Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXVI

*Yasou*

-Gdzie Master?-Rzuciłem,mierząc towarzystwo.

-Pewnie jeszcze śpi.-Irelka westchnęła,po czym szepnęła coś do Xina,a ten się rozesmiał.

Ruszyłem stanowczym krokiem do naszego namiotu i wywlokłem z niego kanadyjkę,zawierającą śpiącego Yiusia.Po chwili Masterka czekał nieprzyjemny kontakt z podłożem.

-Co do cholery!?-Krzyknął rozbudzony i zabił wzrokiem naszą wesoła grupkę.

-Pora wstawać,Yiuś.-Uśmiechnąłem się w jego stronę.

-Ale to nie jest powód,by wywalać mnie z namiotu!Zawsze jesteś taki bezmyślny!?

-Yi...-Pogłaskałem go po policzku.-Ciebie nie da się obudzić normalnymi metodami...

Lekko ochłonął,jakby za sprawą mojego dotyku i posłał mi delikatny,karcący uśmiech.

-Cóż...tym razem przyznam ci rację...

-Pora jeść!-Irelka zmierzyła nas wesoło,a Kayn zawtórował jej,więc bez zbędnych dopowiedzeń zjedliśmy śniadanie.Po jedzeniu zabraliśmy to co trzeba i ruszyliśmy dupy nad jezioro.

-Ale tu ładnie.-Syni zmierzyła okolicę.

-No,pięknie.Bajoro i krzaki.Gdzie przystojni ratownicy!?-Irelka klasycznie wyraziła swoje niezadowolenie.

-Co?My ci nie pasujemy?-Skomentowałem.-My też jesteśmy przystojni...

-Wszyscy oprócz ciebie,brzydalu.-Irelka zachichotała jak dziecko.

-Twoja riposta była beznadziejna,noobie.-Zmierzyłem ją wyniośle.Naszą Irelkę zamurowało.

-Pierdol się.-Odwróciła się z uśmieszkiem i poszła do Syni.

-No ciebie to nikt nie chce!-Zarechotałem za nią.

-Słyszałam!

-Miałaś słyszeć!-Wysłałem jej buzia,a ona udała że go łapie,po czym wrzuca do jeziora.

-Skończyłeś flirtować z Irelką?-Yiuś odparł lekko rozbawionym tonem,a ja odwróciłem się w jego stronę.

-Za brzydka.Wolę ciebie.

-Lizus.-Masterek zarumienił się i usiedliśmy na trawie pod drzewem.

-Zed!Po cholerę ci ta wędka!?-Syni zmierzyła swojego Zedzika,który wyciągnął z plecaka składana wędkę z chińskiego.

-Złowimy wam kolację,prawda Yas?

-Cóż.Będę miał okazję pośmiać się z twojej porażki.-Wzruszyłem ramionami.-Chodź Yiuś,posmiejemy się z Zeda.

-Może być ciekawie...-Yi ruszył za mną i za Zedzikiem.

-Co to za chujowa przynęta!?-Skrytykowałem to co miał przy sobie Zed.-Ty chcesz rybę na chleb złapać!?Tym to ja się nawet nie najem!

-To co proponujesz?-Zedi zabił mnie wzrokiem,a Master położył się na trawie obok.

-Coś treściwego.Nie wiem,jakiegoś tłustego robala...

-To ściągnij spodnie i daj im swojego.-Zedzik odparł chłodno,a Yiuś zachichotał.

-No twoim się na pewno nie posilą.-Zripostowałem.-Nawet nie ma za co złapać.

-Żebyś się nie zdziwił...-Zed prychnal z rozbawieniem.

-Ryby byle czego nie biorą,Zed-Zarechotałem,a Zedi zabił mnie wzrokiem.

-Co ty tam wiesz...-Zaczęliśmy głośno debatować o przynęcie,aż nagle pojawiła się Irelka.

-Faceci...zawsze to samo...nic,tylko...-Po tych słowach wszystko inne brzmiało jak "bla,bla,bla".Zmierzyliśmy się wymownie z Zedzikiem i wepchnelismy razem Irelkę do jeziora.

-Swietna przynęta.-Skwitowalem.

-Masz rację,Stary.-Zed spojrzał na wkurwioną Irelkę,wynurzającą się z wody.

-Zaraz waw zgwałcę,niedorajdy!-Wyskoczyła z jeziora i rzuciła się na Zeda,przewracajac go na ziemię.

-Ło,ło...ale nie dosłownie...-Zed odepchnal Irelkę,a ta zmierzyła nas zabójczo.

-Przeproscie ją.-Master stanął obok niej z ogromnym rozbawieniem na twarzy.

-Z czego się cieszysz!?-Irelka syknela w jego stronę.-Zaraz ci natłukę...Niech to...Gdybyś nie był w ciąży,dostałbys w twarz...-Zmierzyła zabójczo Yi,który odsunal się kilka krokow w tył.

-Uspokoj się.-Poslalem jej uśmieszek.-Tak marudzilas,że trzeba było cię ostudzić...

Irelka zamordowała mnie wzrokiem,a Zed zbierał się do spierdolenia.

-Dołączę później.-Ruszył w stronę Kayna,który pojawił się tu z dupy.

-Ty tchórzu!-Rozesmialem się i Zmierzylem Irelkę.

-Chyba nici z wędkowania.-Master popatrzył na naszą dwójkę z lekkim rozbawieniem.

-Na to wygląda.-Usiadłem sobie po turecku na ziemi,jakby nigdy nic.

-Ej...wgl,macie jakieś imię dla Jasia juniora?-Irelka przybrała spojrzenie Dobrotliwej Ciotuni Irelci.

-Jaś junior...Zapamiętam...-Wzruszyłem ramionami,a Master pokiwal głowa.

-Jeden rak mi wystarczy.

-Myślałem,że jestem dywanem.-Zachichotalem,a Master przewrócił oczami.

-Jakieś pomysły już macie,bo chętnie wam pomogę.-Ciotunia Irelka drążyla temat,jak stonka ziemniaczana kopiec na pustkowiu w Afryce.

-Zawsze podobało mi się imię Florian...-Master rozmarzyl się,a ja pokiwalem głowa.

-Krzywdzisz to biedne dzieciątko...

-Nieprawda.To bardzo ładne imię.-Yiuś zmierzył mnie z oburzeniem.

-A skąd ta pewność,że chłopiec?-Ciotunia Irelka zadała właściwe pytanie.

-Cóż...A damskie imiona?-Yiuś zmierzył mnie i Irelkę.

-Esmeralda?-Wzruszyłem ramionami.

-To imię dobre dla cyganki.-Yi pokiwał głowa,odrzucając tą propozycje.

-Mój pies miał tak na imię...-Odparłem z zażenowaniem.

-To kiepskie imię.-Yiuś skwitował,a Irelka wzruszyła ramionami.

-Może Irelia?-Irelka zaproponowala dumnie.

-Nie nazwę dziecka Irelia.-Zmierzylem ją z rozbawieniem.

-A na drugie?-Ciocia Irelka była nieustepliwa.

-Nie.-Tym razem odezwał się Yiuś.

-Szkoda.-Irelka rzuciła ze smutkiem.

-Viseria tez mi się podoba...-Yi rzucił kolejną propozycją.

-Całkiem ladne...-Uśmiechnąłem się lekko,a Yi znów się rozmarzył.

Nasza rozmowa trwała jeszcze chwilę i była całkiem przyjemna.

-Ciekawe gdzie Zedi?-Zmierzylem towarzystwo,a Irelka wzruszyła ramionami.

-W takim razie poszukaj.-Zaproponowala.

-Pilnuj Yi.-Rozkazalem i ruszyłem szukać mojego psiapa.

Po dluzszych poszukiwaniach usłyszałem w krzakach dziwny dźwięk.Wyjalem miecz i podszedłem bliżej.

-Ale tam mnie nie macaj...ah..-Głosik był cichy i trochę znajomy.

-Ciii...

-Mmm...Nie...nie tam...

Odsłoniłem krzaki,a tam zong:
Zedi siedzący na prawie nagim Kaynie,który wyglądał jakby miał zaraz dojść.

-Yyyy...-Zmierzylem ich z zakłopotaniem,a Zedi zabił mnie wzrokiem.

-Nikomu nie mów.

-Nie wnikam.Ale miłej zabawy...

-Dobra,dzięki.Udawaj że nas tu nie ma,ok?

-Mogę wam pożyczyć namiot,jeśli chcecie się...dobrze myślę?-To była dość dziwna sytuacja.

-Serio?Stary, kocham cię normalnie.-Zedi ucieszył się.-Najlepszy dywan w mieście.

-Ale szybciutko i mi tam nie nabrudzcie.Jak coś znajdę,to zrobię wam awanturę,rozumiemy się?

-Pewnie.-Zedi wziął w Ramiona Kayna,który jeknal i poleciał z nim w stronę namiotów.

-Kto by pomyślał...Kayn i Zed...-Mruknąłem do siebie i wróciłem do towarzystwa.

-Znalazles go?-Irelka zmierzyła mnie lekko znudzonym spojrzeniem.

-Tak,poszedł spać.Źle się poczuł...ogólnie nie wnikalem,ale gadał że coś go głowa boli.-Skłamałem z lekkim usmieszkiem i spojrzałem na smutnego Yi.

-Co jest malutki?-Objalem go ramiemiem.

-Chciałem złapać świetlka,ale wszystkie uciekają...-Yiuś odparł zasmuconym tonem.

-Cóż...Może ja dla ciebie coś złapie?-Wystawilem rękę w stronę swiecacych robaczkow,czekając aż jeden usiadzie mi na ręce.

-Proszę.Wystaw rączki.-Dałem mu do łapek schwytanego robaczka,a Yi zrobił coś w stylu łoooooł...

-Jak to zrobiłeś?-Spojrzał mi w oczy,a ja się lekko uśmiechnalem.

-Moja tajemnica.-Objalem go ramieniem,a Yiuś wtulil się do mnie.

-Awww...-Irelka znów przybrała minę godną cioci Irelki.-To jak z tym imieniem?

-Nie nazwę córki Irelia.-Odparlem z udawana stanowczoscia.

-Czy ja mówię coś o Irelii?

-Pomyslalas.

-Ej,a co powiecie na Anastazję?

-Trochę przereklamowane...-Machnąłem ręką.-Co sądzisz,Yi?Um.Zasnął.

Poglaskalem go po glowie i chciałem zabrać do namiotu,ale przypomniało mi się że tam teraz Zed gwałci Kayna.Chyba...
Cóż,tego się po nim nie spodziewałem ale życie obfituje w niespodziankę,czyż nie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro