Rozdział XII
*Yasuo*
Obudziły mnie ciche stukniecia,dobiegajace z oddali i dziwne,przyjemne ciepło obok.Otworzylem leniwie jedno oko i ukazał mi się biały sufit w otulony cieplym światłem,wytwarzanym przez kominek nieopodal.
-Co się...-Mruknalem,średnio wiedząc co tu robię i mając jedną dużą lukę w pamięci.Hm...kosmici?
-Dobry wieczór-Elfia kobieta weszła do pokoju,patrząc centralnie na mnie-W końcu się ocknales.Zaczynalam się już martwić.
-Martwić?Chwila,ile czasu tak tu leżę?-Zmierzylem postac z zaklopotaniem.
-Będzie gdzieś tak...hmm...trzeci dzień-Kobieca postać wzruszyla ramionami,a mnie zatkało.
-Aż tyle!?-Zmierzylem ją z niedowierzaniem,chcąc jak najszybciej się ruszyć ale po zrobieniu kilku kroków stracilem natychmiast równowagę.
-Sądzę,że nie jesteś w formie na spacery-Kobieta zachichotala wesoło,a ja zmierzylem ja jak idiotke,podnoszac się z ziemi.
-Nie zartuj sobie ze mnie-Syknalem w jej stronę,podpierajac się o ścianę,żeby moc w ogóle ustac.
-Wracaj tam skad się tu przemiesciles-Elfka znów zachichotala-Albo ci w tym pomogę.
-Nie potrzebuje pomocy.-Rzucilem chlodno,wracajac tam gdzie wskazala i westchnalem z niezadowoleniem.
-Może herbaty?-Elfka polazla tam za mna i usiadła w fotelu obok,mierząc mnie uważnie.
-Kim jesteś i co ja tu robie?-Mruknalem,opierajac się o poduszkę.
-Nie odpowiedziales na moje pytanie.-Ta kobieta jest naprawdę irytujaca.
-W porzadku.Zrób tą piepszona herbatę.Teraz ty odpowiedź na moje pytania.
Czyżby zły humor?-Kobieta zmierzyła mnie z rozbawieniem.
-Ekhem...-Mruknalem znacząco.
-A no tak,tak,tak.Jestem Rossetia-Elfka przedstawila się z usmiechem-Wracając do Twojego drugiego pytania,tak właściwie to powinnam je odwrócić,bo padles mi pod drzwiami,więc co mialam z tobą zrobić?Zajelam się twoimi ranami...
-Ciekawe imię-Mruknalem z zainteresowaniem-Chyba mam dług wdzięczności.
-Skoro ja się przedstawilam,to...
-Yasuo.-Zmierzylem ja trochę cieplej,bo jest trochę...skrepowana.
-Miło mi-Elfka usmiechnela wesoło-Mialam robić tą herbatę,wylecialo mi z głowy...-Poleciala z pędem wodospadu do kuchni,a ja westchnalem ze znuzeniem,patrząc wokoło.Chwycilem książkę leżącą na stoliku i zaczalem z ciekawości kartkowac.Była chyba w języku,którego za cholerę nie rozumiem.
-Już jestem-Kobieta wrocila niosac dwie filiżanki-Widzę,że spodobała ci się jedna z moich książek.
-Po jakiemu to?-Zaczalem obracać książkę,bo może to się czyta do góry nogami.
-Nie tak-Kobieta rozesmiala się-Wczesniej było dobrze.
-Do góry nogami też mozna czytać-Zmierzylem ja z rozbawieniem.
-Nie widać byś pasjonowal się starsza mową...-Elfka usmiechnela się wesoło.
-A mam cię zwyzywac w języku,ktorego ty nie zrozumiesz?-Zmierzylem ja z jeszcze większym rozbawieniem.-No chyba,że zrozumiesz,wtedy bedzie problem.
-Brzmi ciekawie.Mozesz spróbować.
-To chyba nie jest dobry pomysł-Westchnalem,opierajac się o inna poduszkę i siadajac po turecku.-Tamae...(tak, moje dzieci on ja teraz obrazil).
-Masz rację nie rozumiem-Westchnela z rozbawieniem,pijąc swoja herbatę-To co tu cię do mnie sprowadzilo.
-Jasne światło twych zarowek...Swieca tak jasno,że wydaje się iż widzisz przyslowiowe swiatelko.Przynajmniej wtedy,kiedy się przypiepszy w kolumnę obok...
Elfka zachichotala,a ja upilem cieplej herbaty z kubka.
-Zabawny z ciebie człowiek-Skwitowala.
-Nie jesteś pierwsza osobą,która mi to mówi.
-To co tu robisz?-Wróciła do tematu,skladajac ręce w stateczek.
-A więc tak...te piękne LED-owe żarówki sprowadzily mnie w ulewny wieczorek prosto pod twoje drzwi-Rzucilem,patrzac na plomienie tańczące w kominku.
-Ciekawa historia-Kobieta mruknela, pijac swoja herbatę.
-Mam pytanie.Co się stalo z taka burakopodobna rośliną?Jest mi potrzebna.
-Czeka na ciebie.Jak chcesz mogę ci ja przynieść.
-Uff.Dobra,nie musisz.Cieszę się,że jest.
-Po co ci ona?-Ta elfka jest doprawdy wscibska.
-Bo pewna wróżka mi z tego zrobi fajna rzecz dla mojego kota.-Mruknalem,dopijajac herbatę.
-W porządku.Widzę,że się swietnie bawisz w życiu-Kobieta usmiechnela się wesoło.
-Teraz ty mi mozesz opowiedzieć jakąś anegdotke z życia,chetnie posłucham.
-Czy praca elfki druidki i studiowanie starych ksiąg ci wystarczy?
-Skoro musi-Wzruszylem ramionami.-Liczylem na jakąś ciekawą historie z życia.
-Mogę ci opowiedzieć bajkę,zamiast tego.-Kobieta zaproponowala wesolo,a ja Zmierzylem ja z zaskoczeniem.
-Nie jestem dzieckiem.-Skrzywilem się.
-Ale elfickiej bajki pewnie nie słyszałeś...
-Dobra.Skoro już się cofam w rozwoju,to niech będzie ta bajka.Odmlodniec po tym nie odmlodnieje...Tylko ma być szczęśliwe zakończenie,saspens i morał-Zmierzylem ja z rozbawieniem.
-Ależ wymagania.No dobra.-Elfka zachichotala i zaczela opowiadac dość ciekawa historie,w ktora o dziwo się wkrecilem.W pewnym momencie oczy zaczely mi się po prostu zamykac i zasnalem.
******************************
-Dzień dobry-Rossetia odparla wesolo,rozsuwajac zasłony w pomieszczeniu.
-Meeeh.Światło.-Syknalem,zaslaniajac głowę poduszką.
-Już rano.Wstawaj-Kobieta wziela się pod boki i zabrala mi poduszkę.
-Oddaj to!-Zmierzylem ja zabójczo,chcąc z powrotem moją poduszkę-Jak to rano?
-Zasnelo ci się-Kobieta zabrala mi też koc,nie reagujac na moje zabójcze spojrzenia-Spales jak dziecko.
-W sumie...Dawno tak dobrze nie spalem-Podnioslem się i przeciagnalem leniwie.
-Cieszę się.Jak spales,zajelam się twoją odzieżą...
-Co jest z nią nie tak?Bardzo seksowna i wgl.-Zachichotalem.
-Proszę cię.Mam lepszą.
-Mam się ubrać w jakąś twoja sukieneczke?-Zmierzylem ja pytajaco-No wiesz figura nie ta,ja nie posiadam tak waskiej talii,może być problem...
-Nie glupku.-Elfka zmierzyła mnie jak debila-Uszylam kilka rzeczy.Obym trafila z rozmiarem.
-Pokaż co masz.-Skinalem na elfke,a kiedy zaczęła wychodzić poszedłem sobie za nią.
-Po co ty mi tu?-Zmierzyla mnie,wchodząc do innego pokoju.
-Na spacer.-Mruknalem,dotrzymujac jej kroku.
-To nawet lepiej.Od razy przymierzysz.-Po chwili dala mi ubrania starannie zlozone w kostkę-Ubieraj to.Ja na ciebie poczekam.
Szybko wskoczylem w nową kreacje,która byla w porządku,jednak nie moj styl i trochę obcisla,ale nie będę dziewczynie łamał serca.
-I jak?-Zmierzyła mnie,najwyraźniej uradowana tym,że zgodzilem się to ubrać.
-W porzadku.Może styl nie do końca moj,ale calkiem twarzowe (tak moje dzieci,Jasio ma strój elfa,czytaj te seksi koszulki z tym wycieciem i krzyzykami jak maja elfy i takie spodenki jak elfy nosza.Nawet buty dostał.Takie kozaczki fajne.)
-Cieszę się,że ci się podoba-Elfka usmiechnela się radośnie.
-Wiesz co?Zdaje się,że zaprzyjaźnie się z twoja kuchnia...
-Ah.Głodny?
-Nie,tak o pójdę i ci w niej posprzatam dla zabawy-Zmierzylem ja z sarkazmem.
-Z wielka chęcią skorzystam z twojej pomocy.
-To potem.Najpierw jedzonko-Mruknalem leniwie.
-Dobra.Widać,że dużo jesz.Zaraz ci zrobię sniadanie.
-To miał być komplement,czy uwaga?-Zmierzylem elfke z rozbawieniem,a ona kiwnela ręką.
-Wybierz sobie.-Ruszyla w stronę kuchni,a ja za nią.Trafiliśmy do całkiem gustownego,uroczo urzadzonego pomieszczonka.
-To teraz jajecznica na wolnym ogniu,plus grzanki na oleju z bazylia i czosnkiem,o i kilka placuszkow i jajka na bekonie i...
-Jezeli masz takie życzenia to obawiam się,że musisz sam zrobic sniadanie,bo mogę nie sprostać twoim wymaganiom-Elfka rzucila,patrzac na mnie z zaciekawieniem.
-Sugerujesz,że gotowac nie umiem?-Skrzyzowalem ramiona,mierząc ja jak Yi,który się wkurwil.
-Nie,ja po prostu-Wziela w rękę patelnie,szykujac się powoli do przygotowania jedzienia.
-Daj mi to kobieto-Zabralem jej patelnie z reki i pogonilem-Zaraz zjesz najlepsze sniadanie swojego życia.
Kiwnela glowa i usadowila się na krzeselku,patrząc z ciekawoscia na to co robię.
-Jak się bawisz?-Rzucila z uśmiechem.
-Wysmienicie-Rzucilem wesoło,skacząc po jej kuchni jak koń na rodeo.-Gdzie trzymasz cukier?
-Na półce u góry,po lewej-Odparla,mierzac to co robię i przy okazji leniwie patrzac w okno.
-Proszę-Podalem jej jedzenie,latajac jeszcze z patelnia w ręce i garnkiem na ramieniu-Zacznij narzekac,to cię polanie.
Zachichotala i zmierzyła mnie z rozbawieniem.
-Kuchnia to twój żywioł?
-Powiedzy,że pasjonuje się kulinariami.No co mam robić w wolny weekend.Sufity macac?
-Dobrze ci to wychodzi-Zmierzyla mnie wesolo-Uznanie dla kucharza.
-Cieszę się iż kolejna osoba mnie docenila-Dosiadlem się ze swoim jedzeniem i rzucilem okiem za okno.Trochę się wypogodzilo,ale było odrobine pochmurno.
-To masz dziś jakieś plany?-Zmierzylem ja z rozbawieniem.
-A ty?
-Cóż,za kilka dni,o ile ci nie przeszkadzam,będę chyba spadał w swoim kierunku-Mruknalem,grzebiac w talerzu i nie odrywajac wzroku od okna.
-Możesz zostać jak długo chcesz.Nie przeszkadzasz mi.
-Uroczo.To w takim razie co masz zamiar robić?
-Wiele różnych rzeczy.-Elfka zmierzyla mnie z rozbawieniem.
-Ale żeś mi powiedziala.To co ja mam robić?Umrzeć z nudów?
-Jeżeli tak bardzo ci sie nudzi,możesz mi pomóc z inwentaryzacja ksiag.Tylko gorzej z kwestią zrozumienia.Ale...Może się prz okazji nauczysz.
-Brzmi ciekawie-Zmierzylem ja z rozbawieniem-Bede potem szprechac po...jak to się nazywalo?
-Starsza mowa.
-O no tak,to w tym.-Odparlem,zabierajac talerze do umycia.
-To możesz mnie pouczyc tych swoich wyzwisk,skoro już.-Zmierzyla mnie z rozbawieniem.
Lypnalem na nia okiem i uśmiechnalem się pod nosem.
-Z przyjemnoscia.Bedziesz napierdalac jak zawodowy Japończyk.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro