nawet żywy towar! - szepnęła dziewczyna. - Dominic musi być w to zamieszany. Bo po chuj mu opuszczona fabryka w lesie? 

-Może to jakieś tajne miejsce spotkań ich gangu, nie wybiegałabym tak daleko w przyszłość, Tay. Dominic mi nie wygląda na seryjnego morderce czy szefa jakiegoś kartelu. Myślę, że to co powiedział, o tym, że jest niebezpieczny i tak dalej było lekkim wyolbrzymieniem. 

-Dominic nie wygląda na faceta, który koloryzuje, by zaimponować lasce. On ma w sobie wystarczająco dużo tego czegoś. Jess, on Cie nie okłamał. 

-Czy ty siebie słyszysz? - zapytałam ją poirytowana. 

-Jest jedyne wyjście, by poznać prawdę. Spotkaj się z nim i go o to zapytaj. 

I chociaż cholernie chciałam to uczynić, nie udało mi się to. Dzwoniłam do niego z milion razy, byłam u niego na siłowni, nawet chciałam pojechać do niego do domu, ale zabrakło mi odwagi. Mijały dni, a od feralnego incydentu w tej zasranej fabryce minęło już tydzień, a Dominic nadal nie dawał znaku życia. Pytał Alexa, ale ten tylko spojrzał na mnie wściekle i oznajmił, żebym się nie interesowała Dominiciem, bo wszystko przez to psuję. 

W końcu pewnego dnia oznajmiłam, że dam sobie z nim spokój. 

-Zachowuję się jak dziecko. Latam za kolesiem, który mnie nie chcę - pożaliłam się Taylor, gdy jechałyśmy windą to mieszkania Cands. 

-On cię chcę! - wypomniała mi dziewczyna. 

-Walić go! - burknęłam. 

-Byłaby to sama przyjemność - uśmiechnęła się przebiegle przyjaciółka. 

-Koniec z tym - oznajmiłam. - Nie będę się poniżała. Nigdy więcej nie wypowiem imienia tego cholernego fiuta. 

-O kim mowa? - zapytała z chichotem Cands, bo w tym samym czasie wyszłyśmy w windy, a ona otworzyła nam drzwi. 

-Nieważne - machnęłam ręką i pocałowałam ją w policzek. Ujrzałam walizki w progu. - Wyprowadzasz się? - zapytałam zaskoczona. 

-Malcolm wrócił - oznajmiła. 

-No co ty? Czemu nic nie powiedziałaś? 

-Przyjechał dzisiaj, jak byłam w szkole. Nawet mnie nie uprzedził. Myślałam, że przyjedzie za tydzień, a tu taka niespodzianka. 

-Świetnie, gdzie jest najstarszy z waszego rodu? - zapytała uradowana Taylor, bo Malcolm zawsze mówił, że jak Tay dorośnie to zrobi z niej najpiękniejszą modelkę świata. 

-Właściwie to - zaczęła Candy i wtedy z salonu wyszedł Dominic z Malcolmem. 

Przełknęłam głośno ślinę. Dominic miał na sobie dżinsy i dżinsową koszulkę z podwiniętymi rękawami. Tatuaże jakby dorysowywały resztę rękawów koszuli. Serce zaczęło mi mocniej bić. Dominic utkwił spojrzenie we mnie. Nie widziałam go cały tydzień, dzisiaj dałam sobie cholerne postanowienie, że już nigdy go nie zobaczę, a teraz co... 

-Dom! - krzyknęła Taylor udając uradowaną. - O matko, boski Malcolm! - rzuciła się na chłopaka. 

Malcolm bardzo wydoroślał. Urósł może z 10 centymetrów i teraz mierzył z dwa metry. Był wysokim więc blondynem o swoich czekoladowych oczach. Twarz miał lekko kościstą, a szczękę wyraźnie zarysowaną. Włosy podcięte dosyć krótko i teraz obejmował Taylor swoimi bardzo umięśnionymi rękami, co oznaczało, że w Nowym Jorku nie próżnował. 

Ja zamiast podejść i się przywitać, wpatrywałam się w Dominica, a on we mnie. W końcu chłopak przerwał tą lekko niezręczną dla nas sytuację i oznajmił Malcolmowi, że oddzwoni do niego. Gdy Dominic zniknął i ja się przywitałam ze starym przyjacielem. Malcolm nie tracił czasu i zaczął zasypywać nas opowiastkami z jego bujnego życia, ale ja nawet na chwilę nie potrafiłam się skupić, bo myślami ciągle powracałam do tego cholernego faceta, który miał przecież zniknąć z mojego życia. 


Tego samego dnia, po wizycie u Cands, pojechałyśmy z Taylor od razu na siłownie. Obie wyszłyśmy po dwóch godzinach ostrego treningu, pożegnałyśmy się ze sobą i wsiadłyśmy do swoich samochodów. W aucie nabrałam głośno powietrza, napiłam się jednego ze zdrowych soków, które musiałam pić według zaleceń mojego trenera i zapaliłam samochód, po czym ruszyłam w stronę domu. Mój niepokój wzrósł zenitu, gdy zauważyłam, że od siłowni jedzie za mną już na 5 skrzyżowaniu ciągle jedno i to samo auto.  Skręciłam gwałtownie w pierwszą napotkaną uliczkę w prawo, ale ten samochód zrobił to samo, więc tym razem szybko skręciłam w lewo, a później znowu w lewo, co było ogromnym błędem. Znalazłam się w ślepej uliczce. Zajrzałam w tylne lusterka i zobaczyłam, że tuż za moim samochodem, parkuje ten sam czarny samochód, który śledzi mnie od siłowni. Nie miałam szans na ucieczkę. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #love