Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

Lekarz sprawdzał wyniki ostatniego dziś dziecka mające na celu stwierdzenie czy ma potencjał na zostanie bohaterem. Z reguły badania przebiegały szybko i polegały na stwierdzeniu czy dziecko posiada Quirik. Było to bardzo łatwe dzięki czemu większość pracy wykonywano bardzo szybko gdyż większość dzieci a w zasadzie to z reguły wszystkie Quirik posiadało. Jednak tym razem w przeciwieństwie do reszty nic na to nie wskazywało. Zdaje się że trafił się dzieciaka nie posiadający Quirik. "Biedaczek", pomyślał lekarz. Chłopczyk nie będzie miał w życiu łatwo. Bez Quirik trudniej o dobrą pracę i jako takie dobre traktowanie. Szkoda było go doktorowi ale nic nie mógł zrobić. Nie da się komuś podarować Quirik. Spojrzała na podenerwowaną przez zniecierpliwienie twarz chłopczyka i przeklął się w duchu. W takich chwilach żałuje że jest lekarzem.

- Przykro mi - Oznajmił w końcu nie patrząc jednak na Chłopca a na jego Matkę - Nie może zostać Bohaterem

Nastała chwilą ciszy. W tym czasie twarz Chłopca pobladła.

- Ale ja kto? Co Pan mówi? - Dopytywała się jego Matka

- Przykro mi ale pani syn nie posiada żadnego Quirik - Oznajmił jej lekarz - Proponuję by zastanowił się nad czymś innym - Spróbował nieco złagodzić sytuacje

- I... nnym - Wyszeptał drżącym z przerażenia głosem zielono włosy chłopczyk

- Tak - Przytaknął lekarz siląc się na spokój i uśmiech - Policja, wojsko, straż, masz szeroki wachlarz możliwo... - Przerwał gdyż program w komputerze doktora o czymś zaczął powiadamiać - Przepraszam na chwile

Spojrzał na ekran i zaczął czytać wydawało by się że wcześniejsze wyniki badania ale po nieco bardziej dokładniejszym wczytaniu się w tekst szybko dostrzegł różnice. I to większą niż by się spodziewał. Natychmiast niemalże zapomniał o chłopcu i Matce i kilkakrotnie, z niemal że strachem na twarzy, powtórzył test. Ale następne dane nie dość że go nie uspokoił to tylko potwierdziły jego obawy.

- Niemożliwe - Wyszeptał

- P-Panie doktorze? - Doktor zaskoczony odwrócił się by zobaczyć zaniepokojony twarze jego pacjentów - Czy coś się dzieje? - Spytała obejmując syna z czułością

Doktor aż stracił zdolność mówienia. "I co ja mam jej powiedzieć!? Jeśli diagnoza jest choćby w 20% trafna to kaplica! Już lepiej by było jakby chłopak był zwykłym człowiekiem lub kimkolwiek innym tylko nie tym! Tego jednak nie da się zmienić! Więc co robić? A! JUŻ WIEM! To może coś pomorze!"

Wziął do ręki kartkę i zaczął na niej bazgrać. Nigdy nie czuł się tak podenerwowany jak teraz.  Gdy skończył przejrzałem czy to wszystko po czym podał ją matce chłopca.

- Niech to bierze w ilościach i w porach opisanych na kartce - Polecił matce chłopca podając jej kartkę

- Ale... Co to? - Spytała zdezorientowana

Lekarz podkręcił jedynie głową.

- Niech bierze to i unika bardzo stresujących sytuacji - Polecił a gdy zobaczył że ta dalej chce się o coś dopytywać dodał - To dla jego dobra

To wystarczyło. Niepewnie ale w końcu kiwnęła głową na zgodę i schował kartkę do torebki po czym wzięła na ręce sparaliżowanego że strachu chłopca, który zapewne nie zarejestrował sceny z przed chwili, i wyszła z gabinetu z cichym dziękuję.

Gdy tylko wyszli lekarz opadł na swój fotel. Czuł się jakby właśnie w pojedynkę przemierzył Saharę. Z kieszeni wyjął chusteczkę którą przetarł z potu czoło i swoją byczą szyję. "Oby to zadziałało", pomyślał, "Oby podziałało bo jak nie... To kolejny wariat i sadysta będzie latał po świecie", pomyślał spoglądając na ekran gdzie w raporcie analizy ciągle migotała jedna ważna fraza.

 "UWAGA! WYKRYTO NAGŁĄ NADMIERNĄ PRODUKCJĘ LEUKOCYTÓW! WE KRWI ZNALEZIONO OBECNOŚĆ SLAWINU! SKOK POZIOMU ADRENALINY! WYSOKIE RYZYKO POŁĄCZENIA W SYMBIOZE! GROŹBA MUTACJI! POWTARZAM! GROŹBA MUTACJI!!!"











Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro