Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XLIV

*Jaś*

-Jak to dobrze,że wróciłeś.-Uśmiechnąłem się,widząc Yiusia.W sumie to trochę też mi ulżyło.-Wychodzisz sobie tak bez słowa...

-Dzwoniłem do Ciebie kilkanaście razy.-Położył torebki z zakupami na podłogę.-Spałeś,jak mniemam...

-Może jesteś głodny?Jajecznicy?-Wziąłem patelnię i pokazałem mu.

-Mniam mniam.-Uśmiechnął się i klasnął w dłonie.-Umieram z głodu.

-Co kupiłeś?-Spojrzałem z ciekawością na jedną z torebek i wsadziłem do niej rękę.Było tam coś czerwonego i mięciutkiego.Nowe firanki?Ciekawe...

-Ja...A po prostu nową pizamke.

-Nową piżamkę?-Zaciekawiłem się.Obejrzałbym go w tych nowych łaszkach.-Może się pokażesz.

-Zobaczysz wieczorem.-Puścił mi oczko.-Jestem pewnien,że ci się spodoba.

-A czemu nie teraz?-Spojrzałem na torebkę,która z zawstydzeniem schował za sobą.

-To niespodzianka.-Trochę się rozpromienił.

-Nie lubię niespodzianek...-Mi za to zrzędła mina.

-To musisz polubić.-Uśmiechnął się i wziął talerz jajecznicy w rękę.

-Meh...Ty zawsze wszystko robisz na okrętkę.-Skrzywiłem się,myjąc naczynia po swoim sniadaniu.

-Spodoba ci się.-Miał dziwnie doskonały nastrój.

-No pokaż się.-Zrobiłem minę zbitego psa.-Pewnie ślicznie ci w niej.

-Zobaczysz wieczorem czy mi ślicznie.-Upił łyk kawy.

-A to się pierdol.-Przewróciłem oczami i wytarłem ręce w ręcznik.

Masterek zachichotał cicho i rozpakował drugą torbę z jedzeniem.Tą z ubraniami schował.Potem wyjął z lodówki ciastko i spojrzał na mnie oczekująco.

-Jesz?-Czekał aż się zgodzę,żeby odkroić mi kawałek.

-Pewnie.-Wzruszyłem ramionami i rozsiadłem na kanapie.Yiuś także to zrobił.On oglądał sobie nowelkę,a ja sprawdzałem co na grupie.

Irelka:Ociepanie Zed marudzi...

Yasuo:Co jest?

Irelka:Bo Jest upośledzony,bo pożarł się z Syni.

Yasuo:Ohh..Na poważnie widzę?

Irelka:A w życiu.Pokłócili się o kubki z Ikei...

Yasuo:😂😂😂

Irelka:A tak wgl.Co porabiasz?

Yasuo:Jem ciasto.

Irelka:Uh.To na bogato.

Yasuo:Czekaj,bo Yi idzie chyba schować swoją seksi piżame...

Irelka:Mhm?

Yasuo:Potem sobie pogadamy,są priorytety.

Irelka:Będziesz go podglądał?

Yasuo:Jest okazja to czemu nie?😅

Irelka:Oby cię zauważył.

Yasuo:Obyś dostała kubkiem z Ikei.

Irelka:Miłych podbojów,Kochasiu.

Yasuo:A dziękuję,dziękuję.

Zmierzylem Yiusia odchodzącego go sypialni i cicho za nim podążyłem.Nie domyślił się,że za nim jestem.Jest ślepy jak Lee Sin,gdyby coś widział.Zaczął grzebać po szafkach,a potem zauważyłem,że ma w łapkach to czerwone coś.O cię Panie i jeszcze koronki...

-Ubierz to,a nie do szafy chowasz.-Mruknąłem sam do siebie,oglądając każdy jego ruch.Gdyby tak teraz w to wskoczył...Mmm...-No dalej Yiuś...-Zrobiło mi się ciepło w środku,zacząłem go sobie wyobrażać...
Po chwili moje krocze również chciało dojść do głosu...

-No kurwa...-Przewróciłem oczami,patrząc czy Yi nadal robi swoje sprawy.Na szczęście nie zauważył,że tu jestem.
Schowałem się jeszcze bardziej za drzwi.

-Czemu ty mnie nigdy nie słuchasz...-Próbowałem sprawić,żeby to co wstało w końcu opadło.Niestety tak się nie stało.Pierdolona wyobraźnia.

-Kurwaaa...-Zacząłem się coraz bardziej denerwować.Co jak Yiuś postanowi wyłonić się zza rogu?Chyba zbyt mocno hałasowałem,bo usłyszałem kroki...Świetnie,po prostu świetnie...

Rozejrzałem się za jakąś kryjówką.Szafa wydała się odpowiednia,więc szybko do niej wskoczyłem.Udało się.Nie zauważył.Stał tak trochę zaskoczony,a ja lekko uchyliłem szafę,by się przyjrzeć.

-No weź już sobie idź...-Mruknąłem do siebie,w nadziei że sobie pojdzie.W tym momencie musiał kurwa mieć dobry słuch.

-Yasuo?-Rozejrzał się dookoła,szukając mnie wzrokiem.Podszedł do szafy.No nie...no kurwa nie...
Otworzył drzwi i zmierzył mnie z zaskoczeniem.

-H-hej...-Uśmiechnąłem się niezręcznie.Też bym się zdziwił.

-Co ty tu robisz?W tej szafie?-Yi przekrzywił z głowę i zmierzył mnie całego.On chyba też trochę się speszył,gdy skończył mnie oglądać.Niby ok,tylko w spodniach mam jebany Mount Everest.

-Ja?Tak sobie...siedzę...

-Wyłaź z tej szafy.-Nadal był odrobinę speszony,bo miał lekko czerwone policzki.-Pognieciesz ubrania.

-Mhm.-Kiwnąłem głową.Ale wstyd.-To...

Nagle Yiuś ożywił się,bo jakieś bobo zaczęło płakać.To nawet lepiej.To był koniec tej niezręcznej sytuacji.Szybko czmychnąłem do kuchni i zacząłem grzebać w lodówce,udając że coś gotuję.Po chwili jednak wyjąłem kilka składników i rozłożyłem na blacie.W ten sposób zabiłem trochę czasu.

-Ktoś chciał się przywitać.-Usłyszałem głos Yi i dziecięce gaworzenie.Uśmiechnąłem się pod nosem.

-Aj...-Mruknąłem,kiedy skaleczyłem się,krojąc pomidory.

-Niezdara.-Yi lekko się uśmiechnął,a ja otarłem palec scierką.-Chcesz plasterek?

-To nic takiego.-Rzeczywiście skaleczenie było płyciutkie.-Zostawiam je dla Ciebie.Tobie plasterki bardziej się przydadzą.-Podszedłem i puknąłem go w nos.Chyba zapomniał o tej całej sytuacji z szafą...

Lekko się roześmiał i poszedł po jakąś butelkę dla bobo,więc mogłem w spokoju wrócić do gotowania.Pochłonęło mnie to bez reszty.Taka pasja.

-Nie miałeś gdzieś iść z Aonkiem?-Yi zmierzył mnie pytająco.

Spojrzałem na zegarek.Szlag.Mam dziesięć minut...

-Faktycznie!-Zebrałem się szybko w garść.-Jak zacznie piszczeć,to wyjmij,potem nakryj pokrywką.-Wskazałem na piekarnik i ruszyłem na górę.Yi poszedł za mną.Patrzył jak grzebię w komodzie,szukając jakichś ubrań.

-A może byś się jakoś ładnie ubrał?-Machnął ręką.

-Przecież jest ładnie.-Zmierzylem go,trzymając w rekach parę wytartych spodni.

-No ja myślałem o czymś bardziej eleganckim...Może jakaś koszula i krawat?

-Przecież nie ma żadnej okazji.-Podniosłem pytająco brew.-To jest jakaś tam wystawa,czy coś...

-Nie musisz mieć okazji,żeby się ładnie ubrać.-Pokiwał głową i zaczął grzebać w mojej półce.Wyjął jakąś koszulę i podał mi ją.-No,no dawaj.

-Po co?-Nadal byłem przeciwny temu całemu strojeniu się.

-Oj no proszę.Ubieraj nie gadaj.

-Dobrze...-Przewróciłem oczami.-Skoro to cię uszczęśliwia...

-Bardzo!-Uśmiechnął się i dostałem buziaka w policzek.

-Dobra,bo zaraz się spóźnię.-Westchnąłem,zdejmując koszulkę.Chętnie bym go teraz poprzytulał.

-Uhuhu...-Yiuś zaczął gwizdac gdy się przebrałem.-Brałbym.

-Wymazać ci dupę kisielem?-Klepnąłem go w pośladki,aż podskoczył.Tego się nie spodziewał.-Ja tu jestem od brania,a ty jesteś brany.

-Czas ci ucieka...-Yi Kiwnął głowa,a ja znów spojrzałem na zegarek.Szybko się zwinąłem.Może zdążę.Nie cierpię się ładnie ubierać...

*Jakiś czas później*

-Yi?Wróciłem.-Rzuciłem,wchodząc do domu.Może już śpi?Ale tak wcześnie...Postanowiłem sprawdzić,czy grzecznie leży w łóżeczku i o dziwo się kurwa nie pomyliłem.

-Y-Yi?-Obrzuciłem pokój zaskoczonym spojrzeniem.Panował tu półmrok.Paliło się kilka świeczek,a Yiuś jakby nigdy nic leżał sobie rozłożony na łóżku,z lampką wina i książką.Ciekawie też się ubrał...

-O,wróciłeś.-Spojrzał na mnie zza książki i szybko ją odłożył.

-Romantycznie się urządziłeś...-Zacząłem go gwałcic wzrokiem.

-Możesz dołączyć.-Wzruszył ramionami z uśmiechem.

-Ładne...ubranko...-Odłożyłem buty do szafy i znów na niego spojrzałem.Mógłby nosić więcej takich wdzianek.Dobrze mu w koronkach...Nawet bardzo dobrze...

-Podoba ci się?-Lekko się uśmiechnął i założył nogę na nogę.-Niespodzianka.

To słodkie...Próbuje mnie uwodzić.Muszę przyznać,że świetnie się przygotował.

-Podoba.Podoba.-Kiwnąłem głową.Mimo wszystko byłem trochę speszony.Czego można się spodziewać po napalonym kocie?

-Nie chcesz się przysiąść?-Poklepał miejsce obok siebie.

-Muszę dokończyć zapiekankę.-Pokiwałem głową,stojąc obok i patrząc na niego,calutkiego pożerając wzrokiem.

-Poczeka.-Mruknął i złapał mnie za koszulę,łącząc nas w pocałunku.-Ja nie chcę czekać.

Muszę przyznać,że bardzo mi się podobało.Yiuś jest taki dziwnie chętny...Ale podoba mi się to.Zaczął pewnie ale szybko zdominowałem jego pocałunki.Objął moje plecy i popchnął do siebie,że na niego upadłem.

-Ups...-Uśmiechnął się zalotnie.

-Ukarać cię?-Położyłem mu palec na ustach,również lekko się uśmiechając.

-Skoro tak trzeba...-Westchnął,a ja szybko przyssałem się do jego warg.

-Od kiedy gustujesz w satynie i koronkach?-Usmiechnąłem się,gladząc go po szyi,skrywanej w tym mieciutkim kawałku materiału.

-Pomyślałem,że ci się spodoba.-Wzruszył ramionami,lekko się rumieniąc.

-Świetny wybór.-Szepnąłem mu do ucha i chwyciłem wewnętrzną stronę dłoni,przyciskając ją do łóżka.Pocałowałem go po raz kolejny,tym razem intensywniej.Zarzucił mi nogi na ramiona,tak że byliśmy scisnieci w pocałunku.Z łatwością mógłbym go teraz wziąść...-Nigdy nie widziałem,żebyś tak ochoczo nosił skromne ubranka...

-Więc może teraz twoja kolej?-Zaczął odpinać mi guziki koszuli.Pozwoliłem mu na to.Światło świeczek padało na uśmiechniętą twarzyczkę Yiusia.

-Może słowo proszę?-Podniosłem kącik ust w lekkim,wymownym uśmieszku.

-Poproszę.-Pokiwał głową,a ja pozwoliłem mu zdjąć ze mnie koszulę.Znów odszukaliśmy swoje usta,by je połączyć.Yi praktycznie pode mną leżał,owinięty rękami i nogami wokół mojego ciała.Był tak dziwnie pewny siebie.

-Skoro już tak ładnie się ubrałeś,to może to zdejmiemy.-Złapałem za miękki materiał tej...narzutki?Sam nie wiem co to jest ale wspaniale wyglada.

Yi pokiwał ulegle głową i pozwolił mi to z siebie zrzucić.Oblizałem się,widząc jego brzuszek,a po chwili wgryzłem delikatnie w szyję.Yiuś cicho jęknął i wygiął się w lekki łuk.Zacząłem smakować każdy centymetr jego brzucha,gładząc go po głowie.

-Słodziaczek.-Uśmiechnąłem się lekko,zniżając się na podbrzusze.-Fajne gatki.-Złapałem go za krocze i pogłaskałem.Już mu stał jak chorągiewka.

-Cieszę się,że ci się podobają...-Wymamrotał z delikatnym uśmiechem,a potem jęknął,gdy klepnąłem go w tyłek.

Znów nasze usta się połączyły,a ja podwinąłem nogę Yiusia,pod swoją rękę.Mógłbym go teraz szybciutko rozebrać.

-No ładne masz te majteczki ale nie sądzisz,że pora je zdjąć?-Usmiechnąłem się lekko i wsadziłem kilka paluszków pod materiał tej firanki,która miał na dupie.

Zarumienił się lekko i uniósł nogi,bym mógł mu je ściągnąć.Mimowolnie się oblizałem,łapiąc jego tancerzyka.Yiuś wtulił się w moją szyję i zaczął słodko jęczeć.Jest uroczy jak cukiereczek.Przyspieszyłem trochę ruchy ręki,żeby sprawić mu więcej przyjemności.Niech ma.Owinął się wokół mojej szyi i praktycznie jęczał mi nad ustami.Pocałowałem go,łapiąc te cichutkie jęki.
Spojrzał mi w oczy i już wiedziałem czego chce.Pozwoliłem mu więc to sobie wziąść.

-Mały ssak.-Pogłaskałem go po włosach, które po chwili szarpałem,gdy zaczął mi robić loda.Widać,że bardzo się starał.To słodkie.Dałem mu się trochę nacieszyć,aż w końcu szarpnąłem go do góry,że siedział mi na nogach.

-O co chodzi?-Otarł wilgotne usta i spojrzał na mnie z zaskoczeniem.

-Zmiana repertuaru.-Zaśmiałem się i złapałem go za nóżki, powolutku w niego wchodząc.
Zatkał usta ręką ale ja szybko zdjąłem ją z tych słodkich warg.

-Chcę słyszeć jak krzyczysz.-Uśmiechnąłem się po raz kolejny i uderzyłem Yiusia w czuły punkt.Bardzo głośno jęknął i zaczął mi wbijać paznokcie w plecy.

-Yi?-Szepnąłem mu do ucha,odrobinkę przyspieszając.

-Mh?-Jęknął cichutko.Czułem jak wił się pod moim ciałem.

-Czochraj mi kitę.-Położyłem jego ręce na swoje włosy.Po prostu pragnąłem,żeby mnie szarpał.

-Co?-Spojrzał na mnie z zaskoczeniem.

-Czochraj...mi...kitę.-Powiedziałem każde słowo osobno.To takie dziwne?

Kiwnął głową i zaczął mnie szarpać za włosy.Tego potrzebowałem.Wtuliłem się w jego szyję i zacząłem go napierdalać po prostacie jak tylko się da.Yiuś coraz głośniej mruczał.W końcu na chwilę z niego wyszedłem i przyciągnąłem do siebie by usiadł tam gdzie trzeba.

-Wio koniku.-Zachichotał.

-Ja ci dam konika,kurwa.-Przyciągnąłem go do siebie i wbiłem się w jego dziurkę po sam koniec.-Co miałeś robić?-Zmierzylem go wymownie.
Jęknął tylko ale zrozumiał o co chodzi.

-A no tak.Ktoś musi poczochrać ci kitę.-Złapał mnie za włosy i przyciągnął moją głowę do swojej piersi.Że też jeszcze mam związane włosy...
Chwyciłem go za biodra i zacząłem mocniej uderzać.Praktycznie po mnie skakał i przy okazji krzyczał z rozkoszy.Słodziutko.Wtuliłem się w niego i z jednym,głębokim pchnięciem doszedłem.Yiuś cichutko krzyknął,a ja przyciągnąłem jego głowę do siebie,brutalnie całując.Z tego co zauważyłem to on jeszcze nie doszedł.Złapałem go za tancerzyka i zacząłem szybko szarpać.Yiuś ponownie krzyczał,odchylając się do tyłu.Po chwili na ręce poczułem coś ciepłego.Zmierzyłem go i szybko odnalazłem usta,nadal trzymając za wilgotnego od nasienia tancerzyka.Oblizałem to co miałem na ręce i wtuliłem się w Yiusia,który cichutko dyszał,leżąc na poduszce.

-Może się czegoś napijemy?-Wskazałem na butelkę wina,leżącą na komodzie.Nawet się chłopak upić nie zdążył.

Pokiwał głowa,a ja podniosłem się niechętnie z jego piersi i wziąłem wino.

-A kieliszki?

-Po chuj nam kieliszki.-Upiłem solidny łyk z gwinta i podałem Yiusiowi.

Wypił troszeczkę, po czym odłożył na stolik nocny.

-Ale jestem zmęczony...-Mruknął,łapiąc mnie za rękę.

-Zmęczony?Tak szybko.-Wzruszyłem ramionami,sięgając po butelkę.-Strasznie słabe.

-Wolałem się nie upić,zanim wrócisz...-Westchnął i potem ziewnął.

-Rozsądnie.-Położyłem się na poduszce.Ja też byłem już trochę zmęczony.

-Pójdziemy już spać?-Yi spojrzał na mnie,jakby po prostu prosił.

-To chyba dobry pomysł.-Odparłem,a on przysunął się do mnie i wtulił w moją szyję.Ręce trzymał mi na włosach.

-Poczochrać ci kitę?-Zaśmiał się.

-Co w tym zabawnego?-Klepnąłem go mocno w tyłek.-Ja też mam zachcianki.

-To slodziutkie.-Złapał mnie za policzki i zaczął ściskać.-Uroczy Yasuo.Kuci,kuci,kuci,ku.

-Weź te łapy.-Strzepałem jego ręce ze swojej twarzy.-Przed chwilą taki śpiący byłeś.

-No dobra.-Opadł na poduszkę.-Komuś tutaj też chce się spać.-Położył mi rękę na piersi i owinął się nogami wokół moich.-Dobranoc.Oby ci się przyśniło czochranie kity.-Znów cichutko zachichotał.

-Dobranoc.-Kopnąłem go kolanem w jajka,a potem pocałowałem w policzek.-Przestań już smieszkowac i śpij,brzydalu.

-Dobranoc grubasie.

-Dobranoc małpo.

Oboje zaczeliśmy się śmiać,a potem Yiuś wtulił się w mój policzek.Akurat ostatnia świeca przestała się palić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro