Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział IV

*Czarnuszek*

Obudziłem się wcześniej rano i zacząłem szukać Pana.Nigdzie nie mogłem go znaleść,ale zapach nadal utrzymywal się w powietrzu.Przy drzwiach łazienki był coraz silniejszy,wręcz...emanowal.Podszedlem pod drzwi i ujrzalem Pana,bioracego poranny prysznic.Przysiadlem obok powieszonych ubrań i stwierdzilem,że może się pobawie.A tam,drobna zemsta od co.Mruknalem cicho,drobna intryga i zabralem ubrania z wieszaka,wybiegajac z lazienki.Rozlozylem się na kanapie,trzymając moje łupy i czekajac na pana,aczkolwiek ubrań nie mam zamiaru mu oddawac...

Po odrobinę dłuższej chwili na rogu pojawil się rozgniewany Pan,okrywajac się ręcznikiem w pasie.

-Oddawaj to,ty wredny kocie!-Burknal,kierujac się w moja stronę-Myslisz,że to jest smieszne!?

Bardzo,moj drogi,bardzo.

Gdy był coraz bliżej,zeskoczylem szybko i bylem szybszy-Kurwa!Słyszysz co mówię!?

Mialem ochotę mu odpowiedzieć,żeby się pierdolil ale z mojego pyszczka wydobył się niski pomruk.

-Wracaj tu,debilny kocie!-Uslyszalem za sobą i przyspieszylem bieg-Albo staniesz,albo cię wykastruje!!

Obieglem kilka razy dom,aż w koncu zatrzymalem się na tarasie i usiadłem oczekujaco.

-ODDAWAJ!-Pan oburzyl się,poprawiajac swoj recznik i mierząc mnie zabojczo-Natychmiast.

Polozylem mu ubrania przed nogami.Niech stracę,jest chłodno,a bieganie na mokro to zły pomysł.

-Dziękuję-Burknal,zabierajac szybko swoje rzeczy.-Mam nadzieję,że dasz mi się ubrać w spokoju.

Poszedłem za nim i przysiadlem,patrząc jak się ubiera.Cos kazało mi się ocierac o jego nogę,w sumie to tego pragnalem.

-Spadaj-Odepchnal mnie i zabił wzrokiem.

Jednak ja nie chciałem przestać.

-Odejdz,kurwiu!-Syknal,sadzajac mnie na parapecie i konczac ubieranie.

Coś powodowalo,że gwalcilem go kocim wzrokiem.Coś mnie ciągnęło...mocno...dlaczego?Nie wiem.Uczucie,intuicja.Kształt pożądania?Ciagnie mnie do tego czlowieka jak lep muchy.

-Chodzże-Pan skinal na mnie i ruszyliśmy przed siebie-Czuję się nieswojo,gdy tak na mnie patrzysz.

Spojrzałem na niego lekko oburzony i stanąłem odwrócony tyłem.

-Nie będę się przed tobą rozbieral-Pan mruknął i podal mi dłoń pod nos.

Nie potrafię się na niego długo gniewac,więc przyjalem jego dłoń,delikatnie wtulalac się w ciepła skórę ręki.Kocham tego czlowieka,po prostu kocham.Mimo,że jest taki wredny,arogancki...po prostu go kocham.

-Co się tak patrzysz?-Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Pana,którego policzki były...różowe.Teraz bardziej się w nim gubię.Czyżby okazywał wstyd?Swoista nieśmiałość?

Zmieniłem pole widzenia w podłogę i poszedłem za Panem do kuchni,mierząc każdy jego krok.

*Yasuo*

Zacząłem przygotowywac sobie miskę płatków,spogladajac polokiem na poczynania kota.Liczyłem,że Aonkowi zostało coś do jedzenua i nie będę musiał się pol godziny zastanawiać,co mogę zjeść.Chlopak uwinal się szybko i zmyl na trening.

-Może ty też masz ochotę na jedzenie?-Spojrzalem na kota,mierzacego każdy mój ruch i wyczytalem z jego spojrzenia wymowne "tak",więc podalem mu śniadanie i wróciłem do swojego.

-Nastepnym razem...-Zaczalem go ganic-Gdy zabierzesz mi ubrania,to przestaniesz dostawac jedzenie,zrozumiano?

*Czarnuszek*

Zmierzylem go z oburzeniem,ale ostatecznie przyjąłem warunki,okazując to powolnymi machnieciami ogona.W tym momencie zaczelo mi się trochę nudzić,a szkicownik leżący na krancu stołu,wydawal się okropnie ciekawym przedmiotem.Chwycilem go i zanioslem przed oblicze Pana.

-Znow mi to dajesz?-Zmierzyl mnie pytająco,a ja usiadlem chcac otworzyc notes-Chcesz,żebym cię narysował?

Brzmi kusząco i dostojnie ale nie o to teraz chodzi...

-Więc?-Domyslil się odpowiedzi na poprzednie pytanie-Co mam z tym zrobić?

Nie wytrzymałem jego powolnej,jak Zilean na wstecznym dedukcji i otworzyłem zeszyt na wybranej stronie,a Pan chrzaknal znaczaco.

-Co to?-Mruknął,prawdziwie zaskoczony.Wziął w ręce karteczkę z szerokim,dość estetycznym pismem,napisanym chwiejna dłonią-Wyglada mi na wiersz...ale ten charakter pisma rozpoznam wszędzie-Pan spojrzał ja mnie z zaskoczeniem-Skad,u licha wytrzasnales tu wiersz Yi?

Chciałem dac znak,że doskonale znam drzaca rękę,kreslaca litery po papierze ale wydało się ze mnie tylko ciche mialknecie,ktorego Pan,de facto,nie potrafił zrozumieć.

Spojrzałem na niego,gladzacego kawałek papieru,z lekkim zasmuceniem na twarzy,ale gdy zorientowal się,że ma na sobie mój wzrok,szczetnie ukrył swoje emocje i jakby odrobinę zmeczonym tonem rzucił:

-A może jednak powinienem cię narysować.

******************************
-Chyba skonczylem-Pan odparl,odkladajac powoli ołówek i patrząc raz to na mnie,raz to na swoje dzieło.Po chwili odwrócił kartkę w moją stronę,pokazując co zrobił-Podoba się?

Mruknalem z aprobatą,podziwiajac moj swoisty...portret.

Po chwili pan wydał mi się tak jakby nie swój,kiedy kładł się ze zmeczeniem na kanapę.Nie przypominal siebie.

-Chyba się chwilę przespie-Odparł zmęczonym tonem,a ja przysiadlem się obok,usypiajac go wzrokiem.

Wtulilem się w jego pierś i zacząłem wyczuwac bijące od niego ciepło.Coś ewidentnie mi się nie podobalo.Coś było nie tak...Ale nie wiem co...Z niepewnymi obawami zaczalem sie przysluchiwac jak oddycha niespokojnie,pogrążony w lekkim śnie.

Potem na chwilę się obudzil i zaczął coś majaczyc ale po krótce znów zmorzyl go sen.Odrobinę mnie to zaniepokoilo,jednak trwalem przy nim,wtulajac się w ciepły policzek i też jakby na chwilę usypiajac.
******************************

-Dzień dobry,Kocie-Obudzil mnie głos pana,ktory patrzył na mnie zmeczonym spojrzeniem-Widzę,że dotrzymujesz mi towarzystwa.

Spojrzałem na niego z aprobatą i przytulilem się bardziej.

-Chyba nie czuje się najlepiej-Odparl,jakby go to bawiło-Ale cieszę się,że robisz mi za poduszkę.

Chcialem go upomniec,żeby skończył z cisnieciem ze mnie,ale wykrzesalem z siebie tylko drobne mrukniecie.

-Lizus z ciebie-Pan odparl ze slabym usmiechem,gladzac mnie po glowie-Poprosilbym cię o wodę,ale wątpię że się pofatygujesz...

Ale mi nie trzeba dwa razy powtarzac.Zmierzylem go spojrzeniem,mowiacym żeby nie robil ze mnie kaleki i polecialem szybciutko do kuchni,wracajac z butelką wody.

-A jednak się na cos przydajesz-Pan odparl wesoło,a ja przysiadlem sie obok-Może znów się zdrzemne...

Mruknalem,patrząc jak po chwili znów probuje spać,obracajac się na drugi bok i szczelniej owijajac kocem.Postanowilem poleciec po kogoś,kto moglby się nim zajac.Sam przecież tego nie zrobię.

*Aone*

-Teraz obrot!-Machinalnie wykonalem polecenie,obracajac się szybko w druga stronę-Prawo,lewo,prawo,lewo,kot pod nogami!

-Co!?-Mruknalem,czując jak się o cos przewracam.Zdjalem opaskę z oczu i zobaczylem nikogo innego jak Czarnuszka.-Właśnie przerywasz mi w treningu-Zmierzylem go karcaco,ale był wyraznie...poruszony.

Czarnuszek zaczal mnie szarpac za nogawke,chyba probujac zmusić do wstania.

-Czegóż znowu chcesz,kocie?-Spojrzałem na niego.Chyba chciał bym poszedł za nim.Tylko po co?Nie wyglada jakby chciał się pobawic.

-Mogę?-Zwrocilem się do swego nauczyciela,patrzac jednocześnie na kota-Chyba jestem potrzebny gdzie indziej...

-W porzadku.Dokonczymy to następnym razem.

Sklonilem się dziekujaco i odwrocilem w stronę kota.

-O co ci znowu chodzi?

Kot tylko ruszył szybkim krokiem,ogladajac się czy idę.

-Ide,idę-Ruszylem za zwierzęciem,które zwartym krokiem gdzieś mnie kierowało.

******************************

-No?Co znowu?-Zmierzylem kota,otwierając drzwi do domu-Dlaczego sciagasz mnie tu,kiedy akurat ćwiczę?

Kot poszedł do Yasuo i położył się obok.

-O co ci chodzi?-Odparlem do zwierzaka,nie ogarniajac nic.

Mialknal z oburzeniem,a ja zdalem sobie sprawę,że rozumiem co do mnie mowi.

-Wait...Jakim cudem wiem co do mnie mowisz?-Zmierzylem kota z nieudawanym zaskoczeniem.

Mialknal znowu,a jego odpowiedz brzmiała lakonicznie "nie wiem".

-A więc skoro mogę cię zrozumiec,to wyjasnij mi po co mnie tu sprowadziles.

Gdy wyjasnil,usiadlem w fotelu,a on pod moja nogą.

-W porzadku-Skwitowalem-Ale nie sadzisz,że to niewystarczajace.Nie jestem wszechwiedzacy...

Czarnuszek znow mialknal pare razy,blagajac mnie bym został i nie zamierzalem mu odmowic.

-Dobra,dobra.Zobaczymy jak bedzie jutro.

Kot zmierzyl mnie i przysiadl się jeszcze blizej,ocierajac o moja nogę.

-Dziękuję-Mialknal po chwili.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro