Mamy problem
Zack początkowo rozmawiał z kilkoma znajomymi, natomiast ja ciągle szukałam wzrokiem Taylor.
-Gdzie ona się podziała? - zapytałam kolejny raz wybierając jej numer.
-Nie mam pojęcia, widziałem ją przed chwilą z... - urwał nagle i wyjął swój telefon - z Ryanem - dokończył i spojrzał na mnie porozumiewawczo.
-Czekaj - przerwałam mu i ruszyłam w stronę ogrodu.
Na tyłach domu, za basen, znajdował się mały ogródek, w którym zawsze ukrywałyśmy się z dziewczynami, gdy rodzice Kate byli w domu i popijaliśmy drinki. Jakby rzeczywiście rodziców Kate interesowało, to że ich niepełnoletnia córka wraz z koleżankami spożywa alkohol. Taylor zawsze mówiła, że to najpiękniejsze miejsce na ziemi. Ogród był ogrodzony tak, że nikt kto nawet znajdowałby się na dachu domu, nie zobaczyłby kto i co robi w tym ogrodzie. Żywopłot był równie przycięty i tworzył pewnego rodzaju okrąg. A w samym środku ogrodu stał stolik z krzesełkami, gdzie mama Kate czasami pisała artykuły do gazety, z którą współpracowała. Przy żywopłocie od strony domu stała huśtawka, na której często usypiałyśmy z dziewczynami, bo za dużo wypiłyśmy, albo ogarniało nas użalanie się nad sobą. No a po drugiej stronie stała mała fontanna, gdzie zawsze kładłyśmy nielegalnie zdobytą dzięki Travisowi butelkę wódki, by mogła się ona ochłodzić.
To miejsce faktycznie było piękne. I romantyczne. Wieczorami, gdy było już ciemno, Kate paliła światełka, które były zawieszone centralnie nad stolikiem i rozprowadzone od żywopłotu. Często włączałyśmy wtedy muzykę z naszych telefonów i tańczyłyśmy, a gdy przełączyło się na jakąś smutną piosenkę, to dopierałyśmy się w pary, gdzie ja zazwyczaj tańczyłam z Tay, a Candy z Kate. Wiele złamań nerwowych i psychicznych tak spędziłyśmy. Głownie tak wyglądały moje wieczory po rozstaniu z Justinem. Upijałyśmy się, tańczyłyśmy, a później już tylko płakałyśmy.
Gdy zbliżałam się do ogrodu usłyszałam śmiech Taylor. Oboje z Dominiciem weszliśmy w tą niebezpieczną strefę i zobaczyliśmy jak Taylor siedzi na stoliku i się śmieje, a Ryan opiera się obok niej i bawi się jej włosami.
-Nie to żeby coś - chrząknął Dom. - Ale mamy mały problem.
Ryan natychmiast odsunął się od Taylor, a ona spojrzała na nas zaskoczona.
-Co się dzieję? - zapytał Tay obawiając się najgorszego.
-Zaczynam myśleć, że impreza bez problemu w waszym towarzystwie jest czymś zupełnie niemożliwym - zaśmiał się Ryan.
-Mamy nieproszonego gościa - mruknął Dominic i kiwnął na Ryana.
-Okej, to zajmijmy się tym - klasnął w dłonie Ryan i ruszył w stronę domu.
-Kim jest ten nieproszony gość? - zapytała Taylor i ruszyła za chłopakami.
-Zack - odparłam cicho.
Dziewczyna się obróciła. Ryan też.
-Czego tu chcę? - zapytała wściekła Taylor.
-Nie wiem - odpowiedziałam równie cicho.
Taylor nagle ruszyła znacznie szybciej w stronę domu.
-Taylor, uspokój się - krzyknęła.
-Hej, Tay! - Ryan złapał ją za rękę. Spojrzałam zaskoczona na Dominica, ale on tylko stał i uśmiechał się dziwnie tajemniczo. - Taylor, on pewnie przyszedł tu na chwilę - puścił jej dłoń lekko speszony tym co zrobił przed chwilą.
-Tu jesteście! - krzyknął wściekły Zack i wyszedł naprzeciw nam. - Nie wiedziałem słoneczko, że tak szybko się pocieszyłaś! Aż nie wierzyłem jak Damian mi napisał, że Ryan się do ciebie dobiera, a tu niespodzianka.
Próbowałam sobie przypomnieć o jakim Damianie mówi i wtedy zrozumiałam, że ten Damian to pomocnik Justina. Westchnęłam i podeszłam do Zacka.
-Ogarnij się człowieku, Taylor nie jest już twoją dziewczyną! - krzyknęłam.
-To nie oznacza, że ma puszczać się z tym kurwiarzem! - ryknął na mnie tak wściekle jakby miał się zaraz zamienić w lwa.
-Uważaj na słowa - zacisnął szczękę i pięści Ryan. Zobaczyłam jak Dominic podchodzi do przyjaciela, by w razie awarii mógł go na czas złapać.
-Ty za to mogłeś puszczać się z Sandy? - zapytała ironicznie Taylor i wybuchnęła śmiechem. - Zack, jesteś najbardziej żałosnym człowiekiem na świecie - roześmiała się lekko. - Z łaski swojej, wypierdalaj stąd!
Otworzyłam szeroko oczy pełna podziwu, zobaczyłam jak na twarzy Ryana wypływa promienny uśmiech, zaś twarz Zacka zmienia się w czerwoną papkę. Niestety, nie wytrzymał ciśnienia. Odwrócił się jakby chciał odejść i zwinnym ruchem odepchnął mnie prosto w ręce Dominica, a sam rzucił się na Ryana.
Pisnęłam, ale ledwie słychać było owy pisk, bo Taylor wyła. Oboje z Domniciem ledwo złapaliśmy równowagę, zaś Ryan z Zackiem leżeli na ziemi i okładali się pięściami.
-Wszystko w porządku ? - zapytał Dom.
-Tak, tak - odparłam po chwili w szoku.
Nagle Taylor skoczyła... tak, skoczyła ... na plecy Zacka. Chłopak nie wiedząc kto go atakuję, przerzucił ją przed siebie.
-Matko! - krzyknęłam. - Taylor!!
Jak na zawołanie, Ryan odepchnął z całych sił Zacka i wszyscy podskoczyliśmy do mojej przyjaciółki.
-Taylor, Taylor! - powtarzałam.
Taylor potrząsnęła głową i przetarła oczy.
-Cholera - mruknęła i złapała się za głowę.
-Nic Ci nie jest? - zapytał Dominic.
-Chyba nie - odparłam prostując się dziewczyna.
Ryan wpadł w wściekłość. Rzucił się tak szybko na Zacka, że nikt nie zdążył nawet nabrać powietrza z przerażenia. Okładał go ciosami, cios po ciosie. Dominic szybko doskoczył do niego.
-Ryan! - krzyknął. - Zabijesz go do cholery! - z całych sił odepchnął go od ofiary.
-Jeszcze pół minuty, a nie byłoby co zbierać! Człowieku, opanuj się! - mówił Dominic. Ryan splunął na ziemię i podszedł do Taylor.
-Musi zobaczyć cię lekarz! - powiedział stanowczo.
-Nic mi nie jest - odparła ostrożnie moja przyjaciółka.
-Właśnie, że jest! - upierał się chłopak. - Niedawno leżałaś w szpitalu z połamanym żebrem! Teraz możesz mieć wstrząs mózgu.
-Ryan, ciebie powinien obejrzeć lekarz - odparła dziewczyna i dotknęła swoimi palcami rozwalonego łuku brwiowego i dziwnie zaczerwienionego nosa.
-No, nos chyba będzie nastawiany - zagwizdał dosyć nerwowo Dominic, bo w powietrzu nadal unosiła się powaga sytuacji. - Dzwonię do Nate. Jego też ktoś powinien obejrzeć - wskazywał na Zacka, który ledwo co leżał przytomny na trawniku pod schodami na taras prowadzący do domu.
-Matko Boska - wrzasnęła Taylor i podbiegła do chłopaka.
Ryan wykrzywił się. Taylor uklęknęła obok Zacka.
-Taylor - szepnęłam. - Ja wiem, że on jest dosyć mocno pobity - spojrzałam dumnie na Ryana - ale chyba nie ma sensu się nad nim użalać.
-Dominic - powiedziała dziewczyna - zadzwoń do Nate - poprosiła.
Spojrzała na Zacka i ujęła jego podbródek.
-Tay, ja przepraszam - powiedział zachrypniętym głosem chłopak. - Wybacz mi.
-Chłopaki - dziewczyna wstała i spojrzała na nich. - Zabierzcie go stąd i zadbajcie, żeby wyzdrowiał, ale jednocześnie nie pokazywał mi się na oczy - gdy to powiedziała weszła do domu i zniknęła.
Zobaczyłam jak Ryan szeroko się uśmiecha.
-No cóż stary! - klasnął w dłonie. - Chyba tym razem na współczucie jej nie weźmiesz.
Dominic skończył rozmawiać przez telefon.
-Jess, zawieziemy go do Nate. Jak będę coś wiedzieć, to przyjadę po ciebie.
-Nie - zaprzeczyłam szybko. - Chyba przenocuję dziś u Kate - poinformowałam go. - Zadbaj o to, by się nie pozabijali - prosiłam.
-Jasne - uśmiechnął się do mnie i złożył na moich ustach szybki pocałunek. - Będę dzwonił.
Po czym oboje z Ryanem podnieśli Zacka i skierowali się w stronę samochodów stojących przed domem.
Wróciłam na przyjęcie, które rozkręcało się coraz bardziej. Zapytał Candy, czy widziała Taylor, a ona powiedziała, że poszła na górę, więc też się tam skierowałam. Znalazłam ją w łazience Kate.
-Hej głuptasku! - przywitałam się z nią.
-To wszystko jest jakieś chore - mruknęła bez powitania.
-Ty i Ryan czy to co się stało przed chwilą?
-Wszystko - odparła dziewczyna.
Obie oparłyśmy się o wannę.
-Ryan to fajny chłopak - powiedziałam.
-A ja to beznadziejna dziewczyna - westchnęła moja przyjaciółka.
-Więc tworzycie świetną parę - zażartowałam. Uśmiechnęła się.
-Nie dopóki nie wykluczę z mojego życia Zacka.
-A chcesz go wykluczyć?
Taylor spojrzała na podłogę w łazience z ogromnym zainteresowaniem.
-Właśnie problem w tym, że nie mam pojęcia czego tak naprawdę chcę.
Okeej, hejka :)
Nowy rozdział. Trochę coś o Taylor. Lubicie ją? Co o niej myślicie? Co myślicie o niej i Ryanie? Czy może wolicie jej wersję razem z Zackiem? :D Piszcie!! :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro