6. Rozmyślanie o klubiku, Robercik ty romantyku
Pov. Wojtek
Wyszedł i mnie zostawił. Nie mam pojęcia co mam zrobić. Czy on chce mnie na bramkarza w swoim klubie? Wow ciekawe czemu akurat mnie, ale Juventus... nie wiem co robić. Manchester United kusząca propozycja, ale mój obecny klub. Ah nad czym ja się zastanawiam! Jasne, że chce zmienić klub. Znaczy każdy by tak zrobił na moim miejscu. Prawda?
- Wojtuś jesteś jakiś zamyślony, co jest? - Lewy się do mnie przysiadł. Nie chciałem mu jeszcze mówić.
- Nic się nie stało - westchnąłem. Popatrzył się na mnie zmartwiony.
Pov. Robert
Dowiem się co mu się stało za wszelką cenę. Przecież zawsze był taki pogodny, a dzisiaj jest jakiś nie swój. Może to przez jego wczorajszą rozmowę? A właśnie muszę się o nią zapytać. Zieliński doniósł mi, że widział tu Ronaldo. Czyżby Wojtuś zainteresował swoją osobą Portugalczyka? Podziwiam go.
- Hej przecież możesz mi powiedzieć - uśmiechnąłem się i położyłem rękę na jego ramieniu.
- Ja po prostu dostałem dosyć ciężką propozycje - odpowiedział po chwili i spojrzał się w moje oczy. - Nie wiem co zrobić - jasne było, że oczekiwał ode mnie rady. Po krótkim zastanowieniu odpowiedziałem wreszcie.
- Zrób to co będzie dla Ciebie lepsze. Nie rób nic na siłę - nawet nie wiem o co chodzi, ale trzeba być raz tym mądrym przyjacielem, choć to rola Wojtka.
- No dobrze, jeśli tak uważasz - uśmiechnął się. Naprawiłem go yey!
- Jasne, że tak uważam! - przytuliłem go lekko i po chwili skapnąłem się co miałem zrobić, ale ja jestem downem.
- Coś się tak wystroił i wyperfumował? - zapytał rozbawiony. Aj, a nikt miał nie wiedzieć, ale to Wojtuś więc eh.
- Mam zamiar coś zrobić. Wiesz, że rozwiodłem się z Anią i ten - wydukałem po chwili. On mnie wyśmieje.
- No tak wiem, ale co chcesz zrobić? - odsunął się ode mnie.
- Chce się oświadczyć Gaviemu... - wyszeptałem. On serio mnie wyśmieje.
- O kurwa Robert - zasłonił sobie usta ręką.
- Um ja wiem to głupie - spuściłem głowę.
- TO ZAJEBISTY POMYSŁ! CZEMUŚ CZEKAŁ TAK DŁUGO!? - wywrzeszczał, a mi ulżyło.
- Serio tak sądzisz? I um nie wiem? - zaśmialiśmy się równocześnie.
- Oj Robert, Robert - poklepał mnie po głowie. - Leć romantyku - uśmiechnąłem się i wstałem.
No cóż stoję pod pokojem Gaviego już z dziesięć minut, ale ja tam nie wejdę. Przecież zrobię z siebie pośmiewisko. Zapukałem.
- Ooo! Cześć Robert! - uśmiechnął się do mnie. Mam nadzieję, że nie zepsuje mu tego uśmiechu.
- Słuchaj Pablo mam sprawę - klęknąłem przed nim. Kurwa jaki ja jestem zdenerwowany!
- Hm? - na jego twarzy malowało się zdziwienie. Wyciągnąłem pierścionek.
- Wyjdziesz za mnie? - zapadła chwila ciszy.
- J-ja... CHOLERA JASNA TAK! - rzucił mi się na szyję i zaczął płakać.
- Cieszę się, że się zgodziłeś - uśmiechnąłem się i napisałem szybko do Wojtka. Będzie dumny!
~Wiadomości~
Ten od melanży (Ty)
WOJTUŚ! ZGODZIŁ SIĘ!
Wojtuś, który obronił karnego
Gratuluje! Kiedy dzieci?
Ten od melanży (Ty)
WOJTEK
Wojtuś, który obronił karnego
No co? To bardzo ważne pytanie
Ten od melanży (Ty)
Ja Ci spiorę dupę jak kurwa wrócę
Wojtuś, który obronił karnego
Czekam panie kapitanie XD
Schowałem telefon. Widać, że Wojtek. Teraz wolałem skupić się na Gavim, który płakał ze szczęścia w moje ramie. Kocham tego dzieciaka. Mojego i tylko mojego dzieciaka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro