Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 11

Chęć pomocy innym zawsze była silniejsza, ale i na tym można było się przejechać. Abigail chciała tylko pomóc, a sama została ofiarą pobicia. Choć chłopak, któremu pomogła, uciekł, ona nie miała tyle szczęścia i dość mocno skatowana kierowała się budynku, gdzie pracowała. Było jeszcze przed czasem, więc spokojnie weszła do odpowiedniej sali i usiadła przy ścianie, chcąc trochę odpocząć. Wiedziała, że powinna udać się prosto do szpitala, ale najzwyczajniej w świecie się bała.

Dziewczyna oparła głowę o ścianę za sobą, oddychając spokojnie, by się uspokoić. Bolało ją całe ciało, każdy jego kawałek, ale starała się to ignorować. Dziękowała tylko Bogu, że tamci napastnicy nie złamali jej żadnej z kończyn, bo wtedy skończyłaby się jej współpraca na dobre kilka miesięcy, o ile nie dłużej.

Kiedy tylko całe CNCO weszło do sali, zobaczyli niecodzienny widok. Poturbowana dziewczyna siedziała przy ścianie, wręcz zwijając się z bólu. Wyglądała, jak siedem nieszczęść - potargane włosy, w których znajdowały się liście i trawa, rozszarpane ubrania, krew... Przeraził ich jej widok, szczególnie, że nie wiedzieli, co się wydarzyło.

- Abby. Matko, co ci się stało? - spytał od razu Erick, zjawiając się koło niej nagle. Kucnął koło niej, dotykając delikatnie jej ramienia.

- To nic takiego. Ktoś mnie pobił. - mruknęła, otwierając oczy, by na niego spojrzeć. Chłopak od razu dostrzegł w jej spojrzeniu niewyobrażalny ból, przez co zabolało go serce.

- Powinnaś jechać do szpitala. Nie powinno cię tu być w ogóle. - oznajmił, nie wiedząc, co właściwie tam robiła. Nie chciał wyobrażać sobie, jak wielki ból sprawiał jej każdy ruch i dlaczego nie zgłosiła się do szpitala.

- Nic mi nie jest.

- Zwijasz się z bólu, nie zmyślaj. - powiedział, wskazując na nią palcem. Abby nie mogła zaprzeczyć. - Jedziemy do szpitala, od razu, nie ma gadania.

- Erick. - jęknęła cicho, łapiąc go za nadgarstek, co sprawiło jej tylko dodatkowy ból. On prędko złapał jej dłoń, ściskając lekko i nie zamierzając odpuszczać.

- Nie ma gadania, Amber. Ktoś musi cię zobaczyć i opatrzeć.

Dziewczyna nie miała sił, by jakkolwiek się kłócić, z resztą, mieli rację. Zaczęła pomału podnosić się z ziemi, co do najprostszych rzeczy nie należało. Chris, widząc, że tylko się męczyła, natychmiast do niej podszedł i wziął ją na ręce w stylu panny młodej. Amber nie protestowała, tylko złapała go za szyję, przykładając głowę do jego klatki piersiowej. Zamknęła oczy, nie będąc w stanie dłużej się na to wysilać.

~*~

- Nie wierzę, że ktoś mógł to zrobić. - powiedział Richard, kręcąc głową sam do siebie. Wciąż nie dochodziło do niego, jak ktoś mógł pobić dziewczynę.

- Nic nie mówiła? Kto ją pobił? - spytał Zabdiel, ciekawy, czy Abby komukolwiek powiedziała, kto był sprawcą jej aktualnego stanu.

- Wiem tyle, co wy. Nie za wiele. - mruknął Erick, zaniepokojony stanem, w jakim znalazła się jego przyjaciółka.

Ich rozmowy zapewne trwałyby dalej, gdyby na korytarzu nie pojawił się lekarz, który zajmował się Abigail. Cała czwórka natychmiast się przy nim znalazła, chcąc dowiedzieć się czegokolwiek na temat stanu zdrowia ich przyjaciółki.

- Co z nią?

- Wyjdzie z tego?

- Nie jesteście z rodziny z tego, co mi wiadomo. Nie mogę udzielać informacji w takim przypadku. - powiedział lekarz z jakimś smutkiem. Widział, że każdy z nich martwił się o jego pacjentkę, ale obowiązywały go tajemnice zawodowe.

- Ona nie ma tu nikogo, poza nami. Proszę powiedzieć, to nasza przyjaciółka, martwimy się. - odezwał się Erick, wskazując na swoich przyjaciół. Miał nadzieję, że lekarz się zgodzi.

Mężczyzna spojrzał na nich, po czym westchnął ciężko. Nie miał podstaw im nie wierzyć, z resztą, kojarzył ich.

- Niech będzie. - mruknął ostatecznie, wzdychając cicho. - Abigail została dość brutalnie pobita. Jest mocno poobijana, ale wyjdzie z tego. Zostanie na obserwacji kilka dni i będzie mogła wrócić do domu.

Odetchnęli z ulgą, słysząc to. Mimo wszystko, bardzo martwili się o stan Abby, pierwszy raz widzieli, żeby ktoś tak skatował jakąkolwiek dziewczynę. Nie mogli pojąć, kto mógł to zrobić i dlaczego Amber od razu nie udała się do szpitala.

- Możemy chociaż do niej wejść?

- Musi odpoczywać. - odparł od razu, ale zmiękł, kiedy dostrzegł ich błagające spojrzenie. Nie miał odwagi im znów odmówić. - Tylko pojedynczo proszę.

Wreszcie odszedł, zostawiając ich na środku korytarza. Cała czwórka spojrzała po sobie, nie odzywając się ani słowem. Już po chwili, zgodnie stwierdzili, że Erick wejdzie do dziewczyny pierwszy, bo najdłużej ją znał. Dlatego też po chwili chłopak wszedł do sali i podszedł do łóżka Abigail bliżej.

- Hej. Jak się czujesz? - zagadnął, siadając na stołku, który stał obok łóżka.

- Fatalnie. Ale da się przeżyć. - odparła Abby zgodnie z prawdą, uśmiechając się na jego widok. Cieszyła się, że ktoś ją w końcu odwiedził. - Dzięki, że mnie tu zabraliście. Sama bym tu pewnie nie przyszła.

- Może dlatego, że nie mogłaś nawet wstać. - zaśmiał się Erick, przypominając sobie, jak wyglądała zaledwie godzinę wcześniej. Wtedy było już o wiele lepiej.

- Zabawne. - mruknęła, mimo wszystko prychając pod nosem. Miał rację. - Reszta na korytarzu? - spytała, wskazując na drzwi. Erick natychmiast przytaknął. - Niech wejdą.

- Lekarz zabronił...

- Lekarz nie musi wiedzieć.

Erick nie był w stanie podważyć już tamtych słów, dlatego podszedł do drzwi i zawołał swoich przyjaciół. Po chwili w sali znalazła się pozostała trójka, która natychmiast znalazła się koło łóżka Abigail, okrążając ją z każdej możliwej strony. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie, ciesząc się, że tam wszyscy byli.

- Mówiłam to już Erickowi, ale mogę powtórzyć. - oznajmiła Abby, poprawiając się nieznacznie na łóżku, bo zaczynało się jej robić już niewygodnie. - Dzięki wielkie za to, że mnie tu zabraliście. W życiu bym tu nie przyszła.

- Drobnostka. - odparł Richard, machając lekceważąco ręką.

- Musieliśmy to zrobić, ledwo stałaś. - dodał Zabdiel, posyłając jej słaby uśmiech.

- Jesteśmy w stanie zrobić wszystko dla przyjaciół. - powiedział Christopher, uśmiechając się do niej szeroko, by poprawić jej humor.

Jeszcze przez dłuższą chwilę cała piątka rozmawiała między sobą, dopóki do sali nie weszła pielęgniarka, która wygoniła cały zespół. Abigail patrzyła za nimi, śmiejąc się cicho, gdy w pośpiechu wychodzili, zostawiając ją samą.

Musiała przyznać, dziękowała Ricky'emu, że zaproponował jej współpracę z nimi. Inaczej nie znalazłaby tak świetnych przyjaciół.

~*~

Był środek nocy, gdy Chris wszedł niezauważalnie do sali. Abigail już spała, ale nie zraził się tym. Podszedł do niej bliżej i usiadł na krzesełku obok, przyglądając się jej. Wyglądała już o wiele lepiej, wyglądała uroczo, była taka bezbronna... Uśmiechnął się pod nosem, odgarniając włosy z jej twarzy. Dziewczyna poruszyła się jednak nagle, po czym otworzyła oczy, patrząc na niego zaspanym wzrokiem.

- Co ty tu robisz, Velez? - spytała cicho, zaczynając trzeć swoje oko. Wydawała mu się przy tym taka niewinna.

- Wybacz, że cię obudziłem. - powiedział skruszony, trochę zarzucając sobie, że ją obudził. Nie chciał tego, bo widział, że potrzebowała choć trochę odpoczynku.

- Nic nie szkodzi. - mruknęła, po czym posłała mu uśmiech. Cieszyła się, że tam był, bo szczerze nienawidziła szpitali. - Chodź, nie pozwolę ci spać na krześle.

- Zapraszasz mnie do łóżka? Uważaj, bo się zarumienię. - zaśmiał się, na co pokręciła głową sama do siebie. Nie mogła uwierzyć, że on nawet w takich momentach potrafił żartować. I choć trochę poprawić jej humor.

- Zawsze możesz wyjść, tam są drzwi. - odparła z udawaną powagą, wskazując w odpowiednią stronę. On tylko pokręcił głową, patrząc w jej kierunku.

- Chyba wolę zostać z tobą.

Abby odsunęła się nieznacznie, robiąc mu miejsce obok siebie. Christopher wgramolił się na łóżko, a ona okryła ich oboje kołdrą, opadając ciężko na poduszki. Była śpiąca, zmęczona i obolała, ale w jego towarzystwie to wszystko jakoś znikało. Mimo wszystko, zamknęła oczy, nie przejmując się faktem, że na nią patrzył.

- Dobranoc, Velez.

Chris uśmiechnął się delikatnie, po czym przyciągnął ją do siebie bliżej. Abigail nie protestowała i ułożyła się na jego klatce piersiowej, wtulając się w jego ciało. Było jej wyjątkowo wygodnie, a chłopak był niezwykle ciepłą, miękką poduszką, ale tego mówić mu nie zamierzała.

- Dobrej nocy, Abby.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro