Jak drzazga w sercu
-Z kim tak namiętnie esemesujesz? - zapytałam Taylor i usiadłam obok niej w szkolnej stołówce. Postawiłam na czerwony okrągły stolik niebieską tacę, na której była sałatka i mrożona herbata. - Mam nadzieję, że nie z Zackiem - dodałam.
-Nie - pokręciła głową moja przyjaciółka. Rozejrzała się czy Kate albo Candy nie zbliżają się jeszcze do stolika. - Z Ryanem.
Zagwizdałam.
-Znajomość kwitnie.
-Nie kwitnie, tylko tak sobie piszemy na fejsie - wyjaśniła.
-Polubiłaś go!
-Trochę.
-Tay, pamiętaj, że Ryan to prawdziwy badboy! - przestrzegłam ją.
-Spokojnie, od zawsze miałam szczęście do takich chłopaków - zakpiła. - Tylko się kolegujemy.
-Z kim? - podłapała temat Kate i usiadła naprzeciwko mnie.
-Z nikim szczególnym - szybko odparła Taylor. - Właśnie, Jess, masz jakieś informacje na temat Zacka? - zapytała przyjaciółka.
-Niby masz go gdzieś, ale jednak...
-Jessica, nie wykluczę go z mojego życia na zawsze. Jest dla mnie bardzo, bardzo ważny... To znaczy był. Więc nie mogę tak po prostu o nim zapomnieć.
-Rozumiem - odparłam.
Po moim rozstaniu z Justinem, też bardzo często o nim myślałam i zastanawiałam się co u niego i co się z nim dzieję. Jednak nigdy nie wypowiedziałam tych pytań na głos. Moja duma by mi na to nie pozwoliła. Byłam zbyt dumna, żeby uśmiechnąć się do niego, nawet na niego spojrzeć, a co dopiero wypytywać o niego. Podziwiałam trochę Taylor za to, że tak jej zależało. Widać było, że bardziej zależy jej na drugiej osobie niż na swojej własnej dumnie i sobie samej. A u mnie zawsze to ja byłam ważniejsza i moja twarz. A może to tylko kwestia uczuć. Może gdybym naprawdę kochała Justina, to bym się nim bardziej interesowała po naszym rozstaniu, mimo tego co mi zrobił? Wtedy ta duma i wyjście z tej sytuacji z twarzą było bardzo dobrym rozwiązaniem. Dzisiaj myślę, że gdyby mi bardzo zależało, to może postąpiłabym inaczej.
-Zack zatrzymał się w klinice Nate na dłużej. Musi się wyleżeć - powiedziałam spokojnie, żeby nie przedstawić tego zbyt drastycznie.
-Jessica, dokładniej, co mu jest?
-Miał złamane dwa żebra, ale Nate mówi, że na pewno przeżyję - posłałam nieśmiały uśmiech. - No i kilka siniaków. I wybity bark.
Kate i Taylor wydały dźwięk w stylu : Ouuo.
-To pewnie dlatego, że cię przerzucił przez plecy - zażartowała Kate i ku mojemu zaskoczeniu Taylor się zaśmiała.
-Wyliże się. Jak to Zack - mruknęła, ale widziałam, że martwi się o niego.
-A ty się wyliżesz? - zapytałam.
-Czas pokaże - odparła moja przyjaciółka i posłała mi pocieszający uśmiech.
Zaczęłam otwierać pojemniczek z moją sałatką, gdy ktoś dotknął mnie w ramię i chrząknął.
-Hej Jessica - usłyszałam jej głos.
Aksamitny głos. Lekko zachrypnięty, gdy była zdenerwowana. Teraz taki był. Kolejne chrząknięcie, aby pozbyć się chrypki.
-Hej Taylor. Cześć Kate - zwróciła się do reszty dziewczyn.
Włosy Alice opadały luźno na ramiona i plecy. Ciemne jak smoła. Oczy również podkreśliła ciemnym cieniem i kredką. Usta miała w kolorze pudrowego różu. Jej ulubiony odcień szminki. I mój też. Zawsze miałyśmy te same odcienie, wymieniałyśmy się nimi i kupowałyśmy je zazwyczaj w tym samym czasie, a później ścigałyśmy się, której szminka wytrzyma dłużej. Mi zazwyczaj kończyła się po miesiącu, jej po dwóch tygodniach. Miała na sobie luźne dżinsy i też luźną czarną bluzkę.
-Cześć - burknęła Kate przeżuwając sałatę.
-Hanny nie ma dzisiaj w szkole, a muszę jej przekazać projekt wystroju sali. Już taki gotowy plan.
-Co nam do tego? - zapytała dosyć kąśliwie Taylor.
-Hanna kazała mi zostawić go u was.
-No to go zostaw - poleciłam.
Nie kontrolowałam tego jak na twarz występowała mi mimika zimnej suki. Od dawna już nie zależy mi na Justinie. A od pojawienia się w moim życiu Dominica to już w ogóle nie zwracam na niego uwagi, ale nadal bolała mnie ich zdrada i nie potrafiłam tak szybko wybaczać jak Taylor.
Alice zaczęła grzebać w torebce i wyjęła z niej czarną teczkę oraz małego, złotego pendrive. Od razu go rozpoznałam. Był to pendrive edycji limitowanej Dolce&Gabbany. Kupiłam jej go na 15 urodziny. Bardzo musiałam się postarać żeby go zdobyć. Chciałam kupić sobie taki sam, ale ten był ostatni w dostępnym sklepie. Miałam do wyboru. Albo kupić jej coś innego a tego pendrive zostawić dla siebie albo dać jej coś co również chciałam, wiedząc, że to spodoba jej się na pewno. Wybrałam zadowolenie jej, a nie samej siebie. Dzisiaj pewnie wybrałabym inaczej.
Alice położyła na stoliku teczkę i pendrive, ale nadal nad nami stała i nie odchodziła.
-Coś jeszcze? - zapytałam.
Patrzyła na mnie jakby chciała coś powiedzieć. Nagle pokręciła głową i już chciała odejść, ale się wróciła.
-Myślałam, że ci przeszło.
-Przeszło mi? - zapytałam i zaśmiałam się gorzko. - Masz chłopaka?
-Nie - odparła, chociaż słyszałam pogłoski, że spotyka się z Justinem.
-To jak go znajdziesz, to daj mu namiary do mnie. Prześpię się z nim, ale wiesz co? Nawet gdybym tak zrobiła, to nie zabolałoby cię to tak mocno. A wiesz dlaczego? - wstałam i spojrzałam na nią wściekle. - Ponieważ nie jestem twoją przyjaciółką. A zdrada przyjaciółki boli najbardziej. Kogoś komu się ufało. Kogoś kogo się stawiała nad swoje dobro. Nie chcę cię znać. Dla mnie jesteś zwykłą dziwką. Zrozumiałabym gdybyśmy rozstali się z Justinem, a wy zaczęlibyście się spotykać. Może jakoś bym to przeżyła, zaakceptowała. Ale wiesz co jest najśmieszniejsze? Najpierw kochał się ze mną, a później jechał na szybkie bzykanko do ciebie. Zastanawiałaś się czy oby na pewno nie byłaś dla niego przygodą, zakazanym owocem?
-Justin taki nie jest - mruknęła dziewczyna.
-Pamiętaj, że już raz zdradził swoją dziewczynę - poradziłam.
Alice spojrzała na mnie nienawistnym wzrokiem, ścisnęła mocniej torbę, a później wyszła. Ja zaś usiadłam na swoim miejscu. Poczułam dotyk Taylor na swoim ramieniu.
-Wszystko ok?
-Będzie dobrze - szepnęłam i upiłam łyk mojej mrożonej herbaty.
Wtedy zauważyłam, że cała stołówka gapi się na mnie, wszyscy szepczą i zerkają w stronę mojego stoliku. "Genialne widowisko" pomyślałam z sarkazmem.
-Hej, wybacz, że musiałaś chwilę czekać - przywitał się ze mną Dominic, gdy wsiadłam do samochodu. Pocałował mnie natychmiast w usta. Odwzajemniłam pocałunek, który był bardzo krótki. Chłopak odpalił samochód i ruszyliśmy. - Pizza? Sushi? Czy chińszczyzna?
-Obojętnie - mruknęłam i wyjrzałam przez okno.
Pogłośniłam muzykę z radia, żeby uniknąć zbędnych pytań. Od czasu spotkania z Alice byłam w okropnym humorze. Nakrzyczałam na pierwszoklasistkę, która przez przypadek na mnie weszła i na Taylor, która za głośno się zaśmiała. Powiedziałam Kate, że zachowuję się jak dziecko, a Alexowi o mało nie przywaliłam jak odgryzł mi się kąśliwie co jest w jego zwyczaju. Ewidentnie byłam nie w humorze i bałam się, że i Dominicowi się oberwie. Chłopak jednak nie protestowała, nie zadawał pytań i jechał przed siebie. Po 20 minutach zatrzymaliśmy się przed jego domem w Santa Monica.
-Nie będziemy nic jeść? - zapytałam i wysiadłam z samochodu.
Dopiero teraz zauważyłam, że Dominic ma na sobie białą koszulę i ciemne, eleganckie spodnie, co oznaczało, że pewnie jest zmęczony po kolejnym biznesowym spotkaniu.
-Coś ugotuję w domu - uśmiechnął się i złapał mnie za rękę. - Mówiłaś, że ci obojętne co, tak?
Westchnęłam.
-Przepraszam, nie mam dzisiaj za bardzo humoru.
Weszliśmy do jego domu.
-Nic się nie stało - chłopak pocałował mnie w czoło. - Lubisz burrito?
-Chcesz sam zrobić burrito? - zapytałam niepewnie.
-Jasne, że tak. Uwielbiam robić burrito i jestem w tym mistrzem - puścił mi oczko.
-Przytyję przez ciebie - mruknęłam.
-Więcej ciałka do kochania - zażartował.
-Ta, boki zrywać - burknęłam i natychmiast zaczęłam go przepraszać. - Wybacz mój dzisiejszy humor.
-Okeej, ja biorę się do roboty, a ty mi opowiedz co się takiego wydarzyło.
Więc kiedy Dominic smażył cebulkę, czosnek, a później mięso, ja mu wszystko opowiedziałam. Chłopak nalał nam po lampce wina, ale zanim przygotował burrito, butelka była już prawie pusta, bo piłam kieliszek za kieliszkiem. Gdy usiedliśmy w salonie, a Dominic położył mi pod nos talerz z burrito, zachichotałam już lekko podpita.
-Pewnie myślisz, że jestem debilką, bo przejmuję się czymś takim.
-Nie myślę tak - odparł całkiem poważnie. - Kilka lat temu spotykałem się z jedną dziewczyną. Znaliśmy się od dziecka, a w liceum byliśmy już parą. Spędziliśmy razem bal maturalny i wiele innych, ważnych uroczystości. Była ze mną gdy umarł mój wujek.
-Co się z nią stało?
-Miałem też przyjaciela. Josh. Co prawda, zawsze bliższy był mi Ryan, ale z Joshem też się dobrze dogadywałem i mu ufałem. Po śmierci wujka miałem ciężki okres. Nie licząc tego, że przygotowywałem się na ogromną rewolucję w moim życiu, kłóciłem się z rodzicami i zwalałem szkołę to przecież umarł mi wuj, najbliższy mi człowiek z rodziny. Świrowałem, zamykałem się w sobie. Chleo robiła początkowo wszystko, żeby mnie odciągnąć od mojego złego humoru i smutku. A później to już tylko się kłóciliśmy. Po dwóch tygodniach takich sprzeczek, zdecydowałem, że jak tak dalej będzie to wszystko stracę, więc muszę wziąć się w garść.
-I co było dalej?
-Kupiłem kwiaty, czekoladki, drogie perfumy. Wiedziałem, że jej rodzice wyjeżdżają na weekend, więc poprosiłem ich o klucz. Przyjechałem zanim zdążyła wrócić z siłowni. Gotowałem i chciałem znaleźć przepis z internetu. Wtedy automatycznie włączył się facebook. Zobaczyłem jej wiadomości z Joshem. Wynikało z nich, że się spotykają. I to od dłuższego czasu. Chciałem poczekać na nią, ale ona nie wróciła do domu sama. Wróciła z Joshem. Ledwo mnie zauważyli.
-Wow, to mega podobne do mojej historii - przyznałam.
-Wiem jak to jest nie potrafić komuś wybaczyć. I nie jest to złe. Po prostu jest to odruch. Biblia mówi, że należy sobie wybaczać - Dominic zamyślił się. - Myślę, że wybaczanie ma swoją miarę. Przecież bardzo źli grzesznicy idą podobno do piekła. Więc Bóg im nie wybaczył. Tak samo jest tu, na ziemi. Jeśli ktoś zrobi nam coś bardzo złego, to nie będziemy potrafili mu wybaczyć, tylko spiszemy go na straty.
Zaskoczyło mnie to wyznanie, ta teoria. Sprawiła mi ogromną radość. Bo Dominic otworzył się przede mną. W ciągu kilku minut dowiedziałam się o jego nieszczęśliwej miłości, fałszywej przyjaźni i jeszcze wierze i stosunku do Boga. Byłam zaskoczona. Ale też poczułam ulgę. Ulgę, że jest ktoś kto mnie rozumie, nie ocenia i wspiera. To było cudowne uczucie.
No i co myślicie? :D Jak zwykle, czekam na wasze opnie w komentarzach :)
Dodam, że zaktualizowałam opowiadanie "Los jak bumerang". Mam kilka pomysłów. Ale nie mogę wam obiecać, że zarówno tu jak i tam, będą często się pojawiały rozdział, bo za 36 dni matura, zapowiada się sporo pracy, więc jak będę miała chwilę, coś tam napiszę. A po maturze za to, na pewno się wam odwdzięczę :D Zachęcam do czytania "Los jak bumerang" i również czekam tam na wasze opinię. :)
No i spóźnione życzenia:
Zdrowych i wesołych świąt kochani! <3 Pogody ducha, zgody i pełnych brzuszków! :) :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro