Rozdział XVII
Po tym jak Yius wystalkował gdzie jest Jaś i leci na łeb na szyję po niego...znaczy aktualnie płynie...ale dobra xD.
Morze było lekko wzburzone i falowało delikatnie.Wszedzie unosiła się woń wody,ale to chyba nie dziwne.Okręt sunął powoli i mimo,że miałem mnóstwo towarzystwa,zaczynałem się powoli nudzić.Zostało mi obserwowanie falujących,niebieskich toni z lekkim znużeniem.Było już wziąść tą Irelkę,miałbym z kim pogadać...
******************************
-Zwiń te jebane żagle,nie widzisz że sztorm się zaczął!-Donośny męski głos wyrwał mnie z kontekstu,a ja momentalnie rzuciłem okiem na niebo.Faktycznie,było ciemne,a w oddali zaczynały się pierwsze grzmoty.Statek nieprzyjemnie się zakołysał,a morze było coraz bardziej wzburzone.Niby powinienem nie stać tak blisko ale wzburzone morze...nie mogę oderwać od niego wzroku...
Pogoda momentalnie zaczęła się psuć i pojawił się chłodny,całkiem przyjemny deszcz.Łódź kołysała się coraz bardziej i bardziej,a spienione grzbiety fal były coraz większe i większe...piękniejsze.Stwierdziłem,że pora zejść pod pokład ale statek drastycznie się przechylił i nie zdążyłem chwycić czegokolwiek,lecąc w dół...
Po szybkiej chwili otoczyła mnie zimna woda,zamykając w swoich bezwzględnych szponach.Zacząłem rozpaczliwie walczyć z falami,które podtapiały mnie,gdy tylko próbowałem zaczerpnąć tchu.Chciałem wołać o pomoc,najgłośniej jak potrafię ale nie mogłem wydobyć z siebie nawet jęku,a woda znów była bezwzględna.Paniczne machanie rękami i nogami było niewystarczające by utrzymać się na tych ogromnych falach i po chwilowym wynurzeniu,znów zacząłem się podtapiać.Wodna toń otoczyła mnie i teraz już nie udało mi się wynurzyć.Zacząłem jeszcze bardziej machać rękami i nogami,a woda spychała mnie głębiej.Lek powoli ustępował wrażeniu zmęczenia i senności.
******************************
-Co się...-Otworzyłem jedno oko i wykasłałem z jakieś dobre pół litra wody (zawsze chłop przesadza xD).Jakim cudem ja jeszcze żyję?Błądziłem długo wzrokiem po niebie,przeczesując ociekające wodą włosy,dopóki słońce nie zaczęło mnie razić w oczy.
Podniosłem się leniwie i po chwili panicznie zacząłem szukać swoich rzeczy,przeczesując szybko teren.Niedaleko rozległ się delikatny dziewczęcy chichot,więc zmierzyłem szybko okolicę i nie widząc nic podejrzanego,wróciłem do swojego zajęcia.
-Cholera no...-Syknąłem,siadajac z rezygnacją na kamieniu.
-Tego szukasz?-Kobiecy głos przeciął moje myśli i od razu powiodłem za nim wzrokiem.
Ukazała mi się różowowłosa niewiasta,będąca po ramiona w wodzie,machająca mi przed nosem moją torbą.
-Owszem.Chciałbym to bardzo odzyskać.-Zmierzyłem ją z zaskoczeniem,a ona zachichotała.
-To musisz mnie złapać!-Różowowłosa roześmiała się i zniknęła w wodzie.
-Oddaj mi to!-Krzyknąłem za nią,skacząc po kamieniach wybrzeża.-Słyszysz!?
Dziewczyna wynurzyła się i posłała mi wyzywający uśmiech,a ja zmierzyłem ją zabójczo.
-No łap mnie!-Znów zanurkowała i popłynęła dalej,tam gdzie było coraz głębiej.
-Wracaj tu!-Usiadłem na ostatnim kamieniu i zmierzyłem oddalający się kształt,który po chwili zniknął.-Gdzie jesteś!?-Zacząłem się rozglądać i nagle jakąś nieznana siła popchnęła mnie do wody.
Wynurzyłem się i panicznie złapałem kamienia,wspinając się na niego.Po chwili znów usłyszałem chichot.
-To nie jest smieszne!-Wykręciłem szybko ubrania i zacząłem się rozglądać.
Postać na chwilę zniknęła,a ja usiadłem na kamieniu z jeszcze większą rezygnacją niż poprzednio.Na krótki moment zrobiło mi się słabo i nieprzyjemnie,od sciekajacej ze mnie lodowatej wody.
-Syrax! (#KrólowaRhaenyra#TaniecSmokow)Przestań się droczyć!-Rozległ się kolejny kobiecy głos,karcący rożowowłosą dziewczynę.
-Ale ja chciałam się tylko pobawić...-Rożowowłosa dziewczyna wyłoniła się z wody i spojrzała w drugą stronę na dwie panie,siedzące na wybrzeżu.
-S-syrenki?-Mruknąłem z osłupieniem i po chwili osunąłem bezwładnie w dół.
******************************
-Złap go za nogi.-Usłyszałem kobiecy głos,który wcześniej karcił pływająca syrenę ale byłem zbyt słaby by spojrzeć przed siebie.
-A to nie ten sam?-Teraz pytanie zadał nieznany mi kobiecy głos.
-Tak,to ten.-Głos różowowłosej obił mi się w uszach,w których i tak już szumiało.Chciałem spojrzeć w górę,ale znów odpłynąłem,nieświadomy niczego.
******************************
-Ojej!Jakie on ma fajne włosy!-Usłyszałem znowu delikatny kobiecy głos i mruknąłem,powoli otwierając oczy.
Ukazały mi się trzy syreny,siedzące obok mnie.
-Dzień dobry!-Rożowowłosa posłała mi wesoły uśmiech i zaczęła się bawić moimi włosami.-To chyba twoje.-Oddała mi moją torbę,a ja zmierzyłem ją z otępieniem.Nadal nie byłem w pełni przytomny.
Dwie syreny obok dalej się we mnie wpatrywały.
-Eeeee..-Zmierzyłem je okiem i podniosłem głowę,rozglądając się.Znów byłem na wybrzeżu.
-Cześć pięknisiu.-Niebieskowłosa syrena zmierzyła mnie przyjaźnie.-Masz zamiar zacząć się topić po raz trzeci?
-Nie wiem o czym mowisz.-Przeczesałem mokre włosy i podniosłem się do siadu.
-No wiesz...wyciągałyśmy cię dwa razy na brzeg.Masz niezłego pecha.-Fioletowowłosa syrena rzuciła na mnie poważnym spojrzeniem.
-Przepraszam za kłopot...nie umiem pływać...-Zarumieniłem się z zawstydzeniem i przetarłem oko.
-Jaki tam kłopot,przynajmniej miałyśmy co robić!-Rożowowłosa zaczęła wesoło gestykulować.
Wyplułem kolejne pół litra wody i poczułem teraz nieprzyjemną chłodną bryzę.Zrobiło mi się cholernie zimno.
-Eee...I tak dziękuję za ratunek.-Skłoniłem się lekko w stronę syren i wykręciłem jeszcze mokre włosy.-Może się przedstawicie?
-To jest Syrax,ja jestem Meenah,a to jest Viseria.-Fioletowowłosa syrena wskazała na swoje towarzyszki,a one posłały mi przyjazny uśmiech.-A ty?
-Yi.-Zmierzyłem wszystkie trzy syreny i lekko drgnąłem z zimna.-Wiecie może gdzie jestem?
-Znamy się na morzach,nie na lądach...-Viseria wzruszyła ramionami,a ja próbowałem znaleźć moje okulary.
-Całkiem przemoczone...wszystko...-Westchnąłem,wyciągając okulary,ociekające wodą i wkładając je ja nos.-Strasznie tu zimno.
-Ojej biedaczek...-Wszystkie trzy syreny spojrzały na mnie smutno,najbardziej ta różowowłosa,a ja zmierzyłem je pytająco.-Chcesz ciasteczek?
-Mh.Czemu nie.-Posłałem im lekki uśmiech i położyłem się na słońcu,chcąc odrobinę wyschnąć.
Zamknąłem na chwilę oczy,ogrzewając się w przyjemnych promieniach.
-Nie zasypiaj.-Syrax popukała mnie w nos i zaczęła chichotać.
-Właściwie to bym się przespał.-Usiadłem obok i zmierzyłem syrenę.-Bolą mnie plecy.
-Aleś ty biedny.-Syrenka przysiadła się na sąsiednim kamieniu.-Pomasować cię?
Zmierzyłem ją jak idiotkę ,ale ostatecznie pokiwałem twierdząco głową.
-Już jesteśmy!-Fioletowowłosa i niebieskowłosa wróciły,wychodząc z wody i zmierzając w naszą stronę.
-Mmmmm...-Rzuciłem opierając głowę o kamień,roztaczający się w najbardziej nasłonecznionym miejscu.-Jeszcze trochę w lewo...-Zachciało mi się bardzo,bardzo spać.
-Widzę,że się świetnie bawicie.-Meenah posłała nam uśmiech,a ja przeciągnąłem się leniwie.
-Ja na pewno.-Mruknąłem,podnosząc się z kamienia.-Jeszcze chwila i bym spał.
-Wystarczy cię wrzucić do wody i już bedziesz spał.-Syrax roześmiała się wesoło.
-Wolę nie...-Wzruszyłem ramionami i zmierzyłem pozostałe dwie syreny.
-Żartowałam!-Syrenka roześmiała się,a jej koleżanki zmierzyły ją z dezaptobatą.
Po chwili zaczął padać delikatny lecz chłodny deszcz.
-Ehh...-Westchnąłem z niezadowoleniem.-Bardziej mokry już chyba nie będę...Wybaczcie,ale ide szukać schronienia...I ogó...
-Nie ma sprawy-Meenah zmierzyła mnie troskliwie.-Jak coś to wołaj.
-Eeee...no dobra.Do zobaczenia.-Pożegnałem się i poszedłem szukać schronienia.Udało mi się po dłuższej chwili znaleźć suchy kąt w jaskini nieopodal.Momentalnie usnąłem.
******************************
Obudziłem się z ogromnym uczuciem niewyspania i bolało mnie prawie wszystko.No trudno.Deszcz już nie padał ale było czuć wilgoć w powietrzu.Wpadłem na pomysł szybkiej kąpieli w wodospadzie i wydał się całkiem przyjemny,po długim moczeniu się w morskiej wodzie.
"Prysznic" był całkiem przyjemny,chodź zimny ale po nim poczułem się o wiele lepiej.
-Co znów...-Mruknąłem,nie mogąc znaleźć swetra.-No kurwaaaaaa...
-Jakiś problem?-Obok pojawiła się syrena,a ja odskoczyłem z przerażeniem.-Nie chciałam cię przestraszyć...
-W porządku.-Zacząłem grzebać w krzakach za moim swetrem ale nigdzie go nie było.-Widziałaś moj sweter?Taki czarny,z golfem (klasycznie xD)?
-Nie,nie widziałam.-Wzruszyła ramionami,a ja zrobiłem minę w stylu:dlaczego ja?
-No cóż.-Wziąłem swoje rzeczy z jaskini,a syrena spojrzała na mnie ze zmartwieniem.-Dobrze,że nie zostałem bez ubrań...
-Byłoby ciekawie.-Różowowłosa zachichotała,a ja zarumieniłem się lekko i ruszyłem ku wybrzeżu.
-Z tego co wiem,niedaleko jest zatoka portowa.-Odparłem w stronę syreny,która patrzyła jak koszę powoli mieczem młode drzewo.-Przyda się tratwa i może dotrę...
-Powodzenia.-Usmiechnęła się, kiedy zacząłem szykować kilka małych deseczek.-I...
Obejrzałem się i w moją stronę leciał rozwścieczony zwierzak.Wykonałem kilka cięć mieczem i leżał martwy u moich stóp.
-Wilk.-Obejrzałem szybko zwierzę i uśmiechnąłem się wesoło.-Świetnie,może zdążę uszyć sobie coś do ubrania.
-Ojej...-Syrena popatrzyła najpierw na mnie,a potem na zwierzę,które musiałem teraz oskórować.-A plecy dalej cię bolą?
-A co?-Posłałem jej uśmiech.-Może odrobinę,ale teraz mam dużo pracy.
Pokiwała rozumnie głowa,a ja wziałem się za ciosanie igły z kości wilka.
A tu macie syrenke Yi,bo tak xD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro