Błędna rozgrywka
Przechyliłam kieliszek i wypiłam całą zawartość cosmo. Znowu przebiegłam wzrokiem po tłumie ludzi. Kilka osób ze szkoły chodziło już kompletnie pijanych. Dwie dziewczyny z sąsiedniego liceum plotkowały na temat naszych chłopców ze szkolnej drużyny piłkarskiej. A pro po nich, stał teraz z nimi Dominic, Justin zaczął opowiadać jakąś śmieszną rzecz, wszyscy wybuchnęli śmiechem, Dominic podrapał się po głowie i spojrzał pytająca na Davida. Chłopak przestał się śmiać, razem z Dominiciem przeprosili resztę i odeszli na bok.
Nie miałam pojęcia, że się oni wszyscy znają. Pierwszy raz widziałam Dominica. A skoro zna chłopaków, to oczywiste, że chodził już po nie jednej domówce, na których pewnie i ja też byłam. Więc czemu nigdy nie rzucił mi się w oczy? Czy gdybym nie wyszła na ten zasrany taras, też bym go nie zauważyła? Przetarłam oczy ze zmęczenia i znowu weszłam do mieszkania. Natychmiast dorwała mnie Kate.
-Och, Jess, ten facet jest cudowny! Idę się z nim przejść! Nie wiem kiedy wrócę - zapiszczała, a ja przewróciłam oczami.
-Tylko nie daj mu się tak łatwo - przestrzegłam ją, co oczywiście było bez znaczenia. Kate i tak dzisiaj się z nim przeliże, o ile nie dojdzie do czegoś więcej.
-Będę grzeczna - zachichotała, pocałowała mnie w policzek i ruszyła do brody, z którym chwilę później wyszła. Szkoda mi było chłopaka, tym bardziej, ze to ja wydałam na niego taki wyrok, ale co zrobić.
-Jak się bawisz? - zapytała Candy, która nagle znalazła się przy mnie.
-Świetnie - odparłam, mimo iż od pół godziny umierałam z nudy. - Gdzie mój braciszek?
-Tam - wskazała palcem na Davida i Domninica.
Jeszcze przed chwilą stali sami, a teraz znajdował się obok nich mój brat Alex, Justin i brat Candy Travis.
-O matko, Travis! - szepnęłam zachwycona.
-Chodź! Mówił, że strasznie się za tobą stęsknił.
Candy pociągnęła mnie w stronę chłopaków. Gdy Travis mnie zauważył, od razu przestał gadać i uśmiechnął się szeroko.
-Jessica Cast! - potarł swoje ręce z zachwytu i uścisnął mnie najmocniej jak umiał.
Gdy się od siebie odsunęliśmy, obrzuciłam go spojrzeniem od góry do dołu. Travis miał około 1,9m, ciemne włosy, jak Candy i był szczupły, a jego ręce zdobiły kolorowe tatuaże. Był moim przyjacielem i jedynym chłopakiem, którego kochałam, kochałam i jeszcze raz kochałam. Razem spędzaliśmy kiedyś mnóstwo czasu, zajadaliśmy się lodami i popijaliśmy piwo! Po prostu go uwielbiałam.
-Travis! Tak się za tobą stęskniłam!
-Ja za tobą też, ślicznotko! - szepnął i znowu zamknął mnie w uścisku. Candy stała zachwycona razem z Alexem. Justin był lekko zażenowany, a David się szczerzył jak głupi na ten widok. Dominic stał i bacznie obserwował całą sytuację jakby ją powoli badał i od razu wyciągał wnioski.
Gdy razem z Travisem odsunęliśmy się od siebie, Candy zachichotała.
-Nawet ze mną się tak nie przywitałeś.
-Dominic, wy chyba się nie znacie! - pominął komentarz siostry Travis. - To Jessica, o której ci tyle opowiadałem. A to Dominic, o którym nic ci nie mówiłem.
Uśmiechnęłam się szeroko słysząc uwagę Travisa i spojrzałam na Dominica, który miał wypisany na twarzy kąśliwy uśmieszek.
-Właściwie to my z Jessicą już się trochę poznaliśmy - odparł spokojnym tonem Dominic.
-Naprawdę!? - zachwycił się Travis. - Nic nie mówiłeś, że ją poznałeś?!
-Nie było okazji, bo poznaliśmy się z 20 minut temu - wyjaśnił chłopak. Justin się skrzywił i oznajmił, że idzie do baru. Razem z nim poszedł Alex.
-Zamówić wam coś? - zapytał mnie i Candy mój brat.
-Dwa razy cosmo - odparła za mnie jego dziewczyna. Posłałam jej uśmiech z wdzięczności.
-Okej, opowiadaj, jak było w Londynie! - rozkazałam Travisowi.
-Myślałem, że oszaleję przez tamtejszą pogodę - mruknął chłopak. - Ale poznałem kilka fajnych europejskich dziewczyn. Wiesz jakie one są ładne?! - uśmiechnął się porozumiewawczo chłopak. - Hiszpanki i Polki najładniejsze! - zamrugał oczami.
-No no! Chyba byłeś w niebie - zauważył David.
-Powiem szczerze, że chyba tak - Travis westchnął. - Ale wolę mieszkać tutaj, w LA. Jest sto razy lepiej! No i nie oszukujmy się, mamy trochę lepsze maniery od nich. Nawet sobie nie potraficie wyobrazić jacy ludzie potrafią być tam bezczelni. A czarni to już w ogóle. Noszą się jak bogowie. Porażka.
-A ty byłeś białasem, który kopał im wszystkie tyłki? - zażartował David.
-Oszalałeś? - popukał się w głowę Travis. - Miałem wrażenie, że za chwilę któryś z nich wyjmie z kieszeni nóż i podłoży mi pod żebra. Było tam naprawdę fajnie, zarobiłem trochę hajsu, ale na wakacje mimo wszystko wolę jeździć już do Nowego Jorku.
-A myślałam, że pojedziesz tam ze mną kiedyś na zakupy! - mruknęła Candy. Obie uśmiechnęłyśmy się w geście proszącym.
-Zakupy możecie robić sobie w LA - zauważył mój brat.
-Albo po prostu polecimy do Nowego Jorku - znalazłam wyjście z sytuacji.
Dominic lekko przewrócił oczami, ścisnął ramię Travisa i odezwał się wreszcie.
-Stary, ja trochę nie mam czasu - poinformował. - Wpadnę jutro, co ty na to?
-Spoko - Travis coś zaczął mu tłumaczyć, gdy mój telefon się odezwał. Szybko spojrzałam i ujrzał, że dzwoni do mnie Tay. Odeszłam na bok i odebrałam.
-Halo?
-Jess, mogłabyś do mnie zejść - zapytała płaczliwym tonem.
-Jesteś na dole? - zapytałam upewniając się.
-Tak. Proszę - szepnęła.
Szybko się rozłączyłam i wróciłam do Candy.
-Muszę spadać - oznajmiłam. Travis i reszta spojrzała się na mnie pytająco. Nawet Dominic był lekko zaskoczony.
-Coś się stało? - zapytała Candy, widząc, że jestem lekko przerażona.
-Nie wiem - pocałowałam ją w policzek i pożegnałam się z wszystkimi. - Odezwę się jutro - pomachałam jej i szybko ruszyłam w stronę wyjścia.
Gdy tylko znalazłam się w windzie, próbowałam wymyślić jakiś plan, żeby tylko Tay nie zaczęła tutaj płakać. Znałam ten stan. Zapewne pokłócili się z Zackiem, a teraz Tay jak idiotka to przeżywa zamiast z nim zerwać i być już do końca życia szczęśliwą. Wyskoczyłam z windy i ujrzałam Taylor stojącą przy wyjściu i palącą papierosa. No pięknie, pomyślałam. Podbiegłam do niej.
-Zabiję go - wysyczałam. Dziewczyna jak tylko mnie zobaczyła, rzuciła mi się w objęcia.
-Co się stało? - zapytałam.
-Jess, ja już mam dosyć. Byliśmy razem, później on zaczął się czepiać o to, że nie powiedziałam mu o imprezie u Candy, a później o wszystkich, o każdego chłopaka, o Davida, a nawet o Alexa, rozumiesz? I ja wtedy doczepiłam się do Sandy.
-I bardzo dobrze - mruknęłam, a ona zawyła jeszcze bardziej.
-Powiedziałam, żeby zerwał z nią całkowicie kontakt.
Westchnęłam, bo to był najgorszy błąd jaki zrobiła.
Dziewczęta, ustalmy sobie jedno! Nigdy nie powinniście zabraniać mieć kontaktu swojemu chłopakowi z jego byłą. Pomijając fakt, że go to wkurzy albo co gorsza, rozśmieszy, poniżycie siebie na maxa! Opadniecie na dno! Na samo dno wszystkich den. Tak. Skutek jest oczywisty, tracicie szacunek waszego chłopaka. Tyle razy powtarzałam Taylor, że w takim przypadku powinna zaśmiać się szyderczo i powiedzieć:
-Przykro mi kochanie, jeśli masz do mnie problem o każdego innego chłopaka, to lepiej przestań go mieć, bo ja nie czepiam się ciebie o Sandy, twoją byłą dziewczynę. Poza tym, nigdy nie zamierzam z nią konkurować o ciebie, bo się nie będę biła z jakąkolwiek dziewczyną o chłopaka, przykro mi. Jeśli nie zamierzasz coś z tym zrobić, to będziemy musieli się pożegnać.
I dziewczyny, nie oszukujmy się! Każdy chłopak, któremu by na was zależało, słysząc coś takiego może na początku byłby wściekły, że dajecie mu takie dosyć niejasne ultimatum, ale po jakimś czasie, jeśli by sobie przemyślał to, byłby 'zesrany'! Jeśli cię kocha, nie pozwoli ci odejść. Proste i logiczne.
Ale Tay tego nie rozumiała. I postanowiła się poniżać, czego absolutnie nie rozumiałam, ale musiałam to tolerować.
-I wtedy on powiedział, że nigdy nie zerwie z nią kontaktu, bo znają się od zawsze, są ze sobą bardzo blisko, a ja muszę to zaakceptować. Fiut jeden! - wyła.
Przytuliłam ją mocno do siebie.
-Cichutko Tay! - głaskałam miarowo jej głowę.
Nagle ktoś za moimi plecami chrząknął.
-Nie powinienem się wtrącać - zmarszczył czoło Dominic - ale to chyba nie jest odpowiednie miejsce na tego typu sprawy - rozejrzałam się i zobaczyła, że kilkoro ludzi wychodzących z imprezy się nam przyglądało. Były to osoby z naszej szkoły. Nie mogłam pozwolić na to, żeby Tay się tak poniżała przed nimi wszystkimi. - Odwiozę was do domu - zaproponował chłopak. Posłałam mu blady uśmiech i kiwnęłam głową.
Złapałam Tay za rękę i ruszyłyśmy za Dominiciem do jego samochodu. Byłam pod wrażeniem, gdy zobaczyłam nowego Lexusa RX 450h Prestige, który był śliczny. Dominic otworzył tylne drzwi, gdzie szybko wsiadła Taylor, a później otworzył mi drzwi od strony pasażera.
-Widzę, że auto też ci się podoba - uśmiechnął się w ten typowy dla siebie sposób. Westchnęłam i odwróciłam się do Taylor.
Chłopak wsiadł do samochodu i poprosił o adres. Podałam mu go i ruszyliśmy, a Taylor powoli się uspokajała.
-Przepraszam za moje zachowanie - powiedziała i wydmuchała nos.
-Nie ma sprawy - odparł poważnie chłopak. - Można chociaż wiedzieć co się stało?
-Nie chcę o tym gadać - odparła Tay i oparła się na siedzeniu. Dominic spojrzał kątem oka na mnie, a ja tylko wzruszyłam ramionami.
Gdy byliśmy już na miejscu, chłopak posłał mi pierwszy raz życzliwy i miły uśmiech.
-Powodzenia życzę z pocieszaniem przyjaciółki.
-Dziękuję za podwiezienie - odparłam równie miło i wysiadłam z samochodu.
Obserwowałam jak wykręca samochodem, a później opuszcza moją dzielnicę i całkowicie zniknął. Ujęłam Taylor pod rękę i zaprowadziłam ją do domu. Cieszyłam się, że wróciłyśmy do domu z Dominiciem, bo Tay przynajmniej po drodze zdążyła się solidnie uspokoić.
Hej. :*
Póki co, jest was bardzo nie wiele. Właściwie prawie nikt nie czyta mojego nowego opowiadania, mam nadzieję, że z czasem się to zmieni, ale ci co czytają, bardzo ładnie proszę o opinie. Podoba się wam? Jest to zupełnie inna tematyka niż dotychczas, no ale może też wam przypadnie do gustu, jak "Czemu mówią, że jestem konkurencją kościotrupa?" . Czekam na was kochani! :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro