Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział III

*Yasuo*

Ocknalem się,patrząc powoli przed siebie i zza sennej mgły zaczęła pojawiać się mleczna twarz o jasnofioletowych włosach.Szybko się rozbudzilem i wykonalem serię ruchów,unieruchamiajac postać i podkladajac sztylet pod jej drzace gardło.

-Ładnie to tak się czaic,kiedy śpie?-Zmierzylem postać,która poddanczo polozyla ręce na ziemi.

-Nie chcialem cię przerazic-Spojrzał na mnie z zaskoczeniem fioletowym wzrokiem,który skądś znam.

-To trzeba było przy mnie nie czatowac-Syknalem-Nie lubię gdy ktoś mnie obserwuje.Jak cię zwą?

-A-aone...-jeknal cicho,a mnie zamurowalo i cofnalem trochę sztylet spod jego gardła.

-Czy ty wlasnie sobie ze mnie żartujesz?!-Spojrzałem na niego srogo,ale jego oczy i wlosy...wydawały mi się cholernie podobne do tego dzieciaka.

-Nie żartuję-Spowaznial odrobinę i spojrzal na mnie szczerze-To ja.

-Przecież powinieneś być dzieciakiem-Mruknalem,odsuwajac sztylet od jego gardła-O ile mnie nie oszukujesz i nie jesteś kimś za kogo się podajesz...-Nawiazalem z nim kontakt wzrokowy-Może gdy cię skrzywdze,to powiesz mi kim jesteś...

Fioletowowlosy spojrzał na mnie z ogromnym oburzeniem.

-Matek Yi już by cię skrzyczal,że tak mnie traktujesz!-Syknal,a ja Zmierzylem go zabójczo,a jednoczenie ze smutkiem,bo wspomnial o tak drogiej mi osobie.Puscilem go i usiadlem obok,patrząc w ziemię.Teraz nie mam powodów by mu nie wierzyć.

-Cieszę się,że jednak mi ufasz-Aonek odparl wesoło,a ja spojrzałem na lezacego na dywanie kota.

-Co ci się stało?-Mruknalem do dzieciaka,który teraz był prawie mojego wzrostu.

-Nie wiem-Odparl z zamysleniem-Niewiele pamietam.

-To co?Nic.W sumie to nawet lepiej.Nie muszę cię nianczyc.

-Cieszę się-Odparł-Myślę,że potrzebuje jakiejs broni.

-Wiesz...wykucie miecza zajmuje odrobinę czasu...

-Czy ktoś tu mówił o mieczu?-Przerwal mi skinieniem dłoni-Wolalbym ostrza,albo kilka porzadnych noży.

-Co nie zmienia faktu,że samymi nozykami nie jestes w stanie się obronić.Jak znajdę czas,załatwie ci miecz-Odpalem ojcowskim tonem,patrzac tesknie na miecz Yi i wodzac dłonią po jego rekojesci.Czuję się tak jakbym trzymał jego dłoń.Tak bardzo brakuje mi tego dotyku.

-Chyba coś cię martwi-Spojrzał na mnie pytajaco,a ja zaczalem unikać jego wzroku tak bardzo,jak tylko się da.

-To nic szczególnego.Nie przejmuj się mną.

-Tesknisz za nim?-Spytal,a ja pokiwalem głowa-Jest bliżej niz byś się tego spodziewał...

-Chce żeby wrócił-Rzuciłem,wchodząc powoli do kuchni,bo rozlegl się w niej dzwonek mojego Ajfona.-Ale chyba pragnę zbyt wiele...

Westchnalem i odebrałem,uciszajac ten cholerny telefon.

******************************
-Widzę,że nie tylko Cysi coś się stało-Syni zmierzyła badawczo Aonka,ktory zaplonal,podobnie jak czynił to Yi.

-Czyli ona też?-Rzucilem pytająco,patrząc jak Aonek i Cysia staja obok siebie i rozmawiają.

-To wszystko przez Zeda!Zabral mi tyle pięknych lat macierzyństwa!-Syndra zmierzyła wymownie swojego męża,a on westchnął z zawstydzeniem.

-Przecież wiesz,że ja nie celowo...

-Wiem idioto!-Burknela i popatrzyla na Irelke bawiaca się z kotem.

-Nie jest tak źle...-Odparlem krzepiaco,a Syni chyba na chwilę zlagodniala.

-Jest duzo....um...udogodnien-Odparlem wesoło,ale Syndra ustawiła swój zaboczy wzrok na mnie.

-Może napijemy się czegos i wyluzujemy?-Zed stanął obok,chcąc uspokoic Syndre.

Ta skinela tylko głowa i przytaknela,a ja zaproponowałem Zedziowi pomoc,więc udalem się do kuchni za nim.

*Aone*

Stanąłem pod ścianą,zakladajac ręce i przypatrujac się w zaistniałą sytuację:Syni,która chciała zabić Zeda i stojacego obok Yasuo próbującego złagodzić sprawę.Po chwili podeszla do mnie dziewczyna w podobnym mi wieku ,o ciemnych wlosach i przywitala się.

-Zawsze jesteś taki malomowny?-Usmiechnela się wesolo i podała mi rękę-Marcelina.

-A-aone...-Odparlem sciskajac jej drobną dłoń i uśmiechając sie lekko-Miło mi.

-Mi też-Rzuciła wesoło,a ja spojrzałem jak Syni i Yasu głośno debatuja.

-Nie sądzisz?-Z kontekstu wyrwalo mnie jej pytanie,a ja nieswiadomo kiwnalem twierdzaco głowa.

-Naprawde?-Rozpromienila się-Myslalam,że tylko ja mam takie poglądy.

Kuzwa.Dałem się złapać w pułapkę.

-Cieszę się-Usmiechnalem się grzecznie-Ten kot chyba chce towarzystwa-Poglaskalem zwierzatko,domagajace się uwagi.

-Czarnuszku!Wracaj!-Irelka pojawila się w drzwiach z miseczka mleka-Cos dla ciebie mam.

Ja i Marcelina zaczelismy oglądać z rozbawieniem jak kot powoli posuwa się w stronę miski.

-Po co ci to?-Dziewczyna zaczęła bawić się mechanizmem mojego ukrytego ostrza.

-Nie dotykaj tego-Skarcilem ja przyjaźnie-Wolałbym, żeby Syndra nie dowiedziala się kiedy przebijesz sobie tym rękę.

Dziewczyna zachichotala,a ja ukrylem glebiej broń w rękawie.

-Czyli jesteś swego rodzaju assassynem?-Poczulem jak moje policzki staja się czerwone,bo rozgryzla mnie w ciagu zaledwie kilkunastu minut.

-Coś w ten deseń-Przytaknalem nieśmiało.

-Interesujące...-Marcelina odparla z zamysleniem,po czym zniknęła szybko w tle,bo zawolala ja matka.

Dość...wesoła-Pomyslalem i rozlozylem się pod ścianą,w kojacym towarzystwir Czarnuszka.

-Ten kot to lizus-Marcelina wrocila tak szybko jak zniknęła i skomentowała sytuację.

-To dobrze,że jest lasy na pieszczoty-Odparlem,delikatnie glaszczac kota po głowie.

-Jest naprawdę piekny-Dziewczyna rzuciła,dolaczajac się do grupowego glaskania.

-Nie znam się na kotach-Mruknalem lakoniczne-Ale tak,jest bardzo piękny.Ma wspaniałe oczy...

-Ten odcien zieleni jest rzadko spotykany-Marcelina zaczela się zachwycać tym kotem.

Po chwili Czarnuszek przeciagnal się leniwie i opuscil nas,idąc w stronę Syni i Yasa.

-Mam ochotę na gofry...-Odparlem,powstrzymujac burczenie brzucha-Jestem głodny.

-Możemy je zrobić-Cysia zaproponowala, podajac mi rękę i pomagając wstać-To jak bedzie?

-Brzmi smakowicie.-Odparlem,usmiechajac się słabo.

******************************
-Co tu tak pachnie?-Yasuo pojawił się w kuchni,gdy tylko wyjelismy gofry z gofrownicy.

-Robimy rozne fajne rzeczy-Cysia odparla,smarujac gofra Nutellą.

-I nie umieszkaliscie mnie zaprosic?Co za brak taktu.

-Sądzę,że tobie juz wystarczy gofrow.-Zachichotalem.

-Nie pyskuj,bo ci nożyki zabiore-Yasu zmierzył mnie z usmiechem negocjatora-Mam nadzieję,że ten gofr o tutaj jest dla mnie...

-Możesz go wziasc-Podalem mu jedzenie.

-I tak to ja mogę rozmawiac.

Cysia zachichotala,najwyrazniej rozbawiona sytuacja,a ja wziąłem się za swojego gofra.

*Yasuo*

-Nie,kocie-Odepchnalem zwierzaka-Ty nie dostaniesz gofra.

Czarnuszek Zmierzyl mnie z oburzeniem i zaczął błagać o atencje.

-Teraz jem-Zganilem go-Odpuść sobie.

Ale ten kot ani myslal mnie zostawic.Zachowywał się tak jakby chciał mi cos przekazać.

-No?O co chodzi?-Odlozylem gofra i skupilem na nim uwagę.

Ten,jakby uradowany moja atencja,skinal uszami i mruknal,zabierajac mi buta i biegnąc z nim przed siebie.

-Wracaj tu!Oddaj to!-Zaczalem biec za tym kotem,aż w koncu dotarlismy na balkon,gdzie Czarnuszek nie miał już ucieczki.

-Oddaj to-Zazadalem i utkiwlem wzrok w kocie,ktory wygladal całkiem inaczej niz zwykle,a w oczach miał...słowa.

-Co chcesz mi przekazac?-Znizylem się nad kotem,a on zostawil mojego buta i zlapal w pyszczek notes i kartke ze stolika.

-Co ci chodzi po glowie?-Mruknąłem z zaskoczeniem,patrzac jak kot kładzie te rzeczy przede mną.

Czyżby był sprytniejszy,nizli by się wydawalo?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro