ROZDZIAŁ 9
WSZYSTKO BY NIE ZWARIOWAĆ,SIOSTRZYCZKA DORCAS, PODSTĘPNA WIEWIÓRKA
🦌🦌JAMES🦌🦌
Zastanawiające jest to, że gdy jesteś popularny dajesz każdej dziewczynie trochę czasu świat nabiera lepszego wyglądu i nie masz czasu by uciekać hen daleko z myślami. A tego właśnie potrzebowałem. Nie myśleć, nie przejmować się i bynajmniej nie roztrząsać relacji z moim najlepszym kumplem, który budził we mnie niepokój, niepewność oraz dziwaczne reakcje ciała i zachowania w jego obecności. Nie zamierzałem się zastanawiać nad tym co w okresie świątecznym powiedziała moja matka. Było to dla mnie śmieszne. Zawsze pociągały i pociągać mnie będą tylko dziewczyny. Nie ma powodu zastanawiać się dlaczego coś się zmieniło w moim i czy też jego nastawieniu. Wolałem otaczać się teraz swoim haremem i wyrzucać z głowy wszystkie nie mające sensu bzdury. Wszystko aby nie zwariować kochani. Nie szukać dziury w całym i nie psuć czegoś co jest dobre i bezpieczne.
Właśnie całowałem się w najlepsze z Dorcas gdy Syriusz siedzący nie daleko nas zerwał się z kanapy i po prostu odszedł bez słowa. Nie mam kompletnie pojęcia dlaczego mój najlepszy przyjaciel i prawie brat zachowywał się wobec mnie tak ozięble. Gdy on latał za tysiącami dziewczyn ja nic sobie z tego nie robiłem choć fakt uważałem w tedy że zachowuje się okropnie. Ale gdy ja zacząłem to robić chcąc nie myśleć o bzdurach jakie ostatnio nakładła mi matka on się w ogóle zaczął zachowywać jak jakiś wariat. Zwiewał gdzie pieprz rośnie na polu gdy byłem ze swoimi kochanymi dziewczętami. Na domiar tego wszystkiego zdawał się być w lepszej relacji z Lily z którą od wczoraj praktycznie się nie rozstawał. No właśnie... Wiewióra gdy tylko Syriusz wybiegł z Pokoju Wspólnego zmierzyła mnie jakimś dziwnym spojrzeniem i zwyczajnie tak jak mój przyjaciel zniknęła. O co im do cholery wszystkim chodzi? Remus też patrzył na mnie jakby zniesmaczony i kręcił zawzięcie głową.
- Co znowu zrobiłem? - Spytałem mając dość tego wzroku Lunatyka.
- Ujmę to tak Rogacz. Jesteś idiotą. - Powiedział spokojnie Remus.
- A dlaczego jeśli mogę spytać tak uważasz? - Spytałem nic nie rozumiejąc.
- Nie mam siły dla was oby dwu - Mruknął "pan jestem wilkołakiem" - Glizdek może ty naświetlisz sprawę tego tutaj co? - Zwrócił się do Petera, który tylko się przyglądał całej sytuacji.
- No więc z całym szacunkiem panie " Nowy Cassanovo", ale Lunio sądzi tak jak i ja z resztą, że zachowujesz się ostatnio jak jakiś popieprzony kretyn, który albo boi rozmawiać normalnie od serca albo nie chce nic wiedzieć i udaje odmóżdżonego pacana - Stwierdził Peter ze spokojem.
Innymi słowy ta miła uwaga miała znaczyć w języku Petera że albo jestem głupi albo też thurzem. Pokręciłem głową z niedowierzeniem.
- Na miłość Merlina o co wam chodzi? Próbuje sobie znaleść miejsce na tym świecie tylko. A Syriusz zachowuje się jak dzieciak, który ma jakieś uwagi ale boi się je powiedzieć prosto w twarz. - Mruknąłem, a Dorcas się we mnie wtuliła.
- Wiesz co Jamie? Syriusz przechodzi chyba wczesny kryzys wieku średniego - Zaśmiała mi się w ucho - ale ty mój drogi nie słuchaj tych tutaj - Zmierzyła spojrzeniem Petera i Remusa - Każdy ma prawo do odrobiny zabawy oraz - Przejechała mi językiem szyję na co zadrżałam - przyjemności - Dokończyła z uśmiechem - Co powiesz na Pokój Życzeń? - Wyszeptała.
- Em... - Wymamrotałem lekko zamroczony - Z przyjemnością.
Natychmiast zerwałem się z kanapy i pociągnąłem za sobą Dorcas.
- No i to rozumiem - Powiedziała z zadowoleniem.
Po wszystkim postanowiłem pogadać z czarnowłosą z którą rzadko kiedy rozmawiałem tak na poważnie.
- Dora mam pytanie - Powiedziałem gdy zacząłem się ubierać.
- No to wal Jamie - Powiedziała również wkładając bluzkę
- Dlaczego taka dziewczyna jak ty no wiesz miła, dobra i pomocną deprawuje facetów ? - Zaśmiałem się lekko.
Dorcas westchnęła.
- Wiesz myślę, że to z dwóch właściwie powodów.
- Jakich?
- Pierwszy powód jest no cóż odbiciem problemów z dzieciństwa. Nie które dziewczyny potrzebują ciągłego ratunku inne poszukują ciepła którego nie dostały za czasów dzieciństwa. Ciebie matka i ojciec zawsze przytulali i okazywali miłość po przez uściski prawda?
- Owszem - Stwierdziłem zastanawiając się do czego dąży.
- Tak właśnie myślałam. Moi rodzice nigdy mnie nie przytulali. Nie bawili się w czułości i bynajmniej nie byli ckliwymi ludźmi. Owszem mówili że mnie kochają ale to nie to samo co prawdziwy uścisk albo pocałunek w czółko.
- To przykre - Stwierdziłem nie mogąc sobie wyobrazić jak można nie przytulać i okazywać uczuć swoim dzieciom. - A drugi powód?
- Cóż... Po prostu szukam kogoś kto w końcu sprawi, że świat stanie się dla mnie pięknym miejscem - Westchnęła - Mimo wszystko jestem typem romantyczki. Myślałam, że Syriusz będzie tym facetem ale sam widzisz raczej z tego nic nie będzie. Dlatego wciąż szukam. Jednakże prawda jest taka, że ciebie mam po prostu za dobrego kumpla. - Zaśmiała się.
- Cóż... Jeśli chcesz mógłbym ci pokazać jak to mniej więcej jest gdy ludzie się przytulają, całują w czółko czy też po prostu poklepują się po plecach - Uśmiechnąłem się - Mogę też od czasu do czasu być twoją odskocznią.
- A co z Lily? Wiem, że zakończyliście swój związek ale czy wciąż jeszcze ją kochasz?
- Hmm.... Myślę, że zawsze jakaś część mnie będzie ją kochać i chciała chronić. Jednak ta miłość niestety nie ma sensu po tym jak kazała mi wybierać między Syriuszem, a sobą. ja w tej chwili nie chcę się w nic angażować. To za wcześnie. Zakończenie związku ciągle mnie boli mimo, że wiem że tak trzeba było. Syriusz jest moim najlepszym przyjacielem. Nigdy więc nie wybiorę kobiety zamiast niego. On też tego by nie zrobił mi.
- Zawsze byliście bardzo zżyci.
- To prawda. Powiem szczerze, że Syriusz może i jest trudny ale jego serce jest równie duże co i moich rodziców.
Wróciliśmy razem do Pokoju Wspólnego w uścisku. Postanowiłem dać Dorcas odrobinę ciepła, którego wcześniej nie zaznała. Prawdę mówiąc zacząłem czuć do niej małą więź którą pewnie czułby brat do siostry. Zabawne zawsze marzyłem o rodzeństwie, a teraz miałem Dorcas jako siostrę oraz Syriusza jako brata.
🐾🐾SYRIUSZ🐾🐾
Kiedy wybiegłem z wierzy Gryffindoru na Wierzę astronomiczną walnąłem z całej siły w ścianę i oczywiście tego pożałowałem.
- Kurwa jego mać! - Wrzasnąłem poirytowany.
Miałem wszystkiego po dziurki w nosie. Potrzebowałem dobrego planu który może otwarłby oczy James'owi.
- To raczej w niczym ci nie pomoże - Usłyszałem lekko rozbawiony głos Lily, która pobiegła za mną gdy nie byłem w stanie wytrzymać przedstawienia jakie fundował mi James.
- łatwo ci mówić - Mruknąłem - Ty nie musiałaś się starać o jego względy i zastanawiać się jak do cholery sprawić żeby się w tobie zakochał. On cię kochał praktycznie od samego początku.
Lily nagle spochmurniała.
- Tak ale ja to zepsułam bo dałam się zaszantażować. No i zobacz jak to się skończyło. Byłam zazdrosna o twoje spojrzenia w jego kierunku, a teraz chcę ci pomóc - Zaśmiała się ponuro - ale chcę dobra dla ciebie i James'a.
- A twoje szczęście, Lily ?- Spytałem.
- Moje szczęście rośnie w moim brzuchu, a za dziewięć miesięcy będzie na świecie. Ale w trakcie czekania na przyjście na świat zamierzam obsmarować tego dupka by się nie pozbierał. Postaram się o to by nie została na nim nawet nitka - Uśmiechnęła się mściwie.
- Fiu - Zagwizdałem - Właśnie dlatego James cię lubił. Twój charakterek czasem jest naprawdę fascynujący Evans.
- Och, skończmy lepiej gadać o mnie, a zajmijmy się tobą i twoją ostatnio przejebaną relację z James'em.
- Ciekawe co mam zrobić. Nie mam bladego pojęcia.
- Mam do ciebie kilka pytań. Od kiedy Syriusz Black kompletnie się załamuje?
- Od kiedy zakochał się w swoim przyjacielu.
- A od kiedy Syriusz Black nie używa swoich pewnych zdolności, które mają wszyscy Huncwoci?
- O czym ty mówisz, Lily?
- Może o tym, że w posiadaniu ty i reszta macie pewien przedmiot, który pozwala wam wyjść niepostrzeżenie do Hogmesdea? Może powinieneś zaciągnąć tam James'a i zaprosić go na kolejkę lub dwie do " Trzech Mioteł" i spróbować go jakoś oczarować?
- Czekaj no chwilę - Powiedziałem nie mogąc uwierzyć do czego pani idealna teraz piła - Czy ty właśnie dajesz mi przyzwolenie na złamanie regulaminu?
- Jakbyś ty go potrzebował - Zaśmiała się szelmowsko - Bądźmy szczerzy ty i reszta Huncwotów nie potrzebujecie niczyjego pozwolenia. I tak robicie to co w nagłej chwili macie ochotę. Tak mi się przynajmniej zdaje.
- Lily... Nie chcę nic mówić, ale zaczynasz gadać jak huncwotka.
- Och, do tego to mi daleko. W każdym razie uważam, że powinieneś zaciągnąć tam James'a.
- A jak mi odmówi? Ostatnio rzadko kiedy gada ze mną sam na sam.
- Powiedz mi kochany... Czy przypadkiem nie jesteś typem, który nie przyjmuje odmowy nawet jeśli ktoś bardzo ale to bardzo mówi byś się odwalił?
- Czyli myślisz, że powinienem go porwać?
- Ja nic nie sugeruję. Jednakże jeśli tobie nie zależy sama to zrobię - Powiedziała puszczając mi oczko.
A to podstępna mała gadzina. Momentalnie wybuchnąłem śmiechem.
- Ty naprawdę jesteś niesamowita - Pokręciłem głową - To ma być prowokacja?
- Nie. To mała zachęta przyjacielu. Działa?
- Działa - Odparłem i w ramię w ramię wróciłem z nią do wierzy.
🦌🦌JAMES🦌🦌
W nocy obudziło mnie gwałtowne szarpanie. Kiedy otwarłem oczy nad sobą ujrzałem twarz Syriusza.
- Łapo co ty odwalasz? - Spytałem zły że mój kumpel obudził mnie z całkiem miłego snu.
- Ubieraj się. Idziemy do "Trzech Mioteł" - Powiedział po prostu szeptem.
- Czyś ty zwariował? - Odszepnąłem - Która jest godzina?
- Jeśli ze mną nie pójdziesz Rogacz, to będzie twoja ostatnia. Czas byśmy sobie pogadali sam na sam mój drogi - Odpowiedział rzucając we mnie ubraniem, które musiał mi wyjąć z szafki.
Mając ochotę go przeklnąć zacząłem się ubierać na szybcika.
- No to idziemy - Mruknął Syriusz gdy się ubrałem i podszedł do drzwi, które mi otworzył. Zacząłem się zastanawiać poważnie o co do licha mu chodzi. Kto do cholery w środku nocy wyciąga cię z łóżka i nie daje ci szansy na odmówienie? Dlaczego był jakiś poddenerwowany? No i dlaczego tak się spryskał perfumem, że jego zapach teraz drażnił mi bardzo poważnie nos? Przez całą drogę nie zamieniliśmy słowa. Kiedy w końcu znaleźliśmy się w trzech Miotłach on nad zwyczajniej w świecie mruknął że mam zająć miejsce a sam poszedł po trunek. Jednak nie wrócił z kremowym piwem. Nie on miał w ręce dwie Ogniste Whiskey.
- Czyś ty oszalał? - Spytałem w końcu.
- Nie po prostu mamy trochę do pogadania James. Dlaczego ze mną normalnie nie gadasz?
- Bo chcesz odpowiedzi na pytanie na które nie koniecznie znam odpowiedź.
- Mnie się wydaje, że nie chcesz znać raczej tej odpowiedzi - Stwierdził patrząc mi w oczy swoimi bladoniebieskimi oczami. Te oczy nagle zaczęły mi się wydawać dziwne. Błyszczały czymś czego nie mogłem do końca rozszyfrować. Pociągnąłem dość solidny piekący w gardle łyk by się choć trochę opamiętać.
- Nie mam zielonego pojęcia, Syri o co ci chodzi - Powiedziałem kręcąc głową.
- Jasna, James. To może mi powiesz dlaczego ostatnio się zarumieniłeś gdy zrobiłem tak? - Szepnął i potarł moją twarz jak w tedy gdy zacząłem się czuć przez niego dziwnie. Znów poczułem to czego nie chciałem. Przyspieszony puls, ciepło zmieszane z zawstydzeniem oraz trunkiem i ciężkie powietrze, które tak ciężko było mi w tej chwili złapać. Nagle spojrzałem na jego usta co było cholernym błędem bo zacząłem myśleć co by było gdyby one zetknęły się z moimi. Pokręciłem głową przerażony swoimi myślami i odsunąłem się gwałtownie krzesłem.
- Co ty do cholery wyprawiasz? - Spytałem słabo wypijając na raz całą Ognistą nie chcąc myśleć.
- Myślę James, że czas byś coś zrozumiał. Nie byłem zły o twój związek z Lily. Nie. Ja byłem zazdrosny. Ale nie dlatego, że podobała mi się ta ruda wariatka, ale dlatego że to ty mi się podobałeś. Nie byłem zły o te dziewczyny tylko o to że mnie ignorowałeś i całowałeś się z nimi gdy ja bardzo chciałem to zrobić. Nawet nie zliczę ile razy chciałem tak po prostu przywrzeć do ciebie ustami i porządnie cię uświadomić, że od dawna nie czuję do ciebie uczuć czysto przyjacielskich, Rogacz. Nie zliczę ile razy chciałem ci o tym powiedzieć i ile razy tchórzyłem gdy przychodziło co do czego. Ale wiesz co? - Spytał nagle zrywając się z krzesła i podszedł do mnie szybkim krokiem - Nie mam już ochoty cię okłamywać - Warknął przez co lekko się wzdrygnąłem i jak sparaliżowany patrzyłem na niego nie zdolny się poruszyć czy coś powiedzieć na to wyznanie. Byłem w totalnym szoku i kompletnie nie umiałem w żaden sposób zareagować.
Pochylił się nagle i mocnym ruchem przyciągnął mnie do siebie i bez żadnych już ceregieli wbił mi się w usta. Zapewne Ognista wlazła we mnie zbyt mocno i dlatego go nie odepchnąłem, a raczej bardziej go do siebie przyciągnąłem i oddałem pocałunek z równie wielką dzikością co mój przyjaciel. Nie on sam powiedział, że już nie uważa mnie za przyjaciela? Więc kim teraz był? Nie potrafiłem myśleć trzeźwo przez te jego wyznania i alkohol w moich żyłach po prostu go całowałem i pozwoliłem by jego ręce znalazły się pod moją koszulą na mojej rozgrzanej klacie. I to właśnie mnie oprzytomniało.
- Nie - Powiedziałem odsuwając go od siebie - To nie normalne.
Łapa tylko spojrzał na mnie z politowaniem oraz w dalszym ciągu szaloną namiętnością, która mnie przerażało.
- Daję ci czas, żebyś w końcu przyznał się do tego co tak naprawdę czujesz. Jednak nie będę czekał wiecznie James. Jeśli sam nie otworzysz swoich oczu szeroko, ja to zrobię - Powiedział i wyszedł szybkim krokiem do drzwi. Gdy znalazł się za nimi trzasnęły głośnym łaskotem, a ja nie wiedziałem co tu się do cholery odwaliło.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro