Koszmarne rozterki
Fryzjerka zdjęła ze mnie fryzjerską płachtę, których nienawidzę. Spojrzałam w lustro. Moje piękne blond włosy układy się w śliczne lekko podkręcone loki na końcówkach. Wyglądałam dobrze. Bardzo dobrze. Siedząca obok mnie Taylor postawiła dzisiaj na proste włosy. Uśmiechnęłyśmy się szeroko do Zoey, szefowej naszego zakładu fryzjerskiego.
-Zadowolone? - zapytała kobieta, a my pokiwałyśmy głową. - Jeszcze raz, wszystkiego najlepszego Jessico - uściskała mnie na pożegnanie.
Wyszłyśmy z salon zachwycone i w bardzo dobrym humorze.
-Kawa? - zaproponowała Taylor.
-Czemu nie ma tu Alice? - marudziłam. - Dzwoniłam do niej ze sto razy - przewróciłam oczami.
-Pojedźmy do niej. Zaczyna mnie trochę niepokoić to, że w twoje urodziny nie odbiera telefonu.
-Nie szykujecie dla mnie przyjęcia niespodzianki? - przyjrzałam się badawczo przyjaciółce.
Taylor spojrzała na mnie jak na idiotkę.
-Nie. A chciałabyś takie mieć? - zapytała przerażona. Kolejny raz przewróciłam oczami i wyjęłam z torebki kluczyki do mojego starego samochodu Audi A6.
-Nie rozumiem co tu się dzieje - westchnęłam.
-Co dostałaś od Justina? - zmieniła szybko temat Taylor.
-Jeszcze nic - otworzyłam mój samochód i wsiadłyśmy do niego. - Jestem z nim umówiona na wieczór - puściłam jej oczko, a ona klasnęła w dłonie i pisnęła z podniecenia. Jej okulary z Prady aż spadły z jej głowy i wylądowały na wycieraczce samochodu.
-Ej, bo nie chcę, żebyś mnie obarczyła kosztami naprawy a raczej kupna nowych - zamruczałam, a ona znowu zachichotała.
Ruszyłam i pojechałyśmy w stronę domu Alice. Obie byłyśmy dzisiaj wyjątkowo w dobrych humorach. Po pierwsze, były moje 17 urodziny. A po drugie, ten dzień był wyjątkowy. Od rana nie robiłam nic, mama zrobiła mi śniadanie do łóżka, naleśniki z syropem klonowym. Byłam w niebie. Później nie musiałam iść na fitness, a siedziałam w domu, kąpałyśmy się w jacuzzi, a później spędziłyśmy pół godziny w saunie. Następnie pojechałyśmy do fryzjera, a teraz przyszedł czas na spędzenie trochę czasu z naszą wyrodną przyjaciółką Alice.
Gdy podjechałyśmy pod jej dom, wydawał się taki cichy i pusty. Wysiadłyśmy z auta i zadzwoniłyśmy do drzwi. Po chwili otworzyła je nasza przyjaciółka. Zlustrowałyśmy ją spojrzeniem. Miała na sobie krótkie spodenki i szary, luźny T-shirt, jakby włożyła to wszystko na szybko. Przy okazji, zauważyłam, że nie ma stanika. Jej czarne włosy były mocno poczochrane, a szminka na ustach lekko rozmazana. Alice wbiła w nas przerażone spojrzenie.
-Dziewczyny, hej! - zawołała i sztucznie się uśmiechnęła.
Przymrużyłam oczy ze zdziwienia i nie czekając na zaproszenie, wpakowałam się do domu.
-Koteczku, są dzisiaj moje urodziny - wypomniałam jej. - Życzenia na fb nie przejdą! Musimy spędzić ten dzień razem, a co ty tutaj sama robisz?
-Yy ja właśnie ćwiczyłam - pokazała na swój strój, a Taylor zachichotałam.
-Jest u ciebie chłopak? - zapytała podniecona.
-Alice - pisnęłam, bo na podjeździe nie widziałam żadnego samochodu. - Czemu nam nie powiedziałaś?
Alice zbladła.
-No - przeciągnęła ostatnią samogłoskę. - Jesteście trochę nie w porę.
-Okej, okej! - uścisnęłam ją. - Jak będziesz już wolna, to daj znać.
Gdy to wypowiedziałam usłyszałam tak dobrze znany mi dzwonek telefonu. Kawałek Metalici. Taki sam dzwonek jaki miał ustawiony Justin. Ktoś natychmiast go przyciszył.
-Jest u ciebie Justin? - zmarszczyłam brwi.
-Nie! - Alice szybko zaczęła zaprzeczać. - Po prostu był wczoraj u mnie i pożyczał mi książki, przez przypadek zostawił tu telefon i...
-Alice, rozmawiałam z nim dzisiaj rano przez ten sam telefon - wywróciłam oczami i skierowałam się w stronę jej pokoju.
Naprawdę, myślałam, że to jakaś niespodzianka mnie tam spotka. Nie wiem, szykują dla mnie prezent, omawiają ostatnie punkty przyjęcia niespodzianki. Ale gdy otworzyłam drzwi, Justin zakładał spodnie. Spojrzałam na niego, później na Alice, w bluzce bez stanika. I połączyłam wszystkie fakty.
-To są jakieś jaja? Prawda? - zapytałam, a Taylor natychmiast chwyciła mnie za rękę.
-Spokojnie, Jess. Proszę.
-Ty? - spojrzałam na Alice. - Moja najlepsza przyjaciółka. Nie wierzę - zaczęłam się cała trząść. - Nie mogę w to uwierzyć! To jest niemożliwe. Jak mogłaś się tak zachować? Jak największa szmata! A ty skurwielu, nie potrafiłeś utrzymać swojego fiuta w spodniach?! - krzyczałam.
Taylor przyciągnęła mnie do siebie, ale wyrwałam się jej. Podbiegłam do Justina i przywaliłam mu tak mocno w ryj, że cieszyłam się, iż mam tak dobrego instruktora tajskiego boksu.
-Jess, posłuchaj - zaczął chłopak, ale ja uderzyłam go drugi raz.
-Nigdy więcej się do mnie nie odzywaj, ty świnio. To koniec! - warknęłam i ruszyłam w stronę Alice. - A ty mała dziwko, lepiej zejdź mi z drogi!
Dziewczyna szybko się odsunęłam. A ja wyszłam.
I się obudziłam. Spojrzałam w sufit. Matko Boska, co za sny. Sen ten niestety był wspomnieniem. Rzeczywistością. Tak bardzo dobrze znałam ten scenariusz, tą scenę. Tak dobrze wszystko pamiętałam. Westchnęłam głośno i przetarłam oczy ze zmęczenia, które nie wiadomo czemu, zaczęły mnie piec. Rozejrzałam się i spojrzałam na Taylor. Nie spała. Nie ruszała się, co oznaczało, że nie chcę, abym ją na tym przyłapała. Nawet nie oddychała normalnie, tylko bardzo cichutko i powoli.
-Tay? - zapytałam. Dziewczyna nie odpowiedziała. Uścisnęłam jej ramię, a ona wtedy wybuchnęła płaczem. - Taylor? Co się dzieję?
Dziewczyna obróciła się w moją stronę i wyjęła telefon spod poduszki.
-Zobacz! - podała mi włączonego snapa.
Spojrzałam na historię i ujrzałam nazwę Sandy. Włączyłam jej snapy. Te które widziałam wcześniej, przewinęłam. I nagle zobaczyłam Zacka. Siedzieli z Sandy w jakimś klubie, on ją obejmował, śmiali się i pili piwo. Później rozmawiali o czymś i też się śmiali. Potem było zdjęcie. A następnie snap wykonany w jej domu, jej pokoju, jak Zack siedział u niej na łóżku, kompletnie pijany. Sandy go nagrała. Zack szukał czego w telefonie. Ona zapytała:
-Co robisz?
-Nic - odparł chłopak. Zablokował telefon i uśmiechnął się.
-A ty?
-Nic - odpowiedziała i oboje wybuchnęli śmiechem.
Później było zdjęcie ich stóp obok siebie. Taylor zawyła.
-Co za fiut! - warknęłam.
-Nawet mi nie odpisał na ostatniego smsa. A przecież widział, bo na tym snapie siedział na telefonie! - wyła przyjaciółka. Przytuliłam ją natychmiast do siebie.
-Taylor, ten związek cię niszczy - szepnęłam. - Proszę cię, dla swojego własnego dobra, zerwij z nim - pogłaskałam ją, a ona jeszcze bardziej zawyła.
-Jess, ja wiem, że jestem nienormalna, ale nie potrafię tak po prostu z niego zrezygnować.
-Kotku, to jest najlepsza opcja. On zachowuję się jak idiota. Jeśli tego nie skończysz... - westchnęłam. - Wiem, że będzie ci trudno, ale pamiętaj, masz mnie. Przejdziemy przez to.
Taylor zapłakała jeszcze raz.
-Nie mam już siły - chlipnęła.
Wiedziałam to. Wiedziałam, że nie ma siły. Ten związek ją niszczył. Już tak było za pierwszym razem, gdy jeszcze ze sobą nie byli, ale kręcili. Gdy tylko pokłócił się z Taylor, poleciał do Sandy. Było mnóstwo snapów. To było święto. Wyszedł razem z Sandy do klubu, tam pojawił się snap jak się pocałowali. Też dziewczyna pojebana, że coś takiego nagrała, ale robiła to z premedytacją. Później pojechali do niej do domu, gdzie była cała rodzina, on usiadł z nimi normalnie przy stole i pił z jej tatą. Za drugim razem był już z Taylor. I też się pokłócili, też poleciał do Sandy. Pojawiły się snapy, że u niej siedział, a później snapy malinek i uwaga, uwaga. Sandy w prywatnej wiadomości, wysłała snapa swojej szyi ubranej w malinki do Taylor z napisem: Dzięki Zack! <3
Tak to wyglądało. Taylor po tej sytuacji z nim zerwała, nie mieli prawie kontaktu ze sobą miesiąc. A później znowu wszystko się zaczęło, wrócili do siebie. Jednak Zack jest tak pojebany, a raczej niedojebany, że nie potrafi tego zrozumieć. Ma tak cudowną dziewczynę. Jak może to pieprzyć za każdym razem? Nie rozumiałam tego. Ale szczerze go nienawidziłam. I naprawdę dziwiłam się Taylor, że ona miała jeszcze do niego jakikolwiek szacunek. A już w ogóle nie rozumiałam, dlaczego ona z nim jeszcze do cholery była?!
Co w takiej sytuacji miałaby zrobić?
A wy? Pozwolilibyście sobie na takie traktowanie? :) Czekam na wasze opnie i odpowiedzi na pytanie! :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro