Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XII

*Yasuo*

Obudziły mnie ciche stukniecia,dobiegajace z oddali i dziwne,przyjemne ciepło obok.Otworzylem leniwie jedno oko i ukazał mi się biały sufit w otulony cieplym światłem,wytwarzanym przez kominek nieopodal.

-Co się...-Mruknalem,średnio wiedząc co tu robię i mając jedną dużą lukę w pamięci.Hm...kosmici?

-Dobry wieczór-Elfia kobieta weszła do pokoju,patrząc centralnie na mnie-W końcu się ocknales.Zaczynalam się już martwić.

-Martwić?Chwila,ile czasu tak tu leżę?-Zmierzylem postac z zaklopotaniem.

-Będzie gdzieś tak...hmm...trzeci dzień-Kobieca postać wzruszyla ramionami,a mnie zatkało.

-Aż tyle!?-Zmierzylem ją z niedowierzaniem,chcąc jak najszybciej się ruszyć ale po zrobieniu kilku kroków stracilem natychmiast równowagę.

-Sądzę,że nie jesteś w formie na spacery-Kobieta zachichotala wesoło,a ja zmierzylem ja jak idiotke,podnoszac się z ziemi.

-Nie zartuj sobie ze mnie-Syknalem w jej stronę,podpierajac się o ścianę,żeby moc w ogóle ustac.

-Wracaj tam skad się tu przemiesciles-Elfka znów zachichotala-Albo ci w tym pomogę.

-Nie potrzebuje pomocy.-Rzucilem chlodno,wracajac tam gdzie wskazala i westchnalem z niezadowoleniem.

-Może herbaty?-Elfka polazla tam za mna i usiadła w fotelu obok,mierząc mnie uważnie.

-Kim jesteś i co ja tu robie?-Mruknalem,opierajac się o poduszkę.

-Nie odpowiedziales na moje pytanie.-Ta kobieta jest naprawdę irytujaca.

-W porzadku.Zrób tą piepszona herbatę.Teraz ty odpowiedź na moje pytania.

Czyżby zły humor?-Kobieta zmierzyła mnie z rozbawieniem.

-Ekhem...-Mruknalem znacząco.

-A no tak,tak,tak.Jestem Rossetia-Elfka przedstawila się z usmiechem-Wracając do Twojego drugiego pytania,tak właściwie to powinnam je odwrócić,bo padles mi pod drzwiami,więc co mialam z tobą zrobić?Zajelam się twoimi ranami...

-Ciekawe imię-Mruknalem z zainteresowaniem-Chyba mam dług wdzięczności.

-Skoro ja się przedstawilam,to...

-Yasuo.-Zmierzylem ja trochę cieplej,bo jest trochę...skrepowana.

-Miło mi-Elfka usmiechnela wesoło-Mialam robić tą herbatę,wylecialo mi z głowy...-Poleciala z pędem wodospadu do kuchni,a ja westchnalem ze znuzeniem,patrząc wokoło.Chwycilem książkę leżącą na stoliku i zaczalem z ciekawości kartkowac.Była chyba w języku,którego za cholerę nie rozumiem.

-Już jestem-Kobieta wrocila niosac dwie filiżanki-Widzę,że spodobała ci się jedna z moich książek.

-Po jakiemu to?-Zaczalem obracać książkę,bo może to się czyta do góry nogami.

-Nie tak-Kobieta rozesmiala się-Wczesniej było dobrze.

-Do góry nogami też mozna czytać-Zmierzylem ja z rozbawieniem.

-Nie widać byś pasjonowal się starsza mową...-Elfka usmiechnela się wesoło.

-A mam cię zwyzywac w języku,ktorego ty nie zrozumiesz?-Zmierzylem ja z jeszcze większym rozbawieniem.-No chyba,że zrozumiesz,wtedy bedzie problem.

-Brzmi ciekawie.Mozesz spróbować.

-To chyba nie jest dobry pomysł-Westchnalem,opierajac się o inna poduszkę i siadajac po turecku.-Tamae...(tak, moje dzieci on ja teraz obrazil).

-Masz rację nie rozumiem-Westchnela z rozbawieniem,pijąc swoja herbatę-To co tu cię do mnie sprowadzilo.

-Jasne światło twych zarowek...Swieca tak jasno,że wydaje się iż widzisz przyslowiowe swiatelko.Przynajmniej wtedy,kiedy się przypiepszy w kolumnę obok...

Elfka zachichotala,a ja upilem cieplej herbaty z kubka.

-Zabawny z ciebie człowiek-Skwitowala.

-Nie jesteś pierwsza osobą,która mi to mówi.

-To co tu robisz?-Wróciła do tematu,skladajac ręce w stateczek.

-A więc tak...te piękne LED-owe żarówki sprowadzily mnie w ulewny wieczorek prosto pod twoje drzwi-Rzucilem,patrzac na plomienie tańczące w kominku.

-Ciekawa historia-Kobieta mruknela, pijac swoja herbatę.

-Mam pytanie.Co się stalo z taka burakopodobna rośliną?Jest mi potrzebna.

-Czeka na ciebie.Jak chcesz mogę ci ja przynieść.

-Uff.Dobra,nie musisz.Cieszę się,że jest.

-Po co ci ona?-Ta elfka jest doprawdy wscibska.

-Bo pewna wróżka mi z tego zrobi fajna rzecz dla mojego kota.-Mruknalem,dopijajac herbatę.

-W porządku.Widzę,że się swietnie bawisz w życiu-Kobieta usmiechnela się wesoło.

-Teraz ty mi mozesz opowiedzieć jakąś anegdotke z życia,chetnie posłucham.

-Czy praca elfki druidki i studiowanie starych ksiąg ci wystarczy?

-Skoro musi-Wzruszylem ramionami.-Liczylem na jakąś ciekawą historie z życia.

-Mogę ci opowiedzieć bajkę,zamiast tego.-Kobieta zaproponowala wesolo,a ja Zmierzylem ja z zaskoczeniem.

-Nie jestem dzieckiem.-Skrzywilem się.

-Ale elfickiej bajki pewnie nie słyszałeś...

-Dobra.Skoro już się cofam w rozwoju,to niech będzie ta bajka.Odmlodniec po tym nie odmlodnieje...Tylko ma być szczęśliwe zakończenie,saspens i morał-Zmierzylem ja z rozbawieniem.

-Ależ wymagania.No dobra.-Elfka zachichotala i zaczela opowiadac dość ciekawa historie,w ktora o dziwo się wkrecilem.W pewnym momencie oczy zaczely mi się po prostu zamykac i zasnalem.

******************************

-Dzień dobry-Rossetia odparla wesolo,rozsuwajac zasłony w pomieszczeniu.

-Meeeh.Światło.-Syknalem,zaslaniajac głowę poduszką.

-Już rano.Wstawaj-Kobieta wziela się pod boki i zabrala mi poduszkę.

-Oddaj to!-Zmierzylem ja zabójczo,chcąc z powrotem moją poduszkę-Jak to rano?

-Zasnelo ci się-Kobieta zabrala mi też koc,nie reagujac na moje zabójcze spojrzenia-Spales jak dziecko.

-W sumie...Dawno tak dobrze nie spalem-Podnioslem się i przeciagnalem leniwie.

-Cieszę się.Jak spales,zajelam się twoją odzieżą...

-Co jest z nią nie tak?Bardzo seksowna i wgl.-Zachichotalem.

-Proszę cię.Mam lepszą.

-Mam się ubrać w jakąś twoja sukieneczke?-Zmierzylem ja pytajaco-No wiesz figura nie ta,ja nie posiadam tak waskiej talii,może być problem...

-Nie glupku.-Elfka zmierzyła mnie jak debila-Uszylam kilka rzeczy.Obym trafila z rozmiarem.

-Pokaż co masz.-Skinalem na elfke,a kiedy zaczęła wychodzić poszedłem sobie za nią.

-Po co ty mi tu?-Zmierzyla mnie,wchodząc do innego pokoju.

-Na spacer.-Mruknalem,dotrzymujac jej kroku.

-To nawet lepiej.Od razy przymierzysz.-Po chwili dala mi ubrania starannie zlozone w kostkę-Ubieraj to.Ja na ciebie poczekam.

Szybko wskoczylem w nową kreacje,która byla w porządku,jednak nie moj styl i trochę obcisla,ale nie będę dziewczynie łamał serca.

-I jak?-Zmierzyła mnie,najwyraźniej uradowana tym,że zgodzilem się to ubrać.

-W porzadku.Może styl nie do końca moj,ale calkiem twarzowe (tak moje dzieci,Jasio ma strój elfa,czytaj te seksi koszulki z tym wycieciem i krzyzykami jak maja elfy i takie spodenki jak elfy nosza.Nawet buty dostał.Takie kozaczki fajne.)

-Cieszę się,że ci się podoba-Elfka usmiechnela się radośnie.

-Wiesz co?Zdaje się,że zaprzyjaźnie się z twoja kuchnia...

-Ah.Głodny?

-Nie,tak o pójdę i ci w niej posprzatam dla zabawy-Zmierzylem ja z sarkazmem.

-Z wielka chęcią skorzystam z twojej pomocy.

-To potem.Najpierw jedzonko-Mruknalem leniwie.

-Dobra.Widać,że dużo jesz.Zaraz ci zrobię sniadanie.

-To miał być komplement,czy uwaga?-Zmierzylem elfke z rozbawieniem,a ona kiwnela ręką.

-Wybierz sobie.-Ruszyla w stronę kuchni,a ja za nią.Trafiliśmy do całkiem gustownego,uroczo urzadzonego pomieszczonka.

-To teraz jajecznica na wolnym ogniu,plus grzanki na oleju z bazylia i czosnkiem,o i kilka placuszkow i jajka na bekonie i...

-Jezeli masz takie życzenia to obawiam się,że musisz sam zrobic sniadanie,bo mogę nie sprostać twoim wymaganiom-Elfka rzucila,patrzac na mnie z zaciekawieniem.

-Sugerujesz,że gotowac nie umiem?-Skrzyzowalem ramiona,mierząc ja jak Yi,który się wkurwil.

-Nie,ja po prostu-Wziela w rękę patelnie,szykujac się powoli do przygotowania jedzienia.

-Daj mi to kobieto-Zabralem jej patelnie z reki i pogonilem-Zaraz zjesz najlepsze sniadanie swojego życia.

Kiwnela glowa i usadowila się na krzeselku,patrząc z ciekawoscia na to co robię.

-Jak się bawisz?-Rzucila z uśmiechem.

-Wysmienicie-Rzucilem wesoło,skacząc po jej kuchni jak koń na rodeo.-Gdzie trzymasz cukier?

-Na półce u góry,po lewej-Odparla,mierzac to co robię i przy okazji leniwie patrzac w okno.

-Proszę-Podalem jej jedzenie,latajac jeszcze z patelnia w ręce i garnkiem na ramieniu-Zacznij narzekac,to cię polanie.

Zachichotala i zmierzyła mnie z rozbawieniem.

-Kuchnia to twój żywioł?

-Powiedzy,że pasjonuje się kulinariami.No co mam robić w wolny weekend.Sufity macac?

-Dobrze ci to wychodzi-Zmierzyla mnie wesolo-Uznanie dla kucharza.

-Cieszę się iż kolejna osoba mnie docenila-Dosiadlem się ze swoim jedzeniem i rzucilem okiem za okno.Trochę się wypogodzilo,ale było odrobine pochmurno.

-To masz dziś jakieś plany?-Zmierzylem ja z rozbawieniem.

-A ty?

-Cóż,za kilka dni,o ile ci nie przeszkadzam,będę chyba spadał w swoim kierunku-Mruknalem,grzebiac w talerzu i nie odrywajac wzroku od okna.

-Możesz zostać jak długo chcesz.Nie przeszkadzasz mi.

-Uroczo.To w takim razie co masz zamiar robić?

-Wiele różnych rzeczy.-Elfka zmierzyla mnie z rozbawieniem.

-Ale żeś mi powiedziala.To co ja mam robić?Umrzeć z nudów?

-Jeżeli tak bardzo ci sie nudzi,możesz mi pomóc z inwentaryzacja ksiag.Tylko gorzej z kwestią zrozumienia.Ale...Może się prz okazji nauczysz.

-Brzmi ciekawie-Zmierzylem ja z rozbawieniem-Bede potem szprechac po...jak to się nazywalo?

-Starsza mowa.

-O no tak,to w tym.-Odparlem,zabierajac talerze do umycia.

-To możesz mnie pouczyc tych swoich wyzwisk,skoro już.-Zmierzyla mnie z rozbawieniem.

Lypnalem na nia okiem i uśmiechnalem się pod nosem.

-Z przyjemnoscia.Bedziesz napierdalac jak zawodowy Japończyk.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro