Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 36.

Betowała: CzteryJokery




- Blaise... po co mnie tu zaciągnąłeś? - Zapytał Harry, patrząc na chłopaka koło siebie. - Możesz iść poprosić jakąś dziewczynę do tańca.

- Ale ja chcę z tobą zatańczyć! - Oburzył się Ślizgon.

- Czemu? Jaki masz w tym interes? - Gryfon rzucił badawcze spojrzenie w jego stronę.

- Słuchaj... Chce ci dotrzymać towarzystwa, bo wiem, że jak bym poszedł to byś został tu sam. - Odparł Zabini i lekko się uśmiechnął.

- D-Dzięki?

Ślizgon się zaśmiał i dolał sobie piwa kremowego, a Harry ponownie przyssał się ustami do ponczu...który był niczego sobie.

***

- Wiesz zawsze mnie zastanawiało... dlaczego nie masz chłopaka. - Odezwał się nagle Luna.

- Bo wiesz... mnie już chłopcy nie interesują. - Ginny mrugnęła do niej.

- Masz dziewczynę?! - Wykrzyknęła krukonka.

- Jeśli się zgodzi to tak.

- Kto to?

- No więc zgadzasz się? - Zapytała Gryfonka patrząc poważnie na niższą od siebie dziewczynę.

- Ech?!... O-Oczywiście!

Ginny przytuliła do siebie Lunę, która była teraz czerwona i śmiała się cicho.

- Kocham cię... - Mruknęła cicho Biała Dama.

- Ja też cię kocham.- Odpowiedziała Elfka.

***

Harry'emu udało się wreszcie spławić natrętnego Ślizgona, dał się namówić, kiedy jakaś dziewczyna do niego podeszła. Musiał cicho przyznać, że nudziło mu się bardzo, wolałby teraz siedzieć w dormitorium i czytać książki.

Gdy tak siedział i rozmyślał ktoś usiadł koło niego.

- Witam... Pana Kota w Butach... jak sądzę? - Przywitał się mężczyzna. Gryfon skierował na niego wzrok... mężczyzna miał teraz długie czarne proste włosy oraz czarne oczy, jego szata była do ziemi a jej czarny kolor był tak głęboki, że Harry zaczął się zastanawiać czy nie ma jakichś przewidzeń.

- Och... Pan Noble? - Zapytał oszołomiony chłopak, zastanawiając się, czy dobrze zgadł.

- Tak, to ja. - Profesor potwierdził swoją tożsamość.

- Za co jest pan przebrany? - Zapytał lekko przekrzywiając głowę w bok.

- Jestem Upadłym Aniołem.

- Och...

- A teraz, jeśli można chciałbym zatańczyć z Kotem w Butach, bo takie doświadczenie mi się przyda. - Mruknął cicho i posłał mu lekki uśmieszek.

- Oczywiście.

Chłopak pozwolił się pociągnąć na parkiet. Leciał akurat wolny kawałek, więc profesor złapał go za biodro i rękę, oraz zaczął prowadzić w rytm wolnej muzyki.

Gryfon lekko się spiął, bo nigdy nie miał z czymś takim styczności oczywiście nie liczył Tom'a. Harry skorzystał z okazji i przyglądał się parą tańczącym szukając kogoś znajomego.

Zdziwił się, kiedy zobaczył Lunę z Ginny, jednak się lekko uśmiechnął. Udało mu się zobaczyć Pansy z jakimś Puchonem (Wtedy jego mina musiała być przekomiczna, bo profesor zaczął się śmiać).

Nawet zobaczył Ron'a z Lavender, Ron był przebrany za... w sumie nie wiedział za co, ale było rudę, a Lavender za Pinokia. Zaśmiał się lekko... brakowało mu jego przyjaciela i rozgrywek szachowych, w których zawsze przegrywał. W głębi duszy miał nadzieję, że uda mu się przekonać Ron'a do zmiany decyzji.

Na chwilę zamknął oczy, ale otworzył je od razu, kiedy usłyszał krzyk i otwieranie drzwi. Kątem oka zauważył Śmierciożerców, więc zmarszczył brwi zaintrygowany. Profesor gdzieś zniknął i nawet nie zawracał sobie głowy szukaniem go.

Gryfon podskoczył, gdy poczuł jak ktoś owija rękę wokół jego talii (tak wiem chłopak nie ma talii, ale nie wiem, jak inaczej napisać > L.R.). Odwrócił się w stronę nieznajomego...chyba. Mężczyzna (kolejny) miał zielone krótkie włosy zaczesane do tyłu, jego czerwone oczy lekko się świeciły.

Na sobie miał fioletowy dobrze dopasowany garnitur. Tylko tyle zdążył zarejestrować, bo poczuł jak jest teleportowany. Gdy wylądował jego myśli krążyły jak szalone... po pierwsze kto go porwał!? Po drugie Jak to możliwe, że teleportowali się na terenie Hogwartu?!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro