Rozdział XXXIII
Ogólnie to Yiuś i Jasiek sobie wrócili,wypoczęci i wgl dobry nastrój.Chcieli odstawić rzeczy do domu,a potem iść po bobo...Ale życie postanowiło ich udupić xD Ja nie chcę za to zginąć...
*Yasou*
-Czy ja muszę wszystko nosić za ciebie?-Zwróciłem się do Yiusia,a potem myślałem że mnie całkiem popierdoliło i mam omamy.Yiuś stał z miną jakby chciał umrzeć.W sumie się nie dziwię...Praktycznie pożar strawił nam domek i spory kawałek lasu.Ciekawe jak do tego doszło...
-Liczyłem ja to,że jednak śnię ale chyba jest na odwrót...-Nadal średnio wierzyłem w to co mam przed oczami.Yiuś stał w milczeniu i patrzył cały czas w dal.Trochę zacząłem się o niego martwić.W końcu podszedł bliżej do wypalonych roślin i stał tak nad nimi chwilkę.Potem padł na kolana i wybuchnął płaczem.
-Czemu zawsze mnieee tooo spotykaaa...-Rozszlochał się na dobre,a ja średnio wiedziałem co zrobić.Pocieszanie chyba nie ma tutaj sensu.-Moje różyczkiii...-Dotknął przepalonego krzaka i jeszcze bardziej się rozpłakał.
Trochę głupio tak stać obok bezczynnie...
-Ciii...-Kucnąłem za nim i objąłem,a on dalej szlochał.Prawie nie mógł od tego całego wycia oddychać.Podniosłem tą beksę i zabrałem dalej,żeby nie musiał tego wszystkiego oglądać.Przynajmniej nie teraz.
-Czemu zawsze mam takiego pecha...-Płakał mi w ramię,a ja przyspieszyłem trochę kroku.
-Nie płacz już.Cichutko...-Przytuliłem go mocniej do siebie.Yiuś dalej szlochał ale chyba muszę pozwolić mu się wypłakać.Tak będzie lepiej.
******************************
-To nieźle...-Zed pokiwał tylko głową,Syni zasłoniła usta ręką,Aonek zrobił oczy jak pięć golda,a Irelka...Irelka latała za dzieciakami.Masterek siedział smutno,z oczkami czerwonymi od płaczu.Co jakiś czas mu się zbierało ale próbował to powstrzymać.Dzielny chłopiec.
-To straszne...-Syni miała bardzo współczujący wyraz twarzy,a Zedi patrzył raz na mnie,raz na Yiusia.
Aonek patrzył nieobecnym wzrokiem na Cysię,która nie widziała co zrobić z rękami,więc schowała je do kieszeni.
-Ciekawe jak do tego doszło?-Zacząłem temat,patrząc czasem jak Irelka gania za raczkującymi dzieciakami.
-Cóż...ostatnio była wykurwista burza...Tak błyskawicami waliło,że Irelka zrobiła sobie namiot z koca i mówiła,że to jej schron...
-To był schron przed inwazją UFO!-Obok stołu stanęła Irelka,która dzierżyła w rękach dwójkę kociodzieci.Położyła bobosie do łóżeczka,do drugiej śpiącej już dwójki i przysiadła się do nas.
-Czy żadne z was się nie połapało?-Zmierzyłem wszystkich,a wzrok zatrzymałem na Yiusiu,który smutno wpatrywał się w stół.
-Eee...W sumie to ja wiedziałam...-Irelka złapała się nerwowo za szyję,a Zed zamordował ją wzrokiem.
-I nie pomyślałaś,żeby nam o tym powiedzieć?!-Zedi rzucił wymownym tonem,a ja mierzyłem raz jego,raz Yiusia.
-Bo im nie chciałam psuć wyjazdu.-Wskazała na mnie i na Yi.-A potem wyleciało mi z głowy...Przepraszam...-Zrobiła smutną minę,a Yiuś zaczął cicho szlochać.
-Ciii...Masz,wysmarkaj nosek.-Dałem mu chusteczkę,a on próbował się trochę uspokoić.Po dłuższej chwili się udało.
-Ale są też dobre strony...-Irelka rozpromienila się trochę.-Yi,znalazłam twoje mieczobuty prawie w idealnym stanie...były troszkę osmalone ale wszystko wyczyściłam...
-Wiesz...-Yiuś znowu miał łzy w oczach.-To marna pociecha,w porównaniu z tym,że teraz nie mam dachu nad głową...
-No ale to i tak była strzecha,więc jak poszła iskierka to się hajcowała jak wściekła...uhuhuuu...-Machnęła ręką,a Yiuś rozplakal się na dobre.Ja i Zed zamordowaliśmy ją wzrokiem jak tylko się dało.
-Ty weź już lepiej nic nie mów,zostaw histeryka w spokoju...o zrób mu herbatę,bardziej się przydasz!-Miałem ochotę przyłożyć jej krzesłem.Irelka kiwnęła z zażenowaniem głową.
-Zaraz mu zrobię taką herbatkę...ziółeczka...ulala...melisa,rumianek,kropelki walerianowe...-Szepnela mi do ucha,a ja dałem Yiusiowi kolejną chusteczkę.
-Dobra,rób co masz robić i spierdalaj.-Ja też szepnąłem jej do ucha ze złośliwym uśmieszkiem.
-Nie pyskuj,bo ci zrobię taką herbatkę,że nie będziesz mógł się przez tydzień wyszczać.-Zabiła mnie wzrokiem i poleciała do kuchni.W tym czasie Yi poplakal trochę za swoim ogródkiem,aż w końcu się uspokoił i siedział zmęczony życiem.Zedzik,wzorowy psiap zgodził się nas przetrzymać jakiś czas,chociaż tyle dobrego...
-Przyniosłam herbatkę.-Irelka dała Masterkowi napój,a on podziękował smutno i kręcił tylko łyżeczką.
-Przestań już płakać,bo masz aż oczka spuchnięte.-Spojrzałem na niego błagajaco,a Yiuś tylko kiwnal głowa i upił pierwszy łyk herbaty.
-Nie wiem czy potrafię ci to obiecać.-Odparł smutno i upił kolejny łyk.
-A przypadkiem teraz nie leci ten twój serial?-Irelka stanęła między nami i spojrzała wesoło na Yiusia.
-Chyba odpuszczę sobie ten odcinek...-Westchnął,pijąc ziolka.
-Teraz jest chyba ślub tej babki z sułtanem,nie wiem...znaczy zwiastun widziałem czy coś...-Rzuciłem,a Yiuś zrobił oczy jak Irelka na zakupach i poleciał z herbatą przed telewizor.
-Skąd o tym wiesz,przecież mówiłeś że ten serial jest głupi...Uhuhuuu!Oglądasz romantyczne telenowelki!-Irelka zmierzyła mnie wesoło,a ja się trochę zarumieniłem.
-Czasem wieczorami oglądam powtórki,jak Yi już śpi...-Spojrzałem na nią z zakłopotaniem.
-Przecież to nie jest żadna ujma na honorze!-Rozesmiała się.-I tak wiem,że po kryjomu oglądasz różne romansidła...Yasuo romantyk...-Zaczęła się śmiać,a ja przewróciłem oczami.Potem Spojrzałem na Yiusia,który zasnął na siedząca z lekko opuszczoną głowa.
-Twoje ziółka kogoś ululały.-Podszedłem bliżej i położyłem głowę Yi na poduszce.-Rany...ale weselicho...żebym miał czas to bym obejrzał...-Rzuciłem okiem w telewizor i nakryłem Yiusia kocem.
-Hihihihi...-Irelka nadal była rozbawiona jak nie wiem.
-Nie obudź go.Ja idę do Zedzia.
-No problem.-Kiwnęła głową i usiadła obok śpiącego Yi.
-Dzień dobry Zedi.-Zwróciłem się do tegoż pana,krojącego warzywa.-Ładny fartuszek...
-Nawet mi o nim nie mów.-Odłożył nóż i spojrzał na mnie z wyrzutem.-Syni mi kazała włożyć,po tym jak oblałem się jogurtem...
-Uroczo.-Poslałem mu złośliwy uśmieszek.-Chcesz ze mną coś rozmienić?Dziwna waluta...-Wyjąłem z buta mieszek,który zdobyłem gdy łaziłem za ziołkami dla masterka kotka.Chyba za jakiś wyścig...nie pamiętam.
-Nosisz w bucie hajs?-Zedi zmierzył mnie z zaskoczeniem.
-Nigdy nic nie wiadomo.Wiesz co to jest?
-Mhm.-Pokiwał głowa i wziął jedną monetę.-Nilfgaardzkie floreny.Swoją drogą Nilfgaardczycy sprzedają bardzo legitne i zacne kosiareczki...ostatnio zamówiłem,bo poprzednia Irelka zajebała,że nie chce zapalić.Tylko strasznie sobie liczą ale cóż...cena za jakość... (BEKA Z NILGAARDU XD)
-Do rzeczy.-Zmierzyłem go zabójczo.
-Tak,tak,tak...Czekaj,sprawdzę czy kurs dalej taki sam i zaraz ci to policzę.-Zedi się chwilę pomęczył,a potem spojrzał na mnie z rozbawieniem.
-I?
-Stary ale ci się jebło.Całkiem tego sporo.Nie powiem ci dokładnie,chcę żebyś miał niespodziankę.Oj,nieźle,nieźle...
Schowałem mój hajs spowrotem do buta i kiwnąłem dziekujaco głową.
-Chyba mam pewnien pomysł jak poprawić Yi humor.Mam nadzieję,że kapitału wystarczy...-Poszedłem w stronę drzwi,a Zedi złapał się za brodę i mruknął zaciekawiony.
-Co znowu knujesz?Zamierzasz obrobić sexshopa?
-Niespodzianka.-Rzuciłem i wyszedłem zrealizować mój pomysł.
*Yiuś*
-CO ZA CWEL!-Obudził mnie głośny krzyk Irelki i dźwięk czegoś metalowego.
-Irelko,na miłość boską!?-Zmierzyłem ją zaspany i podniosłem się z poduszki.-Postradałaś rozum!?
-Ups.Sorka,że cię obudziłam.No ale popatrz.Ten zazdrosny kutas zabił ich synka!Kto będzie następcą tronu!?-Wskazała na kolejny odcinek tureckiej telenowelki,a ja nadal byłem na nią troszeczkę zły.Miałem taki przyjemny sen...
-Ale czy to jest powód by rzucać w telewizor patelnią!?-Wskazałem palcem na patelnię i przewrocona doniczke.
-No,bo on mnie wkurwił...-Spojrzała na mnie przepraszająco.-Wyglądasz jak zwłoki.
-Dzięki.-Westchnąłem.-Zawsze chciałem to usłyszeć po przebudzeniu.
-Oj,nie dąsaj się już...-Przewróciła oczami.
-Gdzie Yas?
-Poszedł gdzieś,ale nie powiedział po co i o co mu chodzi.-Irelka wzruszyła ramionami.-Ale wiem co poprawi ci humor.Chodź!
-Muszę?-Westchnąłem cicho.Nadal byłem trochę zmęczony,a drzemka była naprawdę dobrym pomysłem.
-Tak.Ruszaj zadek.Musisz mnie czegoś nauczyć.-Uśmiechnęła się wesoło i wygramoliłem się z koca.
-Mogę najpierw wziąść prysznic?Muszę się trochę odświeżyć...
-Mhm.Będę na ciebie czekać.-Kiwnęła głową, a ja poszedłem wygrzebać z torby jakieś świeże ubrania.
Prysznic trochę mnie rozbudził ale nadal bolała mnie głowa.Może to od wrzasków Irelki,która latała po piętrze z Aonkiem i ćwiczyli jakieś sztuki walki.Szczerze,nie miałem ochoty wychodzić z łazienki i spędzać czasu z Irelką.Wtuliłbym się w poduszkę i nakrył kocykiem...ale nie można mieć wszystkiego.
-Nareszcie!-Irelka spojrzała na mnie,gdy tylko otworzyłem drzwi.-Powiedzmy,że jest remis.
Aonek podniósł się z podłogi,wyraźnie zmęczony i zdołowany zabawami z Irelką.Może dlatego,że rzucała nim po ścianach.Nie dziwię się,że ma ochotę od niej uciec.
-Czegoś ode mnie chciałaś,prawda?-Oparłem się o drzwi,a Irelka zaklaskała w ręce.
-Słyszałam,że dobrze wywijasz.Chcesz mnie nauczyć?Bo zawsze chciałam.
-Mam cię nauczyć tańczyć?-Zmierzyłem ją z zaskoczeniem.-Nie możemy wybrać innego terminu...
-No proszę,no!-Zrobiła oczy szczeniaczka,a w ręce trzymała patelnię.Jak się nie zgodzę,to pewnie nią dostanę...Parszywe życie...
-Dobra.-Westchnąłem,a Irelka wzięła mnie za rękę i zaciągnęła do salonu.
Po jakimś czasie do Irelki w końcu dotarło co ma robić i udało nam się coś porządnie zatańczyć.
-Co wy odwalacie?-Zedi zmierzył nas,jedząc budyń. (DLA LEPSZEJ WIZUALIZACJI ODPALAMY FILMIK W MEDIACH NA 1:20)
-A co?Też chcesz?-Irelka zmierzyła go z uśmieszkiem.
-Zmusiła mnie...-Spojrzałem na Zeda spojrzeniem typu:OCAL MNIE!
-Ja tak nawet nóg nie umiem zginać...
-Nie bądź taki skromny.-Syni puściła mu oczko,a Irelka zachichotała.
-On to jest giętki w łóżku.-Zmierzyła wesoło Zeda,a on zignorował ją i dalej jadł swój budyń.
-Wracaj tu!-Zza rogu pojawił się Aonek,który leciał za Igniskiem.W końcu nie dobiegł i przewrócił się na dywan ,a boboś dryptał sobie dalej.Złapałem go i wziąłem na rączki.
-A kto to chodzi na spacerki?-Pocałowałem dzieciaka w nosek,a ten roześmiał się.
-Złapałeś go?-Cysia wystawiła głowę zza ściany i do nas przypełzła reszta bobasów.
-Mam za mało rączek,żeby was wszystkie wyściskać.-Spojrzałem na nie troskliwym spojrzeniem i odstawiłem Igniska do rodzeństwa.
-Mieliśmy tańczyć...-Irelka zmierzyła mnie smutno.
-Dokończymy to nastepnym razem.-Kiwnąłem głowa i poszedłem do moich bobosi.
-Instynkt macierzyński,Irelko.-Zedi wzruszył ramionami z lekkim uśmiechem.
-Oooo...moje ukochane dzieciaczki.-Uśmiechnąłem się, kiedy bobosie postanowiły się wtulić w moje ramiona.
-Jakie to słodkie...-Syni odparła wesoło.-Co chcecie na kolację?
-Rany...Jeszcze muszę napisać wypracowanie z lektury...-Aonek westchnął ze znużeniem.
-Mówiłam żebyś zaczął,a ty nie.-Cysia szturchnęła go w ramię.
-Wracając do kolacji,zjadłabym tosta...-Irelka mruknęła, rozsiadając się w fotelu.
-W takim razie tosty.-Syni zniknęła w kuchni,a Aonek z Cysią zaczęli debatować o programie telewizyjnym.Przysiadłem się obok,nadal przytulając moje bobosie.
-Yi z czym chcesz tosta?-Syni wystawiła głowę z kuchni,a ja machnąłem ręką.
-Dzięki ale nie mam ochoty na posiłek...
-I tak ci zrobię na potem.
-Ona cię zmusi do jedzenia.-Zed zmierzył mnie z lekkim rozbawieniem.
-Wróciłem!-W drzwiach pojawił się Jaś.-Co tu tak pachnie?
-Syni robi tosty na kolację.-Irelka odwróciła głowę w jego stronę,a bobosie poszły bawić się zabawkami.Tylko Gaeś nadal miał ochotę na przytulanie.
-Mmm...Przyszedłem w samą porę.-Jaś zmierzył Zeda,który poszedł pomóc Syni w kuchni.
-Gdzie byłeś?-Spojrzałem na niego pytająco.
-Po niespodziankę dla ciebie.-Puścił mi oczko.Zupełnie nie rozumiem o co mu chodzi.
-Witam zgromadzonych.-W drzwiach pojawił się Kin.
-Na mnie już chyba czas.Wypracowanie samo się nie napisze...-Aonek wstał i poszedł w kierunku swojego brata.
-Od kiedy jesteś taki pilny?-Kin zachichotał.
-Weźcie jeszcze tosty!-Syni wpakowała im je w ręce.-Teraz możecie odejść.
-Do zobaczenia!-Aonek pomachał do Cysi, która uśmiechnęła się i odmachała mu.
-Bierzcie jedzenie.-Syni przyniosła tacę tostów i wszyscy rzucili się na nie,jak na darmowe próbki w supermarkecie.Ja dalej przytulałem Gaesia,który najwyraźniej chciał się pokiziać.
-Ktoś tu chce się popieścić.-Pogłaskałem Gaesia po uszku i rzuciłem okiem na telewizor.
-Zaraz tatuś ululka małe demony.-Jaś rzucił, kończąc tosta.
-Wujek Jaś będzie lulkał,biedne dzieci...-Irelka zmierzyła go z uśmieszkiem.
-Wujek?-Spojrzałem na nią z zaskoczeniem.-O czymś nie wiem?
-Będziesz...hmm...ciocia?-Yas zmierzył mnie z uśmiechem,a ja jeszcze raz spojrzałem na Irelkę.
-Jako młode matki możecie się umówić na herbatę.-Zed wzruszył ramionami.
-Uroczo.-Uśmiechnąłem się lekko.To już wiem czemu Irelka rzuca patelniami..
-Idziemy spać.-Jaś wstał i zabrał bobosie do łóżeczka.Jak dobrze,że Zed ma pokoik gościnny,inaczej spalibyśmy na kanapie.
-Dobranoc.-Rozłożyłem się na kanapie,kiedy Jaś poszedł usypiać bobo.
-Same nudy w tej telewizji.-Irelka wzruszyła ramionami,przewijając kanały.
-Dlatego mam inne zajęcie.-Mruknąłem i uraczyłem się powieścią.O dziwo nikt przez dłuższy czas mi nie przeszkadzał.Dopiero Jaś postanowił to zmienić.
-Gaeś nie chce spać.-Wzruszył bezsilnie ramionami.-Jak tak dalej pójdzie to ja tam usnę.
-Zaraz wracam.-Odłożyłem książkę i podniosłem się z kanapy.-Zaraz to załatwię.A ty nie wiem,ubierz piżamkę albo idź się kąpać.
-Brzmi zachęcająco.-Yas zmierzył mnie z uśmiechem,a ja zniknąłem w sąsiednim pokoju.
-Czemu nie chcesz spać,co?-Wziąłem dzieciaka na rączki i pogłaskałem po główce.Zacząłem mu śpiewać kołysanki ale po dłuższej chwilce tylko się rozpłakał.
-Chyba jesteś głodny,prawda?-Dałem mu jeść,bo on jako jedyny postanowił uczepić się mnie,zamiast pić kaszke z butelki jak reszta.-No pora spać.-Położyłem go do łóżeczka ale dalej marudził,więc wziąłem go na łóżko i wtuliłem do siebie.Chyba zasnąłem pierwszy...
******************************
-Yi...-Ocknąłem się i spojrzałem na Jasia który siedział obok mnie z jakąś miseczką.Gaeś na szczęście zasnął,trzymając rączka mój palec.To takie urocze.
-Chyba znowu mi się przysnęło.-Położyłem dzieciaka do reszty i rozciągnąłem się leniwie.
-Tu jest tak ciepło,że można usnąć na stojąco.-Jaś zmierzył mnie, po czym podsunął mi miskę,która trzymał.Zrobiłem ci budyń.Cały dzień nic nie jadłeś.
-Naprawdę nie mam ochoty na jedzenie.-Odsunąłem miseczkę,a Jaś zmarszyl lekko brwi.
-Jak nie zjesz będzie mi przykro.
-Nie łap mnie na litość.-Westchnąłem,patrząc na śpiące dzieciaki.
-No weź,musisz coś jeść.Jak chcesz,mogę cię nawet nakarmić.
-Jest późno,ja naprawdę ni...
-Leci samolocik!-Wepchnął mi do ust łyżeczkę z jedzeniem.
-Mmm...waniliowy...
-Będziesz ładnie jadł sam?-Podsunął mi miskę do rąk.
-Skoro tak ci na tym zależy...-Wziąłem budyń i zacząłem powoli jeść.Dopiero teraz dotknęło mnie uczucie głodu.
-Cieszę się.-Jaś uśmiechnął się lekko.
-A co dla mnie masz za niespodziankę?-Zacząłem temat,co jakiś czas zerkając na dzieci.
-Jak ci powiem to już nie będzie niespodzianka.Teraz jedz.-Wskazał na miseczkę.
Potem stwierdziliśmy,że sen będzie chyba najlepszym pomysłem.Z początku myślałem,że padnę od razu ale po prostu nie mogłem zasnąć.Jasia scięło prawie natychmiast,a ja długi czas kręciłem się po łóżku.Nie mam pojęcia czemu tak trudno było mi usnąć.W końcu podniosłem się z poduszki i sprawdziłem godzinę.Świetnie,prawie trzecia w nocy.
-Czemu nie śpisz?-Jaś obrócił się do mnie i rzucił zaspanym tonem.
-Bo nie mogę zasnąć...Nie przejmuj się.-Westchnąłem i położyłem się spowrotem na poduszce.
-Chodź tu.-Przytuliłem się do Jasia,a on objął mnie ramieniem i zaczął...mi nucić...Nawet nie wiem kiedy udało mi się zmruzyc oko.Nareszcie.
(Tak wgl Yasou nuci Hands of Gold,bo ta piosenka siedzi w moim mózgu.Ej a tak wgl (LUDZIE OGLĄDAJĄCY GOT)Co sądzicie o tym,że musimy czekać rok na kolejny sezon xD?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro