Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XVI

Tutaj uczyniłam specjala,którego powstanie wyglądało tak:
Narysowałam sobie kwadrat,zaczęłam po tym mazać,próbowałam zrobić z tego jakby realizm,a potem pomyślałam,że fajne oczy,więc zrobię Mastera Yi po wielkim powrocie do świata homo sapiens...
Włosy mu urosły,mimo że był zdechły ale cóż...
Urosły mu bo się skocił i te kłaki gdzieś musiały się ulokować...A Masterowego Quecalcoathla (nie pamiętam do konca pisowni,więc przepraszam za błąd) nie będziemy tak krzywdzić...
To prawie nie jest manga :'))
"Dobra Senpai zamknij mordę i pisz rozdziała".

*Yi*

Wybudziłem się z długiego,przyjemnego snu i przetarłem kilka razy oczy.Obraz był lekko zamazany i nie chciał wrócić do normy.Podniosłem głowę z poduszki i poczułem się ciut...wyższy.Momentalnie odwrociłem się w stronę lustra i serce na chwilę przestało mi bić.

-To pewnie nadal sen...-Mruknałem z niedowierzaniem,znowu przecierając oczy.

Ale chyba było całkiem na odwrót...

Dotknąłem ostrożnie dłonią lustra i pospiesznie cofnąłem,gdy dłoń musnęła jego powierzchnię. Zmierzyłem odbicie i lekko się uśmiechałem.

-Cześć przystojniaczku-Rzuciłem do swojego odbicia,co było żałosne ale to nie ważne.

Zmieniłem pozycję na siedzącą i z lekkim trudem stanąłem na nogach.Prawie zapomniałem jak sie ich używa...
Po kilku kulawych krokach,udało mi się nabrać rytmu i niepewnie wyszedłem za drzwi.

Rozejrzałem się po pomieszczeniu,stawiając powolne kroki do przodu,kiedy do rękawa kimona przyszpiliło się ostrze,przybijając mi rękę do ściany.Po chwili dołączyło też drugie i przekreśliło moje szanse na ucieczkę.

-Co ty tu robisx,co!?-Zza rogu wyszła rozgniewana Irelka,trzymając w rękach małe ostrza.

-To samo pytanie mogę zadać tobie...-Podniosłem lekko brew i koło mojej nogi przetoczyło się kolejne ostrze,przybijając ją.

-Nie pyskuj kurwiu,tylko grzecznie odpowiadaj-Irelka zmierzyła mnie wrogo.O co jej do cholery chodzi!?-Ładnie to tak się włamywać do czyiś domów!?

-Coś ty brała kobieto!?-Oburzyłem się.-Przecież ja się tu nie włamuję,z resztą po chuja!?

Po chwili obok mnie przeleciały ostrza,przybijając mnie do ściany całkowicie,a ja z zawałem w duszy spojrzałem na Irelkę.Ona mnie tu zabije!

-Wkurwiłeś mnie.Lepiej przeproś,zanim jeszcze bardziej się zdenerwuję.

-To ty powinnaś mnie przeprosić!Ładne mi powitanie...

Irelka zmierzyła mnie zabójczo i zaczęła rzucać,przyprawiając o zawał.Na chwilę zrobiło mi się słabo i wtedy nadleciał kolejny nożyk,wbijając się w ścianę kilka milimetrów od tego,co Taric uważa za najcenniejsze.Całkowicie odleciałem,zostawiając wszystko za sobą.

*Coś w stylu narracji trzecioosobowej*

-Kurna,Lulu!Chodź tu!-Irelka wrzasnęła,patrzac z zakłopotaniem na omdlałego jegomościa,wiszącego na ścianie.

-Co znowu chcesz?-Mała wróżka pojawiła się i zmierzyła Irelkę.

-Chyba prawie zabiłam Yi...-Usmiechnęła się z zażenowaniem.

-Jak,kurna Yi?Nadepnęłaś na niego?-Wróżka skrzyżowała ramiona.

-To chodź tu i sama zobacz!-Irelka oburzyła się lekko.-Nie poznałam go...To pewnie przez te włosy.Skapłam się jak zemdlał,bo tylko Yi jest na tyle pizdowaty,z całego naszego grona,by zemdlec ze strachu...A potem zobaczyłam jego ogonek-Szarpnęła Yi za ogon,a gdybu on był trzeźwy,to na pewno by ją za to ugryzł w łydkę.-Schował go pod tą szmatą.W ogóle co on ma na sobie za worek po kartoflach?!

-Ciekawe jak wrócił do siebie?-Lulu zamyśliła się na chwilę,podczas gdy Irelka dobitnie policzkowała Yi,wrzeszcząc by się ocknął.

Lulu wzieła się pod boki i zmierzyła Irelke jak debila.-Nie bij go,tylko zdejmij z tej ściany!

Irelka pokiwała głową i posłusznie zdjęła Yi ze ściany i wzięła go na rączki "na strażaka".

-To co mam z nim zrobić?-Wzruszyła ramionami,w których dzierżyła swojego pół martwego koleżkę.

-Połóż go na kanapie,niech sam się ocknie.

Irelka skinęła głowa i położyła Yi na sofie,tak troskliwie,jak buraki spadające z 10 piętra World Trade Center 11 września.

-Aleś ty delikatna...-Lulu zmierzyła ją karcaco.

-Mam mu od ciebie wjebać?-Ireleczka uśmiechnęła się i szarpnęła Yi za uszko.-Ty,nawet uszy ma kocie.Looool!

-Zostaw go już,bo mu coś połamiesz!-Wróżka zmierzyła Irelkę,a ta zostawiła omdlałego Yi i spowazniała nagle.

-Zrobię nam herbatki.

-Świetny plan-Lulu skinela głowa i zmierzyła Yi,którego kimono odsłaniało jedno z jego seksowych ud,bo Irelka go położyła jak ścierę na mopa.

-Ale nogi to on ma niezłe-Irelka wróciła po chwili z herbatą i klepła masterka w odsłonięte udo.-Całkiem zgrabne,aż mnie zazdrość ukłuła.

-To może go jeszcze rozbierzesz?-Wróżka przewrociła oczami,a Irelka zachichotała.

-Czemu nie.Zawsze chciałam zobaczyć czy ma takiego małego,jak mówią legendy...

-IRELKA,KURNA!-Lulu zmierzyła ją z niesmakiem,a wyżej wymieniona zatarła ręce.-Może jeszcze chcesz sprawdzić jak działa?!

-Pewnie dobrze.-Irelka Zboczuelka wzruszyła ramionami i zmierzyła Mastera.-Co z tego,że mały.Jak mały to pewnie zwawy.Ale ja to tam wolę moją włócznię...-Irelka rozmarzyła się,wspominając o swym lubym i jego pierzastym wężu,a Lulu palnęła ją w łeb.

-Przestań już,bo mi się niedobrze robi...

-To mogę go rozebrać i sprawdzić czy rzeczywiście taki mały,jak krążą pogłoski?-Irelka zrobiła blagalne spojrzenie,a Lulu zmierzyła ją i bezsłownie odmówiła.

Kiedy Irelka miała wyrazić swoje niezadowolenie,Master zaczął powoli kontaktować.

-Ooooo...w takim razie sama zapytam!

*Yiuś*

Pierwsze co ujrzałem to zaciekawiona twarz Irelki.Zmierzyłem ją i przeciągnąłem się leniwie.

-Co znowu się...

-Yi!!!Mogę coś zobaczyć!?Nie zaboli,a w nagrodę cię posmyram!-Irelka zmierzyła mnie,licząc że zgodzę się na jakąś propozycję.

-N-nie.-Mruknąłem chłodno.

-Nie zgadzaj się.-Lulu wyglądała na zmartwioną.

-A ty się zamknij!-Irelka spiorunowała ją wzrokiem,po czym westchnęła.-Nie to trudno.Potem Jasia spytam,on mi pewnie powie...

-Co kurwa...-Podniosłem brew,zupełnie nie wiedząc o co chodzi tej kobiecie.

-Wgl ci powiem,że masz bardzo ładne nóżki.-Irelka zaczęła mnie smyrac po udzie,więc odsunąłem się,poprawiłem rozmemłane kimono i zmierzyłem ją z niesmakiem.

-SPIERDALAJ!-Burknąłem.-Gdzie te łapy,co!?Czemu mnie rozbierasz!?

-Nie rozbieram.-Irelka oburzyła się.-Znaczy chciałam,ale...Lulu nie pozwoliła.A ja chcę sprawdzić czy legendy są prawdziwe.

-Jakie kurwa legendy!?-Zarumieniłem się i odsunąłem jeszcze dalej.

-Oooo...mała dziewica się rumieni!-Irelka zachichotała,a ja nabrałem ochoty by ją spoliczkować.

-PRZESTAŃ SIĘ ŚMIAĆ Z MOJEGO WZROSTU!-Oburzyłem się i stanąłem urażony przy scianie.

-Yiuś,no!Chodź do nas,ja się nie śmieje!

-Nie.

-Siadaj kurwa,bo ci to kimono powycinam,że bedziesz chodził z gołą dupa!-Irelka klepnęła kanapę obok siebie,a jej wyraz twarzy mówił,że lepiej posłuchać.

-Tylko mnie dotknij...-Zagroziłem,sycząc.

-Możecie sobie dac siana!?-Lulu wyglądała na poważnie wkurwioną.

-Masz cioto herbatkę.-Irelka podała mi filiżankę herbaty.

-A...e...dobra nieważne.-Burknąłem i upilem trochę z urazona miną.

-To chyba twoje.-Lulu podala mi okulary.

-Oooo...od razu lepiej.-Mruknąłem,wkładając je na nos.

-Ej,a jak ty się odkociłeś?-Irelka zaczęła badać mnie wzrokiem.

-Nie mam pojęcia...-Wzruszyłem ramionami.-Możesz tak na mnie nie patrzeć?

Irelka odwrociła szybko wzrok.

-Ale ja nigdy nie widziałam człowieka z kocimi uszami...Ej,a mruczysz?!-Rozpromieniła się momentalnie.

-Co ty chcesz zrobi..-Zmierzyłem ją,po czym zaczęła mnie głaskać za uchem.

-Ooooo!Mruczysz!!-Irelka zachichotała wesoło,a ja się zarumieniłem.

-Przestańcie się macac.-Lulu zmierzyła nas i Irelka w koncu mnie zostawiła.

-To ona mnie maca!-Oburzyłem się.-Wszystko powiem Xinowi!

-Pierdol się-Irelka mruknęła i dokończyła swoją herbatę.

-Skoro jeden problem zalatwiony tooooo...-Lulu zaczęła powoli,a ja doznałem uczucia oświecenia.

-Yasułek!-Zmierzyłem z przestrachem Irelkę,która wzruszyła ramionami.

-Wroci,wróci...chyba,że znalazł sobie jakąś laskę i ma cię tam gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę...

Uderzyłem Irelkę z całej siły w twarz,patrząc z triumfem na jej zaskoczone oczy.

-NIE WAŻ SIĘ TAK MÓWIĆ!TY SUKO!-Zmierzyłem ją zabójczo,a w rzeczywistości chciałem się rozpłakać.

-Dobra,dobra.Żartowałam tylko,przepraszam...-Irelce zrobiło się mnie żal,a ja rzuciłem na nią obrażonym spojrzeniem.

-Mniejsza z tym...-Westchnąłem urażony.-Będę musiał znaleźć Jasia.

-Sam?-Irelka powiodła po mnie wzrokiem.

-Z tobą na pewno nie pojde.-Zmierzylem ją zabójczo.-Jeszcze mnie skrzywdzisz.

-Nawet jakbym chciała,to bym nie mogła...Wiesz,chcę jeszcze iść z Jasiem na suma...

-Świetnie,więc mnie już nie macaj,dobrze?To krępujące...

-Ty nie mów mi co mam robić,a co nie.-Wsadziła mi rękę pod kimono (tam od góry,spokojnie nie ruszyła małego skarbu) i uśmiechnęła się złośliwie.

Znowu odsunąłem się od niej i zmierzyłem ją chłodno.

-Dlaczego mi to robisz!?

-Bo ty się fajnie wkurzasz...I rumienisz jak pizda...

-Koniec!Wychodzę!-Oburzyłem się i wyszedłem z pomieszczenia,mając chętkę by wrócić do własnego domku i po chwili wykorzystałem okazję.

Po przebraniu się i ogarnięciu,wyruszyłem w podróż,wraz ze wschodem słońca.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro