Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 4

ROZMOWA Z KUZYNKĄ, NIESPODZIEWANA RELACJA, KŁÓTNIA ZAKOCHANYCH

🐾🐾SYRIUSZ 🐾🐾

Był całkiem ładny i nad wyraz ciepły dzień. Ważąc eliksiry na dzisiejszych zajęciach ze Ślizgonami musiałem nieco poluzować krawat i spiąć włosy na czubku głowy by choć trochę zniwelować poczucie tego ogarniającego ciepła. Zabawne, że akurat w październiku jest temperatura koło dwudziestu ośmiu stopni i człowiek się tak strasznie nagrzewa. Nie cierpiałem eliksirów, ale podczas takiego upału  było jeszcze gorzej niż zwykle. Zaduch w tym cholernym lochu był nie do zniesienia chwilami. Spoglądając na zegarek na nadgarstku gdy w końcu skończyłem pracę z James'em odetchnąłem z ulgą bo wyszło na to, że jeszcze tylko pięć minut i będziemy wolni. Musiałem jednak po zajęciach złapać Cyzię* i z nią pogadać jak obiecałem. Rozejrzałem się po sali by zahaczyć wzrokiem na chwilę na kuzynkę. Pochylała się jeszcze nad kociołkiem ostatni raz mieszając w nim. Jej platynowe włosy jak zwykle rozpuszczone wpadały jej do oczu przez co kilka razy musiała je odgarniać z oczu. Z rozbawieniem odkryłem, że Peter też przyglądał się Narcyzie z uśmiechem. Puściłem mu więc oczko i zasalutowałem na znak, że zaraz po lekcji z nią pogadam. Glizdek lekko się zaczerwienił gdy zrozumiał mój przekaz i wystawił kciuk co oznaczało, że życzył mi powodzenia. Prawda była taka, że my Huncwoci mogliśmy się porozumiewać czasem tylko za pomocą gestów a i tak byśmy zawsze się dogadali. Odwróciłem się jednak gdy tylko Slughorn ocenił pracę moją i Rogacza przyznając jej skwapliwie piętnaście punktów. Nie najgorzej, ale też nie najlepiej. No ale cóż bynajmniej nie nadawaliśmy się do tej dziedziny. Spojrzałem na James'a który patrzył w stronę Lily, która siedziała sama pod oknem. Widziałem lekkie kropelki potu, które uwydatniły się na jego szyi i całą siłą woli musiałem się powstrzymać przed starciem ich. Zdawał się być już naprawdę znudzony co rozumiałem. Spojrzałem na zegarek chcąc jak najszybciej załatwić sprawę. Jeszcze dwie minuty. Wyczyściłem kocioł zaklęciem i zacząłem pakować swój notatnik oraz pióro do torby.

- Koniec zajęć - Ogłosił w końcu Slughorn. -Pamiętajcie o zadaniu które zadałem wam tydzień temu na za tydzień - Przypomniał nam i wyszedł a my razem z nim. Odczekałem chwilę dając znać Remusowi, James'owi i Peter'owi by na mnie nie czekali i stanąłem przy drzwiach wypatrując Narcyzę. W końcu się pojawiła więc złapałem ją za rękę by odejść w bardziej ustronną część korytarza.

- Hej, Cyziu - Powiedziałem dopiero w tedy do kuzyneczki.

Ta zmierzyła mnie wzrokiem od góry do dołu zapewne zastanawiając się po jaką cholerę zawracam jej głowę.

- No, cześć Syri - Powiedziała niepewnie patrząc czy nikt nas nie widzi - O co chodzi?

- Słuchaj, Cyzia. Czy ty naprawdę chcesz trafić do jego grona ? - Spytałem cicho, mimo że znałem odpowiedź ale chciałem usłyszeć ją od niej.

- Dobrze wiesz, że nie - Szepnęła. - Ale co ja mam zrobić? - Westchnęła odrzucając swoje długie platynowe włosy za ramiona.

- Myślę, że mam pomysł. Może zamiast wracać do rodziców po szkole przeniesiesz się do mnie, Rogacza i jego rodziców?

- A nie będą mieli z tym problemu? - Spytała a w jej głosie usłyszałem coś na kształt nadziei.

- Zapytam James'a i napiszę do jego rodziców czy mieliby z tym problem. - Powiedziałem lekko się uśmiechając. - A tak w ogóle to kochasz tego całego Lucka? 

Narcyza spochmurniała i jakby się wzdrygnęła.

- Wręcz przeciwnie, Syri. On jest straszny. Kiedy się umawiamy na randkę nie pozwala mi wybrać tego na co mam ochotę, a gdy sprzeciwiam się mu w najmniejszej choćby sprawie, krzyczy na mnie i macha pięściami - Po tym wyznaniu moje usta zacisnęły się mocno, a pięści również - Nie, Syri. Nie uderzył mnie ale po prostu pokazuje, że mam być mu bezwarunkowo posłuszna - Westchnęła widząc mój niepokój i dość obrończą postawę.

- Posłuchaj. Jeśli Rogacz i jego rodzice się zgodzą idziesz z nami do domu a im dopiero w tedy wyślesz list, że po pierwsze zrywasz z ich durnymi przekonaniami, a po drugie unieważniasz zaręczyny. O resztę się nie martw. Jakoś sobie poradzimy. Kiedy już wszyscy będziemy pracować jakoś pokombinujemy by nie siedzieć cały czas im wszystkim na głowie. - Powiedziałem przytulając ją uściskiem, który ona też odwzajemniła.

- Jesteś naprawdę niesamowitym człowiekiem, Syriuszu - Westchnęła.

- Tak właściwie to mam jeszcze coś - Powiedziałem nagle przypominając sobie obietnicę, którą złożyłem Peterowi.

- Co takiego ?- Spytała zaciekawiona.

- Znam kogoś, komu bardzo poważnie wpadłaś w oko Cyziu - Powiedziałem z lekkim uśmiechem - Peter jest tobą oczarowany.

- Och, a więc dlatego tak mi się przyglądał - Powiedziała z lekkim śmiechem. - Chętnie bym go poznała. Przekażesz mu?

- No jasne - Powiedziałem uśmiechając się szerzej. - No dobra, ja muszę już iść a ty z pewnością też masz coś do załatwienia - Powiedziałem na pożegnanie, całując ją w policzek i odszedłem.

Postanowiłem skorzystać z ładnej pogody i przejść na się na błonia ciesząc się, że coś udało mi się załatwić. Jednak gdy tylko chciałem pójść pod drzewo ujrzałem coś czego na pewno jak żyję się nie spodziewałem. Pod drzewem bowiem siedzieli Regulus i Snape. Ten drugi trzymał głowę na kolanach, a mój brat go obejmował czułym gestem. Mając ochotę zobaczyć o co właściwie chodziło narzuciłem na siebie zaklęcie kameleona i podszedłem na tył drzewa ostrożnie obserwując tę dwójkę.

- Sev - Mówił czule mój braciszek - To nie twoja wina.

- Owszem, moja! - Zawył z rozpaczą w głosie Snape. - Gdybym się do niego nie przyłączył i nie powiedział mu, że jestem półkrwi nic by się nie stało!

- Nie wiesz tego, Sev - Mówił spokojnie Regulus.

- Właśnie zostałem sierotą, Reg. Sierotą. A dlaczego? Bo byłem skończonym idiotą zaślepionym zemstą na twoim bracie i jego koleżków! Wiesz co zrobię? Poproszę Dumbledore'a o szansę. Będę dla niego szpiegował by choć trochę zadość uczynić tej tragedii. Nie chodzi mi tu o ojca. Jego miałem i zawsze będę miał w dupie, ale moja matka na to nie zasłużyła - Zaniósł się szlochem. - Dobrze, że matka przepisała mi jedną ze swoich przysługujących ziem bo nie zniósłbym mieszkania w tym domu, Reg. Nawet nie wiem czy dam radę być na ceremonii pogrzebowej.

- Dasz radę. Polecę tam z tobą, ale musimy najpierw skarbie iść do dyrektora. - Obiecał Regulus.

Chwila... Skarbie? Oni... Razem?! Byłem wstrząśnięty.

- W sumie mam pomysł. Został ci jeszcze dwa lata prawda? - Spytał Snape.

- Owszem - Potwierdził mój brat.

- W takim razie mam do ciebie pytanie

- Jakie?

- Może zerwiesz się ze smyczy wcześniej niż to planowałeś i zamieszkasz ze mną?

O mało się nie zakrztusiłem. Więc Reg chciał też się uwolnić od wpływu moich rodziców? A Snape proponował mu mieszkanie i wcześniejsze zerwanie kajdan? Może jednak źle ich ocenialiśmy się z Huncwotami?

- Naprawdę chcesz bym z tobą zamieszkał, Sev? - Spytał zaskoczony.

- I tak przecież to planowaliśmy gdy tylko skończysz szkołę. Wolę być z tobą niż bez ciebie mój słodki wężu - Powiedział Snape czułym głosem i pocałował mojego brata co ten odwzajemnił.

No tego się nie spodziewałem. Mój brat i Severus Snape? Zdawało mi się to abstrakcyjne, ale doszedłem w końcu do wniosku, że skoro Reg jest szczęśliwy to nie ma powodu by to psuć.

- Ale... Moi rodzice odetną mnie  od funduszy tak jak zrobili z Syriuszem.

- Daj spokój. Matka przepisała mi cały skarbiec rodziny Pince'ów**, więc najwyżej kupimy ci wszystko co potrzebne. Po za tym Dumbledore zaproponował mi po studiach na Mistrza eliksirów stanowisko Slughorna, bo tamten chce za jakiś czas iść na emeryturę.

- Będziesz nauczycielem? - Spytał zaskoczony.

- Prawdopodobnie, skarbie. Jeśli oczywiście uda mi się zdobyć tytuł.

- Na pewno ci się uda - Zawołał uradowany. - A co do zamieszkania z tobą to bardzo chętnie.

Mimo tego, że wciąż przechodził żałobę Snape się uśmiechnął do mojego brata. Ja cię smolę. Severus Snape się uśmiechnął! I chodził z moim bratem. Nie wiedziałem co bardziej z tego wszystkiego mnie dziwiło. Równocześnie zacząłem inaczej patrzeć na mojego znienawidzonego rówieśnika. Chciał zadość uczynić to, że przystąpił do Voldemorta i w jakiś sposób przyczynić się do jego upadku za to, że tamten prawdopodobnie wybił mu rodziców. Jak najciszej jak potrafiłem odszedłem od nich i zdjąłem z siebie zaklęcie.

🦌🦌JAMES🦌🦌

Siedziałem w Pokoju Wspólnym, nerwowo szarpiąc się za włosy. Rozmowa z rudowłosą coraz bardziej mnie delikatnie mówiąc wkurwiała. Miałem dość jej ciągłych fochów, a ostatnio coraz mniej mi w sumie okazywała uczucia czym nieświadomie mnie raniła.

- Lily, nie zrezygnuję z przyjaźni z Syriuszem bo ty masz jakieś chore widzimisię! - Wykrzyknąłem w końcu tracąc naprawdę już cierpliwość do rudowłosej.

- Ale on się ciągle o coś do mnie czepia! Patrzy tak jakby chciał co najmniej mnie zabić James! - Lily też podniosła głos.

- Daj spokój. Przesadzasz. - Stwierdziłem starając się naprawdę uspokoić.

- Wiesz, co?! Wybieraj! Albo ja albo Syriusz! - Wrzasnęła - Masz czas do jutra! - Dodała na odchodne i pobiegła w stronę dormitorium dziewczyn.

Byłem zły bardzo , ale to bardzo zły na rudowłosą. Jak ona śmiała kazać mi wybierać między miłością a przyjaźnią! Ze wściekłości rzuciłem książką do transmutacji przez całą szerokość Pokoju Wspólnego.

- Auuu! - Usłyszałem okrzyk bólu a gdy spojrzałem w tamtą stronę ujrzałem Syriusza pocierającego sobie głową - Co ci zrobiła ta książka? - Spytał patrząc na mnie zdziwiony.

- Powiedzmy, że pokłóciłem się z Lily. - Odparłem wciąż wściekły po tej awanturze.

- O co poszło? - Spytał po prostu Łapa siadając obok mnie na dużym fotelu. Nie protestowałem, choć mógł usiąść na drugi fotel i nic by się nie stało. Objął mnie ramieniem chcąc mnie jakoś pocieszyć i uspokoić.

- Ogólnie to o ciebie. - Powiedziałem wzdychając i się w niego wtuliłem mocniej. 

- Jak to o mnie? - Spytał jeszcze bardziej zdumiony.

- Cóż... Kazała mi wybierać między tobą, a sobą. Dała mi czas do jutra. Kompletnie nie wiem co ją ostatnio napadło. Ciągle gada, że nie odpowiada jej nasza przyjaźń! Czasem naprawdę nie rozumiem o co chodzi kobietom. - Mruknąłem.

- A co jej odpowiesz jutro? - Spytał wyraźnie zaniepokojony.

Spojrzałem na niego czysto rozbawiony. Czy on naprawdę sądził, że zrezygnuję z przyjaźni z nim bo mojej dziewczynie coś odbiło? Ale on zdawał się naprawdę być przerażony co wyczytałem z jego oczu.

- Daj spokój, Łapo. - Powiedziałem nagle wybuchając śmiechem. - Naprawdę sądziłeś, że zrezygnuję z ciebie dla niej? Jeśli nie umie zaakceptować moich przyjaciół to trudno. Nie będę niczego ciągnął na siłę. Powinna wiedzieć, że jeśli się kogoś kocha to nie karze się wybierać między miłością, a przyjaźnią. 

Syriusz zdawał się być uspokojony moimi słowami i poczochrał mi żartobliwie włosy.

- No ej! - Zawołałem opanowując takie zaczepki.

On tylko się uśmiechnął i mnie przytulił.

- Dziękuję. - Powiedział mi cicho do ucha. - Za to, że mnie nie odrzucasz.

- Nigdy bym tego nie zrobił - Powiedziałem z mocą i uśmiechnąłem się szeroko. - Nic się nie bój. Nigdy nie będę wybierał między miłością, a przyjaźnią bo ktoś tak chce, Łapo. Zwyczajnie przesadziła. Będę musiał się naprawdę zastanowić przez ten wieczór czy warto ciągnąć taką relację - Westchnąłem z żalem. Mimo wszystko bardzo, ale to bardzo ją kochałem a ona wbiła mi nóż w serce stawiając mi takie ultimatum.

- Chodźmy do dormitorium - Westchnąłem wstając z fotela i pomogłem wstać Łapie.

Razem w ramię w ramię ruszyliśmy do dormitorium oboje pogrążeni w myślach. Chcąc na razie o tym zapomnieć rzuciłem się na łóżku i zamknąłem oczy odpływając po jakiejś chwili w mrok.

🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤

* Nie do końca wiem na jakim roku była Narcyza gdy oni byli na siódmym roku, ale na potrzeby opowiadania dałam, że byli na tym samym.

** Nie wiem czy było kiedyś podane nazwisko panieńskie matki Severusa więc je wymyśliłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro