Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Jabłoń

Przyjdz i usiądź na ławce. Pamiętasz? Pamiętasz jak dwoje dzieci wspinało się na tę jabłoń? Pamiętasz smak jabłek tych świeżo zerwanych i tych co już spadły? Pamiętasz te liście plączące się we włosach? I ten śmiech rozchodzący się po skąpanym w blasku zachodzącego słońca polu?
Pamiętasz? Wracasz czasem myślami do dni kiedy świat był prosty? A może już zapomniałeś? Zapomniałeś o tych dniach pełnych radości i szczęścia...
Dlaczego? Może były zbyt bolesne... Bolesne bo wiedziałeś, że już nie wrócą.
Teraz nie ma już starego, pięknego drzewa. Po burzy, która zakończyła czas jego świetności, ścięli je. Porąbanymi kawałkami palono zimą w kominku. Tej zimy było najcieplej. Jeśli się wczujesz  wyczujesz w powietrzu woń jabłek. Jednak nie wynagradza to pustki w sercu, pojawiającej się z każdym spojrzeniem przez okno. Już nie wespniesz się na gałęzie by zdążyć na tajne spotkanie. Nie popatrzysz w nocne niebo prześwitujące przez liście i gałęzie. Nie poczytasz już w ich cieniu. Album z obrazami i rysunkami nie zostanie dokończony. Brakuje jeszcze tylu. Drzewa przykrytego śniegiem, rozświetlonego słońcem... Złotych liści na tle tęczy... Nie było kiedy ich zrobić.
Została tylko ta ławka. Ławka zrobiona z siostry jabłoni. Pamiętasz te usilnie błagania? Radość kiedy się zgodzili? I czas który spędziliśmy przybijając deski? Tyle pracy włożyliśmy by obie siostry mogły być razem. Na koniec wyrzeźbiłeś nasze imiona na oparciu. Wyglądały jakby ktoś je wykaligrafował. Wiosną z kwiatów robiliśmy piękne wianki, którymi przystrajaliśmy cały sierociniec. Ty byłeś wielkim artystom, ale moje i tak zawsze były piękniejsze. Ty nie potrafiłeś wpleść w kwiaty listków i gałązek. Chciałabym znów pobiegań po polu, a potem zmęczona schować się w cieniu naszej wspólnej opiekunki. 

Pamiętasz jak spotkaliśmy ją po raz pierwszy? Mimo iż wiedzieliśmy, że tam jest, nigdy nie zwróciliśmy na nią uwagi. Dopiero wtedy Tak naprawdę ją poznaliśmy. Ty przyszedłeś chowając się przed światem, a ja przed kolegami. Siedzieliśmy w ciszy nie zwracając uwagi na upływający czas. Dopiero kiedy zgłodnieliśmy, zauważyliśmy jak piękne jabłka ona posiada. Wtedy była jeszcze młoda. Opiekowaliśmy się nią ciesząc się każdą chwilą wspólnie spędzoną. Jak to możliwe, że już rok później to ona zaczęła się opiekować nami? Chowaliśmy się w jej gałęziach jak w ramionach matki, które żadne z nas już nie miało. Ona nas karmiła, dawała siłę i nadzieję. Czemu zostawiłeś ją w momencie kiedy potrzebowała nas najbardziej? Czy gdybyś tu był przekonalibyśmy ich, by pozwolili jej dalej rosnąć? Nie było cię kiedy z matki zmieniła się w mądrą i sędziwą babcię. 

Wiem, że ona by cię nie winiła. Rozumiem czemu odszedłeś. Dostałeś drugą szansę. Nową rodzinę. Założyłeś swój własny dom i patrzyłeś jak rosną twoje dzieci i wnuki. Trochę ci tego zazdroszczę. Ja moje dzieci mam tylko przez moment. Potem większość odchodzi na zawsze. Nie wracają, tak jak ty. Czas mija i już zamiast dzieci są wnuki. A ja mam coraz mniej sił. Mimo zmęczenia codziennie chodzę oglądać zachód słońca. Kiedyś robiliśmy to codziennie. Spędzaliśmy przy niej każdy wolny czas. Dużo się zmieniło. Mogę posiedzieć tylko chwilę. Ten jeden moment. Przez resztę czasu zajmuję się dziećmi. Daję im miłość, pomagam w problemach. Patrzę jak rosną i poważnieją. Gdy zakładają swoje własne rodziny cieszę się wraz z nimi. A potem wracam do tych co zostali. Mimo to z każdym ich odejściem tracę cząstkę siebie. Jednak największą straciłam przy twoim.

Teraz siadam na ławce patrząc na zachodzące słońce. Dłonią gładzę wyryte imiona. Brakuje mi szeptu jej liści, jej obecności. Mimo usilnych starań czuję za sobą mury budowli. Niedługo i ja opuszczę to jedyne miejsce należące do nas. Może kiedyś ktoś znajdzie tę ławkę skrytą w cieniu sierocińca. Może kolejna przyjaźń powstanie dzięki tym jabłoniom. A jeszcze później, może z nasion które zasadziłam, wyrośnie w tym miejscu nowe drzewa. Nawet jeśli wiem, że nie będzie mnie przy tym, czuję radość. Przychodząc tu ostatni raz, przyprowadzam ze sobą dzieci. Po raz ostatni oglądam słońce chowające się za horyzontem. Patrzę na ich przepełnione zachwytem twarze i żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej. Szkoda tylko, że nie mogą podziwiać tego przy melodii wiatru przepływającej przez liście. Bez wianków we włosach. Patrzeć na koniec dnia z korony drzew, przez zieloną zasłonę. 

Piszę ten list leżąc w łóżku. Nie mam już siły. Mimo, że wiem, że go nie dostaniesz potrzebuję to wyznać. Nikt go nie przeczyta. Przeżyłam dużo, ale nie chcę by ktoś inny to przeczytał. Dlatego zamiast kartki i atramentu, używam obrazów, które namalowałeś i myśli. To co czuję zostanie wewnątrz mnie. Wyobrażam sobie, że stoisz tuż obok z dłonią na mojej dłoni. Patrzysz w moje oczy i czytasz z nich moje myśli. Widzisz pytania które ci zadaję. A potem przestaję oddychać. Serce już nie bije. Mimo to wciąż trzymam w ręku pierwszy obraz który namalowałeś. Ten na drewnie które zostało po robieniu ławki. A z drugiej strony, na podłodze leży drewniana tabliczka z drugiej jabłonki, która wypadła z bezwładnej dłoni. Na obu jest namalowane to samo. Na jednym piękniejsze, twoje dzieło. Na drugim niezbyt staranne, malowane z pamięci moje. Oba przedstawiają naszą jabłonkę, skąpaną w blasku zachodzącego słońca. 


-------------------

No tak. Zamiast skupić się na graniu, co ja robię na orkiestrze? Zaczynam pisać opowiadanie. Jest ono bardzo krótkie, ale mam nadzieję, że poruszy wasze serduszka. Od razu uprzedzam, że to nie jest żadna historia oparta na faktach. Jedyne miejsce z którego pochodzi to dzieło, to moja wyobraźnia. No ale nie przedłużając. Koniecznie napiszcie w komentarzach co o tym mylicie. Jeśli wam się podobało zostawcie również gwiazdkę. A ja będę pisać kolejne opowiadania.

               Selinne

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro