Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

Wysiadłam ze swojego nowego BMW, które dostałam od taty za nieobecność na moich urodzinach. Porwałam w ręce torbę od Tiffany'ego, wrzuciłam do niej swojego iPhone'a i ruszyłam w stronę drzwi do domu mojej przyjaciółki. Otworzyłam je, nie czekając na zaproszenie. Przywitał mnie intensywny zapach muffinek. Zaciągnęłam się nim i radośnie westchnęłam, po czym zawołałam:

-Taylor! 

Jak na zawołanie, moja przyjaciółka zbiegła z piętra i przywitała się ze mną radośnie. 

-Nie jestem jeszcze gotowa! - uprzedziła. 

-Nic nowego - westchnęłam. - Szykuj się, bo Adam znowu będzie się na nas wściekał. 

-Wiesz, może zamiast uparcie chodzić z nim na zajęcia, po prostu zaproś go na kawę - puściła mi oczko i obie ruszyłyśmy na górę, wprost do jej wielkiego pokoju. 

-Chyba oszalałaś? Mam zaprosić chłopaka? Na randkę?! - spojrzałam na nią jak na wariatkę. - Poza tym, to mój trener personalny! - przypomniałam jej. - I niech tak zostanie! 

-Och, Jess! - moja przyjaciółka westchnęła. - Sama mówiłaś, że jest bardzo przystojny. 

-Tak. I co z tego? Czy to oznacza, że mam się umawiać z każdym przystojnym chłopakiem? 

-Nie - moja przyjaciółka posłała mi uśmiech, który zwiastował tylko jedno. Za chwilę zacznie przypominać mi o... - Od sprawy z Justinem kompletnie skamieniałaś! Jess, słoneczko, nie każdy facet zdradza swoje dziewczyny... 

-Przestań! - poprosiłam. - To było rok temu! Justin tu nie ma nic do tego! Poza tym, ja zamknęłam ten rozdział. 

-Zamknęłaś ten rozdział?  - Taylor uniosła brwi. - To czemu do tej pory nie rozmawiasz z nim i z Alice? 

-Była moją przyjaciółką! - uniosłam ręce w geście kapitulacji. - I przespała się z moim chłopakiem! W moje urodziny! Naprawdę myślisz, że zamierzam kiedykolwiek się do niej odezwać? 

Taylor kolejny raz westchnęła i zaczęła poprawiać włosy. 

-Myślę, że oboje już odpokutowali za swoje... 

-Mówiłam ci! - warknęłam. - Nie zamierzam o nich rozmawiać w piątkowe popołudnie. Czemu psujesz mi weekend? 

-Nie psuję - dziewczyna podeszła do mnie i pogłaskała mnie po ramieniu. - Po prostu chcę, żebyś wreszcie sobie kogoś znalazła. 

-Nie będę nikogo szukała na siłę - wyjaśniłam jej. - A teraz chodźmy na ten trening! Ile ty się możesz szykować? Przecież i tak zaraz ci ta tapeta spłynie, nie wspomnę o tym, że twój top będzie cały mokry i śmierdzący od potu. 

-Czasami jesteś obleśna - wzdrygnęła się moja przyjaciółka. 

-Wiem - uśmiechnęłam się szeroko. 


Kiedy trzy godziny później wróciłyśmy do mojego domu, byłyśmy wypompowane. Adam dzisiaj dał nam niezły wycisk i nie czułam nic. Żadnego mięśnia. Pomyśleć, że za dwie godziny miałyśmy być gotowa na imprezę. Nie miałam siły się ruszyć z kanapy, co dopiero szykować się, a później dobrze się bawić. 

-Musisz przełożyć te treningi z Adamem na inny dzień tygodnia - westchnęła Taylor i sięgnęła po butelkę zimnej wody. 

-Cześć dziewczynki - zaszczebiotała moja matka, kobieta wyglądająca zawsze jak młoda matka, a nie jakaś tam czterdziestka. 

-Cześć mamo - machnęłam jej. 

-Cześć Stella - przywitała się z nią Taylor. 

-Adam się dzisiaj postarał, żeby zabić wam nudę? - zachichotała. 

-Uhm - mruknęłam. 

-Kiedy daje mi prywatne lekcje, nie męczymy się tak bardzo - kolejny chichot mojej mamy. Skrzywiłam się. 

-Och, daj spokój - poprosiłam. 

Nie chciałam znać szczegółów. Ale już dawno podejrzewałam, że Adam puka moją matkę. Ich prywatne lekcje były zazwyczaj w późnych godzinach, a mama wcale nie wracała do domu spocona i zmęczona. Raczej zrelaksowana i kompletnie w skowronkach. 

Dobrze, że nie widywał jej wtedy mój ojciec. Co prawda, nie mieszka z nami już od 5 lat, sam zmienia co pięć sekund kochanki, mimo wszystko, zawsze był o nią zazdrosny. 

-Taylor, śpisz dzisiaj u nas? - zapytała mama. 

-Tak. Idziemy na imprezę do Cindy. 

-Oo - moja mama zachwyciła się. - Idzie z wami Zack? 

Taylor natychmiast się spięła co oznaczało jedno. Znowu kłoci się z Zackiem. 

-Nie - odpowiedziałam za nią. Mama spojrzała na nas pytająco i zanim zostawiła nas same, rzuciła. 

-Mówiłam ci już kiedyś Tay, Zack nie jest dla ciebie. Kopnij go w dupę. 

Taylor tylko wbiła wzrok w poduszkę. Gdy moja mama wyszła z salonu, spojrzałam na moją przyjaciółkę. 

-O co poszło tym razem? 

-Spotyka się znowu z Sandy. 

Westchnęłam zdecydowanie zbyt głośno. Taylor wstała i ruszyła do łazienki. 

-Pierwsza biorę prysznic - powiedziała niby opanowanym głosem. 

-Tay, czekaj! - zawołałam. - Wiesz, że to nic nie znaczy. Mogą tylko się spotykać. 

-Znasz ją! - Taylor warknęła. - Ona zrobi wszystko, żeby zniszczyć, to co jest między nami. 

-Gdyby on był mądry, pewnie nawet by do tego nie dopuścił - powiedziałam cicho, dziewczyna tylko na mnie spojrzała i wyszła. 

Miałam rację! Wiedziałam, że mam rację! No bo przecież, jeśli chłopak kocha dziewczynę, to robi wszystko, żeby ich związek przetrwał. Kiedy odzywa się do niego jego była, dziewczyna, która popsuła mu już związek z Tay dwa razy, to nie ma opcji, żeby on się do niej odezwał, tak?! A więc czemu to robi?! 

Nie rozumiałam miłości. Nie potrafiłam jej zrozumieć. I może dlatego wolałam flirtować do woli z chłopcami, a nie się z nimi wiązać, ufać im, a później w mgnieniu oka pozwolić im nas skrzywdzić. 

Kiedy Tay zwolniła mi łazienkę, natychmiast ją zajęłam. Spojrzałam na siebie w lustrze. Moje piękne, długie blond włosy ułożone był teraz w koński ogon. Spojrzałam na swój top opinający mój bardzo dobrze umięśniony brzuch. Zdjęłam ubrania i natychmiast wzięłam szybki i zimny prysznic. 

Gdy wyszłam z łazienki, razem z Tay szykowałyśmy się na imprezę. Cindy już zdążyła nam wysłać milion snapów. Wyjrzałam z mojego pokoju i zawołałam mamę, która pojawiła się natychmiast. 

-Zawieziesz nas, prawda? - zapytałam. 

-Oczywiście - uśmiechnęła się do nas szeroko moja mama. - Pięknie wyglądacie - powiedziała i weszła głębiej do pokoju. - Jak wrócicie?

-Może ktoś nas odwiezie - machnęłam ręką. - A jak nie, to taxówką.

-Dobrze - mama usiadła na moim łóżku i przyglądała się nam jak zakładamy ubrania. - Taylor, schudłaś! - zauważyła. 

-Prawda? - Taylor zachwyciła się. - Moja mama przerzuciła się na zdrowe odżywianie i teraz mogę śmiało zostać marchewkowym potworem. 

Wszystkie się zaśmiałyśmy. 

-Chyba też powinnam się przerzucić na marchewki - burknęła moja mama. 

-Ty? Chyba oszalałaś! - zawołała Taylor. - Masz lepszą figurę niż połowa dziewczyn w naszej szkole. 

Mama lekko się zaczerwieniła, co było jej normą, kiedy przyjmowała jakiś komplement. Każdy jej facet twierdził, że to urocze. Ja myślałam trochę inaczej. 

-Dziękuję kochanie - mama pocałowała przyjaciółkę w czoło. - Szykujcie się, ja wam nie przeszkadzam. 

Pół godziny później byłyśmy już gotowe. Wsiadłyśmy z mamą do samochodu i ruszyłyśmy na imprezę. Gdy byłyśmy już na miejscu, mama tylko uprzedziła nas (jak zawsze), żebyśmy nie piły drinków z podejrzanego źródła i jeśli jakiś nachalny typ nas zaczepi, mamy wykorzystać nasze zdolności nabyte na lekcjach samoobrony. My jak zawsze przewróciłyśmy oczami i wjechałyśmy windą na 7 piętro, gdzie mieściło się mieszkanie Cindy. Głośna muzyka biła już na korytarzu, a gdy otworzyłyśmy drzwi przywitał nas duszny gorąco i mnóstwo ludzi. Cindy natychmiast nas zauważyła. 

-Witajcie moje BFF! - zawołała! Przywitałyśmy się całusem w policzek. 

-Cześć słoneczko - krzyknęła Tay. U boku Cindy pojawił się mój brat, Alex. 

Mam brata bliźniaka! Uhm. I o dziwo, nie wyglądamy tak samo!  Ja jestem blondynką, bardzo jasną. O ciemnych, granatowych oczach. Mam pełne i bardzo ładne usta, do tego zgrabny nos. Zaś mój brat jest ciemnym blondynem, ma jasne niebieskie oczy. Też ma ładne usta i nos. Jest też dosyć przystojny. Jeśli mogę go ocenić dosyć obiektywnie. I nie jesteśmy prawie wcale do siebie podobni. 

-Mama was przywiozła? - zapytał.

-Tak - odpowiedziałam. - Ty śpisz dzisiaj tutaj? 

-Oj, spać to ja tu na pewno nie będę - pokazał na tłum ludzi, ale Cindy tajemniczo się uśmiechnęła. Razem z Tay spojrzałyśmy po sobie i dosyć ironicznie powiedziałyśmy: Mhm. Mój brat westchnął i się zaśmiał. - Macie zbyt dużo brudnych myśli! 

Pocałował Cindy krótko w usta i szepnął. 

-Jak pozbędziesz się tych świrusek, to wiesz, gdzie mnie znaleźć - pogłaskał ją uroczo w plecki i odszedł do grupy szkolnych sportowców, w których zauważyłam Davida, chłopaka, który od dwóch lat nie dawał mi spokoju. Pomachał mi i uśmiechnął się zalotnie. Odmachałam i znowu wróciłam wzrokiem do dziewczyn, które już patrzyły na mnie wymownie. 

-Przypomnij mi! Czemu nie umówisz się z Davidem? - zapytała bez ogródek Candy. 

-Przypomnę ci! Bo nie obchodzi mnie typowy przystojniaczek bardziej wpatrzony w siebie niż w cokolwiek innego - zarzuciłam włosy do tyłu i wtedy go zauważyłam. 

Stał na drugim końcu sali. Ubrany w ciemne dżinsy i zwykłą, granatową podkoszulkę. Pewnie wpadł tylko na chwilę. Wyglądał jak zawsze, bardzo dobrze. Jego idealnie przycięte ciemne włosy, miał lekko zmierzwione. Rozmawiał z jakąś młodszą od nas dziewczyną, która pewnie znalazła się na tej imprezie zupełnie przez przypadek, bo jej nie znałam. A może ona przyszła z nim? Nie miałam pojęcia. 

Jednak wiedziałam jedno. Jeśli on tu jest, ja na pewno nie będę się dobrze bawiła.



Hej kochani :* 

Co myślicie o nowy opowiadaniu? Spodobało się wam? :) 

Czekam na wasze opinię. :) 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #love