Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXXIV

*Yiuś*

-Dzień dobry...-Rzuciłem ospałym tonem,wchodząc do kuchni.-Potrzebuję kawy.

-Aż tak źle ze spaniem?-Irelka zmierzyła mnie badawczo.

-Owszem,owszem...-Kiwnąłem głową i położyłem ją na stole.Irelka nadal patrzyła na mnie badawczo.-Co mnie tak obcinasz?

-Coś jest nie tak...-Złapała się za brodę.-Coś się zmieniło...

-O co ci kurna chodzi?-Serio jej nie rozumiałem.

-Inaczej się czeszesz?-Upila herbaty z filiżanki.

-Skąd...Po prostu się jeszcze nie uczesałem.-Wzruszyłem ramionami i znów położyłem głowę na stół.

-Śniadanie sobie zrób.-Irelka wskazała na lodówkę.

-Nie mam ochoty.-Odparłem,patrząc z zamysłem na ścianę.

-Powiem twojemu bojowi,że nic nie jesz...To ci w środku nocy obiad zrobi.-Irelka pogroziła mi palcem z lekkim uśmieszkiem.

-Nie dobijaj...-Przewróciłem oczami.-A tak właściwie to gdzie on jest?

-Poszedł coś załatwić.-Uśmiechnęła się wymownie.

-Ty coś kręcisz...-Podnioslem głowę ze stołu.-Powiedz.

-Nie mogę.

-Dlaczego niby!?

-Bo powiedział,że to dla ciebie niespodzianka i tak pozostanie.-Odłożyła filiżankę i odparła stanowczo.

-No powiedz...

-Nie ma mowy.

-Pfff...Prosze.

-Nope.-Szturchnela mnie w ramię,a ja westchnąłem przegrany.

-Dobra,niech ci będzie.Idę po kawę.-Wstałem aby uszykować kawusię.

-Hyyy...Bobo ciotuni Irelki słyszę.-Irelka spojrzała w stronę pokoju,z którego rzeczywiście rozlegal się płacz.

-Błagam,zajrzyj do nich.Ja tu zaraz usnę...-Poprosiłem Irelkę,a ona kiwnela głowa.

-Ciotunia Irelka się nimi zajmie!

-Nie zrób im krzywdy...-Odprowadziłem ją wzrokiem i skończyłem przygotowywać kawę.

-Zaraz mogę zrobić tobie.-Rzuciła z rozbawieniem.

-Dobra,dobra.-Usiadłem naw krześle i spokojnie wypiłem sobie kawę.-Cukier się skończył.Może po niego pójdę?

-Ok.-Irelka wyszła z pokoju,trzymając dwa bobosie w rękach.

Użytkownik Yasuo dodał do konwersacji użytkownika Zed.

Yasuo:Ej,Zedi czarne czy białe?

Zed:Co czarne czy białe?

Yasuo:Panele.

Zed:Czarne.

Yasuo:To wezmę białe xD

Irelka:A ty gdzie?

Yasuo:Wprowadzam ostatnie poprawki.😅😂Ale on się ucieszy jak to zobaczy...

Zed:Albo cię zjebie,że nie mu się nie podoba hehe 😂

Irelka:Pewnie umrze ze szczęścia 😂

Yasuo:Bez takich żarcików,poproszę xD

Yasuo:Ej a wgl,jak mam go tam zabrać,żeby to była niespodzianka?

Irelka:Ja go jebnę patelnia,a ty ciagniesz za nogi😎

Yasuo:Nie wiem czy to dobry pomysł...

Zed:Powiedz,że go na randkę zabierasz 😘

Yasuo:To jest myśl...Ale będę go musiał gdzieś faktycznie zabrać xD hmm...

Irelka:Wystawny obiad,spacer po parku?

Yasuo:A co ja sram pieniędzmi? XD

Irelka:Niech pomyślę...Tak xD
Musisz być prestiżowy.Jak to tak...

Zed:Rolexa sb kup 😂😂

Yasuo:Wystarcza mi mój skromny zegarek.

Zed:W ajfonie 😂😂

Yasuo:Nieprawda!Mam zegarek!

Irelka:Dobra,nie męcz go xD

Irelka:I tak wgl,Yi właśnie wrócił z zakupów.To twoja szansa Yas.

Zed:Łap okazję! XD

Yasuo:Już,już ruszam do was dzieci 😘Ale bedzie miał niespodziankę.

Zed:W łóżku? 😂

Yasuo:Cóż...Kupiłem mu nowego łacha,więc kto wie...

Irelka:Onie...😵Biedak...

Yasuo:Etam,on lubi takie zabawy.Ma syndrom niewolnika i te sprawy,a to mi całkiem na rękę...😏

Zed:Przerazacie mnie xD

Irelka:Seksy w nowej pościeli...ojaaa xD

Yasuo:Wspaniały pomysł!

Irelka:100 zł poproszę.

Yasuo:Chyba cię pojebało...

Irelka:Prestiżowe porady prestiżowo kosztują

Yasuo:Dobra jadę do was.Może kupić jakiś bukiet?Wiecie tak romantiko...Yiuś lubi bukiety.

Irelka:A kupuj,bedziesz miał większe szanse że zaruchasz xD

Yasuo:To lecę!

Zed:Gl Hf!

Yasuo opuścił konwersacje.

*Yiuś Nadal xd*

-Yi!Chodź tu do mnie!-Usłyszałem głos Jasia i wyszedłem z kuchni.Irelka bawiła się z bobo.

-Hm?-Odłożyłem scierkę i spojrzałem na niego z zaskoczeniem.

-Patrz co ci przyniosłem!-Wyciągnął zza ramienia bukiet róż.Naprawdę mnie zaskoczył...

-Z jakiej to okazji?-Wziąłem kwiaty w ręce i uśmiechnąłem lekko.

-A co nie mogę cię czasem obdarować kwiatami?-Posłał mi delikatny uśmieszek.

-Robisz to tak rzadko...-Przycisnąłem kwiaty do siebie.-Dziękuję...

-Chodź Yiuś.-Jaś chwycił mnie za rękę.

-Co?-Spojrzałem na niego z zaskoczeniem.

-Idziemy na randkę!-Znów złapał mnie za rękę i wyciągnął za sobą.

-G-Gdzie?-Lekko zarumieniłem się gdy usłyszałem słowo randka.

-Zobaczysz.-Puścił mi oczko.

W końcu doszliśmy do jakiejś włoskiej knajpki.Cóż,całkiem urocza.

-Zabierasz mnie na obiad?-Uśmiechnąłem się lekko.

-Tak mało jesz,że sam muszę się tym zająć.-Pogłaskał mnie po ręce.-Na co masz ochotę?

-Sam nie wiem.-W rzeczywistości zupełnie nie byłem głodny.-Mam ochotę na pomidorową z kluskami...

-Pomidorową...z kluskami?-Yas zmierzył mnie z zaskoczeniem.

-No tej z ryżem nie lubię...-Westchnąłem.-Zjadłbym takiej dobrej pomidorowej...

-Obawiam się,że tutaj nie serwują pomidorowej z kluskami.-Jaś wzruszył ramionami.-Nie wolisz czegoś innego?

-Szkoda...-Westchnąłem.-W takim razie chyba odpuszczę sobie posiłek...

-Dobra,może coś da się zrobić.-Przewrócił oczami.

-Wspaniale.-Posłałem mu delikatny uśmiech.

Potem podszedł do nas kelner i zamówiliśmy jedzenie.Cały czas patrzył się na Jasia,nawet za nim odwracał,a ja poczułem dziwne uczucie.

-Wolisz blondynów?-Dotknąłem pod stolikiem kolana Jasia i lekko zmarszczyłem brwi.

-Słucham?-Jaś wzruszył ramionami.

-Nie patrzcie tak na siebie.-Zrobiłem zdenerwowaną minę.Naprawdę czułem się piątym kołem.

-Zazdrosny?Weź przestań.

-Owszem zazdrosny.-Znów dotknałem jego kolana.-Nie patrz tak na niego.

-W takim razie będę patrzył tylko na ciebie.-Dotknął swoją dłonią mojej ręki i czule pogłaskał.-Zazdrośniku.

-Mam prawo być zaborczy,tak jak ty.-Posłałem mu lekki uśmieszek.

W końcu podano nam jedzenie.Coś się tu nie zgadza.Podziubałem łyżka w swoim daniu.Nie miało konsystencji jak zwykła pomidorówka.

-To nie jest to o co prosiłem.-Spojrzałem na Jasia z wyrzutem,a ten nerwowo złapał się za szyję.-Gdzie kluski?I To nawet nie ma konsystencji pomidorowej!

-Nic innego nie udało mi się zdobyć.-Mruknął przepraszajaco.

-Ale to nie jest pomidorowa z kluskami tylko zupa krem.-Obrzuciłem go wymownym spojrzeniem-Ale cóż.Ważne,że się starałeś.

-Jedz,nie gadaj.-Polecił,biorąc się za swój posiłek.Pierwszy kęs okazał się całkiem smaczny.
Ten głupi blondas cały czas gapił się na Jasia.Myśli,że go wyrwie.Nie ma mowy.

-No i co się tak gapisz,cwelu.-Mruknąłem sam do siebie,a Jaś był zafascynowany jedzeniem więc nie zwrócił na to uwagi.

-Jeszcze raz?

-Nic,nic.-Uśmiechnąłem się lekko i wróciłem do mojej atrapy pomidorowej.

-Przestaniesz być zazdrosny?-Zmierzył mnie wymownie.-Pochlebia mi to ale trochę denerwuje...

-A ty byś nie był?-Spojrzałem na niego z urazem.

-Może bym był.-Rzucił sucho.-Ale nie aż tak jak ty.

-Pewnie,kurwa,jasne.-Mruknąłem cicho do siebie.

-Może pójdziemy do parku?-Jaś spojrzał na mnie wesoło.

-Czemu nie.-Kiwnąłem głowa.

Zapłaciliśmy za jedzenie i zamierzalismy się na wyjście z lokalu.Obrzucilem kelnera triumfalnym spojrzeniem i złapałem Jasia mocno za rękę.

-Ładnie tu.-Rzuciłem,oglądając teren parku.Jednak za mało tu kwiatów.

-A no ujdzie.-Kiwnął głowa.

-Pocwiczylbym jogę.-Westchnąłem smutno.Dawno nie ćwiczyłem jogi.

-Dalej fikasz te swoje fikolki?-Jaś rozesmial się cicho.

-Ciebie też mogę nauczyć.-Przewróciłem oczami i chwyciłem mocniej jego dłoń.

-W jakim sensie?-Uśmiechnął się i klepnal mnie w tyłek,aż podskoczyłem ze strachu.

-Na pewno nie w tym.-Zarumieniłem się z lekkim zażenowaniem.Ten spacer był dobrym pomysłem.Odetchnąłem chociaż chwilę od marudzenia Irelki i przestała mnie boleć głowa.

-Chcesz zobaczyć swoją niespodziankę?-Jaś uśmiechnął się tajemniczo.

-Co dla mnie masz?-Zmierzyłem go z zaciekawieniem.

-Pozwól, że zakryję ci oczka.-Zdjął mi okulary i zasłonił dłonią oczy.

-Teraz jestem bardziej ciekawy.-Mruknąłem pod nosem,poddając się Jasiowi by mnie prowadził.W koncu trasa zaczęła mi się dluzyc.

-Dokąd tak idziemy?-Spytałem cicho,licząc na konkretną odpowiedź.

-Zobaczysz.-Yas nadal nie chciał mi zdradzić co to za miejsce.-Już niedaleko.
Kiwnąłem głowa.Szliśmy jeszcze trochę,aż w koncu się zatrzymaliśmy.

-Już jesteśmy?

-Mhm.Pamietasz jak mówiłeś,że brakuje ci twojego ogródka?

Kiwnąłem głowa.

Odsłonił mi oczy i pierwsze co ujrzałem to naprawdę wspaniały ogród.(I dom z tyłu ale Yi widzi tylko kwiatki xD)Znacznie lepszy niż mój.Kwiaty były wspaniałe.Zaniemowiłem na chwilę.

-Kto tu mieszka?-Udało mi się w końcu wydusić pytanie.

-No jak to kto?Zgaduj.-Jaś uśmiechnął się pod nosem.

- Nie mam pojęcia.-Kiwnąłem głowa,nadal wpatrzony w rośliny.

-Dużo zrzedzi,mało je,ma kocie uszka ogonek,dobrze possac potrafi.No nie mów,że się nie znacie.

-J-Ja?Ja...-Nogi się pode mną ugieły.

-Chciałeś niespodziankę,masz niespodziankę.

W tym momencie zrobiło mi się słabo,sam nie wiem od czego.Chyba osunąłem się na ziemię.

*Jaś*

-Yiuś!Wstawaj!-Gdy zemdlał,położyłem go na łóżku i próbowałem ocucić.

-Co się stało?-Otworzył oczka i spojrzał na mnie z zaskoczeniem.-Miałem dziwny sen...

-Sen?

-No,że przyniosłeś mi bukiet,zabrałeś na obiad...

-Jesteś pewien,że to sen?-Uśmiechnąłem się lekko.

-To twoja sprawka?-Zmierzył mnie wymownie.

-Narzekałeś,że nie masz gdzie mieszkać,więc wziąłem sprawy w swoje ręce.

-Jak...jak ci się to udało?-Przetarł oczy i podniósł się do siadu.

-Mam swoje sposoby.-Pusciłem mu oczko.

-Ciekawe sposoby.-Uśmiechnął się słabo.-Chyba nie jestem w stanie zrobić tyle dla ciebie.-Teraz spochmurniał.

-Właściwie jest coś,co możesz zrobić...Wystarczy,że nadstawisz buziaczka.

Zrobił dzióbek,a ja przyciągnąłem go do siebie i połączyłem nas w namiętnym pocałunku.Praktycznie wpychaliśmy sobie języki do gardeł.W końcu na chwilę przestaliśmy,zostawiając między nami wąski pasek śliny.

-Jak będziesz grzeczny,to się dogadamy...-Uśmiechnąłem się zachęcająco.Yi tylko westchnął i znów rzucił się na mnie,obejmując za szyję.

-Zrób ze mną co chcesz...-Wyszeptał mi do ucha.-Tylko żeby nie bolało...

-Obiecuję.-Pocałowałem go delikatnie w czoło,a on owinął się wokół mojej szyi i wtulił.
Uśmiechnąłem się pod nosem i przejechałem palcem po ustach Yi,delikatnie rozchylając wargi.

-Mmmh...-Jeknął cicho,a ja znów namiętnie go pocałowałem.Chwyciłem Yiusia za sweter i zsunąłem mu go z ramion.Jeknął cicho i wtulił się w moją szyję.

-Halo!Ale nie gryz!-Złapałem go za brodę i podciągnąłem do góry.Może chyba nawet trochę za mocno,bo skrzywił się lekko.

-Czemu?-Spojrzał na mnie z zaskoczeniem.

-Bo tylko ja mogę cię gryźć.-Oblizałem się i udziabałem go w szyje.Starałem się być delikatniejszy niż zazwyczaj.Yi jęknął ale patrzył na mnie smutno.

-Zgoda.-Przewróciłem oczami.-Ale tylko dzisiaj.

Yi rozpromienił się i znów wtulił w moją szyję.Trochę mnie podgryzał.To było całkiem przyjemne...

-Może pozwolę ci to robić częściej.-Mruknąłem mu do ucha i zdjąłem z niego sweter,a potem zamierzałem się do koszulki.Uniósł ręce,umożliwiając mi to.

-Grzeczny chłopiec.-Przegryzłem wargę i zacząłem delikatnie obcałowywać jego ramiona.Yiuś przytulił się do mnie,co jakiś czas jecząc.Po chwili zniżyłem się dalej i obcałowałem całą jego klatkę piersiową.Co chwilkę cicho jeczal,aż w końcu się odsunął,kiedy chciałem zdjąć mu spodnie.

-Chyba o czymś zapomniałeś.-Szarpnął mnie za koszulkę i uśmiechnął się lekko.Kiwnąłem głowa i pozwoliłem ją z siebie zdjąć.(Spodnie zdjeli gdzieś po drodze xD)

-Zadowolony?-Przybliżyłem jego twarz do swojej.

-Pocałuj mnie.-Szepnął,a ja znów połączyłem nas serią pocałunków.

-Mogę?-Wróciłem do wczesniejszego zajęcia.Chciałem być pewny,że mogę w koncu go rozebrać.

-T-tak...-Jeknął cichutko,a ja zdjalem z niego spodnie i to co miał pod nimi.Mimowolnie się oblizałem.

-Takiego cię lubię najbardziej.-Mruknąłem mu do ucha i zacząłem pieścić jego tancerzyka.Wiem jak bardzo to lubi.Yiuś jęknął i owinął ramiona na moich plecach.Zacząłem go trochę bardziej drażnić i sciskać,aż w końcu cicho krzyknął.Ależ mam dziś na niego ochotę...O Matko...

-Aż mam ochotę possać twojego maluszka...-Mruknąłem,nadal pieszczac jego przyrodzenie.Rzeczywiście bardzo chciałem włożyć go do ust...

-Zrób to...-Yiuś uśmiechnął się lekko,a ja pocałowałem go w czubek tancerzyka i włożyłem do ust.Yiuś westchnął cicho i złapał mnie za kucyka.Zacząłem go coraz bardziej drażnić i badać językiem jego maluszka.Yiuś zaczął mnie powoli szarpać za włosy,coraz głośniej jeczac.

-Szybciej...błagam...szybcieeej...-Wydyszał,szarpiąc moje biedne włosy jeszcze mocniej.W końcu kucyk nie wytrzymał i zostałem z szopą na głowie.Yiusiowi to nie przeszkadzało.Nadal szarpał mnie za włosy.

-Ja...-Nie dałem mu dokończyć,bo przycisnął jego usta do swoich i znów się obściskiwaliśmy.

-Ty chcesz,żebym zrobił ci dobrze,co?-Uśmiechnąłem się lekko i zarzuciłem sobie jego nogi na ramiona.

-Zawsze robisz dobrze...-Uśmiechnął się słabo i chwycił mocno poscieli.Przegryzłem wargę i delikatnie w niego wszedłem.Jeknął cicho,a ja zatkałem mu usta ręką i zacząłem się powoli poruszać.Potem po prostu nie mogłem się powstrzymać i przyspieszyłem.

-Podoba ci się?-Szepnąłem Yiusiowi do uszka i wsadziłem palce do ust,nimi też lekko poruszając.

-M...m...mhm...-Jęknął cicho i przymknął oczy.Wyjąłem mu palce z ust i chwyciłem za biodra,by przyciągnąc go do siebie.

-Mam trafić w twój czuły punkt?-Pogłaskałem go po policzku,a on mruknął cicho.

-O tak...-Oblizał się,a ja wbiłem się w niego głębiej,uderzając w prostatę.Krzyknął z rozkoszy i zatkał sobie usta ręką.Zdjąłem ją i położyłem sobie na ramieniu.

-Chcę słyszeć jak krzyczysz.Nie zakrywaj się.-Znów trafiłem go tam gdzie najbardziej lubi,a on poraz kolejny zaczął głośno jęczęc.

-Yaaaas....yaaaaa...ahhh...-Chciał chyba zacząć krzyczeć moje imię ale po prostu nie mogłem się powstrzymać i zacząłem go rżnąć jak świnię.Yiuś zareagował głośnym okrzykiem i zaczął się wić z rozkoszy.

-Haaaaaa...Nie...tak...mocnooo...ah...ah...ah...-Spojrzał na mnie półprzymkniętymi oczami i zaczął wodzić dłońmi po moim brzuchu.

-Nie podoba się?-Wydyszałem,znów przyspieszając obroty.

-Podo...baaaah...taaak...po...po..po..dooo...baaaa...-Jęknął,głośno po czym odchylił głowę do tyłu i krzyknął jeszcze głośniej.Doszedł.Przegryzłem wargę i jeszcze kilka razy uderzyłem go w czułe miejsce.Po tym także doszedłem.

-Mówiłeś,że nie będzie bolało...-Yiuś wydyszał,nadal co jakiś czas jęcząc.

-Lubię czasem cię robić w konia.-Uśmiechnąłem się słabo.-Aż tak bolało?

-Nie...właściwie...bolało tylko chwilkę...-Uśmiechnął się słabo.-A wiesz czego jeszcze chcę?

-Chyba wiem.-Kiwnąłem głowa.-Ale ktoś musi zabrać kocio bobo od Irelki.Nie zostawię z nią dzieci na noc.

-Masz rację.-Yi jęknął ze zmęczeniem.-Dokonczymy to kiedy indziej.

-Możemy skończyć jak wrócę.-Uśmiechnąłem się lekko.

-W porządku.

-Zaraz wracam tylko się trochę ogarnę.-Kiwnąłem głowa,a Yiuś wtulił się w poduszkę.

Gdy już byłem ogarnięty wróciłem do sypialni,by oznajmić Yiusiowi że idę po bobo ale on zasnął,wtulony w poduszki.

-Jak to tak spać z gołym tyłkiem.-Wziąłem jego sweter i okryłem go nim delikatnie,żeby go nie budzić.

Zgasiłem światło w pokoju i ruszyłem po bobosie.Mam nadzieję,że Irelka ich nie wysadziła...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro