Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział X

*Yasuo*

-Ładna okolica.-Rzuciłem wesoło,patrząc wokoło na tętniąca życiem osadę.

-Tak,racja-Nidka skinela głowa i poszlismy dalej-Co powiesz na spacer brzegiem jeziora?

-Swietna myśl-Usmiechnalem się wesoło i poszlismy w stronę oddalonej niebieskiej toni.

-Uroczo-Rzucilem,ogladajac falujaca tafle jeziora.

-Widok taki,że aż policzki rozowieja-Poslala mi wymowny uśmiech.-Chyba wiem o kim myslisz,bo te twoje rumience...

-Ja się nie rumienie-Odparlem chlodno,patrząc w wodę.

-Czyżby?Przed chwila widziałam co innego-Nida zmierzyla mnie wymownie-Każdy się rumieni.

-Ale nie ja-Powtorzylem moja rację z uporem,stajac nad piaszczystym brzegiem-Nie wmawiaj mi tego,czego nie ma.

Podeszla do mnie blizej i nastała chwila martwej ciszy.

-Czy wspominalam już,że zaczął się okres godowy?-Pochylila się nade mną wymownie,jakby kusząco,popychajac w tafle wody i zbliżając się niebezpiecznie blisko...

-C-co?-Mruknalem,patrząc z zakoczeniem i...oniesmieleniem.

-Ha,widzisz-Na szczescie się odsunela-Rumienisz się.

-Nieprawda-Zmierzylem ja z oburzeniem.

-Mam zapytac się Yi?

-Rób co chcesz.Ale ja się nie rumienie...

-Ależ robisz to.Oczy widzą to co jest realne-Nidalka zachichotala,a na zmierzylem ja zabojczo.

-W takim razie jesteś slepa-Burknalem w jej stronę i pociagnalem ją do jeziora,wpychajac do wody.

-HEJ!-Oburzyla się,podnosząc z wody.

-Sprawdź czy ryby też się rumienia-Syknalem ze zlosliwym usmiechem.

-Ja ci zaraz dam ryby!-Nida wymierzyla mi cios wodą,kierując ją na moja twarz.

-O chlapaniu nie było mowy-Mruknalem,ściągając z twarzy mokre kosmyki włosów.

-Zaslu..-Nie dokonczyla,ponieważ odplacilem jej pięknym za nadobne.

-Ty też-Usmiechnalem się zlosliwie,a ona syknela z niezadowoleniem.

-Jesteś bardzo niewychowany.Tak się chlapac jak dziecko...-Odparła dumnie,podnoszac się z wody-To nie moje progi.Sa za niskie.

-Przestań pierdolic jak Ahri i się zachowuj-Skarcilem ja,opierajac się o kamien-Rany,czuje się jak syrenka.

-Jesteś za brzydki na syrenke-Prychnela,krzyzujac ramiona.

-Spierdalaj.-Przewrocilem oczami.-Jestem piękna syrenka.Najpiękniejsza jaką widziałaś.Oniesmielam cię swoim blaskiem,aż gałęzie płoną...

-Wiesz jesteś za mało dziewiczy na syrenke...

-Syrenki nie musza być dziewicze-Prychnalem,kładąc się na kamieniu w pozie syrenki Arielki-Ja jestem ładna syrenka,a ty mi po prostu zazdroscisz!

-Tak?To gdzie twój ogon?-Nidka zmierzyla mnie z usmiechem.

-Eee...no...rozczepil się...tak rozszczepil się,paskudna sprawa,Yius plakal jak naprawial,wiesz nie bede ci opisywac...

Nidalka zareagowala śmiechem,a ja razem z nią.

-Ale ci dziś bije.

-Nie obrażaj syrenek.To bardzo niegrzecznie obrażać ladniejszych od siebie.Ja ci nie mówię,że masz grube nogi,albo krzywy nos czy cos...

-Prosisz się o siarczysty policzek...-Syknela z uśmiechem-Wychodz z tej wody,bo niedługo będzie się sciemniac.

-Jestem syrenka i nigdzie nie idę-Odparlem dumnie.

-To niech syrenka szanownie wstanie,a może zrobię jej kolacje...To jak?

-Hmmm-Przekonlas mnie-Podnioslem się z kamienia i ruszylem ku niej-Syrenka wyslucha twych błagan.

-Jesteś kiepska syrenka-Nidka zachichotala.

-Nie grzeb kijem w mrowisku...-Zaczalem jej z rozbawieniem grozic.

-Wsadze ci zaraz kij w dupe-Zmierzyla mnie pseudo zabojczo-Chyba,że się ruszysz.

-Od wsadzania takich rzeczy w dupe to...

-Tak,tak wiem.Biedny Yi-Skinela na mnie ręką.

-Nie słyszałem,żeby narzekal-Ruszylem się w koncu z miejsca,bo Nidka chyba zaczynala się niecierpliwic.

-Dobra,nie draz tematu,chodź.Zaraz zajdzie słońce-Pogonila mnie szybko i wrocilismy do osady,akurat rowno z zapadnieciem zmierzchu.

-Właściwie-Zaczalem sugestywnie-To bym coś zjadł...

-To sobie zrób.

-Ej no,obiecalas mi kolację-Skrzyzowalem wymownie ręce-Mam dobrą pamięć.Tylko coś dość wykwitnego.

-Moze jeszcze ostrygi,kawior i homara?

-Wolalbym raka,ale dzieki.Raczki sa bardzo fajne.

-Raczka to ty w mozgu.Szczypie twoja inteligencję-Nida zachichotala zlosliwie.

-Czuję się urazony-Przyjalem poze zalobna Mastera-Idę skoczyć z okna.Żegnaj świecie!

-A skacz sobie-Prychnela z rozbawieniem-Mogę poprosic twoich dzisiejszych nowych znajomych,żeby zajeli się problemem...

-Podziekuje...Kolacja brzmi o wiele lepiej.

-Ostatni raz robię ci jedzenie-Nidka przewrocila oczami,a sklonilem się przed nia,patrzac w dal na wschodzący księżyc.

-Będę zachwycony,dobra niewiasto.

-Nie podlizuj się-Poszła do namiotopodobnego czegoś,machajac leniwie ręką-Nie odchodz za daleko.Nie mam zamiaru cię szukac.

-Nie przepuszcze takiej pięknej sytuacji,jaką jest kolacja.Możesz być spokojna.

-Co za lizus-Zmierzyla mnie-Czekaj tu cierpliwie.

Pokiwalem rozumnie głowa i usiadlem na kamieniu pod drzewem,patrzac w gwiazdy.Mam nadzieję,że w pobliżu sa te rosliny dla Yiusia...

-Idziesz?Wolam cię ze trzy razy?Uszy mogłeś umyć w jeziorze-Glos Nidalki wyrwal mnie z rozmyslan i sprawil,że popatrzylem w jego stronę.

-Już idę,idę.Po prostu się zamyslilem.

-Egzystencjalne rozmyslanki?

-Coś w tym guscie.

Po kolacji zachciało mi się spać,bo w sumie lazenie po tym buszu potrafi nieźle zmęczyć,a pozadna dawka snu się przyda.

Zmierzylem pomieszczenie katem oka,kladac głowę na stole.

-Co znowu?-Nidalka zmierzyla mnie pytająco.

-Udalbym się na spoczynek,ale zastanawiam się czy jest dla mnie miejsce...

-Cóż mam tylko jedno lozko.

-W takim razie podloga bedzie bardzo wygodna.

-Nie,nie,nie,nie ma mowy.Nie będziesz spał na podłodze.Mam dość spore lozko,zmiescimy się.

-Uroczo.Mam spać z tobą?-Mruknalem, patrzac na płonące ognisko.

-Tak.Tylko bez sztuczek.Pomacaj mnie czy coś,a stracisz dość istotna część siebie-Zmierzyla mnie trochę zabojczo.

-Spokojnie.Nie mam zamiaru.Moje serce należy do Yiusia.

-Uroczo-Nidalka zmierzyla mnie-Jezeli chce ci się spać,to możesz się zaprzyjaznic z tym łóżkiem.Tylko nie zajmij całego.Ja dołączę potem.I pamietaj,żadnych sztuczek.

-Dobra,dobra.Nie pierdol,daj mi spac.

-No o tym właśnie mówię.

-Pierdolic to ja będę Yi,jak do niego wrócę...-Rozmarzylem się-Swieczki,hiszpanska gitara,romantyczna kapiel w wannie...

-Oszczędź mi szczegółów.Naprawdę nie obchodzi mnie co zrobisz temu biednemu chlopakowi.

-On nie narzeka,nawet to bardzo lubi-Odparlem dumnie,a Nidka przewróciła oczami.

-Odpuść sobie,bo...

-Dobra,idę.Zero romantyzmu.Ty też tu możesz jakieś swieczki zapalić,czy cos.Od razu bedzie lepszy klimacik.-Mruknalem,szykujac się do spania.

******************************

Obudzil mnie rozbawiony głos mojej towarzyszki niedoli.

-Wstawaj,no!-Zaczęła mnie szturchac,a ja obrocilem się na drugi bok.

-Spierdalaj.

-Mam cię stad wywlec?Jestem do tego zdolna.-Znow zaczela mnie szturchac i w pewnym momencie zatrzymalem ja ręką.

-Dobra,kurwa.Wstalem.Zachwycona?

-Zly humorek?

-Owszem.Mialem zamiar na długi,regenerujacy sen.Sen robi na urodę.Słyszysz?Na urodę.Przez ciebie będę brzydszy.Co powie Yius?Że zbrzydlem?A potem ucieknie do Demacii i zostanie obwoznym sprzedawcą jaj...

Nidalka rozesmiala się wesolo,a ja zmierzylem ja zaspanym spojrzeniem,przeczesujac włosy.

-Ty krzywdzisz te włosy-Wskazala na moja poranna szope-Rozczesz to,bo aż oczy bolą.

-Moje włosy są w swietnym stanie-Mruknąłem z irytacja-Pilnuj swoich.Nie mam grzebienia,czy czegoś.Chyba,że mi znajdziesz solidne grabie na metalowym trzonku...

-Zajme się nimi,bo mi oczy krwawia-Nidalka pobiegla po cos,a ja zmierzylem ja jak debilke.

-Spierdalaj od moich wlosow.-Syknalem,patrząc na szczotke do włosów.

-Nie ma mowy.Patrz na tego koltuna.Co ty sobą reprezentujesz?

-Spalem.Mam prawo mieć koltuny.

-Koltuny się rozczesuje,pajacu.Jesteś jak kot.Nikomu nie dasz się dotknac.

-To ty chyba kota nie widziałaś!-Zmierzylem ja zabojczo-Moj kotek to jebany lizus,więc się nie wypowiadaj na temat,ktorego nie rozumiesz.

-Aleś ty dziś nadpobudliwy.Dawaj te koltuny!

-Pierdol się!-Odsunalem się od niej,ale byla szybsza i udalo jej się mnie unieruchomic.

-Nie zaboli.Chyba,że mnie wkurwisz,to będzie palilo...

-Zostaw.Powyrywasz je!Pół życia zmarnowalem,żeby takie mieć!Wiesz ile ja wydaje na odżywkę,albo szampon!?Czy ty wiesz jakie to poswiecenie,a ty je tak teraz szarpiesz jak kupę siersci!Ty...KURWA!

-Nie marudz-Szarpnela mnie za wlosy,co bylo bardzo nieprzyjemne-Nie mogę rozplatac koltuna...

-To się od niego odpierdol...Powiedzialem ci...-Syknalem w jej stronę.

-Nie przegonisz mnie.Nie odejde,poki ich nie rozczesze.

-Sam potrafię to zrobić.

-No najwyrazniej nie.-Skrzyzowala ręce-Masz,skonczylam.Cieszysz się?Jesteś piekny jak jesień sredniowiecza.

-Zostaw je w spokoju wieczystym-Zmierzylem ja zabojczo-Inaczej twoje skończą pod brzytwa.

-Wtedy zafarbuje cię na rozowo...chociaż nie w rudym było by ci ladniej...ale na poważnie.

-Rudy to ładny kolor,ale nie pasuje mi do cery-Zmierzylem ja z usmiechem-No,jedzmy!

-Nienazarty...

-Cos o mnie mówiłas?

-Idź i się napchaj,mendo.Współczuję temu twojemu Yi.Dlatego taki chudy.

-Jego delikatne ksztalty są piękne-Znow się rozmarzylem-Smukle ramionka,mieciutki brzuszek,seksowne nozki,zgrabne plecki...

-Nie obchodzi mnie to-Nidalka machnela reka ze znudzeniem.

-A tak wgl,to widziałaś może to gdzieś w pobliżu?-Pokazałem jej rysunek rosliny,której szukam.

-A owszem.Mam takie w ogrodku.Mogę ci kilka dac.

-Swietnie-Usmiechnalem się-Proponuje wycieczkę w te rejony po sniadaniu,co?

-Dobra, może być.-Nidka skinela głowa,mierzac mnie przy wyjsciu.

*Czarnuszek/Kot Yi*

-A jak coś się stało!?-Zaczalem goraczkowo krążyć wokół fotela.

-Jestem pewna,że nie.Poradzi sobie.Wiesz,że to ma umysł dzikiego zwierzecia...

-Sama jesteś dzika!-Zasyczalem w jej stronę-Tydzień już go nie ma...kto ma mnie podrapac po uszku?

-Mam wrazenie,że jak wróci,to będzie cię drapal też w innym miejscu.

-Och!To doskonały pomysł-Rozpromienilem się-Już nie mogę się doczekać tej upojnej chwili...no chyba,że nie wróci,a wtedy moje serduszko peknie na pierdymiliard zalobnych kawaleczkow...

-Nie histeryzuj-Lulu zmierzyła mnie zabojczo-Minął dopiero tydzień,a te rosliny sa rozsiane po całym świecie!

-A nie możemy się z nim jakos skontaktowac?

-Mialam ksenogloz,ale tyś go obsikal i nie działa.

-Przepraszam-Odparlem smutno-Nie dobieglem do kuwety...

-Masz z tym czesty problem-Lulu przewrocila oczami,a ja polozylem się na kanapie i zasnalem,sniac o tym pięknym momencie Kiedy Yasuo wroci...Rety ależ mam brudne myśli...

Ktoś musi je przecież zrealizować,prawda?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro