8. Pazdanek wydaje tajemnice Wojtusia, Lewy jest dumny ze swojego bramkarzusia
Pov. Wojtek
Wreszcie otworzyłem oczy. Nie wiem co dziś jest, ale jest git. Wziąłem telefon i zobaczyłem wiele obraźliwych wiadomości od moich "fanów" na insta. No nie powiem miło. Dowiedziałem się z nich, że Cash zdobył serce bagiety precelkiem i ktoś to nagrał. Ciekawe nie powiem. No zostałem też zwyzywany od najgorszych z najgorszych, bo nikogo nie mam, ale to nic. Szkoda, że nie rozumieją, że ja po prostu nie wytrzymałbym dłużej w związku z tą kobietą. Oczywiście, że to moja wina, bo jestem wybredny ich zdaniem. Odłożyłem telefon i postanowiłem jeszcze chwile poleżeć. Kurwa co oni się tam tak drą?
- OMG OMG OMG MICHAŁ PAZDAN! - usłyszałem wrzask Casha przez zamknięte drzwi. Cholera, ale on się potrafi drzeć. Ubrałem się w pierwsze lepsze ubrania. Nawet zbytnio się nie ogarniałem. Wyszedłem i oparłem się o ścianę. No nie, żeby coś, ale jestem trochę zaspany.
- Oho czyżby to ten wspaniały bramkarz? - powiedział w moją stronę Michał. Przewróciłem tylko oczami.
- Wojtuś coś dzisiaj nie w humorze - odezwał się Lewy. Ten to umie odgadnąć moje emocje. Po prostu wow.
- Nie no ja po prostu dalej śpię - ziewnąłem. Przespałbym dzisiaj cały dzień.
- Chodź pogadamy! - Pazdan wziął mnie pod rękę i byłem zmuszony się ruszyć.
- Czeg... - zawahałem się. Może bym był trochę milszy. - O czym chcesz ze mną rozmawiać? - zmusiłem się do uśmiechu.
- Słuchaj, bo ja kiedyś miałem pieska - zaśmiał się, a ja nie mogłem się powstrzymać i zaśmiałem się razem z nim. Niby jestem przygaszony, ale kurwa to było zajebiste.
- Cristiano Ronaldo się nazywał - dodałem śmiejąc się. Mężczyzna pokiwał głową i kontynuował.
- No i ten piesek dorósł - wytarł niewidzialną łzę. No dobrze super, ale czy to mnie dotyczy?
- Okej i co w związku z tym? - mogę tylko zgadywać, ale lepiej tego nie robić.
- Sądzę - położył rękę na moim ramieniu. - Że pora na to, żeby znalazł sobie swojego Polaka - popatrzył mi głęboko w oczy, a ja cofnąłem się do tyłu.
- C-co? N-nie... to nie moja liga - spuściłem wzrok i poczułem ku mojemu zdziwieniu ukucie w sercu.
- A o czym ostatnio rozmawialiście hm? - złapał za mój podbródek i zmusił do patrzenia w swoje oczy. Nie będę kłamać, bo to nie ma sensu w tym momencie.
- Chciał mnie w swoim klubie - wydukałem wreszcie. A mogłem iść na wymówkę! Ehh.
- Nie uważasz, że to trochę dziwne, jak na naszego wspaniałego Ronaldo? - odsunąłem go od siebie.
- Nie. Może po prostu mają słabego bramkarza - wzruszyłem ramionami. Ciekawe, czy uwierzy w słowa, w które sam nie wierzę.
- Ty wiesz, że tak nie jest - pokręcił głową.
- Jest. Musi być - wszedłem do kuchni, żeby zobaczyć całą reprezentacje stojącą przy drzwiach. Teraz to już każdy będzie wiedział.
- RONALDO CHCE CIE DO MANCHESTER UNITED!? - Robert chwycił mnie za ramiona i zaczął mną potrząsać. - MASZ SIĘ ZGODZIĆ! WOJTEK MASZ SIĘ ZGODZIĆ ROZUMIESZ!? - wywrzeszczał. Pokiwałem głową trochę zdezorientowany.
- KOMU POLAĆ ZA SZCZĘŚCIE WOJTKA!? - wywrzeszczał Skóraś. No to po mojej trzeźwości, a jest ranek. No cóż nie trzeba było pytać. Kiedy doszło do Pazdana ten jednak powiedział:
- Ja nie mogę - zapierał się rękami. - Dziewczyna by mnie zabiła - spojrzeliśmy się po sobie.
- Uuuuu~! - Cash wydał z siebie piękny teatralny odgłos. Nie. Nie chodzi o jęk zboki.
- A cóż to za szczęściara? - zapytałem po chwili. Chyba mogę wiedzieć jeśli oni wiedzą o klubie.
- Ania - zatkał sobie usta ręką.
- Ania... - Robert się zamyślił. - KURWA MOJA ANIA!? - i tak proszę państwa można łatwo zepsuć zgromadzenie nawet nie rozmawiając o polityce.
- ROBERT WYŚCIE SIĘ ROZWIEDLI! - wrzasnąłem, żeby go upomnieć. Nie może nam zabić Pazdana no.
- Aha no tak faktycznie... - obdarzył Michała niezbyt przyjemnym spojrzeniem. - Szczęścia życzę - ten ton głosu mówił co innego.
No cóż schlaliśmy się przyznaje bez bicia, ale fajnie było! Zacząłem również rozmyślać o Portugalczyku. Wcześniej jakoś nie myślałem o tym, dlaczego chce akurat mnie. Myślałem, że to jakiś żart i dalej tak myślę. Kolejna osoba chcąca mnie upokorzyć? Świetnie. Jest też mała szansa, że może i nie chce, ale no błagam. Jestem tylko głupim Polakiem, który bawi się w bramkarza i cudem się tu dostał. Czemu ktoś chciałby mnie do takiego klubu? Aj tam nie wiem. Nie powinienem tyle myśleć. To mi zrobi gorzej niż jest. Muszę się w końcu zająć czymś pożytecznym.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro