Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 24 cz 2.

Betowała: CzteryJokery


Lucjusz Malfoy właśnie szedł do Albusa Dumbledore'a, gdy ktoś na niego wpadł. Odruchowo złapał tego kogoś w pasie, żeby się nie przewrócił. Przeszedł go dreszcz, kiedy wściekle zielone oczy spojrzał na niego ze zdziwieniem.

- Panie Potter... czyżby stado hipogryfów pana goniło ? - Zapytał swoim aroganckim głosem.

- Nie raczej wielki, żółty drops. - Odparł Harry obracając się za siebie.

- Wraca pan od dyrektora? - Spytał Malfoy.

- Tak... mam na imię Harry i ma pan tak do mnie mówić. - Rozkazał Gryfon ilustrując od góry do dołu wyższego czarodzieja.

- Jak sobie życzysz, Harry. - Oznajmił Lucjusz podnosząc lekko brew.

Chłopak tylko skinął głową i pobiegł dalej.

___________________

Ginny czekała na Harry'ego przed lochami. Minęło już kilkanaście minut i zaczęła się niepokoić. Do głowy przychodziły jej naj krwawże wizje jak Drops zmusza chłopaka do mówienia prawdy.

- Coś się stało Ginny ? Jesteś blada. - Usłyszała ciepły głos za sobą. Podskoczyła z zaskoczenia, ale zaraz rzuciła się na szyję byłemu- zbawcy- świata.

- Nic ci nie jest Harry!? - Zapytała zaniepokojona.

- Nie jestem cały. - Zaśmiał się chłopak i pociągnął dziewczynę na eliksiry.

Na szczęście zdążyli pod salę przed Mistrzem Eliksirów. Gdy już usiadł w ławce, Snape odwrócił się i przemówił.

- Dzisiaj podzielę was w pary. Razem ze swoim partnerem będziecie przygotowywać Wywar żywej śmierci.

Gdy Snape podzielił już całą klasę (6 rok i 5) w pary usiadł przy biurku i zaczął coś pisać na pergaminie. Harry był w parze z Teodorem, Ginny z Pasny, Hermiona z Draco, a nieszczęsny Zanbini z Ronem.

- Umiesz go uwarzyć ? - Zagadnął rozmowę Teodor.

- Najpierw musimy wlać do kociołka piołun. - Wyjaśnił Gryfon patrząc do książki. - Nie umiem.

Teodor wlał do kociołka piołun i lekko zamieszał.

- Hmm... to teraz dodaj sproszkowany korzeń asfodelusa. - Powiedział Nott spoglądając w podręcznik Harry'ego.

Harry zrobił tak jak mu powiedział Ślizgon, a potem Teodor zamieszał dwa razy w prawo jednak eliksir nie stał się bladoróżowy, tak było napisane w podręczniku. Gryfon złapał go za rękę i zamieszał nią jeszcze pięć razy w prawo. Nott'owi zrobiło się duszno pod jego dotykiem.

- Skąd wiedziałeś Kocie? - Zapytał zdziwiony Ślizgon patrząc na różowy eliksir.

- Przeczucie lub intuicja... jak uważasz. - Wyjaśnił Harry i spojrzał na niego z lekkim uśmiechem.

- Teraz musimy dodać sok z fasoli korzenia waleriany. - Powiedział Teodor. - Tu pisze, że mam to pociąć jednak ja bym zmiażdżył.

- To tak zrób. - Odezwał się Gryfon uważnie go obserwując.

Nott wzruszył ramionami i rozgniótł korzeń fasoli, jak przewidział tak się stało. Roślina wypuściła o wiele więcej soku niż przy krojeniu.

Gdy to już zrobili Gryfon zamieszał siedem razy w lewo i zainspirowany patrzył jak wywar zmienia swój kolor na przezroczysty.

- Super! Jesteś genialnym partnerem. - Wykrzyknął szeptem Ślizgon.

- Dziękuje. - Odparł z uśmiechem Harry.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro