3. Polaczki pojebały Araby, czyżby melanż moje szkraby? (XD moja kreatywność)
Pov. Ronaldo
Siedzę i niedowierzam. Jest 0:2 dla Polski. Może nie są tacy źli? Co ja gadam. Każdy by wygrał z tymi Arabami pff. Muszę przyznać w jakimś malutkim procencie mają mój szacunek. Czemu ich bramkarz się gapi w moją stronę lub na mnie? Ah no tak, bo jestem sławny.
Zakończyli w końcu ten meczyk. Coraz bardziej chce poznać tego Szczęsnego. Wydaje się taki inny. Hm ciekawe. Boże znowu ten down.
- Hej Ronaldo! - krzyknął w moją stronę Antonio.
- No hej - odpowiedziałem od niechcenia i poprawiłem włosy.
- Gdzie to się było? - nie. On się nie zmieni.
- Nie twój jebany interes - skręciłem w prawo, a on za mną.
- Nie patrzyłeś znowu na Lewandowskiego? - powiedział z zażenowaniem, a ja zatrzymałem się jak wryty.
- Ja o nim nie rozmawiam - warknąłem i zacząłem dalej iść. Nie odważył się za mną pójść. Super.
Pov. Wojtek
Wygraliśmy mecz, a to znaczy, że będziemy mieli melanżyk. Lewy nam to obiecał. Oj będzie ciekawie.
No więc zostaliśmy zaproszeni do jakiegoś klubu. Postarał się.
- Hejo kotku - skoczył na mnie Cash. Już się najebał.
- Iś nie ponimaju end ja niś jur la bagieta - odpowiedziałem jakby automatycznie. Byłem na to przygotowany. Za dużo już było z nim takich sytuacji. Zszedł ze mnie ze smutną miną i jeszcze mnie kopnął. Aj Ci ludzie w dzisiejszych czasach. Podszedłem do baru, gdzie stał Robert, który negocjował z barmanem.
- Witam kapitana - oparłem się o niego.
- Ooo! Siema Wojtuś! - przytulił mnie. Jebało od niego alkoholem.
- A ty już się nachlałeś? - zapytałem rozbawiony i go od siebie odsunąłem.
- Szo!? Ja bez Ciebie nie pije! - powiedział niewinnie. - A właśnie... może drineczka? - uśmiechnął się.
- No nie odmówię - powiedziałem po czym wypiliśmy z trzy. Mam wrażenie, że to już wystarczająco na dziś. Znaczy umiem więcej, ale łeb mnie będzie napierdalał rano.
- Ooooo! Przepraszam, ale widzę moją żonę - zachwiał się. Ania!? Gdzie!?
- Robert już żeś się nachlał! - powiedział na Boże szczęście Gavi.
- Żono moja, serce moje! Niee ma... - nie zdążył dokończyć, bo Gavi zatkał mu usta dłonią.
- Robert nie fałszuj - powiedział spoglądając na mnie.
- Popieram - powiedziałem śmiejąc się.
Dobra wypiłem jeszcze dwa drinki, ale czuje się wspaniale!
- Money, money, money - Cash tańczył na rurze. Tego pana nie znam.
- KURWA SKÓRAŚ NIE GWAŁĆ MNIE! - krzyczała nowa zabawka Michała, czyli Kamiński.
- Będę kocie~ - powiedział i wziął go pół nagiego na kolana.
- POMOCY! - Kuba wydarł się na cały klub, ale i tak nikt nie zwrócił na niego uwagi. Przykre.
- Wojtuś! - Zalewski się do mnie przytulił. Odwzajemniłem uścisk. Co miałem dziecko odepchnąć?
- Co jest mały? - pogłaskałem go po głowie.
- Chce się ruchać~ - powiedział jakimś takim nie swoim głosem. Eh, a mówiłem Lewemu, żeby go nie brać.
- Nicola nie będziesz się z nikim ruchać - powiedziałem stanowczo.
- Dannare! Troverò qualcun altro, deficiente! (Cholera! Znajdę sobie kogoś innego debilu!) - krzyknął i odemnie odbiegł jakby poparzony. Ciekawe co on tam powiedział. Nie wiem kurwa nie znam włoskiego. W zamian za niego przyszła do mnie jakaś laska.
- Hi handsome! Shall we have a drink? - powiedziała słodko, a ja tylko przewróciłem oczami.
- No thanks - złapała mnie za nadgarstek.
- Oh come on! I know you want me too! - pociągnęła mnie do pocałunku, a ja w ostatniej chwili zareagowałem. Zrobiło mi się aż niedobrze.
- Fuck off bitch - odszedłem szybkim krokiem. Nigdy nie reagowałem tak źle, kiedy ktoś chciał mnie pocałować, ale to... ble!
Straciłem ochotę na picie. Postanowiłem wrócić do mojego cudownego pokoju.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro