Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Czy to koniec?

-Jessica ma rację - poparł mnie po chwili Malcolm. Wyszliśmy z tego śmierdzącego baru i stanęliśmy przed samochodem Malcolma i Dominica. - Candy miała cię na szybkim wybieraniu, może na oślep wybrała numer albo próbowała go wybrać, była tak pijana, że nie myślała trzeźwo. 

-Tylko co mogło im się przydarzyć? - zapytał cicho Travis. 

-Koleś z którym spotkała się Taylor - pstryknął palcami Ryan. - Myślę, że to jest klucz do odpowiedzi. 

-Jak go znajdziemy? - zapytałam. 

-Zajmę się tym - poinformował Ryan i poprosił, bym dała mu numer Taylor. 

-Ma wyłączony telefon - zaznaczyłam. 

-To nic. Mój znajomy dotrze do jej bilingów. Jednak nie trwa to dwie sekundy. 

-Okej, co robimy? - zapytał Malcolm zestresowany. - Teraz zaczynam się już naprawdę martwić. 

-Mój wujek miał kiedyś kumpla, który  był bardzo dobrym policjantem. Współpracował przez jakiś czas z NCIS. Może będzie mógł poruszyć swoje kontakty - zaproponował Dominic. - Skontaktuję się z moją ciotką. 

Zarówno Ryan jak i Dominic odeszli na bok i zaczęli wykonywać swoje telefony. Oparłam się o samochód i zaczęłam myśleć, przeliczać. 

Rodzice Candy będą tu za kilka godzin. Minęły już prawie dwie godziny od ich ostatniego telefonu. Ponad dwie godziny. Ile trwa lot z Londynu do LA? Zapytałam o to Travisa. \

-Około 10 godzin - odpowiedział niemalże od razu. 

-Mamy jeszcze mniej więcej 7 godzin - bąknęłam. 

Malcolm i Travis zawyli. 

-A ja mam w dupie wasz czas! - krzyknął Alex. - Mam w dupie, że rodzice się o tym wiedzą. Chcę Candy z powrotem. Całą i zdrową! 

Miał rację. Nie ma sensu zastanawiać się nad tym, co wymyślić, żeby matka Cands się nie dowiedziała. Muszą ją odnaleźć. Całą i zdrową. Zaczęłam się gorączkowo przemieszczać. Od samochodu do tablicy ogłoszeń przed barem. I wtedy to zauważyłam. 

-Dominic! - wrzasnęłam. Chłopak zakrył słuchawkę telefonu i spojrzał na mnie pytająco. - Na przeciwko! - pokazałam palcem. 

Na przeciwko baru stał salon fryzjerski. I obok niego sklep z narzędziami samochodowymi. Kawałek dalej mechanik samochodowy. Sklep i salon był wyposażony w kamery skierowane na bar. 

-Może ten koleś odjechał taxówką, dzięki której dojdziemy kto mógł to być! 

Dominic pokiwał głową i wrócił do rozmowy. 

-Okej - klasnął w dłonie Ryan. - Mój detektyw zaraz przyjedzie, przesłucha świadków. Usłyszałem o tym twoim nagraniu, więc też go o nim poinformowałem. Załatwi nakaz zobaczenia nagrania. Ponadto, drugi koleś już zajmuję się bilingami Taylor. Właściwie wszystkich dziewczyn. 

-Co teraz? - zapytałam. 

-Powinniście jechać do domu - oznajmił i wszyscy wybuchnęliśmy sztucznym i kpiącym śmiechem.

-Żartujesz? 

-Nie usiedzę minuty nic nie robiąc. 

-Macie związane ręce! - warknął Ryan. - I nie wspomnę o tym, że Candy i reszta dziewczyn w każdej chwili może wrócić. 

-Ryan ma rację - powiedział Dominic wracając do nas. - Powinniście jechać do domów. My z Ryan'em będziemy tu, na miejscu. 

Po chwili przyznaliśmy im rację i zaczęliśmy pakować się do samochodu Malcolma. 

-Dominic - zawołałam jak chłopaki już zamknęli się w samochodzie. - Informuj mnie na bieżąco. 

-Obiecuję. 

-I proszę! Odnajdź je! - Czułam jak łzy napływają mi do oczu. 

-To też Ci mogę obiecać - szepnął i pocałował mnie krótko w czoło. 


Gdy weszłam do domu, zamknęłam się w pokoju. Wzięłam zimny prysznic i nawet nie poczułam jak łzy zaczynały mi płynąć po policzku. Byłam taka szczęśliwa jak wczoraj zasypiałam, a w tym samym czasie dziewczyny przeżywały koszmar. I nadal nie wiedziałam gdzie są i jak mogę im pomóc. Gdybym mogła zobaczyć tego kolesia, mogłabym może go rozpoznać. Gdy wyszłam spod prysznica zadzwonił telefon- mama Taylor. Nie odebrałam wystraszona, co mam jej powiedzieć. Gdy skończyła dzwonić, wybrałam numer do Dominica. 

-Macie coś? - zapytałam bez powitania. 

-Mamy zdjęcie tego kolesia. Wiemy już kim jest. 

-Jak to? - zapytałam nic nie rozumiejąc. 

-Kevin Landis. 

-Co? - zapytałam już całkowicie skołowana. 

-Znasz go - bardziej stwierdził niż zapytał. 

-Tak, chodził z nami do szkoły. A z Kate nawet się spotykał swego czasu. Ale dlaczego miałby się umawiać z Taylor. 

-Umówił się z Kate. Taylor do niego nie dzwoniła, tylko właśnie nasza mała Katty. 

-Okej, co dalej? Macie już go? 

-Jesteśmy z Ryanem w drodze do jego mieszkania. Jess... 

-Tak? 

-Jeden ze światków, ten co spał sobie smacznie na słoneczku, był tu całą noc i twierdzi, że dziewczyny nie wyszły z Kevinem. 

Przełknęłam głośno ślinę. 

-Gdyby wyszły z nim, byłyby bezpieczne. 

-Prawdopodobnie tak. Bezpieczniejsze na pewno niż z obcym. 

-Nie ma żadnego śladu - poczułam jak łza spływa mi po policzku. - Mama Taylor do mnie dzwoniła - rozryczałam się i Dominic to usłyszał. 

-Nie płacz! Nic im nie będzie! 

-Co mam jej powiedzieć? 

-Mamie Taylor? 

-Tak - szepnęłam. 

-Że Taylor jest z tobą - odpowiedział po chwili. 

-A jeśli one się nie znajdę - osunęłam się i usiadłam pod umywalką opierając się o szafkę. Zaczęłam głośno płakać. 

-Musisz być dzielna! Jess, musisz być silna! - powtórzył. - Znajdę je! 

-Mam nadzieję - szepnęłam, po czym pożegnałam się z nim i rozłączyłam. 


Zostały się trzy godziny. Siedziałam w salonie i oglądałam wiadomości słuchając informacji, których nie chciałam słuchać, ale bałam się, że usłyszę również to, co nie chcę usłyszeć. Nagle do salonu zbiegł Alex. 

-Coś wiadomo? - wstałam natychmiast. 

-Znaleźli chłopaków, z którymi dziewczyny wyszły. 

-Jak? - zapytałam lekko podniecona, chociaż wiedziałam, że to jeszcze nic nie znaczy. 

-Niedaleko baru znaleźli komórkę jednego z nich. I tak namierzyli resztę. 

Odetchnęłam z ulgą. 

-Co teraz? 

-Policja jedzie do ich domów. Możliwe, że dziewczyny są w jednym z nich. 

-Oby tak było - cicho szepnęłam i usiadłam na kanapie. 


Minęła kolejna godzina. Matka Taylor wiedziała już o wszystkim. Policja ją powiadomiła. Mama Kate też. Rodzice Kate chyba pierwszy raz od 10 lat zainteresowali się córką. Siedziałam teraz już w salonie, w mieszkaniu Candy. Malcolm chodził w tą i z powrotem. Travis palił papierosa z papierosem. Ścisnęło mnie w żołądku przypominając sobie wczorajszy wyraz twarzy Taylor, załamanie Kate i rozpacz Candy. Ocierałam łzy, które co chwilę robiły sobie wycieczki po moich policzkach. 

Zadzwonił telefon. 

Spojrzałam na Malcolma. To był jego telefon. 

Później na Travisa. 

Malcolm szybko odebrał. 

-Słucham? - słuchał. - Tak. Dobrze. Matko boska, gdzie? Zaraz tam będę. 

Gdy odłożył słuchawkę rozryczał się. Rozryczał się jak dziecko. 

-Malcolm - zaczęłam, ale sama zaczęłam płakać, obawiając się najgorszego. 

-Znaleźli ją - powiedział blady jak ściana. - Znaleźli je wszystkie! 


Wiem, wiem, wybaczcie, że w takim momencie. :D Jutro już następny rozdział. A może nawet i dzisiaj w nocy. Zobaczę, czy jak wrócę do domu, to dam radę coś napisać. :) Piszcie, co myślicie o tym wszystkim! :D Podoba się wam ta adrenalina czy nie bardzo? :) 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #love