Rozdział XXXIV
*Yiuś*
-Dzień dobry...-Rzuciłem ospałym tonem,wchodząc do kuchni.-Potrzebuję kawy.
-Aż tak źle ze spaniem?-Irelka zmierzyła mnie badawczo.
-Owszem,owszem...-Kiwnąłem głową i położyłem ją na stole.Irelka nadal patrzyła na mnie badawczo.-Co mnie tak obcinasz?
-Coś jest nie tak...-Złapała się za brodę.-Coś się zmieniło...
-O co ci kurna chodzi?-Serio jej nie rozumiałem.
-Inaczej się czeszesz?-Upila herbaty z filiżanki.
-Skąd...Po prostu się jeszcze nie uczesałem.-Wzruszyłem ramionami i znów położyłem głowę na stół.
-Śniadanie sobie zrób.-Irelka wskazała na lodówkę.
-Nie mam ochoty.-Odparłem,patrząc z zamysłem na ścianę.
-Powiem twojemu bojowi,że nic nie jesz...To ci w środku nocy obiad zrobi.-Irelka pogroziła mi palcem z lekkim uśmieszkiem.
-Nie dobijaj...-Przewróciłem oczami.-A tak właściwie to gdzie on jest?
-Poszedł coś załatwić.-Uśmiechnęła się wymownie.
-Ty coś kręcisz...-Podnioslem głowę ze stołu.-Powiedz.
-Nie mogę.
-Dlaczego niby!?
-Bo powiedział,że to dla ciebie niespodzianka i tak pozostanie.-Odłożyła filiżankę i odparła stanowczo.
-No powiedz...
-Nie ma mowy.
-Pfff...Prosze.
-Nope.-Szturchnela mnie w ramię,a ja westchnąłem przegrany.
-Dobra,niech ci będzie.Idę po kawę.-Wstałem aby uszykować kawusię.
-Hyyy...Bobo ciotuni Irelki słyszę.-Irelka spojrzała w stronę pokoju,z którego rzeczywiście rozlegal się płacz.
-Błagam,zajrzyj do nich.Ja tu zaraz usnę...-Poprosiłem Irelkę,a ona kiwnela głowa.
-Ciotunia Irelka się nimi zajmie!
-Nie zrób im krzywdy...-Odprowadziłem ją wzrokiem i skończyłem przygotowywać kawę.
-Zaraz mogę zrobić tobie.-Rzuciła z rozbawieniem.
-Dobra,dobra.-Usiadłem naw krześle i spokojnie wypiłem sobie kawę.-Cukier się skończył.Może po niego pójdę?
-Ok.-Irelka wyszła z pokoju,trzymając dwa bobosie w rękach.
Użytkownik Yasuo dodał do konwersacji użytkownika Zed.
Yasuo:Ej,Zedi czarne czy białe?
Zed:Co czarne czy białe?
Yasuo:Panele.
Zed:Czarne.
Yasuo:To wezmę białe xD
Irelka:A ty gdzie?
Yasuo:Wprowadzam ostatnie poprawki.😅😂Ale on się ucieszy jak to zobaczy...
Zed:Albo cię zjebie,że nie mu się nie podoba hehe 😂
Irelka:Pewnie umrze ze szczęścia 😂
Yasuo:Bez takich żarcików,poproszę xD
Yasuo:Ej a wgl,jak mam go tam zabrać,żeby to była niespodzianka?
Irelka:Ja go jebnę patelnia,a ty ciagniesz za nogi😎
Yasuo:Nie wiem czy to dobry pomysł...
Zed:Powiedz,że go na randkę zabierasz 😘
Yasuo:To jest myśl...Ale będę go musiał gdzieś faktycznie zabrać xD hmm...
Irelka:Wystawny obiad,spacer po parku?
Yasuo:A co ja sram pieniędzmi? XD
Irelka:Niech pomyślę...Tak xD
Musisz być prestiżowy.Jak to tak...
Zed:Rolexa sb kup 😂😂
Yasuo:Wystarcza mi mój skromny zegarek.
Zed:W ajfonie 😂😂
Yasuo:Nieprawda!Mam zegarek!
Irelka:Dobra,nie męcz go xD
Irelka:I tak wgl,Yi właśnie wrócił z zakupów.To twoja szansa Yas.
Zed:Łap okazję! XD
Yasuo:Już,już ruszam do was dzieci 😘Ale bedzie miał niespodziankę.
Zed:W łóżku? 😂
Yasuo:Cóż...Kupiłem mu nowego łacha,więc kto wie...
Irelka:Onie...😵Biedak...
Yasuo:Etam,on lubi takie zabawy.Ma syndrom niewolnika i te sprawy,a to mi całkiem na rękę...😏
Zed:Przerazacie mnie xD
Irelka:Seksy w nowej pościeli...ojaaa xD
Yasuo:Wspaniały pomysł!
Irelka:100 zł poproszę.
Yasuo:Chyba cię pojebało...
Irelka:Prestiżowe porady prestiżowo kosztują
Yasuo:Dobra jadę do was.Może kupić jakiś bukiet?Wiecie tak romantiko...Yiuś lubi bukiety.
Irelka:A kupuj,bedziesz miał większe szanse że zaruchasz xD
Yasuo:To lecę!
Zed:Gl Hf!
Yasuo opuścił konwersacje.
*Yiuś Nadal xd*
-Yi!Chodź tu do mnie!-Usłyszałem głos Jasia i wyszedłem z kuchni.Irelka bawiła się z bobo.
-Hm?-Odłożyłem scierkę i spojrzałem na niego z zaskoczeniem.
-Patrz co ci przyniosłem!-Wyciągnął zza ramienia bukiet róż.Naprawdę mnie zaskoczył...
-Z jakiej to okazji?-Wziąłem kwiaty w ręce i uśmiechnąłem lekko.
-A co nie mogę cię czasem obdarować kwiatami?-Posłał mi delikatny uśmieszek.
-Robisz to tak rzadko...-Przycisnąłem kwiaty do siebie.-Dziękuję...
-Chodź Yiuś.-Jaś chwycił mnie za rękę.
-Co?-Spojrzałem na niego z zaskoczeniem.
-Idziemy na randkę!-Znów złapał mnie za rękę i wyciągnął za sobą.
-G-Gdzie?-Lekko zarumieniłem się gdy usłyszałem słowo randka.
-Zobaczysz.-Puścił mi oczko.
W końcu doszliśmy do jakiejś włoskiej knajpki.Cóż,całkiem urocza.
-Zabierasz mnie na obiad?-Uśmiechnąłem się lekko.
-Tak mało jesz,że sam muszę się tym zająć.-Pogłaskał mnie po ręce.-Na co masz ochotę?
-Sam nie wiem.-W rzeczywistości zupełnie nie byłem głodny.-Mam ochotę na pomidorową z kluskami...
-Pomidorową...z kluskami?-Yas zmierzył mnie z zaskoczeniem.
-No tej z ryżem nie lubię...-Westchnąłem.-Zjadłbym takiej dobrej pomidorowej...
-Obawiam się,że tutaj nie serwują pomidorowej z kluskami.-Jaś wzruszył ramionami.-Nie wolisz czegoś innego?
-Szkoda...-Westchnąłem.-W takim razie chyba odpuszczę sobie posiłek...
-Dobra,może coś da się zrobić.-Przewrócił oczami.
-Wspaniale.-Posłałem mu delikatny uśmiech.
Potem podszedł do nas kelner i zamówiliśmy jedzenie.Cały czas patrzył się na Jasia,nawet za nim odwracał,a ja poczułem dziwne uczucie.
-Wolisz blondynów?-Dotknąłem pod stolikiem kolana Jasia i lekko zmarszczyłem brwi.
-Słucham?-Jaś wzruszył ramionami.
-Nie patrzcie tak na siebie.-Zrobiłem zdenerwowaną minę.Naprawdę czułem się piątym kołem.
-Zazdrosny?Weź przestań.
-Owszem zazdrosny.-Znów dotknałem jego kolana.-Nie patrz tak na niego.
-W takim razie będę patrzył tylko na ciebie.-Dotknął swoją dłonią mojej ręki i czule pogłaskał.-Zazdrośniku.
-Mam prawo być zaborczy,tak jak ty.-Posłałem mu lekki uśmieszek.
W końcu podano nam jedzenie.Coś się tu nie zgadza.Podziubałem łyżka w swoim daniu.Nie miało konsystencji jak zwykła pomidorówka.
-To nie jest to o co prosiłem.-Spojrzałem na Jasia z wyrzutem,a ten nerwowo złapał się za szyję.-Gdzie kluski?I To nawet nie ma konsystencji pomidorowej!
-Nic innego nie udało mi się zdobyć.-Mruknął przepraszajaco.
-Ale to nie jest pomidorowa z kluskami tylko zupa krem.-Obrzuciłem go wymownym spojrzeniem-Ale cóż.Ważne,że się starałeś.
-Jedz,nie gadaj.-Polecił,biorąc się za swój posiłek.Pierwszy kęs okazał się całkiem smaczny.
Ten głupi blondas cały czas gapił się na Jasia.Myśli,że go wyrwie.Nie ma mowy.
-No i co się tak gapisz,cwelu.-Mruknąłem sam do siebie,a Jaś był zafascynowany jedzeniem więc nie zwrócił na to uwagi.
-Jeszcze raz?
-Nic,nic.-Uśmiechnąłem się lekko i wróciłem do mojej atrapy pomidorowej.
-Przestaniesz być zazdrosny?-Zmierzył mnie wymownie.-Pochlebia mi to ale trochę denerwuje...
-A ty byś nie był?-Spojrzałem na niego z urazem.
-Może bym był.-Rzucił sucho.-Ale nie aż tak jak ty.
-Pewnie,kurwa,jasne.-Mruknąłem cicho do siebie.
-Może pójdziemy do parku?-Jaś spojrzał na mnie wesoło.
-Czemu nie.-Kiwnąłem głowa.
Zapłaciliśmy za jedzenie i zamierzalismy się na wyjście z lokalu.Obrzucilem kelnera triumfalnym spojrzeniem i złapałem Jasia mocno za rękę.
-Ładnie tu.-Rzuciłem,oglądając teren parku.Jednak za mało tu kwiatów.
-A no ujdzie.-Kiwnął głowa.
-Pocwiczylbym jogę.-Westchnąłem smutno.Dawno nie ćwiczyłem jogi.
-Dalej fikasz te swoje fikolki?-Jaś rozesmial się cicho.
-Ciebie też mogę nauczyć.-Przewróciłem oczami i chwyciłem mocniej jego dłoń.
-W jakim sensie?-Uśmiechnął się i klepnal mnie w tyłek,aż podskoczyłem ze strachu.
-Na pewno nie w tym.-Zarumieniłem się z lekkim zażenowaniem.Ten spacer był dobrym pomysłem.Odetchnąłem chociaż chwilę od marudzenia Irelki i przestała mnie boleć głowa.
-Chcesz zobaczyć swoją niespodziankę?-Jaś uśmiechnął się tajemniczo.
-Co dla mnie masz?-Zmierzyłem go z zaciekawieniem.
-Pozwól, że zakryję ci oczka.-Zdjął mi okulary i zasłonił dłonią oczy.
-Teraz jestem bardziej ciekawy.-Mruknąłem pod nosem,poddając się Jasiowi by mnie prowadził.W koncu trasa zaczęła mi się dluzyc.
-Dokąd tak idziemy?-Spytałem cicho,licząc na konkretną odpowiedź.
-Zobaczysz.-Yas nadal nie chciał mi zdradzić co to za miejsce.-Już niedaleko.
Kiwnąłem głowa.Szliśmy jeszcze trochę,aż w koncu się zatrzymaliśmy.
-Już jesteśmy?
-Mhm.Pamietasz jak mówiłeś,że brakuje ci twojego ogródka?
Kiwnąłem głowa.
Odsłonił mi oczy i pierwsze co ujrzałem to naprawdę wspaniały ogród.(I dom z tyłu ale Yi widzi tylko kwiatki xD)Znacznie lepszy niż mój.Kwiaty były wspaniałe.Zaniemowiłem na chwilę.
-Kto tu mieszka?-Udało mi się w końcu wydusić pytanie.
-No jak to kto?Zgaduj.-Jaś uśmiechnął się pod nosem.
- Nie mam pojęcia.-Kiwnąłem głowa,nadal wpatrzony w rośliny.
-Dużo zrzedzi,mało je,ma kocie uszka ogonek,dobrze possac potrafi.No nie mów,że się nie znacie.
-J-Ja?Ja...-Nogi się pode mną ugieły.
-Chciałeś niespodziankę,masz niespodziankę.
W tym momencie zrobiło mi się słabo,sam nie wiem od czego.Chyba osunąłem się na ziemię.
*Jaś*
-Yiuś!Wstawaj!-Gdy zemdlał,położyłem go na łóżku i próbowałem ocucić.
-Co się stało?-Otworzył oczka i spojrzał na mnie z zaskoczeniem.-Miałem dziwny sen...
-Sen?
-No,że przyniosłeś mi bukiet,zabrałeś na obiad...
-Jesteś pewien,że to sen?-Uśmiechnąłem się lekko.
-To twoja sprawka?-Zmierzył mnie wymownie.
-Narzekałeś,że nie masz gdzie mieszkać,więc wziąłem sprawy w swoje ręce.
-Jak...jak ci się to udało?-Przetarł oczy i podniósł się do siadu.
-Mam swoje sposoby.-Pusciłem mu oczko.
-Ciekawe sposoby.-Uśmiechnął się słabo.-Chyba nie jestem w stanie zrobić tyle dla ciebie.-Teraz spochmurniał.
-Właściwie jest coś,co możesz zrobić...Wystarczy,że nadstawisz buziaczka.
Zrobił dzióbek,a ja przyciągnąłem go do siebie i połączyłem nas w namiętnym pocałunku.Praktycznie wpychaliśmy sobie języki do gardeł.W końcu na chwilę przestaliśmy,zostawiając między nami wąski pasek śliny.
-Jak będziesz grzeczny,to się dogadamy...-Uśmiechnąłem się zachęcająco.Yi tylko westchnął i znów rzucił się na mnie,obejmując za szyję.
-Zrób ze mną co chcesz...-Wyszeptał mi do ucha.-Tylko żeby nie bolało...
-Obiecuję.-Pocałowałem go delikatnie w czoło,a on owinął się wokół mojej szyi i wtulił.
Uśmiechnąłem się pod nosem i przejechałem palcem po ustach Yi,delikatnie rozchylając wargi.
-Mmmh...-Jeknął cicho,a ja znów namiętnie go pocałowałem.Chwyciłem Yiusia za sweter i zsunąłem mu go z ramion.Jeknął cicho i wtulił się w moją szyję.
-Halo!Ale nie gryz!-Złapałem go za brodę i podciągnąłem do góry.Może chyba nawet trochę za mocno,bo skrzywił się lekko.
-Czemu?-Spojrzał na mnie z zaskoczeniem.
-Bo tylko ja mogę cię gryźć.-Oblizałem się i udziabałem go w szyje.Starałem się być delikatniejszy niż zazwyczaj.Yi jęknął ale patrzył na mnie smutno.
-Zgoda.-Przewróciłem oczami.-Ale tylko dzisiaj.
Yi rozpromienił się i znów wtulił w moją szyję.Trochę mnie podgryzał.To było całkiem przyjemne...
-Może pozwolę ci to robić częściej.-Mruknąłem mu do ucha i zdjąłem z niego sweter,a potem zamierzałem się do koszulki.Uniósł ręce,umożliwiając mi to.
-Grzeczny chłopiec.-Przegryzłem wargę i zacząłem delikatnie obcałowywać jego ramiona.Yiuś przytulił się do mnie,co jakiś czas jecząc.Po chwili zniżyłem się dalej i obcałowałem całą jego klatkę piersiową.Co chwilkę cicho jeczal,aż w końcu się odsunął,kiedy chciałem zdjąć mu spodnie.
-Chyba o czymś zapomniałeś.-Szarpnął mnie za koszulkę i uśmiechnął się lekko.Kiwnąłem głowa i pozwoliłem ją z siebie zdjąć.(Spodnie zdjeli gdzieś po drodze xD)
-Zadowolony?-Przybliżyłem jego twarz do swojej.
-Pocałuj mnie.-Szepnął,a ja znów połączyłem nas serią pocałunków.
-Mogę?-Wróciłem do wczesniejszego zajęcia.Chciałem być pewny,że mogę w koncu go rozebrać.
-T-tak...-Jeknął cichutko,a ja zdjalem z niego spodnie i to co miał pod nimi.Mimowolnie się oblizałem.
-Takiego cię lubię najbardziej.-Mruknąłem mu do ucha i zacząłem pieścić jego tancerzyka.Wiem jak bardzo to lubi.Yiuś jęknął i owinął ramiona na moich plecach.Zacząłem go trochę bardziej drażnić i sciskać,aż w końcu cicho krzyknął.Ależ mam dziś na niego ochotę...O Matko...
-Aż mam ochotę possać twojego maluszka...-Mruknąłem,nadal pieszczac jego przyrodzenie.Rzeczywiście bardzo chciałem włożyć go do ust...
-Zrób to...-Yiuś uśmiechnął się lekko,a ja pocałowałem go w czubek tancerzyka i włożyłem do ust.Yiuś westchnął cicho i złapał mnie za kucyka.Zacząłem go coraz bardziej drażnić i badać językiem jego maluszka.Yiuś zaczął mnie powoli szarpać za włosy,coraz głośniej jeczac.
-Szybciej...błagam...szybcieeej...-Wydyszał,szarpiąc moje biedne włosy jeszcze mocniej.W końcu kucyk nie wytrzymał i zostałem z szopą na głowie.Yiusiowi to nie przeszkadzało.Nadal szarpał mnie za włosy.
-Ja...-Nie dałem mu dokończyć,bo przycisnął jego usta do swoich i znów się obściskiwaliśmy.
-Ty chcesz,żebym zrobił ci dobrze,co?-Uśmiechnąłem się lekko i zarzuciłem sobie jego nogi na ramiona.
-Zawsze robisz dobrze...-Uśmiechnął się słabo i chwycił mocno poscieli.Przegryzłem wargę i delikatnie w niego wszedłem.Jeknął cicho,a ja zatkałem mu usta ręką i zacząłem się powoli poruszać.Potem po prostu nie mogłem się powstrzymać i przyspieszyłem.
-Podoba ci się?-Szepnąłem Yiusiowi do uszka i wsadziłem palce do ust,nimi też lekko poruszając.
-M...m...mhm...-Jęknął cicho i przymknął oczy.Wyjąłem mu palce z ust i chwyciłem za biodra,by przyciągnąc go do siebie.
-Mam trafić w twój czuły punkt?-Pogłaskałem go po policzku,a on mruknął cicho.
-O tak...-Oblizał się,a ja wbiłem się w niego głębiej,uderzając w prostatę.Krzyknął z rozkoszy i zatkał sobie usta ręką.Zdjąłem ją i położyłem sobie na ramieniu.
-Chcę słyszeć jak krzyczysz.Nie zakrywaj się.-Znów trafiłem go tam gdzie najbardziej lubi,a on poraz kolejny zaczął głośno jęczęc.
-Yaaaas....yaaaaa...ahhh...-Chciał chyba zacząć krzyczeć moje imię ale po prostu nie mogłem się powstrzymać i zacząłem go rżnąć jak świnię.Yiuś zareagował głośnym okrzykiem i zaczął się wić z rozkoszy.
-Haaaaaa...Nie...tak...mocnooo...ah...ah...ah...-Spojrzał na mnie półprzymkniętymi oczami i zaczął wodzić dłońmi po moim brzuchu.
-Nie podoba się?-Wydyszałem,znów przyspieszając obroty.
-Podo...baaaah...taaak...po...po..po..dooo...baaaa...-Jęknął,głośno po czym odchylił głowę do tyłu i krzyknął jeszcze głośniej.Doszedł.Przegryzłem wargę i jeszcze kilka razy uderzyłem go w czułe miejsce.Po tym także doszedłem.
-Mówiłeś,że nie będzie bolało...-Yiuś wydyszał,nadal co jakiś czas jęcząc.
-Lubię czasem cię robić w konia.-Uśmiechnąłem się słabo.-Aż tak bolało?
-Nie...właściwie...bolało tylko chwilkę...-Uśmiechnął się słabo.-A wiesz czego jeszcze chcę?
-Chyba wiem.-Kiwnąłem głowa.-Ale ktoś musi zabrać kocio bobo od Irelki.Nie zostawię z nią dzieci na noc.
-Masz rację.-Yi jęknął ze zmęczeniem.-Dokonczymy to kiedy indziej.
-Możemy skończyć jak wrócę.-Uśmiechnąłem się lekko.
-W porządku.
-Zaraz wracam tylko się trochę ogarnę.-Kiwnąłem głowa,a Yiuś wtulił się w poduszkę.
Gdy już byłem ogarnięty wróciłem do sypialni,by oznajmić Yiusiowi że idę po bobo ale on zasnął,wtulony w poduszki.
-Jak to tak spać z gołym tyłkiem.-Wziąłem jego sweter i okryłem go nim delikatnie,żeby go nie budzić.
Zgasiłem światło w pokoju i ruszyłem po bobosie.Mam nadzieję,że Irelka ich nie wysadziła...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro