rozdział 26
Ricky: Byłbym wdzięczny, gdybyś przyszła jak najszybciej do mojego gabinetu
Abigail: Coś się stało?
Ricky: Po prostu przyjdź
Ricky: Szybko
Abigail trochę zdziwiona tamtą wiadomością, wzięła swoje rzeczy i skierowała się do odpowiedniego gabinetu, gdzie miał znajdować się Ricky. Zapukała grzecznie i po uzyskaniu pozwolenia, weszła do środka, dostrzegając dość zdenerwowanego mężczyznę. Żadne z nich się nie odezwało, ale za to patrzyło na siebie nawzajem w ciszy.
Nagle drzwi otworzyły się ponownie, a do pomieszczenia weszło całe CNCO. Stanęli jednak jak wryci, kiedy dostrzegli, że Amber również znajdowała się w środku. Mimo wszystko usiedli na wcześniej uszykowanych siedzeniach, nie wiedząc nawet, po co Ricky ich tam wszystkich zwołał.
- Cieszę się, że wszyscy już jesteście. Nie będę owijał w bawełnę, tylko od razu przejdę do konkretów. - oznajmił mężczyzna, patrząc na wszystkich z powagą. W środku jednak trochę się trząsł z emocji. - Powiedzcie mi, co robiliście na tych zdjęciach?
Mężczyzna podsunął pod nos Abby i Chrisa zdjęcia ich dwójki, kiedy całowali się na ulicy. Niby było to zwykłe zdjęcie, ale oboje rozumieli powagę sytuacji i zarzucali sobie, że nie uważali bardziej. Byli ze sobą zaledwie kilka dni, kilka dni, a dali tak łatwo się złapać.
- To nie tak, jak myślisz, Ricky. My... - zaczęła Abby, chcąc się jakoś wytłumaczyć z tamtej sytuacji, ale nie było jej to dane.
- Jesteśmy razem.
Abigail spojrzała na Chrisa, jak na wariata, kiedy powiedział to tak nagle. Mało tego, złapał ją za dłoń i ścisnął lekko, dając jej tym znak, że wiedział, co robił. Ale ona już sama nie wiedziała, czy dać mu to wszystko wyjaśnić, czy zrobić to samej. Nie chciała jeszcze bardziej komplikować całej tej sytuacji, choć i tak oboje już dawno przepadli.
- Tego akurat się domyśliłem. - powiedział Ricky, masując się po głowie. Był nimi w jakiś sposób zawiedziony? - Nie rozumiem tylko, dlaczego daliście się tak złapać?
- Uważaliśmy. - powiedział Chris stanowczo, patrząc na mężczyznę przed sobą.
- Najwidoczniej za mało.
Ton głosu Ricky'ego sprawił, że Abby poczuła się, jak mała dziewczynka, na którą ktoś krzyczał, bo źle zrobiła. Wiedziała, że tak właśnie było, ale nie spodziewała się, że jej przyjaciel tak po prostu będzie ją o coś obwiniać. Fakt, oboje z Chrisem na to zasłużyli, ale czy to naprawdę było potrzebne?
- Rozumiem twoje wzburzenie, sama czuję się źle z zaistniałą sytuacją, ale nie chcieliśmy źle. To wcale nie było planowane, nie wiedzieliśmy, że ktoś nas obserwuje. Tam praktycznie nikogo nie było, nie sądziliśmy... - zaczęła Abigail, starając się jakoś dobrać słowa, by nie pogorszyć swojej i tak już beznadziejnej sytuacji.
- Mogliście powiedzieć od razu, że ze sobą jesteście, pomoglibyśmy wam jakoś. Abby, przecież dobrze wiesz, że jestem w stanie zrobić wszystko. Jeśli tylko poprosiłabyś mnie o pomoc, to bym ci pomógł. - oznajmił Ricky, patrząc tylko na nią. W jego oczach nie widziała już tej złości sprzed chwili, co trochę ją uspokoiło.
- Tak, Ricky, wiem. Ale zauważ, że oboje jesteśmy już dorośli, że oboje jesteśmy rozpoznawalni i to nie pierwszy raz, kiedy ktoś nam robi fotki z ukrycia. - powiedziała ponownie, doskonale zdając sobie sprawę, że sama była dość mocno znana. Może nie tak bardzo, jak CNCO, ale wciąż znana. - My po prostu... Nie wiem, zapomnieliśmy się? Ten związek nie trwa długo i nie wiem, ile jeszcze potrwa, ale... - zaczęła, jednak nie była w stanie dokończyć. Nachyliła się do mężczyzny, w nadziei, że zgodzi się na jej propozycję. - Możemy porozmawiać na osobności?
Ricky westchnął głośno, wcale nie dziwiąc się jej, że chciała porozmawiać z nim w cztery oczy. Mężczyzna spojrzał na czwórkę chłopaków, dając im znał, żeby zostawili ich samych. Erick, Zabdiel i Richard wyszli od razu, ale Christopher nie ruszył się z miejsca ani na milimetr. Abigail spojrzała na niego błagalnie, nie chcąc, by i on tam zostawał.
- Ty też. - powiedziała cicho, w nadziei, że w nie pójdzie. Nie chciała, by tam był, chciała porozmawiać sam na sam z Ricky'm. - Załatwię wszystko, obiecuję.
- Będę czekać przed wejściem.
Christopher wreszcie wyszedł, zostawiając ich tam samych. Abigail westchnęła cicho, odwracając się do Ricky'ego przodem. Ten się jednak uśmiechał pod nosem, co trochę zbiło dziewczynę z tropu. Nie wiedziała, dlaczego tak na nią patrzył, ale nie widziała w jego spojrzeniu żadnej złości.
- Powiedz mi, kiedy ostatni raz byłaś aż tak zakochana? - spytał prosto z mostu, doskonale widząc, jak Christopher ją traktował. Od dawna wiedział, że tamtą dwójkę do siebie ciągnęło na swój sposób.
- Jeszcze w szkole średniej. Ale to nie ma teraz żadnego znaczenia.
- Nie ma, to fakt. - przyznał Ricky, siadając wygodnie z swoim krześle. - Ale widzę, jak on na ciebie patrzy. Nie widzi poza tobą świata już od dawna, nie mów, że tego nie zauważyłaś.
- Tak się składa, że wielokrotnie widziałam, że bywał o mnie zazdrosny, ale nie traktowałam tego na poważnie. Dopiero te kilka dni temu uświadomiłam sobie, że mu naprawdę na mnie zależy. - powiedziała Abby zgodnie z prawdą, przypominając sobie ich wspólną noc. Nie żałowała tego. - I mi na nim chyba też. - powiedziała cicho, zakładając kosmyk włosów za ucho.
- Nie skrzywdź go, dobrze?
- Nie jestem potworem. - odparła od razu, jakby urażona jego słowami. Zaraz jednak złagodniała, spuszczając wzrok. - Wciąż boję się tego wszystkiego, ale przy nim czuję się tak swobodnie i bezpiecznie... Przy nikim nigdy się tak nie czułam. Znaczy, przy Geo też, ale to mój przyjaciel.
- Musimy spojrzeć na tą całą sytuację trochę z innej strony. Nie z tej waszej, tylko ze strony fanów. - powiedział Ricky, zdając sobie sprawę, że media były o wiele gorszą sprawą do ogarnięcia.
- Wiem, do czego zmierzasz.
- Oni też zauważyli od pierwszych dni naszej współpracy, że coś jest na rzeczy, a teraz, widząc was całujących się na ulicy... Chyba sama rozumiesz. Chcieliby mieć zapewnienie, że ich idol kogoś ma i że jest szczęśliwy. - wyjaśnił pokrótce, o czym doskonale wiedziała. Fani byli najważniejsi, zawsze i wszędzie. - Fani cię uwielbiają, a bynajmniej większość. Pokaż im, że Chris dobrze wybrał.
- Tylko że ja nie wiem, czy tak właśnie jest, Ricky.
Mężczyzna westchnął cicho, rozumiejąc jej obawy. Znał ją przecież tak dobrze, wiedział, że wielokrotnie się już sparzyła i że nie chciała wchodzić w żadne związki...
Ale przecież miłość nie wybiera, prawda?
~*~
- Dlaczego mi nie powiedziałaś, że jesteś w związku?! Ty przebrzydła szujo! Jak mogłaś? Nie mogę w to uwierzyć.
- Skończyłeś już? Świetnie. - mruknęła Abigail po wysłuchaniu swojego brata, który zarzucał jej, że o niczym mu nie powiedziała. - Nikomu nie powiedziałam, rozumiesz? To wszystko jest jeszcze zbyt świeże, nie chciałam zapeszyć.
- Ale nawet tak własnemu bratu? - spytał z rezygnacją i wciąż z jakąś złością. Westchnął jednak cicho, uspokajając się nieco. - Abby, dobrze wiesz, że bym ci kibicował z całych sił, z całego serducha. Kocham cię i nic w tej kwestii by się nie zmieniło. - dodał zgodnie z prawdą. W jej sercu rozlało się przyjemne ciepło na tamte słowa. - No może poza faktem, że twoje serce nie należałoby już do Simóna.
- Simón zawsze będzie w moim sercu, niezależnie od tego, czy z kimś będę, czy też nie. To mój mały synek i to się nie zmieni. - oznajmiła Abigail, uśmiechając się na wspomnienie swojego bratanka. - Muszę kończyć, Sam. Zadzwonię do ciebie jutro.
- Trzymam za słowo. Szczęścia, Abby.
Choć Samuel nie mógł tego zobaczyć, Abigail uśmiechnęła się szeroko na jego słowa. Kochała go, nawet jeśli dość często działał jej na nerwy. Mimo wszystko, był jej starszym bratem, drugim mężczyzną w jej życiu, jej oparciem i bratnią duszą. Nigdy nie potrafiłaby się od niego odwrócić, byli jednością, choć na odległość.
- Masz syna? - spytał Christopher, zjawiając się nagle w pomieszczeniu, gdzie się znajdowała. Dziewczyna uniosła na niego swój wzrok, uśmiechając się pod nosem.
- Jestem chrzestną Simóna, syna mojego brata. Poznałeś go.
- Nie wiedziałem, że to twój chrześniak. - przyznał, siadając koło niej. Dotknął dłonią jej policzka, odgarniając przy okazji pojedynczy kosmyk włosów z jej twarzy. - Jak się czujesz z faktem, że już wszyscy wiedzą?
- Dość dobrze to znoszę, choć dziwnie mi z tym faktem. Mam wiadomość, że nie będę już znana głównie z tego, że jestem tancerką i choreografką, która współpracuje z różnymi artystami. Teraz będą mnie znać z faktu, że spotykam się z tobą.
- Masz mi to za złe?
- Może trochę? - odparła pytaniem na pytanie, co nieco go zasmuciło. - Przyzwyczaję się do tego. - dodała od razu, machając lekceważąco ręką. Nie miała mu za złe, że musieli ujawnić swoi związek światu. - A może to właśnie ty będziesz uważany za chłopaka najlepszej choreografki i tancerki, jaką widział świat?
Christopher zaśmiał się cicho, po czym złączył ich usta razem. Cieszył się, że Abigail dobrze znosiła wyjawienie światu ich związku i że nie miała mu tego za źle, że powiedział o tym w wywiadzie. Kiedy tylko się uśmiechała i była szczęśliwa... Mógł patrzeć na nią godzinami, a ona nigdy by się mu nie znudziła.
Bo najzwyczajniej w świecie się w niej zakochał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro