Rozdział L
*Yiuś*
Siedziałem teraz niepewnie przy stole i wpatrywałem się w siedząca naprzeciw Irelkę.Czułem się trochę niezręcznie sam na sam z nią...
-Irelko czy ze mną jest coś nie tak...-Zacząłem temat,upijając łyk kawy.
-Ty pytasz tak na serio,czy z ironią?-Kiwnęła głową,jakby nie wiedziała jak zareagować.
-Chodzi o Jasia...Czuję,że to moja wina...-Spuściłem głowę.-Wydaje mi się strasznie smutny...Nawet nie chciał tu przyjść...
-Masz rację.-Upiła kawę.-To Twoja wina.
-Nie rozumiem...-Popatrzyłem na nią ze zdziwieniem.
-Po prostu go zaniedbujesz.-W jej głosie słychać było lekki...wyrzut?
-Zaniedbuję?-Ręce aż zaczęły mi drżeć.
-Chyba trochę się nie dogadujecie...-Wzruszyła ramionami.-Kiedy ostatnio okazywałeś mu jakieś uczucia?Wiesz jak to z nim jest...Jak działa ta jego durna główka...
-T-Tak...-Zawstydziłem się faktem,że nie okazuję Jasiowi odpowiedniej ilości uczuć.-Muszę to jak najszybciej naprawić...-Uśmiechnąłem się,widząc w głowie plan.Świeczki,kolacja...
Szykuje się niezapomniany wieczór...
-Widzę,że chyba masz już pomysł...-Irelka także lekko się uśmiechnęła i upiła kawę do końca.
-Hah...-Lekko się zarumieniłem.-Brawo,rozgryzłaś mnie.
-Ciekawe co siedzi w Twoim demonicznym łebku Yi...-Irelka pokiwała głową.Miałem wyjść ale przypomniałem sobie o czymś ważnym...
-Irelko,zostały Ci jeszcze te płatki róż...
-Ta,poczekaj.-Wstała i nagle podała mi pudełko.-Romantyczny wieczór,co?
-Z ust mi to wyjęłaś.-Kiwnąłem głową i wziąłem pudełko.
-Pomyślnych wiatrów.-Irelka zachichotała,ciesząc się że swojej gry słów.
-Będą doskonałe...
Yius:Jasiuniu,gdzie ty jesteś?
Yasuo:Poszedłem po farbki.Coś się stało?
Zedi:Jesteś w ciąży? XD
Yiuś:Co?Nie!
Yasuo:Zaraz ty zajdziesz.
Yasuo:To co chciałeś,Yiuś?
Zed:Mleka.
Yasuo:CHYBA KOZIEGO...
Zed:Chyba Twojego XDD
Yi:...
Yi:Kiedy będziesz w domu?
Yasuo:A co?Może pójdę do Zeda xD
Zed:No,moze pójdzie do mnie xd
Yi:Boooo...Szafka spadła mi ma nogę i teraz strasznie boli...Chyba spuchło...
Yasuo:Jaka szafka!?
Yi:Ta z patelniami w kuchni.
Yasuo:O mój Boże i jak ta noga!?
Yi:Przygnieciona...Bardzo boli...
Zed:Poważnie się dzieje.
Yasuo:Już do Ciebie lecę,nie rób innych głupot!
Yi:Tylko szybko...❤
*Jaś*
Wleciałem do domu Jak na skrzydłach,szukając wzrokiem Yi,ale zastała mnie cisza i pusta.Kuchnia wyglądała tak,jak wyglądać powinna.Czy to płatki róż?
-Yi...Coś ty wymyślił...-Mruknąłem,idąc śladem rozrzuconych płatków.Dotarłem do drzwi łazienki i lekko je uchyliłem.
-Yi...-Zdziwiłem się,widząc go przed sobą.Siedział w wannie,otoczonej świeczkami i innymi duperelami,w zupełnym półmroku.
-Nareszcie jesteś!-Rozpromienił się na mój widok.
-Przecież ty...-Naprawdę byłem zaskoczony i zaniepokojony.Przecież mówił,że szafka spadła mu na nogę...
-Spokojnie.Nic mi nie jest.-Kiwnął głową.-Chciałem Cię tu sprowadzić...
-To nie ładnie tak oszukiwać...-Zmierzyłem go chłodno.-Straciłem przez to farbki za pół ceny...
-Kupię Ci je na urodziny.-Uśmiechnął się lekko i ułożył głowę na oparciu wanny.-Może też dołączysz do mnie?
-No nie wiem...-Trochę się speszyłem.Niedawno był zupełnie zawstydzony,a teraz prosi mnie i wspólną kąpiel...
Poczułem jak łapie mnie za rękę i przyciąga do granicy wanny,patrząc głęboko w oczy.
-Ja...
-No chodź.-Zaczął lekko zsuwać mi spodnie.-Woda jest cieplutka...
-Dobra.-Mruknąłem,odpychając jego rękę.-Rozbiorę się sam.
Zdjąłem spodnie i koszulkę,powoli wchodząc do wanny.Ciepła kąpiel chyba wyjdzie mi na dobre...
Siedzieliśmy w wodzie w zupełnej,niezręcznej ciszy.Yiuś wtulił się we mnie,a ja starałem się trochę zrelaksować.Czuję się naprawdę dziwnie...
-Jesteś spięty...-Yiuś położył mi rękę na karku.-Bolą Cię plecki?
-Może trochę...-Odparłem beznamiętnie.Mam wrażenie,że jestem dla niego zbyt chłodny...
-Zaraz Ci rozmasuję te plecki...-Uśmiechnął się i dotknął mojego policzka.Nie protestowałem.Pozwoliłem mu się wymasować.To było bardzo przyjemne...
-Nie zasypiaj.-Yi zachichotał,sprawiając że podniosłem głowę w jego stronę.
-Twoje rączki mnie usypiają.-Lekko się uśmiechnąłem,przeciągając się leniwie.
-Dobrze,już nie ruszam.-Yi położył się obok mnie.-Nie boli?
-Nie.-Pocałowałem go w czoło.-Dziękuję.
-Nie ma problemu.-Yi wtulił się w moje ramię.
-Ładne świeczki...-Wzruszyłem ramionami,patrząc na wystrój wokół nas.
-Cieszę się,że Ci się podobają.-Yi uśmiechnął się słodko i poczułem jego dłoń na swoim kroczu.Tak dawno nie czułem tego dotyku...-Mam prośbę...
Spojrzałem na niego oczekująco.Czuję,ze zaraz się zarumienię...
-Jaką?-dotknąłem lekko jego brzucha,zachaczając o sutek.
-Umyjesz mi plecki?Nie mogę dosięgnąć...
-To chodź.-Posadziłem go na kolanach i ucałowałem w szyję.
Siedzieliśmy w wannie,aż woda zrobiła się zimna.Szybko włożyliśmy ubrania i Yiuś złapał mnie za rękę.
-Masz ochotę na coś dobrego?-Uśmiechnął się lekko,prowadząc mnie do kuchni.
-Mmm...Ugotowałeś coś?-Co się z nim dziś dzieje?Jest jakiś smielszy niż ostatnimi czasy...
-Spaghetti.-Wzruszył ramionami,wyjmując jakieś garnki.
-Mmmm...Smakowicie...-Uśmiechnalem się i usiadłem do stołu.Zaczęliśmy jeść,rozmawiając o sztuce i dzisiejszym dniu,aż zaczęliśmy śmiać się z siebie nawzajem.
-Dzieciaku...-Zachichotałem,dziubiąc widelcem w makaronie.-Nawet jeść nie potrafisz.Popatrz,uchlapałeś się.-Wskazałem na plamkę na jego policzku.-Chyba będę musiał Cię nakarmić...
-Skoro chcesz...-Yi wzruszył ramionami,otwierajac usteczka.Zacząłem go karmić z lekkim uśmiechem i nadal rozmawialiśmy o bzdurach...
-Wiesz co?-Yi popatrzył na mnie z zaciekawieniem.
-Tak?-Złapałem go pod stołem za rękę,czekajac na to co powie.
-Pokażesz mi swoje rysunki?-Yi głaskał mnie po dłoni,patrząc głęboko w oczy.-Wogóle mi ich nie pokazujesz...
-Cóż...-Poczułem jak moje policzki robią się czerwone...
-Nie daj się prosić...-Uśmiechnął się,ściskając moją dłoń.
-Zgoda...Skoro tak ładnie prosisz...-Wstałem po szkicownik,a Yi poszedł za mną.Dałem mu gruby zeszyt.Zaczął przeglądać i nagle zaświeciły mu się oczy.
-To jest wspaniałe...-Odparł z uśmiechem,patrząc głęboko w moje oczy.
-Nie przesadzaj...-Speszyłem się,a Yi złapał mnie za drugą dłoń.
-Narysujesz mnie?
Speszyłem się jeszcze bardziej,biorąc szkicownik.
-J-ja...
-Proszę...-Kiwnął głową,kładąc mi dłoń na piersi.
-Mógłbym Cię namalować...
-Naprawdę!?Ojej...
-Ale...To powinien być akt...-Wziąłem dłoń pod brodę.
-Co...-Yi speszył się.
-Tak,to dobry pomysł.-Kiwnalem głową.-Już to widzę...I ta krwista satyna w tle...
-Ale...czemu uparłeś się na akt...Nie wyobrażam sobie pozowania nago...
-Majestatycznie będziesz wyglądał...-Rozmarzyłem się,wyobrażając sobie ten obraz.Przy okazji dotknąłem jego dłoni.
-Sam nie wiem...-Zrobił się cały czerwony,a ja zahaczyłem palcami o kołnierzyk jego koszuli.
-No dalej...-Zacząłem wodzic palcami po jego szyi.Yi stał speszony,a ja powoli zsuwałem z niego koszulę.-Masz takie piękne ciałko...
-Yas...-Zarumienił się,łapiąc mnie za rękę.Nie mogłem przestać...Składałem pocałunki na jego szyi i głaskałem po brzuchu...
-Yas...-Yi cicho mruczał.Jego skóra była gorąca...Powoli zdejmowałem z niego spodnie.Po chwili nie zostało na nim już nic.
-Co?-Uśmiechnąłem się szyderczo,stojąc obok.
Yi Zawstydził się i patrzył w podłogę.
-I widzisz?Trudno było?-Pogłaskałem go po twarzy i wyjąłem płótno.
-Yas...-Yi znów się zarumienił.-Połóż się tam.Wiem,że ustać to ty nie ustaniesz.-Wskazałem na kanapę.Zrobił jak kazałem,a ja zauważyłem że chyba mu się to wszystko podoba...
-Ty tak poczujesz czy to tylko przypadek?-Uśmiechnąłem się,obserwując jego ciało,a zwłaszcza dolną partię...
-Oh...-Yi zrobił się cały czerwony i spuścił głowę.Rozumiem,że nie pozuje...
Zrobiłem sobie szybki szkic i podszedłem do niego.
-Nie mogę się skupić...Ty chyba też...-Usiadłem obok i przysunąłem jego twarz do swojej,łącząc nas w czułym pocałunku.-Może spróbujemy czegoś innego,chcesz?
-Z Tobą zawsze...-Yi uśmiechnął się lekko,obejmując moją szyję.
-Wiedziałem,przysunąłem go do siebie i znowu odszukałem jego usta,by poznać ich smak.
Całowaliśmy się (Raczej lizali)
Przez baardzo długą chwilę,aż Yi szarpnął mnie i leżeliśmy na kanapie.
-Może ty też coś zdejmiesz?-Zaproponował,patrząc na mnie wymownym spojrzeniem.
-A co byś chciał?-Uśmiechnąłem się lekko,gładząc go po włosach.
-Wszystko.-Yi zaśmiał się,a ja pokiwałem głową.
-Nope.
-W takim razie sam to zrobię.-Przyszpilił mnie do łóżka i zaczął zębami ściągać ze mnie koszulkę.
Odepchnałem go i spojrzałem nań z uśmiechem.
-No dobrze.Jesteś taki drapieżny,że mogę ją dla Ciebie ściągnąć...-Zdjąłem koszulkę,a Yi wtulił się we mnie,łącząc w pocałunku.Po raz kolejny ciągnęliśmy ten pocałunek w nieskończoność.Po chwili poczułem jak zsuwamy się z kanapy i lądujemy na podłodze.
-Co z nas za niezdary.-Uśmiechnąłem się lekko do Yi.
-Chyba się uderzyłem...-Skrzywił się.
-W takim razie potrzebujesz pomocy doktora Yasuo...-Podałem mu rękę.
-Nie jesteś lekarzem.-Złapał moją rękę,a ja wziąłem go w ramiona.
-Ależ jestem.I zaraz wezmę Cię na badanko...-mruknąłem,idąc powoli w kierunku sypialni.
Gdy tam dotarliśmy,położyłem Yi ma łóżku i usiadłem naprzeciwko.
-To co koteczka boli?-Uśmiechnąłem się,wiodąc palcami po jego klatce piersiowej.
-Różne rzeczy...-Pokiwał głowa.
-Tutaj boli?-Wskazałem na jego usta,a on pokiwał głową.-Ojej...Zaraz to zbadamy.-Musnąłem delikatnie jego wargi,a on oddał pocałunek że zdwojoną siłą.-Tutaj też boli?-Wskazałem ja jego brzuch.
-Mhm...-Pokiwał ulegle głową,a ja zacząłem lizać całą długość jego brzucha.Zaczalem wodzic delikatnie po podbrzuszu.( Jiuś ma tam taka fajna ścieżkę miłości z kłaczkow,jak to panowie mają XD)
-Tutaj też boli?-Złapałem jego męskość,a on kiwnął ulegle głową i westchnął.-Ty biedaku...Trzeba to zbadać..-Ponownie chwyciłem jego tancerzyka i zacząłem poruszać w górę i w dół.Yiuś zaczął wzdychać coraz więcej.-Pomaga?
-Świetny z Ciebie lekarz...-Yi uśmiechnął się i złapał mnie za włosy.-Powiedz,lubisz jak Ci ktoś szarpie kitę,panie doktorze?
-Uwielbiam.-Pocałowałem go w dłoń i wróciłem tam gdzie poprzednio,przyspieszając odrobinę ruchy.Yius zaczął mnie szarpać coraz mocniej.-Chyba trzeba będzie zrobić jeszcze jedno badanie...
-Ojej...-Yi uśmiechnął się lekko,a ja zacząłem powoli ssać jego tancerzyka.Yius westchnął cicho,a ja starałem się mu sprawić jak najwięcej przyjemności.Po chwili wyglądał jakby miał dojsc,więc skończyłem nasze badanie.
-Gdzie jeszcze kotka boli?-Pogłaskałem go po pośladku.
-No strzelaj.-Yi lekko się uśmiechnął i złapał mnie za rękę,którą trzymałem na jego pośladku.
-Czyżby tutaj?-Zahaczyłem lekko o jego dziurkę.Westchnął i zaczął się o mnie ocierać.
-Oj tak,panie doktorze...I to bardzo...
-Dobrze się składa.-Szarpnąłem go do przodu,obdarowałem pocałunkiem i rzuciłem na łóżko.Po chwili położyłem się obok i lekko podciągnąłem jego nogę,pocałowałem w policzek i delikatnie wszedłem w jego dziurkę.Yiuś mruknął i wtulił twarz w posciel.-Zaraz wszystko ładnie obadamy.-Zacząłem się powoli poruszać,a Yiuś przymknął tylko oczy.Chyba podobało mu sie moje badanie...Przyspieszyłem odrobinę ruchy.Yi jęknął głośno i zacisnął dłoń na pościeli.Zmotywowało mnie to do kolejnego przyspieszenia i uderzenia w prostatę.-I jak?
-Ooooj...Dobrze...dobrze...-Wyjęczał,zatapiając głowę w pościeli.-Ojj...Panie doktorze...-Krzyknął cichutko i zaczął wodzic dłonią po swojej męskości.
-Mrrr...-Mruknąłem mu do ucha i przyspieszyłem jeszcze bardziej.Praktycznie skakaliśmy po tym łóżku,az sprężyny chodziły...
-Oh Yas...Yas...-Yi zaczął krzyczeć moje imię,az poczułem między nami pewna lepkośc.
-Widzę,ze pacjent zachwycony.-Usmiechnałem się,gładząc go po wilgotnym tancerzyku.
-A ma pan doktor lizaczka?Byłem dzielny...-Spojrzał na mnie proszaco,a ja nie mogłem mu odmowic.Przyssał się do mnie,a ja westchnąłem z uśmiechem i docisnalem go do samego końca.Ja wkrótce też nie wytrzymałem i doszedłem mu w usta.
-Oj...Mam lekarstwo dla Ciebie...-Mruknąłem i Pogłaskałem go po czole.
-Mmmm...-Położył się obok mnie i wtulił do mnie.
-A miałeś malować...-Yi westchnął cicho.
-To nie uciecze...Pogłaskałem go po policzku.-Szykuj się.
-O nie...-Yi zachichotał słabo,a ja przytuliłem go mocno.
-No pacjencie,idziemy spać...
-Dobrze panie doktorze...-Yi Wyszeptał i wtulił się w moją piers.
-Słodziak.-Mruknąłem i Pogłaskałem go po włosach,starajac się usnąć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro