6. Zabij sie
Tord spuścił wzrok.
- tord...?
- t-tak?
- uuuUUUUUUGH
JA NIE CHCE!!!
- A CO MYŚLISZ ŻE JA CHCE?!
- nie mam zamiaru się z tobą ruchać...
- ja też nie ale słuchaj. Innego wyjścia nie ma.
- musi być komunie.
- to znaczy wiesz... Ja chętnie. Ale nie tak przed kamerą...
- co.
- żartowałem xD
- . . . dobra. Trzeba coś wymyślić.
- mówiłem ci że sie nie da!
- da sie oj da. Popatrz. Tam na suficie jest szyb wentylacyjny.
- . . . I JA TEGO NIE ZAUWAŻYŁEM?!
- oj no nie moja wina że jesteś ślepy.
- ugh... Ale poza tym. Jak zamierzasz sie tam dostać?
- zobacz. HALOOOO ŻYJECIE PORYWACZE?!
- . . . WTF
- Dobra śpią. Albo nie wiem co robią.
- i co teraz niby?
- *przesuwa łóżko* pomożesz?
- um... Ok? *pomaga*
- dobra. Teraz na to szawka.
- nie ma to sensu. Mówię c-
- NIE GADAJ TYLKO POMAGAJ
- ok ok... *pomaga z szawką*
- właź na szawke podsadzisz mnie do szybu
- tak jest kapitanie *staje na szawce i sie schyla*
- *wchodzi na niego*
- boże ale ty ciężlą dupe masz...
- nie gadaj tylko wyprostuj nogi bo nie sięgam.
- no ok ok...
- *próbuje wyrwać kratę* nic z tego. Zbyt mocno przykręcone.
- widzisz? Mówiłem.
- *schodzi z torda* ale zawsze można to odkręcić >:3
- no to prosze cie. Znajdź coś czym niby to odkręcimy.
- ok. *szuka*
-----------
kolejność mi sie popierdoliła ale co z tego. xD miłego czekania na następny
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro