Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Co tu się stało?

- Znowu palisz, brat? - spytał USA idąc za mną. - Myślałem, że rzuciłeś.

Odwróciłem się do niego raptownie, aż prawie na mnie wpadł. Wyjąłem papierosa z ust i chuchnąłem w niego dymem. USA zakaszlał i cofnął się o krok.

Odwróciłem się spowrotem i zacząłem iść pośpiesznie w głąb lasu.

- Fuj! Jak możesz to wdychać?! Jesteś obrzydliwy! - powiedział USA odganiając od siebie dym.

- Idziemy od kilkudziesięciu minut i do tej pory nie zamknąłeś się ani na sekundę! - warknąłem przez ramię. - Nawet on siedzi cicho! - wskazałem na Australię, który lizał liście na drzewach, i kiedy zorientował się, że mówiłem o nim, natychmiast przestał to robić.

- Myślisz, że jest w Trzecim, brat? - spytał USA zaglądając do mnie przez ramię. - Obstawiam, że właśnie tam jest.

- Zamknij się!!! - wrzasnąlem i odepchnąlem go w stronę drugiego brata. Oboje się wywalili, a ja szedłem dalej.

Po co oni że mną idą?! Niech spadają na bambus. Tylko przeszkadzają, idioci...

- Słuchaj, może naprawdę powinieneś tam poszukać... - przekonywał mnie USA.

Zamknąłem wymownie oczy, kiedy mnie wyprzedził i szedł przodem do mnie.

- Rozpatrzmy najlepsze rozwiązania poszukiwawcze...

- Mam lepszy pomysł. Zadzwońmy do Rosji, na pewno nam wszystko powie - zakpiłem.

- No, to nie jest najlepsze... Ej czekaj!

Skręciłem w prawo.

- Gdzie ty...? Aaaa, Do you change...

- Dobra, idziemy tam gdzie chcesz. Skoro jesteś taki popularny musisz się na coś przydać... - warknałem.

- Yes! Miałem rację! Ja zawsze stawiam na swoim.

Nie byłbym tego taki pewny...

Szliśmy jeszcze kilka minut, kiedy przed nami pojawiła się wyraźna granica między naszym światem a Trzecim. Był to długi pas, oddzielający czarna ziemię od zielonej trawy.

Stanąłem, a USA wpadł na mnie. Odwróciłem się i zgromiłem go wzrokiem. Rzuciłem papierosa na ziemię i zdeptałem go.

- Śmiecenie szkodzi środowisku - powiedział Australia mrużąc oczy.

- Sam szkodzisz środowisku. Zostańcie tu, dalej idę sam.

- Nie! Nie chcę się nudzić w domu. Lubię zwroty akcji - jęczał usa.

- Nie jesteś dzidzią, brat! - warknąłem. - Nie chcę mi się z wami chodzić resztę dnia.

Ruszyłem w mrok. Słyszałem z daleka ich rozmowę, ale nie wyłapywałem słów, ani tonu głosów.

Zależało mi tylko na tym, żeby ją znaleźć i uniknąć niepotrzebnych interwencji z innymi krajami. Jeśli to był Rosja, nie wybaczę temu draniowi...

- Nie musisz się od razu, z góry zakładać, że to był on - odrzekł Australia, kiedy do mnie podbiegł zostawiając USA z tyłu. - Może to byli ludzie?

Prychnąłem.

- Ludzie? Nie rozśmieszaj mnie.

- Ja tylko proponuję. Nie masz żadnych dowodów na to... Ej! Nie słuchasz mnie!

- Bo pieprzysz.

Australia zmrużyl oczy i dalej szliśmy w ciszy. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że jest cisza.

- Stój - wyciągnąłem rękę, żeby zatrzymać brata. - Zauważyłeś to?

- Ale co?

- Ciszę - odwróciłem się. - Gdzie jest USA?

Australia też się odwrócił. Oboje podbiegliśmy do miejsca, gdzie widzieliśmy go ostatnio. Rozejrzeliśmy się.

Nagle zauważyłem przebłyskli koloru czerwonego i białego. Pobiegłem w tamtą stronę.

- USA! Tu jesteś! Ty idioto! Myśleliśmy, że gdzieś... - zacząłem, kiedy podbiegłem do brata.

Zamarłem, kiedy dostrzegłem zakrwawionego mężczyznę na ziemii. Płaszcz, uszanka, czerwona twarz z opaską na prawym oku... Jego nie dało się pomylić z nikim innym. To był ZSRR.

Na brzuchu ZSRR wifniała ciemno-czerwona dziura.

Obok niego leżał rozbity łańcuch.

Nie mogłem wydusić żadnego słowa.

Kto go zamordował?

- Myślisz, że to zrobił jakiś kraj? - spytał oszołomiony USA.

- Chyba nie [T/I] - odpowiedziałem.

- A jeśli jednak? Może ona tu była?

- Skąd ta myśl? - spytałem szczerze zaciekawiony.

- Zobaczcie! - krzyknął Australia, który kitrał się w krzakach niedaleko nas.

Poszliśmy szybko do niego. Kangurek trzymał w rękach dziwny i nienaturalny splot gałęzi i włosów.

- To są jej włosy. Ona tu była. Myślicie, że porwał ją ZSRR? - spytał Australia.

- Skąd ta pewnośc, że to jej?

- Każdy ma swój zapach.

- NIE WĄCHAŁEŚ CHYBA MOJEJ DZIEWCZYNY?!

- Ehm... No, ten... W każdym razie, ona tu była i musi być gdzieś w pobliżu.

[T/I] została porwana przez ZSRR, którego już nie ma? Co tu się stało?

Jednak wiem jedno, [T/I] tu była i nie mogła odejść daleko.

______

Na wasze życzenie, trochę gorąca i krwi.

696 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro