Napój miłości
-Travis wrócił? - zapytała zaskoczona Taylor.
-Tak - odparłam i przegryzłam mojego tosta.
-Pewnie ma ci wiele do opowiedzenia - zauważyła mama i uśmiechnęła się tajemniczo.
-No - przytaknęłam. - Całkiem możliwe, że umówię się dzisiaj z nim i zostanę u nich na noc. Co ty na to?
Mama jakby liczyła na to pytanie, uśmiechnęła się szeroko i potrząsnęła głową.
-Oczywiście córeczko - pogłaskała mnie i zaczęła chichotać. - Wymienisz się z Alexem!
-To nie wrócił dzisiaj na noc? - bardziej stwierdziłam niż zapytałam.
-Nie - mama przewróciła oczami. - A kto was wczoraj odwiózł?
-Dominic - Taylor posłała porozumiewawcze spojrzenie w stronę mojej mamy.
-Kim jest Dominic? - zapytała mama.
-Nie wiem - wzruszyłam ramionami.
-Jak to nie wiesz? - mama uniosła brew. - Odwiózł cię chłopak, którego nie znasz?
-No.
-Jess! - zawołała rozczarowana mama.
-Stello, myślę, że Jessica go znała - powiedziała powoli Taylor.
-Jejku - westchnęłam. - Poznałam go wczoraj, ale wygląda na to, że on już od dawna obraca się w naszym towarzystwie chociaż ja nie mam pojęcia kim on jest. Nigdy wcześniej go nie widziałam - wyjaśniłam. - Nie przejmuj się, Alex go zna, więc nie jest obcy - tym razem to ja przewróciłam oczami, a Tay zachichotała.
-Kogo znam? - zapytał mój brat wchodząc do kuchni.
Miał na sobie to samo co wczoraj, czyli czarne, przetarte delikatnie na kolanach dżinsy i szarą podkoszulkę. Jego włosy były w kompletnym nieładzie, a oczy podkrążone jak po zawalonym weekendzie albo raczej tygodniu pracy.
-Kim jest Dominic, który odwiózł wczoraj twoją siostrę do domu? - przeszła do meritum moja mama.
Alex spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko.
-Dominic cię podwiózł? - zaśmiał się i podszedł do mnie, by podjeść mi tosta.
-Tak. Co w tym dziwnego? - zapytałam. - Poza tym, była ze mną Taylor - przypomniałam.
-Dominic zazwyczaj nie podwozi dziewczyn do domu - mój brat uśmiechnął się krzywo. - Chyba wpadłaś mu w oko.
Westchnęłam i odebrałam mu mojego tosta.
-Skąd się z nim znasz? - zaczęła przesłuchanie moja mama. Alex lekko się zmieszał i odparł trochę zbyt drętwo.
-To kolega Travisa - wyjaśnił.
-Prawie wcale go nie kojarzę - wtrąciła Taylor.
-Bo on nie bawi się co chwilę jak my, tylko jest trochę zapracowany - odburknął chłopak i skierował się do wyjścia. - Co wy się tak o niego wypytujecie?
-Ciekawi nas kim on jest - wzruszyła ramionami moja przyjaciółka. - To takie dziwne?
-Trochę - mruknął mój brat i wyszedł.
-Co go ugryzło? - zapytała mama.
-Może pokłócił się z Candy - podsunęłam, chociaż czułam, że to nie Candy jest powodem jego humoru.
Wjechałam na 7 piętro tego samego budynku co wczoraj. Gdy wyszłam z windy, zwróciłam się ku temu samemu mieszkaniu. Zadzwoniłam dzwonkiem i po chwili otworzyła mi drzwi Candy.
-Cześć słoneczko - przywitała się ze mną.
-Hej Cands - pocałowałam ją w policzek. - Przyszłam do Travisa.
-Nie ma go, ale za chwilę wróci - poinformowała mnie. - Załatwia jakieś interesy z Dominiciem - puściła mi oczko.
-Cands, mogę cię o coś spytać? - zapytałam, gdy weszłyśmy do kuchni.
-Wody?
-Poproszę - posłałam jej lekko poddenerwowany uśmiech.
-Pytaj - nalała mi do szklanki zimnej wody z cytryną i miętą.
-Kim jest ten cały Dominic? - wyrzuciłam. - Nigdy wcześniej go nie widziałam, ani nawet o nim nie słyszałam.
O dziwo Candy nawet nie zdziwiło to pytanie. Podała mi wodę i obie ruszyłyśmy do salonu. Usiadłyśmy na kanapie, a ona zaczęła mi opowiadać.
-Poznałam Dominica z pół roku temu. Travis miał wtedy problemy finansowe. To było zaraz po tym jak zaczął ćpać - przypomniałam sobie okres z jego życia, kiedy ich rodzice wyjechali do Anglii, zostawili wszystko na głowie Travisa, chłopak niezbyt dobrze sobie radził. - Dominic wtedy nie tylko mu pomógł znaleźć pracę, ale też wyciągnął go z nałogu.
-Czemu nigdy wcześniej go nie widziałam? Na żadnej imprezie? Zna Justina i Davida. I nawet Alexa!
-Nie było go na żadnej imprezie nigdy wcześniej. Przynajmniej nie tak długo jak teraz. Z Justinem i Davidem poznali się na siłowni. Bo Dominic odziedziczył w spadku dwie siłownie i kilka barów. A z Alexem tutaj. Alex kilka razy wyszedł z Travisem i Dominiciem. I jest jeszcze jeden koleś, możesz go kojarzyć z imprez, Ryan, typowy podrywacz, najlepszy kumpel Dominica, pomaga mu prowadzić te wszystkie interesy.
-Ile ten Dominic ma lat? - byłam lekko zaskoczona tym co usłyszałam.
-20.
-Okeej - westchnęłam. - Czemu nikt mi nic o nim nie wspomniał? Znacie tego gościa już pół roku.
-Jess - Candy spojrzała na mnie jak na idiotkę. - Mam ci mówić o wszystkich znajomych jakich poznam?
-Wiem, trochę przesadzam.
-Spodobał ci się.
-Nie! - szybko zaprzeczyłam. - To nie o to chodzi. Po prostu wychodzi na to, że tyle osób go zna. A ja widzę gościa pierwszy raz w życiu.
-Szybko się z nim zapoznasz. Może nie jest jakoś bardzo towarzyski, ale wszyscy go lubią. Nie wiadomo czemu, każdy darzy go ogromnym szacunkiem, mimo iż czasami nie należy do najmilszych.
-Nie wiem, ja tam nie zauważyłam, żeby był szczególnie uroczy - mruknęłam, a Candy natychmiast się uśmiechnęła.
-Podrywał cię? Był niegrzeczny i bezczelny? - zagryzła dolną wargę.
-Cands! - zawyłam. - Nie każ mi, żebym przypominała sobie moją rozmowę z nim - poprosiłam, a ona się zaśmiała.
-Dobrze, już dobrze.
Wtedy usłyszałyśmy dźwięk przekręcania klucza w zamku i drzwi się otworzyły. Do mieszkania wszedł Travis z Dominiciem. Rozmawiali i na początku prawie nas nie zauważyli, ale Dominic szybko się zorientował, że nie są sami. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, poczułam, że jest mi cholernie gorąco. Chłopak nie był dzisiaj w humorze, widziałam, ale gdy spojrzał na mnie, jego oczy nieco się rozszerzyły i rozjaśniły. Travis też jakby zapomniał o wszystkim, uśmiechnął się szeroko.
-Jess, nie wiedziałem, że wpadniesz! - podszedł i mnie ucałował.
-Chciałam zrobić ci niespodziankę.
-Super, zostajesz na noc? - zapytał od razu.
-Jeszcze nie wiem - skłamałam, bo w moich planach było rzeczywiście nocowanie u Travisa i Candy.
-To się zastanów, ja omówię kilka spraw z Dominiciem i jestem cały twój - puścił mi oczko.
-Okej - posłałam mu uśmiech i odprowadziłam ich spojrzeniem do pokoju Travisa.
Dominic miał na sobie dzisiaj czarne dresy i granatową podkoszulkę. Travis też miał dresy, tylko, że szare, co oznaczało, że chyba byli na tej siłowni. Czekałam cierpliwie, aż skończą gadać, a zajęło im to pół godziny. Zdążyłyśmy z Candy już wszystkich obgadać z imprezy, a na dodatek zrobiłyśmy sobie po małym drinku na rozluźnienie, gdy chłopaki wyszli z pokoju Travisa.
-Popijacie już w południe? - zapytał Dominic obdarowując nas tym samym krzywym uśmieszkiem co mój brat.
-A kto bogatemu zabroni? - zapytała Cands. -Kochanie, niech chłopcy się tobą zajmą, ja mam dzisiaj randkę jeszcze - wypiła drinka do końca. - Muszę szybko się uszykować.
Wstała i zaczęła biegać z pokoju do łazienki.
-Napijesz się czegoś? - zapytałam Dominica, przejmując obowiązki gospodarza.
Podeszłam do baru i zaczęłam robić sobie cosmpolitan. Kochałam ten drink, ale niestety, nie umiałam go za bardzo przyrządzać. Chłopak spojrzał na moje nieudolne zdolności i się zaśmiał.
-Niestety prowadzę - zajął miejsce obok mnie, wziął shaker, do którego wsypał lód. Nalał tam wódkę,cointreau oraz sok żurawinowy, po czym skropił to cytryną. Zamknął shaker i zaczął bardzo mocno tym potrząsać. - Podałabyś mi sitko? - zapytał.
-Pewnie - odpowiedziałam i zaczęłam się zastanawiać, gdzie jest sitko. Przeszukałam kilka szafeczek, aż w końcu znalazłam. Podałam mu je, on wylał napój do kieliszka.
-Pozwolisz, że obędzie się bez plasterka cytryny?
-Dzięki - posłałam mu promienny uśmiech i upiłam łyk.
Drink był perfekcyjny. Tak cudowny w smaku, że aż zamknęłam oczy. Był pyszny. Lepszy niż ten, co robił barman na imprezie. Otworzyłam oczy i ujrzałam go z tym krzywym uśmieszkiem.
-Smacznego - szepnął i odstawił shaker.
-Jesteś samochodem? - zawołała Candy, a Dominic odkrzyknął:
-Tak.
-A w którą stronę jedziesz?
-Podwiozę cię - odparł bez pytania i zostawił mnie samą przy barze.
Spojrzałam na Travisa, który właśnie wszedł do pokoju uśmiechnięty.
-Czyli mamy wolną chatę? - zapytał.
-Tak - pokiwałam głową.
Chłopak klasnął w dłonie. Pożegnał się z Dominiciem, który nawet nie zaszczycił mnie spojrzeniem na odchodne i po chwili zostaliśmy w mieszkaniu sami. A ja sączyłam moje cosmo i za wszelką cenę nie chciałam, aby się mi ono skończyło.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro